Skocz do zawartości
Nerwica.com

lukk79

Użytkownik
  • Postów

    923
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez lukk79

  1. myślę, że kolega jetodik próbuje tutaj podważyć pewien monopol na bycie psychoterapeutą, że jak ktoś widzi tabliczkę "psychoterapeuta certyfikowany.. itd." to jest bardziej przekonany żeby skorzystać z takiej pomocy niż z pomocy kogoś takiego jak kolega jetodik. A co w przypadku takiego Freud'a, który tworzył podstawy psychoanalizy oraz inni, którzy wprowadzali własne koncepcje ? Jemu też można by zarzucić, że igra ze zdrowiem pacjentów wszak wytycznych wtedy żadnych nie było, był nowatorem. Kolejna rzecz to terapia grupowa, która jest dobrym przykładem na to, że możemy być dla siebie psychoterapeutami. Obiektywizm jest bardzo istotny ale jest wiele sposobów na to żeby konsultować się z innymi, mającymi większe doświadczenie etc. Kwestia na ile ktoś poważnie podchodzi do tematu a nie chce tylko wyłudzić pieniędzy. Rozumiem obawy, że taka "nieprofesjonalna" pomoc może zaszkodzić, z drugiej strony powinniśmy umożliwić ludziom praktykowanie psychoterapii, temat jest zatem złożony. Ktoś może odkryć w sobie talent i zmysł do pomagania innym poprzez nabyte doświadczenie, nie jest powiedziane, że nie będzie on dobrym psychoterapeutą bo nie ukończył kursów. Certyfikat daje pacjentom pewne poczucie bezpieczeństwa, łatwiej też pacjentom się zorientować do kogo się udać ale założenie, że tylko tacy terapeuci są profesjonalni ogranicza inne możliwości pomocy z jakiej można skorzystać.
  2. lukk79

    Witam!

    Witaj kwiat74 myślę, że warto też zwracać uwage na to co jest "tu i teraz" a nie tylko na to co "będzie". To oczywiście nie oznacza rezygnacji z marzeń i rozwijania samego siebie ale warto próbować się nieco osadzać w "tu i teraz"
  3. ja pracuję jako geodeta, czasem z kimś ale głównie sam (technologia pomiarowa teraz to umozliwia). Najwięcej kontaktu mam przy okazji załatwiania spraw w urzędzie geodezyjnym ale są tam przyjaźni ludzie aczkolwiek jeśli mam tych spraw dużo to jestem zmęczony "pilnowaniem" siebie żeby jako tako wypaśc wśród ludzi. Raz jest lepiej raz gorzej ale podobnie jak Ala bardzo sobie cenie te kontakty. ostatnio zacząłem też chodzić na siatkówkę
  4. to nie wtedy Alienated mówisz o spotkaniu na Zamku w lasku arkońskim, byłem wtedy też ja, norma i jej chłopak, a to co pisze ninjaa to byliśmy kiedyś w Hormonie, była też norma i taki kolega, Rafik bodajże (Rafał)
  5. czy ktoś z was się z tym identyfikuje ? http://www.involuntarycelibacy.com/index.html
  6. szczerze mówiąc to proponowanie terapii grupowej przez pracowników ZIP jest dość nie w porządku ponieważ jest to dośc mocno na zasadzie "lepsze coś niż nic". Moim zdaniem nie powinni proponować takiej terapii tylko dlatego, że na indywidualną jest długi czas oczekiwania. Nie twierdzę, że terapia grupowa jest do niczego ale niestety wygląda to właśnie tak jak opisałem. Czasem chyba lepiej by było po prostu powiedzieć, że taka terapia nie jest dla każdego i zaproponować szukanie pomocy gdzie indziej lub czekać na swoją kolej. Korzystam z terapii grupowej w ZIP od kilku miesięcy.
  7. Szkoda, bo pacjenci na tym stracą. Może to tylko tymczasowa opcja i po jakimś czasie znów zacznie przyjmować na NFZ. pani Ula nim poszła na macierzyński mówiła, że będzie przyjmować od lipca w ZIP, może się zmieniło.
  8. noo ninjaa, dawno dawno, ostatnio jak sie umawilaismy to przepadliscie jak kamien w wode, jeszcze norma i kolega taki, chyba Rafał. jak cos to mozna nastepnym termin, ustalmy
  9. Niestety u schizoida taka postawa jest niemozliwa. jako postawa jest możliwa, można się nauczyć ale jak kolega zauważa w środku wciąż się wie, że to wyuczone. A nauczyć się chyba głównie po to żeby lepiej sobie radzić w życiu. Czyli empatyczni, wrażliwi na innych i uspołecznieni tylko po to (i może nie tylko po to) żeby sobie radzić. Ale chyba może stać się tak, że to przerośnie w którymś momencie.
