Skocz do zawartości
Nerwica.com

lukk79

Użytkownik
  • Postów

    923
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez lukk79

  1. opuszczaj czasem dom to zobaczą, że czasem Ciebie tam nie ma i będą zakręcone i nie będą wiedziały kiedy przyjść
  2. detektywmonk, i fajne te dziewczyny ? Nie próbujesz nic z nimi ?
  3. tak, włącz serial lub coś innego, znam takie myśli ale to tylko myśli które się pojawiają, jak sobie trochę uporządkujesz to nie będą tak wracać, póki co jak pisze Synsa trzeba robić pomału swoje i starać się odrzucać złe myśli.
  4. przechodzisz trudny czas , musisz się uzbroić w cierpliwość , wiem, że to trudne. pomyśl, że to czego chcesz jest jednak możliwe. może nie w tej chwili ale może jeszcze nie czas na to - nie wiem..... ale możesz mieć nadzieję, że to możliwe.
  5. jetodik, ale spróbować trzeba, jak nie w tym to w innym sklepie
  6. ale nadzieja nie straciła Ciebie. pomyśl sobie, że to czego chcesz jest możliwe i odnajdziesz nadzieję. Wiesz czego chcesz ?
  7. zagadać do pani ekspedientki (jak fajna )
  8. samotnośc nie jest taka zła, rozumiem, że potrzebujesz ludzi i tym bardziej, jak dobrze zrozumiałem, po rozstaniu z kimś. wiem, że Ci ciężko teraz ale nie zawsze tak będzie, musisz to przeczekać, pojawią się nowe sytuacje i osoby. nie zadręczaj się, wszystko się ułoży
  9. lukk79

    Beznadzieja

    a jaki masz zawód po szkole ? z dotacjami troche ciezko jesli sie nie ma dobrego pomyslu lub kogoś z kim mozna wspolpracować, nie zniechęcam rzecz jasna ale najwżniejsze to mieć dobry pomysł.
  10. lukk79

