Mnie nigdy nie ruszały pogrzeby w rodzinie, nie czułem żadnego współczucia (a na pogrzebie, gdy była cisza, to miałem chęć śmiania się, ale udawało mi się zawsze to powstrzymywać), nie ruszało mnie, gdy moja matka płakała w związku z pogrzebem. Wkurzało mnie, gdy rodzice mi kazali podchodzić do ludzi i mówić "współczuję".
A w dzieciństwie, gdy zmarła moja babcia, też miałem na to wywalone, nie pamiętam za bardzo, jakie relacje miałem z babcią, ale kojarzę, że często przychodziła i bardzo lubiłem soki, które robiła.
Gdy moja druga babcia miała poważne problemy zdrowotne, też nie czułem żadnego współczucia (a z nią, dokąd się często widywałem, miałem bardzo dobre relacje).
U mnie to raczej wynika z braku empatii. Ale do wymyślonych osób w swojej głowie mam pewnego rodzaju współczucie. Oraz przeżywam mocno niektóre filmy.