  10. to ja się dołączam do chęci spotkania
  11. Stakatela, to się zgadza, w Biblii jest sporo na temat egzystencji człowieka i jego samego, jak to ujął Umberto Eco "Mógłbym całymi dniami czytać Biblię, Homera i komiksy o Dylan Dog'u". Biblia jest dla mnie częścią spuścizny ludzkości, jednym ze źródeł. Jeśli chodzi o potępienie to zdaje mi się, że w chrześcijaństwie ten co nie uzna Chrystusa jako swojego Pana nie może być zbawiony. Przykazania, dla mnie były one zawsze czyms naturalnym. Ten co ich nie przestrzega będzie potępiony w tym sensie, że złe i dobre wraca. Najważniejsze to żyć świadomie. Modlitwa jeśli komuś pomaga to też jest ok. Ja nie jestem w stanie skłonić się ku żadnej religii ale interesuje mnie jak wiele uniwersalnych kwestii sie tam znajduje choć też jest wiele uzasadnień (dogmatów), które są po to by nadać ramy temu konkretnemu wyznaniu co dla mnie jest już wystarczającym powodem by nie być wyznawcą bo kłóci się to z moim wnętrzem.
  12. bo to nie bóg stworzył świat tylko biologia
  13. refren, poza tym nie sądzisz, że to trochę nieuczciwe ? Stworzyć zasady wiary oparte między innymi na piekle, mówić o tym małym dzieciom przy braku krytyki ze strony ich rodziców czy innych dorosłych, a później kiedy taki człowiek dorasta i chce zrzucić z siebie to co mu mówiono zarzuca mu się, że zbytnio skupia się na negatywach wiary, na tym, że wciąż żyje w strachu przed piekłem ? Uważam religię za szkodliwą.
  14. ja uważam, że nie zmarnowany to był czas, był mi bardzo potrzebny, zyskałem wgląd w siebie. A czy się "wyleczyłem" ? Nieeee, jeszcze nie.
  15. u mnie chyba najbardziej wyraziste są te trzy: pochłonięcie introspekcją brak bliskich związków niewrażliwość wobec norm społecznych a dalej to jeśli chodzi o brak lub znikome działania służące przyjemności to jest tak, że unikam przyjemności bo czuję, że mnie one oddalają od celu, albo inaczej mówiąc mam nieumiejętnośc korzystania z przyjemności, dalej - ograniczona zdolność wyrażania emocji wobec innych - chyba ograniczona bo zauważam, że jeśli wyrażam emocje to nie robię tego wsposób właściwy, zapędzam się co staje się niezrozumiałe dla tego kogoś i czasem po prostu nie wiem jak powinno się je własciwie wyrazić więc może jest to ograniczona zdolność, można tu tez podpiąć chłód emocjonalny. No i jeśli chodzi o samotnictwo to nie jest tak, że ja to preferuję ale siłą rzeczy mi to potrzebne bo męczę się po dłuższym czasie kontaktami z ludźmi. Nie wiem czy mogę się określić jako schizoidalny, własciwie to staram się już na to nie patrzeć ale wiem, że nie jestem pozbawiony wielu znamion zaburzenia, np. ten opis zaburzenia schizoidalnego dość dobrze do mnie pasuje Osoby cierpiące na to zaburzenie na ogół działają samotnie, często żyją w świecie marzeń i fantazji, są ambitni, skłonni do introspekcji, ekscentryczni. Ale potrzebuje kontaktu z ludźmi, największą myślę u mnie sprawe stanowi brak możliwości związania się z kimś, oddania siebie, bycia na równorzędnej pozycji z partnerką. I tu można przejśc do pytań, które postawił vudu, bardzo ciekawych pytań jak dla mnie. Przyczyn nie znam, wydaje mi się to biologiczne, zmiany w mózgu być może jeszcze w fazie płodu, podobnie jak seksualność czy tożsamośc płciowa (która też nie jest u mnie standardowa) tworzy się już w fazie kilkunastu tygodni po zapłodnieniu. Ostatnio zastanawiam się też czy moje problemy to w głównej mierze problemy z seksualnością, akceptacji siebie, znalezienia odpowiedniego partnera, dokładniej to partnerki żeby rozwiać wątpliwośc ale muszę się dopiero dowiedzieć jaka ona ma być. No bo mam potrzebę znalezienia kogoś takiego, od zawsze o tym myślę, sorry, że się tak rozpisuję. Pozostałe pytania są tez ciekawe, wydaje mi się, że stan w jakim jestem zbliża mnie do poznania prawideł życia, coraz bardziej jestem skłonny myśleć, że główną determinacją jest biologia, w mniejszym stopniu warunki społeczne czy kulturowe, one są raczej jakby wynikiem tego jakimi się rodzimy. Co do obecnej sytuacji ekonomiczo-polityczno-gospodarczej to jest ona wg mnie wynikiem biologii również, tego, że u władzy są jednostki pozbawione skrupułów, mające silną potrzebę dominacji i i władzy, to dość naturalne, że takie osoby przewodzą, do tego dochodzi uległośc społeczeństw, które widocznie też nie potrafią się wznieśc ponad swoje ograniczenia dlatego są rządzący i rządzeni, wynika to z predyspozycji. No i system kapitalistyczny też nie jest najszczęsliwszy głównie przez wpisaną w niego akumulację kapitału, to znaczy, że ten który ma dużo (bo potrafi) zaczyna mieć coraz więcej a przez to ma coraz większą władzę, teraz władza jest w rękach jednego procenta ludzkości, dwóch ?