    Mam już dosc

    hej, zgadzam się z tym co napisali przedmówcy, czasem wyjściem jest po prostu zwolnić sie jakkolwiek źle by to się to nie kojarzyło w tych czasach. Moja branża jest pokrewna do twojej, pracuję w geodezji i wiem, że czasem tacy ludzie np. szefowie potrafią być niezłymi hujami pomimo tego, że nie są to generalnie źli ludzie, ale w pracy jakby im coś odbijało. Ja z pierwszej firmy odeszłem po ponad 4 latach bo nie mogłem znieśc trochę atmosfery i przebywania w jednym pomieszczeniu z szefową choć to bardzo dobra osoba i nie miałem takich sytuacji jak opisałaś, bardziej było to na zasadzie, że dopiero zacząłem pracować po szkole i nic prawie nie umiałem od strony praktycznej i ciągłe jakieś uwagi mnie dobijały, myślałem, że do niczego się nie nadaję. Więc to w sumie nic takiego nie było z jej strony ale wtedy nie mogłem tego znieść, teraz by było inaczej. A teraz pracuję z chłopakiem, u niego bo ma swoją działalnośc i czasem też da się wyczuć taki klimat pretensji ale to dalekie wciąż od tego co opisałaś. Po prostu w tym środowisku czasem tak jest, jak się trafi w kiepskie miejsce, na złych ludzi to nie da się pracować i koniec. Trzeba znaleźć wtedy coś innego. Ja jak odszedłem z tej pierwszej firmy to byłem załamany i myślałem wciąż czy dobrze zrobiłem, że to może była moja wina że nie potrafię się dostosować ale dośc szybko znalazłem kolejną firmę i tam to wyglądało inaczej, nie to że w pierwszej było beznadziejnie a w tej super ale potrzebowałem stamtąd odejść i być gdzie indziej. Rozejrzyj się za innymi firmami, coś powinnaś znaleźć a nawet jeśli jakiś czas nie będziesz mogła znaleźć to i tak lepiej będzie jak odejdziesz z firmy, w której jest zły dla Ciebie klimat. Nie można rozmawiać między sobą, taak, znam te klimaty bo słyszałem od niejednej osoby jak jest w innych firmach geodezyjnych. Jak się trafi na fajnych ludzi to można robić i robić i praca daje satysfakcje. Także nie załamuj się jeśli nie znajdziesz nic od razu, na pewno coś uda Ci się znaleźć :)
  11. ja mam flasbacki nawet sporo ale poza sentymentem nie czuje checi by znow bylo tak jak bylo kiedys. mi sie duzo przypomina ostatnio bo przenioslem sie niedawno w miejsce gdzie sie wychowalem, miejsca i ludzie ktorych czasem spotykam tez mi powoduja takie dziwne cos w srodku, troche jest to tesknota ale z drugiej strony tez przekonanie, ze to juz nie wroci.
  12. Ja uważam, że pozbywanie się przeświadczenia, że uniknie się cierpienia prowadzi do jego pojawiania się, natomiast uznanie faktu, że może i najprawdopodobniej się pojawi (w takiej czy innej postaci) nie powoduje "programowania się na to żeby te cierpienia jednak były". Tak wygląda to u mnie, u kogoś innego pewnie może być inaczej. Życie bez cierpień zapewne jest możliwe ale zanim się to osiągnie trzeba swoje wycierpieć, coś na zasadzie osiągania coraz lepszej kondycji, która wymaga wysiłku co z kolei powoduje dyskomfort, który ja w swoim życiu interpretuje jako cierpienie. Wiem, że jest różna skala cierpienia i nie chcę tu absolutnie porównywać bo są różne przypadki u różnych osób. Nie powiem oczywiście osobie chorej na śmiertelną chorobę, że powinna się cieszyć życiem choć tak w zasadzie uważam. Powiedziałbym jej to tylko wtedy kiedy mógłbym to zrobić w delikatny sposób i też wtedy nie uważałbym, że osoba ta powinna być szczęśliwa. Jeśli ktoś pragnie być szczęśliwy to niech będzie a jak takiego pragnienia nie ma to może spędzić życie tak jak się jej podoba. Może się wydawać okrutne to co piszę ale jak już wspomniałem nie oceniam nikogo ze względu na jego motywacje, te są indywidualną sprawą ale nie za bardzo widzę sens w tym by nie dążyć do szczęścia bez względu na okoliczności. Choroba nowotworowa to dość skrajny przypadek i ciężko mi zająć stanowisko w tej kwestii dlatego wolałbym się odnośnie tego nie wypowiadać dalej. To prawda, że to co nas kopie teraz jest związane z tym co było kiedyś, głównie w dzieciństwie. Cierpieniem którego się obawiam jest to, że rozsypie mi się wszystko co teraz staram się dość drobiazgowo tworzyć, swoją tożsamość można by powiedzieć. Że teraz wydaje mi się, że mam siłę na to by stworzyć siebie takim jakiego chcę ale w którymś momencie życia okaże się, że to wszystko było tylko chwilowe, że ten plan nie mógł się nigdy udać, że zabraknie sił po prostu. Staram się chyba nie planować zbyt dużo, raczej skupiać się na obecnej chwili, czuć jak najwięcej chwilę która trwa. Po prostu wiele razy pytałem sam siebie w danym momencie co ja właściwie czuję, co ja czuję teraz w tej chwili ?? I tak pomału składam fakty. Mówię sobie też, że skoro czuję to co czuję albo nic nie czuję to musi to z czegoś wynikać, po coś być. Że to jestem ja i chcę się dowiedzieć co mi jest (to już rodzaj modlitwy, w sensie prośby). "I tylko będąc taka mogę się czuć szczęśliwa. Czyli wyrażając to jaka jestem. Ja uważam że nie ma granic, ale albo może zabraknąć czasu ( co pewnie zdarzy się u mnie), albo metodę trzeba zmienić albo brakuje odwagi aby siebie tak całkowicie zmienić i stać się wręcz kimś innym." - ja to bardzo podobnie postrzegam. Nie jestem ekspertem ale wydaje mi się, że lęk to wyraźna emocja z którą można pracować, mam takie przeświadczenie, że poprzez lęk możemy osiągnąć choć część tego szczęścia.
  13. też się trzymaj Rafo i inni też do za tydzień -- 03 lut 2014, 11:25 -- jutro aktualne ? -- 03 lut 2014, 23:51 -- o jaaa, mnie jutro nie pasuje, może być środa ?? ludzie ???
  14. to nie wiem co jutro, moze w przyszlym tygodniu. ninjaa powodzenia, bede trzymal kciuki !
  15. o tej porze roku pomidory są kiepskie, lepiej sok pomidorowy albo przecier :)
  16. lukk79

