Skocz do zawartości
Nerwica.com

acherontia styx

Użytkownik
  • Postów

    12 604
  • Dołączył

Treść opublikowana przez acherontia styx

  1. @MiśMały Trittico nasennie najlepiej działa w dawkach do 50mg. Wyższe już nie mają takiego działania sedującego.
  2. Ogólnie brałabym poprawkę i do lekarza, który mi tak mówi więcej bym nie poszła. Ja byłam tą nierokującą przez prawie 20 lat. Zbyt utrwalone zaburzenia, za późno udzielona pomoc. Nawet superwizor mojej terapeutki twierdził przez dobre 5 lat terapii, że ja będę się zaliczać do tego niewielkiego procenta osób, u których terapia nic nie da. Ale nigdy, żaden lekarz czy inny specjalista nie powiedział mi tego wprost. Ja to wiedziałam ze statystyk, bo w przypadku "moich" objawów na pierwszej lepszej stronie piszą, że utrzymujące się powyżej pół roku stają się oporne na leczenie. Nikt nigdy, nawet w opinii lekarskiej gdzie trzeba było napisać rokowania, nie napisał, że złe, a takie były (o tym skąd to wiem będzie dalej). Jedynie były zdania w stylu, że pomimo wielokrotnych modyfikacji leczenia i kontynuowanej terapii nie uzyskano trwałej remisji. Kiedy powiedziano mi o tym po raz pierwszy wprost jakie były rokowania i co twierdził superwizor terapeutki? Jak była ewidentna remisja utrzymująca się dłuższy czas, gdzie wydarzyło się w moim życiu parę rzeczy i nie skończyły się tym czym jeszcze skończyłyby się 2-3 lata temu. Nie można powiedzieć, że przeszłam nad nimi zupełnie obojętnie, ale nie powodowały totalnej destabilizacji. Owszem, coś tam wróciło, ale było to totalnie bez wpływu na codzienne funkcjonowanie. Po raz pierwszy powiedziano mi o rokowaniach jakie były wprost po ponad 7 latach terapii, gdzie było wiadomo, że te wszystkie rokowania mnie nie dotyczą, bo jednak się da. I tak, zapytałam terapeutkę czemu w takim razie nie zakończyła terapii, skoro nawet "mentor" jej pracy twierdził, że to daremny trud. Powiedziała mi, że te 9 lat temu w Klinice gdzie zostałam porównana przez zespół terapeutyczny do szamoczącego się w klatce ptaka, który próbuje się uwolnić i nie może, dostrzegła w tym "kolorowym ptaku" potencjał do zmiany. I wbrew pozorom zasług ani trochę nie przypisuje sobie, wręcz uważa że u mnie najlepszym terapeutą okazało się życie, które przez kilka lat waliło mi kłody pod nogi, odtwarzając po kolei, po kilka razy, wszelkie możliwe traumy w ciągu ostatnich kilku lat i pozwalając je przeżyć tym razem z pozycji osoby dorosłej, a nie bezbronnego dziecka, przy jej wsparciu jako terapeutki. I absolutnie nie byłam pacjentką, która wykłada kawę na ławę, bo o tym co najdłużej ukrywałam i nie byłam w stanie w ogóle o tym mówić, powiedziałam jej po raz pierwszy 4 latach terapii. Powiedziałabyś pacjentowi z rakiem żołądka, że sorry winnetou ale max 2 lata życia (a to i tak optymistyczna prognoza), nie ma co nawet próbować, możemy jedynie łagodzić ból? No raczej nie.
  3. @MrNobody07 książek o traumie jest dużo, lepszych, gorszych. Mi terapeutka polecała jeszcze Gabora Mate, z tym że on nie ma książek stricte o PTSD, ale jego podejście do traumy i jego pojęcie traumy gdzieś tam do mnie przemawia (sam w jednej ze swoich książek powołuje się też na van der Kolka, autora Strachu ucieleśnionego) . Z tym, że Gabor Mate czasami bywa uznawany za kontrowersyjnego, bo sam stosował psychodeliki u siebie i stosuje je u swoich pacjentów. Jak znajdę gdzieś ten film o traumie z jego udziałem to podrzucę link, bo ja go widziałam w ramach limitowanego dostępu, bo mi terapeutka przesłała. Zresztą jutro mam terapię to ją zapytam o tytuł, bo nie mam już tego linka od niej bo telefon zmieniałam.