  16. Może wierzący straszą potępieniem (choć sama się z tym raczej nie spotkałam), ale moim zdaniem niewierzący bardziej mają uwagę nakierowaną na ten temat, nie mają relacji z Bogiem, pozytywnych doświadczeń z wiarą, więc to, co budujące do nich nie trafia, a potępienie ich rusza, czują się zagrożeni słysząc o piekle, bo to jest coś, co sądzą, że może ich dotyczyć. Moim zdaniem jeśli ktoś ma negatywny stosunek do wiary, to odbiera silniej to, co w niej "negatywne". jeśli o mnie chodzi nie mam negatywnego stosunku do wiary, jeśli już to ze względów takich, że próbuje się ją przedstawiać jako prawdę (a jest tylko jednym z punktów widzenia) i to uważam za szkodliwe społecznie, również to, że czerpie się z tego korzyści. Co do samej wiary nic nie mam, jeśli ludzie chcą wierzyć w coś to widocznie jest im to potrzebne. Ja mam pozytywne doświadczenia z wiarą ale na przestrzeni czasu uznałem, że jest to jedno z doświadczeń, które jest poza jakimkolwiek systemem wiary. Nie mógłbym się chyba określić jeszcze jako zdecydowany ateista choć pomału coraz bardziej się tak staje. I prawdą jest, że próbuję wyzwolić się od narzucanego sposobu myślenia o piekle, potępienia itd., kłóci się to u mnie z poczuciem wolności i decydowania jak chcę żyć. Nie chcę o tym zbytnio dyskutować, chciałem tylko powiedzieć o moim punkcie widzenia odnośnie tego dlaczego niewierzący czasem mocno skupiają się na negowaniu wiary, jest to w moim przypadku chęć uwolnienia się od narzucanego modelu tego w co można wierzyć.
  17. ja chodziłem, na grupową, polecam
  18. nie jest to paradoks, ja nie wierzę ale mnie głównie zastanawia to pytanie - jak Bóg traktuje niewierzących w kontekście tego, że wierzący używają tego jako swoistego straszaka by przyciągać do wiary. Więc chodzi tu o ludzi a nie Boga i próby znalezienia jakiejś przestrzeni dla tych, których straszy się potępieniem.
  19. hej, musze przyznać, że udało Ci się wzniecić we mnie entuzjazm. jak ktoś się zglosi to można coś myśleć, pozdr:)
  20. miałem terapie, grupową i indywidualna, pierwsza przez 3 miesiacy codzinnie a ta druga okolo pol roku. teraz znow grupowa raz w tygodniu, bylem 3 razy (na lipiec byla przerwa), nie chce tam wracac na nią za bardzo, nie wiem czy jest sens tam mówić o sobie, ja jestem inny od nich, wiem już co mi mniej więcej jest, chcialbym miec indywidualną żeby móc poruszać różne rzeczy z terapeutą. Ta u której byłem poszła na macierzyńskie, będzie okolo za rok dopiero. z tymi tematami to chyba mialem podobnie. Kiedys jak mialem 23 lata (teraz 35) to w ogole malo co rozmawialem, byl okres okolo roku, ze w ogole nic nie mowilem, po prostu nic choc bylem w interesujacym gronie niejednokrotnie. teraz z tym jest duzo lepiej, latwiej mi sie wczuc w druga osobe a przez to moge rozmawiac, jak by mi sie pole empatii znacznie poszerzylo. ale wciaz nie moge z nikim byc, jak tylko emocjonalnie probuje posunac sie dalej to zaczyna byc wszystko powykrzywiane. nie moge sie z tym pogodzic. probuje ale to jest jak wyciskanie sobie mozgu, niby widze inne rzeczy, ktore nie kazdy widzi, w sensie jakiejs analizy socjologicznej, tematy polityczne i etyczno-filozoficzne ale mam problem ze zwykla spontanicznoscia, cieszeniem sie z przebywania z druga osoba. nie chce tego i wciaz mam nadzieje, ze to sie kiedys choc troche zmieni, wierze, ze spotkam taka osobe. ale nie jestem pewien, po prostu wierze. jest lepiej wiec moze to mozliwe. -- 31 lip 2014, 01:48 -- u mnie rcjonalnosc przeciwstawia sie wciaz uczuciowowsci czy tez spontanicznosci, o ktorej pisalem. z drugiej strony jak patrze na ludzi to tez nie za batrdzo okazuja sobie uczucia. chcialbym miec kogos z kim moglbym miec to wszystko. Jak probowalem czuc to wychodzilo z tego jakies wariactwo, byly tylko emocje co konczylo sie depresja. teraz sie staram to rownowazyc ale to jak celowe dzialanie, ciezkie to wszystko.