    Witam

    Czołem AnnoyTheVoid, u mnie też różnie, fajnie, że walczysz, do zob. w postach jak coś
  17. hej, ja sobie uprzytomniłem, że we wtorek jest dzień babci i będę odwiedzał babcię w Policach więc nie dam rady dotrzeć. jak możemy to przesuńmy na środę a jeśli nie to tym razem beze mnie.
  18. Ograniczenia, może mam na myśli po prostu cechy swojego charakteru, które są (co zrozumiałe) niezmienne jak u każdego człowieka ale u mnie są to cechy, które są zaburzone, tak jak w tym wątku autorka zamieściła - test-osobowo-ci-t38357.html?hilit=test%20osobowosci gdzie podany jest typ charakteru człowieka i przypisane do niego zaburzenia. Na pewno w jakimś stopniu są możliwości naprawiania tego ale wydaje mi się, że w którymś momencie jest granica kiedy już poprawić więcej nie można. Na pewno wytrwałą pracą można bardzo wiele osiągnąć, i tak właściwie jest mój cel żeby zrobić najwięcej jak się da żeby zbliżyć się do nie zaburzonego typu swojej osobowości. Bardzo rozumnie to napisałaś, że problemy w zasadzie pojawiają się same i wystarczy poczekać na ich pojawienie się. Tak też właśnie robię choć po drodze sporo potknięć, a są nimi w moim odczuciu marnowanie czasu na coś niepotrzebnego, coś co odrywa mnie od rozwiązania problemu/ów. Ale odpoczywać też trzeba i tego też staram się nauczyć. I tu mogę powiedzieć, że doszliśmy do kwestii sensu życia lub też po co w ogóle żyć. W moim odczuciu po to żeby korzystać z uroków życia, tego co ono oferuje. A równocześnie mieć świadomość, że życie w dużej mierze składa się z cierpienia, że się go nie uniknie ale właśnie ta chęć dojścia do, jak to ładnie ujęłaś "Moim obecnym celem a także celem wcześniejszym jest dążenie do odzyskania swojej prawdziwej natury, do odzyskania siebie, do bycia sobą.". No chyba po to się żyje właśnie, odkryć swoje możliwości i ograniczenia, wykorzystać swój potencjał w pełni (nie mniej i nie więcej, ja przynajmniej tak chcę) i w końcu cieszyć się tym co jest, tym co daje natura i ogólnie świat. No ale życie nas kopie co powoduje różne schorzenia ale skoro doszedłem już do tego co teraz to może to cierpienie było do zniesienia i można być gotowym na kolejne. Tu przychodzi na myśl słynne powiedzonko "co nie zabija to wzmacnia", które uważam ma dużo sensu. Czy poza złą sytuacją materialną, która oczywiście ma ogromne znaczenie, jest jeszcze coś co powoduje Twoje duże cierpienie, jakiś inny rodzaj lęków? Pisałaś o tej pustce na którą też zwróciłem uwagę ale pisałaś chyba, że ona już sporo ustąpiła obecnie ? Mogłabyś napisać ile masz lat? Ja też nie potrafię żyć bez oparcia się na kimś ale to raczej nic dziwnego, potrzebujemy innych ludzi bo człowiek nie może żyć w oderwaniu od innych. Rozmawiam z terapeutką o wszystkim co mi akurat przyjdzie do głowy lub jak coś poczuje, podobnie u mnie wygląda jak u Ciebie zawsze początek sesji, kiedy zawsze mówię, że nie wiem co powiedzieć, dziś było nie inaczej. Ale dalsza część sesji dziś była inna od wszystkich w końcu bo w trakcie zacząłem mieć dość dobry wgląd w siebie i potrafiłem się skupić na jednym wątku. Po prostu też mnie przeraża co mogę zobaczyć w głębi siebie i stąd takie na wcześniejszych sesjach skakanie z tematu na temat co niewiele przynosiło, jedynie moją konsternację po co ta terapia. Terapeutka to bardzo dobrze wszystko interpretuje (mówiąc właśnie dziś m.in. że boi się pan zobaczyć czegoś w sobie). Oczywiście to wszystko czubek góry lodowej ten dzisiejszy wgląd w siebie, zobaczymy co dalej.