  4. No standard. U mnie jak już coś wystąpi, to przeważnie te niezbyt częste. Te częste miewam bardzo rzadko dlatego nic nie dostałam w zamian bo wszystkie pozostałe dostępne opcje lekarz dopuszcza tylko w warunkach szpitalnych przez moje reakcje na leki. Właśnie na dniach ma mi umówić termin przyjęcia.
  5. Żegnam się z agomelatyną. Wyszła mi, prawdopodobnie po niej, jakaś egzema na twarzy i roznosi się coraz bardziej.
  6. No akurat wszystkie sporty wytrzymałościowe bieganie, rower, orbitrek są "nudne" i to jest właśnie cały ich urok. A akurat na siłowni nuda nie jest problemem, żeby zrobić chociażby 30 minutowe kardio. Wystarczą słuchawki i odpalony serial chociażby na telefonie i leci (argument że przez słuchawki słyszysz i tak otoczenie oprócz tego co w słuchawkach nie jest dla mnie argumentem, bo jak to mówią złej baletnicy przeszkadza nawet rąbek spódnicy). No i obciążenie dobrane do możliwości. Jak się przez X czasu nic nie robiło, a nagle się ustawi najwyższe obciążenie to sorry, ale więcej tym robisz sobie szkody niż korzyści. Trochę tak jakbyś bez wcześniejszego przygotowania chciał przebiec maraton. Może i pojedyncze jednostki dałyby radę, ale skończyłoby się katastrofą.
  7. A chociaż wiesz co masz robić na to udo, w sensie jakie ćwiczenia czy chodzisz i robisz jak Ci zawieje w danym momencie?
  8. Ja tam lubię się zmęczyć w zależności od nastroju, czasem porzucam żelastwem na siłowni (chciałabym częściej nawet, ale doba za krótka), jak kardio to na świeżym powietrzu bieganie, chyba, że pogoda nie sprzyja to biegam do ściany na siłowni, a czasem joga i lub rozciąganie. @Grouchy Smurf akurat patrzenie na ilość spalonych kalorii z maszyn czy nawet z zegarka to równie dobrze można sobie powróżyć w fusów: pewność wyniku taka sama xD No i nie dziwię się, że się wkurzasz na siłowni czy przy jakiekolwiek aktywności fizycznej jak robisz to tylko dla spalonych kalorii lub od razu chcesz robić nie wiadomo co/porównujesz się z innymi. Jakbym miała takie podejście to też pewnie pierwsze co by się u mnie pojawiło to frustracja, zamiast oczekiwanych endorfin.
  9. @bei ogólnie nie ma w obowiązku Ci dawać tej premii po świętach, ale no jak wszystkim dała to Tobie też powinna. Może po prostu przeleje Ci razem z wypłatą skoro Ciebie nie było jak dawała wszystkim? Ja bym nie poszła się prosić o premię, której nie mam w warunkach umowy, bo sorry, ale jakiego argumentu użyjesz jak powie że nie da Ci? Że wszyscy dostali poza Tobą? No skoro nie ma jej w regulaminie wynagradzania to to nie jest argument, bo ma prawo Ci jej nie dać i nie masz podstaw do roszczeń (wiadomo, że to świadczy o niej wtedy jeśli jednej osobie tylko nie da, ale no prawo jest po jej stronie).
  10. wyjście na trening, mimo, że dzisiaj było ciężko
  11. skończ spamować tymi swoimi pseudo-artykułami. miałeś już powiedziane że masz do tego założyć sobie osobnyn temat i tam wrzucać.
  12. W samym chorowaniu nic, ale mnie zawsze bawi zdziwienie rodziców, że dlaczego ich dziecko jest chore i oburzenie, że muszą je odebrać ze szkoły. No muszą odebrać wcześniej bo jak się puściło chore dziecko do szkoły to teraz je odbieraj, bo szkoła nie jest od opiekowania się chorym dzieckiem. I tak, mam dość dużą grupę potwierdzającą tą tezę, bo pracuję w 3 szkołach i łącznie mam ponad 1000 dzieciaków i pytania czy nie mogłoby dziecko z gorączką zostać normalnie w szkole jak podam mu leki słyszę notorycznie ze strony rodziców. I jak w przypadku rumieńca zakaźnego było mi to obojętne czy dziecko zostanie w szkole czy nie, bo jak wychodził sam rumieniec to dziecko już i tak nie zarażało, o ile nie miało objawów infekcji przy tym, tak wszelkie inne dzieciory z gilem po pas, gorączką itp. są kulturnie odsyłane do domu w tempie natychmiastowym.