  21. ja z pożegnaniami mam problem, nigdy nie wiem co powiedzieć na odchodne. Przy przywitaniu nie, lubię przywitania, mogę się nawet ściskać czy przytulać na moment. te tematy poważne czyli praca, rodzina one wywołują takie poczucie spięcia u mnie. Nawet nie to, że mnie one nie interesują ale często nie potrafię tego słuchać bo jest to jakieś przygnębiające, no bo najczęściej chyba jest, w końcu jak ktoś radzi sobie dobrze to aż tak nie opowiada ale jeśli słucham to wolę o tych pozytywnych stronach. A takie z gruntu bardzo przyziemne rzeczy nużą mnie ale tak już jest. Hatifnatow5, to ja mam bardzo podobnie, z jednej strony wciąz poczucia bycia gorszym i staranie się by przystawać a z drugiej taka pogarda nierzadko. No i potrafię się nieźle wymęczyć przy ludziach, może przez tą ciągłą kontrolę siebie. Czasem jest juz lepiej ale czasem mam wrażenie jak bym zaczynał od nowa wciąż. Ale coś zostaje więc trzeba iśc dalej i próbować bo to daje efekty. A co żeby się mobilizować ? Macie w sobie czasem takie poczucie, że coś powinniście ale to odkładacie ? To taka izolacja wtedy, która nie jest dobra. Ja się staram iśc za takim głosem wenątrz, który każe coś zrobić mimo, że się nie chce.
  22. Ja też bym chciał wiedzieć skąd tego typu zaburzenia, schizoidalne. Kiedy pojawiają się emocje to robię się jak kaleka, od razu wtedy cała moja konstrukcja samego siebie ulega zburzeniu, czasem w parenaście sekund doświadczam uczucia kompletnego rozbicia siebie a ta osoba chce na przyklad tylko się przytulić. Wcześniej myślałem o tym jak o nieśmiałości ale potrafię odróżnić nieśmiałość i sobie często z nią radzić a tego nie umiem kontrolować. Robię się sztywny, nie wiem jaki przyjąc wyraz twarzy, podobnie mam z fotografiami, nie umiem się naturalnie ustawić do zdjęcia tylko zanim otworzy się migawka mam dziesiątki myśli jaki mam przyjąć wyraz twarzy itd. Hatifnatow5, a izolację powoduje niechęć do przełamwyania swojego samopoczucia jakie masz wśród ludzi ? Bo ja też się czuję często źle wśród ludzi, ostatnio to wygląda tak, że nawet jak bym musiał walczyć z tym żeby nie zwracać na siebie uwagi bo całym swoim zachowaniem mam wrażenie, że skupiam uwagę. Staram się patrzec ludziom w oczy, szukac tam czegos normlnego - nie tylko ich zdziwienia albo takiej konsternacji "co to za typ ?". Kiedy widzę normalne spojrzenia to się uspokajam ale to trzeba sie przełamać żeby nie traktować siebie jako kogos chorego, stawać na równi z ludzmi, myślec o sobie pozytywnie, że jest się dobrym. To wymaga sporo wysiłku ale z czasem staje się troche normą, zaczyna się być częścią społeczności, nie jest sie takim wyizolowanym. Dla mnie to też problem wciąż.
  23. tak pytam bo ja związku nie tworzyłem żadnego nigdy i nadal ciężko mi o tym myśleć, że miałbym dopasowanie charakterów ma na pewno nie bagatelne znaczenie ala1983, a możesz powiedzieć, które cechy schizoida rozpieprzały związek ? bo nie wiem czy dobrze zrozumiałem - że miałaś świadomość rozpieprzania związku ale nie przez to, że jesteś schizoidem tylko przez nie dopasowanie się, czy też miałaś świadomość, które cechy schizoidalne powodują, że związek się rozpada ? Albo inaczej - które cechy schizoida przeszkadzały Ci być w związku ? mnie się wydaje, że w przypadku schizoida długość bycia w związku ma duże znaczenie.
×