  19. no nerwica natrectw to wyobrazam sobie, ze cos meczacego i utrudniajacego zycie. Ja miewam czasem takie momenty ale ogolnie nie dolega mi to.
  20. Hej neuropatik, witaj, u mnie właściwie podobnie tyle, że poligonem była dla mnie terapia grupowa 3-miesięczna gdzie zdałem sobie sprawę z tego co może mi dolegać. teraz jak sobie przypominam to odchodząc z terapii mówiłem, że to było dla mnie jak poligon właśnie, a terapeutka podsumowując bardzo trafnie stwierdziła, że ja po prostu potrzebowałem bardzo być wśród ludzi. I rzeczywiście jest mi to potrzebne ale właściwie najbardziej w sytuacjach kiedy trzeba się czymś wykazać, czegoś nauczyć, o czymś istotnym porozmawiać, jeśli chodzi o czysto towarzyskie spotkania to dość szybko się nimi męczę. Podobnie jest z relacjami intymnymi z kobietami. Więc właściwie można zadać pytanie co to znaczy funkcjonować społecznie bo mi zawsze kojarzy się ze sferą publiczną gdzie poruszane są istotne dla ogółu obywateli sprawy ale chyba do tego zalicza się również życie towarzyskie więc ja również kuleję w tej kwestii. Ale chyba zawsze ma się jakieś deficyty ale co do bliskości to jest to u mnie poza normą.
  21. Inga, samo się nie poprawia ale ja w ogóle siebie nie doceniam w swoich wysiłkach. Raz na jakiś czas mam takie podsumowanie (i to przychodzi samo, właśnie to miałem na myśli pisząc, że coś się zmienia bo przychodzą chwile głębszych refleksji i po prostu nie wiem kiedy przyjdą ale to, że przychodzą jest oczywiście wynikiem tego, że wciąż się staram i mozolnie robię swoje), więc podczas takiego podsumowania jestem z siebie bardzo dumny i doceniam siebie. Najczęściej to bardzo spokojny stan i jest konsekwencją zrealizowania pewnych swoich zamierzeń, ale czasem jest tak, że widzę jak wiele zrobiłem ale miast być z tego dumny to chłodno to oceniam i wewnątrz coś mi mówi, że nie ma się czym zachwycać bo to co robię po prostu trzeba robić. Moja terapeutka zwróciła uwagę, że ja bardzo mało siebie doceniam, wciąż wymagam od siebie, nie wiem może mam poczucie, że jak choć na chwilę się zatrzymam to marnuję czas. Dlatego też nie bardzo umiałem odpoczywać ale teraz po prostu na zasadzie logiki staram się nauczyć odpoczywać bo wiem, że odpoczynek jest ważny. I rzeczywiście potrafi sprawiać mi przyjemność ale też zanim uda mi się osiągnąć stan odpoczynku to mam szereg myśli. Podobnie na zasadzie logiki podchodzę do innych rzeczy, ciało jest jakby oderwane od świata fizycznego ale łapię się na tym i staram się czuć ciałem to co w danej chwili robię, to mi też porządkuje psychikę. Dzięki temu zdobywam jedność siebie i realny obraz siebie i w tym obrazie dostrzegam teraz, że jestem takim jak widzą mnie inni a nie jak ja siebie postrzegałem przez całe lata. To ostatnie zdanie to właściwie teraz sobie uświadomiłem pisząc je ale też mam poczucie, że było we mnie od zawsze. Dostrzegam też coś takiego jak ogromne zróżnicowanie życia pod względem biologicznym, kiedyś mi się wydawało, że ludzie są mniej więcej pod względem psychiki do siebie podobni, że jest powiedzmy kilka typów osobowości a teraz widzę całą tego złożoność. I pewnie szukam kogoś podobnego do mnie, jak najbardziej dopasowanego bo może kiedy znajdę to będzie znaczyło, że udało mi się osiągnąć jedność samego siebie. Cały czas mam wrażenie, że o to chodzi w życiu, znaleźć swoją drugą (i ostatnią) część, lustro w którym można się przejrzeć. -- 17 sty 2014, 01:11 -- veganka, miałem 23 lata.
  22. lukk79

