Skocz do zawartości
Nerwica.com

Tukaszwili

Użytkownik
  • Postów

    966
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Tukaszwili

  1. Mightman, niestety po psychologach, lekarzach itp. tylko prywatnie trzeba chodzić. Od momentu jak zacząłem schizować byłem tylko i wyłącznie wszędzie prywatnie.
  2. Obawiam się, że dziś chyba znów wróciłem do niepotrzebnego mierzenia ciśnienia. Ostatni raz wykonałem tę czynność ponad tydzień temu, był to poranek i tak z dupy uznałem, że użyję piekielnej maszynki. Na szczęście okazała się niebiańska i wynik był następujący 117/79, puls chyba 55. Rad, że jestem zdrów przez ponad 7 dni unikałem ciśnieniomierza. Dziś wieczorem, jakieś 2h temu uznałem, że muszę zasięgnąć "porady ciśnieniowej", bo coś mnie lekko łeb ćmił, zatem stwierdziłem, że jest to spowodowane nadciśnienie, bo czymże innym. Lekko zestresowany podszedłem do machiny, ubrałem rękaw i nacisnąłem przycisk. Cholerstwo coś strasznie szybko wykonało pomiar, co mnie zdziwiło. Patrzę na wyświetlacz a tam 137/94 i puls 71. Niby nic strasznego, każdy ciśnieniowiec by mnie wyśmiał, ale mi od razu włączyło się myślenie o zbliżającym się, rzecz jasna, zawale. Łyknąłem Lorafen na uspokojenie i teraz siedzę zmulony i piszę na forum. Zasnąć nie mogę. W ogóle dzisiejszy dzień zapowiadał się fatalnie, bo mojej młodszej siostrze przyśniło się, że umarłem i gadała ze mną jako z duchem. Oczywiście mi, jako neurotykowi, niewiele trzeba, aby załapać odpowiednie wkrętki. Niech to kutacz strzeli, tę jebaną nerwicę. Raz się odczepia na dłuższy czas, a raz powraca na kilka godzin. Gówno. -- 15 wrz 2012, 23:58 -- A i dodam jeszcze, że leżę z laptopem na nogach a ciśnieniomierz stoi obok i czekam tylko na odpowiedni moment, aby do użyć ponownie. Natenczas walkę wygrywam i czekam...ale chuj wie, kiedy czekanie przerodzi się w czyn.
  3. Ostatnie dni są całkiem spoko, natomiast kiedy nadchodzi NOC zaczynam się lekko niepokoić. Z reguły zaczyna się od myśli o śmierci, o tym co będzie po, o jakiś sprawach czysto egzystencjalnych. Potem moje chore przemyślenia przeradzają się w delikatny lęk i myślenie o sercu. Na szczęście udaje mi się to jakoś przezwyciężyć. Staram się zająć czymś, książka, film (musi być raczej prosty, ostatnio regularnie oglądam kino akcji, solidne "kopanki" bo po Woodym Allenie, które wielbię, mam doły) bądź ćwiczenia takie jak pajacyki czy pompki, aby się troszkę zmęczyć i wyprodukować endorfiny. Walczę z zachowaniami zabezpieczającymi i nawet udaje mi się nie mierzyć ciśnienia, gorzej z pulsem - co jakiś czas sprawdzę. I to wszystko ma miejsce tak po 22. Za dnia jestem wesoły i szczęśliwy.
  4. Kiedy dopadają mnie stany derealizacyjne to najbardziej męczy mnie fakt, że wszystko widzę jakby w 2D. Cały świat wydaje mi się płaski, totalnie "nie czuję" otaczającej mnie przestrzeni.
  5. montechristo, swego czasu ważyłem 98 kg poza tym mam owalną twarz, więc kiedy przytyję choć troszkę wyglądam jak dzieciak dlatego noszę dość długą brodę.
  6. Witam, mam do Was troszkę dziwne pytanie, czy nerwica wpłynęła w jakiś sposób na waszą masę ciała? Bo ja z powodu, że prawie 5 miesięcy się nie ruszałem, spędzałem 3/4 dnia w moim pokoju na krześle przed kompem, bądź w łóżku, utyłem jakieś 4 kg. Wydaje się nie dużo, acz przy wzroście 182 cm ważę 88-89 kg. Mam problem, żeby to zrzucić bo przywykłem do tego, aby lęki "zajadać" słodyczami :/. Czy znajdują się osoby na tym forum, które miały podobne problemy? Rzecz jasna zarówno in plus jak i minus, jeśli chodzi o masę.
