Moja przyjaciółka to niezwykle ważna dla mnie osoba, zrobiła dla mnie dużo dobrego, wspierała i była w trudnych chwilach leczenia. Znamy się od ponad 5 lat. Ona radzi sobie w życiu całkiem dobrze, bo ma, jak to mówią "twardy charakter". Ten twardy charakter sprawia, że często robi sobie niechcący wrogów. Ludzie odbierają ją inną, niż jest w rzeczywistości - dobrą, pomocną i empatyczną osobą. Jednak tkwi w niej silny pierwiastek pesymizmu. Niekiedy ma takie chwile, że staje się niczym czarna dziura. Zasysa energię wszystkich i wszystkiego dookoła. Atmosfera robi się bardzo ciężka, a ja sam jestem dziwnie zmęczony po przebywaniu z nią (prawdopodobnie jestem również empatą i chłonę energię innych). Wiem skąd wynika jej pesymizm. Wynika on z jej chłodnej, analitycznej natury. Człowiek inteligentny nie ma wielu powodów do radości - wielu filozofów już zauważyło. I to przysłowie do niej pasuje. Rozstrząsa, analizuje i dochodzi do smutnych, ale bardzo trzeźwych wniosków na temat życia. I brnie w to dalej. Już taki typ człowieka... Co mogę zrobić, żeby jakoś nieco móc zdjąć z niej to 'jarzmo intelektualizmu'? Jak rozmawiać? Co robić?