  13. Na etapie przedszkola to jest norma, dzieciaki chorując z czasem nabywają odporności. Gdzie miały jej nabyć, bo raczej nie siedząc w domu? Wychodzą do innych dzieci, a wiadomo, że te małe gady najbardziej wszystko roznoszą. Teraz w przedszkolach i szkołach mamy etap królującej mykoplazmy no i wielki come back krztuśca w zeszłym roku rumieniec zakaźny panował
  14. Można brać dłużej Spamilan, sama brałam 1,5 roku. W ulotce pisze, że krótkotrwałe stosowanie z tego względu, że na wiele osób przestaje po jakimś czasie działać. Może tak jest w przypadku brania go stricte na lęk, ja go brałam w innym celu.
  15. A nie pomyślałeś o tym, że zamiast tworzyć kombinacje alpejskie z lekami/metodami leczenia i poziomami dopaminy, których sorry, ale nie jesteś w stanie obiektywnie ocenić w żaden sposób, po prostu odpuścić szukanie złotego Graala i pozwolić organizmowi naturalnie wrócić do równowagi? Owszem, nie będzie to krótkie ani przyjemne, ale organizm siłą rzeczy dąży do równowagi, a bombardując go co chwilę czymś nowym nie ma jak tego zrobić.
  16. @aniam97 ja nie twierdzę, że całość Twojego podejścia do niego wynika z lęku przed odrzuceniem, Owszem, może mieć cechy, które Tobie nie odpowiadają. Nie wiem, nie znam go, nie znam Ciebie, w tej kwestii się nie wypowiem, bo to Ty musisz wiedzieć co stanowi dla Ciebie realną przeszkodę w tej relacji, a co wynika ze wspomnianego lęku przed odrzuceniem/lęku przed bliskością, o których sama napisałaś w cytatach powyżej. Z tym że chociażby ostatni cytat wskazuje na to, że to Ty zakładasz jakieś jego nieczyste intencje i wkładasz w jego głowę swoje własne myśli, a rzeczywistość zapewne jest inna, bo nie siedzisz w jego głowie i nie wiesz co on myśli, dopóki tego nie ujawni. Myśli nie są faktami, nieważne jakie są. I przede wszystkim to trzeba oddzielić od siebie, bo odnoszę wrażenie, że trochę zakładasz, że Twoje myśli o jego intencjach są faktami i prawdą.
  17. Bardziej miałam na myśli to, że wszyscy odczuwamy te same emocje, w różnym natężeniu, wywołane przez inne czynniki czy wydarzenia, ale pakiet emocji dla każdego jest taki sam. Nie ma osobnych odczuć zarezerwowanych tylko dla "wybranych". Sposoby radzenia sobie z emocjami, owszem mogą być różne, ale nadal na przykładzie terapii grupowej dla 10 osób z w teorii różnymi "eFkami", na innym etapie życia, z innych środowisk, duża część "problematycznych emocji" będzie taka sama dla każdego uczestnika grupy. A to złudzenie wyjątkowości nie pomaga w zdrowieniu, tylko jak już w pielęgnowaniu choroby. I mogłabym tu opisać jak dokładnie wyglądała w mojej psychoterapii ta "utrata złudzeń", ale żeby to wytłumaczyć, musiałabym zbyt mocno wejść w kwestie psychoterapii i zahaczyć o wiele rzeczy, do których każdy powinien dojść sam, a nie na przeczytanym przykładzie. Nie jest to proste, a jeszcze trudniejsze jest nieocenianie i niebiczowanie siebie za "objawy" po tym jak runie cała "chorobowa tożsamość", bo jest to moment niewątpliwie trudny w terapii, bo człowiek dochodzi do wniosku, że właśnie stracił wszystko co miał i uważał za wyjątkowe, co było jego częścią.