    Witam wszystkich

    no leki na nic się tu zdadzą, mogą ułatwić znoszenie ciężkich chwil i tyle. Ja z dokładnie tego samego powodu je zostawiłem, żeby nie czuć otępienia, podobnie przez jakiś czas też alkohol i nikotynę a i teraz sporadycznie. Też mam chyba moment gdzie było najtrudniej już za sobą, teraz jest tak, że nie grozi mi szaleństwo. Miło często nie jest ale żaden lek i tak tego nie naprawi, wolę się pomęczyć bo też podobnie jestem w stanie to znieść a przez to jest szansa, że mogę coś dzięki temu zyskać. Zaburzenie przyjąłem do wiadomości po 10 latach od diagnozy, wcześniej nawet nie sprawdzałem co ono oznacza, dopiero teraz na tej grupowej do mnie dotarło, w wypisie lekarz znów dał to samo. A obecna terapeutka ? Nie wiem właśnie do końca jak ona to postrzega, uważa, że mam jakiś rys schizoidalny ale mówi żebym się nie skupiał na tym i tak samo-nie-określał. No ja nie wiem, w którym miejscu na skali tego zaburzenia się znajduję, czasem odczuwam to bardziej a czasem mniej. Może mówi tak żebym sam siebie tym zaburzeniem nie usprawiedliwiał, zresztą ja od początku nie chcę tego robić ale czasem czuję, że ono występuje (zaburzenie, nie usprawiedliwianie). W sumie szczerze mówiąc to ja nie mam pomysłu na tą terapię, poruszam różne rzeczy ale to wszystko takie rozgrzebane. Coś mi się dzieje w tej głowie, mam problem ze zbliżeniem się do kogoś, chciałem nad tym pracować ale nie wiem już czy w ogóle jest sens się tym zajmować czy po prostu żyć tak jak teraz mi się udaje tzn. dość szczęśliwie. Pogodziłem się z tym trochę już, widzę swoje ograniczenia a kiedy zaczynam chcieć to zmieniać to komplikuje sobie życie. Zmienić raczej tego nie można ale w takim razie nie wiem jaki mam cel, chyba wciąż ten sam, po prostu być z kimś ale coraz bardziej dostrzegam, że po co właściwie. Mógłbym się spiąć i poznać kogoś ale po co zawracać komuś głowę bo ja nie będę umiał być taki cały czas. Bardzo chciałbym być jedną i tą samą osobą cały czas, mieć przynajmniej dobrą przyjaciółkę chociaż w sumie mam ale nie potrafił bym z nią żyć. Chciałbym chyba też osiągnąć coś znaczącego ale to musi mi się chyba wyklarować dopiero, biorę też pod uwagę, że nic takiego może się nie stać. A Ty jakie masz teraz na tą chwilę cele terapeutyczne ?
  23. ja też tam, do p. Uli Kuśmierz
×