  18. Wiem, ale tego nie załatwisz półrocznym pobytem w klinice. Na swoim przykładzie, u mnie pobyt w klinice był tak na prawdę dopiero początkiem terapii. I jak to powiedziała już później moja terapeutka, klinika odsłoniła wierzchołek góry lodowej. Zresztą nie powiem tu nic odkrywczego, nawet jeśli ukończysz cały pobyt w klinice na 100% będziesz miała zaleconą kontynuację terapii (po krótkiej przerwie) w warunkach ambulatoryjnych. To jest standard u nich i 100% pacjentów dostaje takie zalecenia. Sama klinika nie załatwi wszystkiego na pewno i nikt nawet tak nigdy nie twierdził z zespołu terapeutycznego. Ja po wyjściu z kliniki jeszcze przez 8 lat byłam w regularnej psychoterapii, ale ja byłam "trudną" pacjentką, bo 2 lata zajęło mi w ogóle zaufanie terapeutce, mimo, że znałam ją z kliniki, na tyle, żebym zechciała mówić, a nie tylko testować jej cierpliwość do mnie Dopiero jak już kończyłam regularną psychoterapię powiedziała mi, że jej superwizor długo uważał, że terapia u mnie nie da efektów - mówiąc łopatologicznie, uznał mnie za beznadziejny przypadek. Oczywiście teraz uważa mnie za cud psychoterapii rzekomo, ale niech się buja
  19. Bo to są rzeczy, do których powinnaś dojść sama na psychoterapii, a nie usłyszeć/przeczytać. Ja to napisałam i tak bardzo ogólnie i bardzo mocno spłycając, bo do wielu rzeczy musisz dojść sama. Nigdzie też nie napisałam że to jest proste, łatwe i przyjemne, ale duża część pracy na psychoterapii nad traumami czy trudnymi wydarzeniami taka nie jest. I tak, ja też się długo broniłam przed przyjęciem i uznaniem takich rzeczy, jak pewnie większość osób ,które doszły do tego momentu w swojej terapii, ale wbrew pozorom, uznanie i przyjęcie takich rzeczy finalnie staje się przełomowe w terapii i robi miejsce na nowe, zdrowe podejście do siebie, innych ludzi i świata oraz pozostawienie przeszłości tam gdzie jej miejsce, w przeszłości, bez ciągłego odtwarzania trudnych przeżyć.
  20. Byłaś w Klinice Nerwic rzekomo, jeśli chociażby aktywnie słuchałaś na grupie (o ile miałaś sensowną grupę z sensownymi terapeutami, bo niestety ale klinika już dawno zeszła na psy a mam porównanie bo byłam tam 2 x w odstępie 5-letnim i moją terapeutką nawet poza kliniką była osoba pracująca przez 15 lat w klinice), to pewnie wiesz, że grupa idealnie odzwierciedla nas samych i część problemów z którymi zmaga się pojedyncza osoba, dotyczy może w innym natężeniu ale większości uczestników grupy. Przykro mi że burzę światopogląd, ale tak jest. To co opisujesz w skrócie jest typowym lękiem przed odrzuceniem - sama odrzucasz, bo lepiej być odrzucającym niż odrzuconym. Oczywiście to baaaardzo mocno spłycone, ale nie będę tu robić wykładu z psychoterapii bo to są rzeczy do których sama powinnaś dojść pracując z terapeutą. I tak, poczucie bycia wyjątkową z powodu swoich przeżyć też przerabiałam w terapii. Niestety, ale nie jesteś wyjątkowa pod tym względem. Kiedyś może runą mechanizmy obronne i to zrozumiesz, co też będzie bardzo bolesne, bo stracisz swoją "chorobową i wyjątkową tożsamość".
  21. Ale czy ja gdzieś napisałam że mam tak samo? Nie, nie miałam tak samo to na pewno, ale zestaw emocji jest jeden dla wszystkich, niezależnie od tego co kto przeżył. Wydarzenia w życiu możemy mieć różne, ale pod względem odczuwanych emocji nie jesteś wyjątkowa. Ja wiem że tu na forum wiele osób ma tendencję do uznawania że oni mieli najgorzej i nikt na pewno nie przeżył tego co oni, ale to nie prawda. Tylko podstawowa różnica jest taka że ja mam to przepracowane na 8-letniej terapii i patrzę już teraz na to inaczej.
  22. Nie napisałaś niczego czego czego nie przerabiałam swego czasu we własnym życiu i na własnej terapii. A to i tak tylko mały wycinek. Tu tylko intensywna psychoterapia może pomóc, bo żeby przestać tak reagować musisz przepracować to co doprowadziło do utrwalenia się takich reakcji i to czemu te reakcje służą. Nie jest to proste ani szybkie do zmiany, ale możliwe.
  23. bieganie przy dzisiejszej pogodzie śnieg plus słońce
  24. Lepiej skończ radzić, bo Twoje rady nijak się mają do obowiązujących zasad w leczeniu czegokolwiek.
×