  7. Jebać lekarzy ogólnych. Prywatnie do kardiologa, a uprzednio zrobić sobie - rzecz jasna prywatnie - EKG, ECHO. Przynajmniej w moim przypadku to się sprawdziło, szybko i bez komplikacji. Zaraz po tym zapisałem się do psychiatry, potem na terapię poznawczo-behawioralną i co tu dużo mówić: wróciłem do życia. Nie twierdzę, że jestem w pełni spokojny i czasem nadal zastanawiam się nad moim sercem, bądź "skanuje organizm" w poszukiwaniu chorób, acz nie jest to nagminne i nie powoduje paniki.
  8. Mi po skończeniu psychoterapii przeszły praktycznie wszystkie objawy, czasem mam jakieś duszności, bądź chwilowy dyskomfort w sercu, acz przestałem się tym przejmować, bo wiem że wszystko jest wynikiem psychiki. Właściwie to wróciłem do normalnego życia, ba znów jestem towarzyski, ale zaczęła mnie męczyć inna rzecz. Martwię się o moich bliskich. Aż do przesady. Wcześniej tego nie miałem. Dziewczyna niedawno jechała z rodzicami do Zakopca, to cały czas miałem w głowie kraksę samochodu i śmierć całej jej rodziny, teraz moi rodzice wyjechali do Czarnogóry i wciąż widzę oczyma wyobraźni same przerażające sceny jak wypadek samochodowy etc.. Do tego mojej siostrze niedawno śniło się, że wypadł jej ząb. Rzecz jasna - trzeba być kretynem aby wierzyć w sny, ale mój mózg postanowił włączyć stany lękowe oscylujące wokół śmierci bliskich. Wkurza mnie ten stan niesamowicie i zastanawiam się jak walczyć z tą nową dolegliwością?
  9. anka00, oczywiście, że kolejna wizyta u lekarza będzie ciosem dla Twojej psychika, ponieważ jaka osoba cierpiąca na nerwicę absolutnie powinnaś żadnych medyków odwiedzać tylko walczyć z tymi chorymi zachowaniami zabezpieczającymi, które na chwilę uspokoją a potem spowodują nawrót gówna zwanego nerwicą z dwukrotną siłą. Wiem doskonale, bo dla mnie każde kolejne badanie serca , które uświadamiało mnie w tym, że nic mi nie dolega, niszczyło mi natomiast mózg i lęki narastały, pomimo świadomości o zdrowym ciele. Absurd, powinnaś od psychologa dostać zakaz chodzenia do lekarzach. Piszę to wszystko w dobrej wierze, bo sam od grudnia męczyłem się z tym kałem a teraz mogę z ręką na sercu (sic!) powiedzieć, że funkcjonuję normalnie. -- 06 sie 2012, 18:36 -- *nie powinnaś rzecz jasna
  10. Rindpvp, Derealizacja, z tego co mówiła mi psycholog, może takoż brać się z niedotlenienia. Dlatego wielu osobom pomaga jakiś spacer czy uprawianie sportu.
  11. kasia081, mój Holter totalnie nic nie wykazał. Miałem 7 tachykardii przez całe badanie, wszystkie miały miejsce w trakcie codziennych czynności, akurat jak wchodziłem wysoko po schodach na moim uniwerku oraz stamtąd wracając do domostwa swego. Zatem nic dziwnego, bo ja mam zwyczaj albo chodzić bardzo szybko albo wręcz biegać prawie całą noc miałem bradykardię, dokładnie 29 takich zanotowała maszyna. Kardiolog przejrzała wyniki, potem zerknęła na moje ECHO, które takoż niczego nie wykazało oraz kilka innych EKG, które w międzyczasie robiłem. Powiedziała żebym może na jakąś jogę się zapisał jak skończę psychoterapię, albo wykonywał jakieś ćwiczenia na wyciszenie bo fizycznie jestem w pełni zdrów.
  12. Mimo że z nerwicy wyleczyłem się załóżmy tak w 95%, to wciąż męczy mnie myślenie o starości. Mam dopiero 23 lata, fizycznie nic mi nie dolega, staram się w miarę możliwości dbać o siebie, aby w przyszłości to zaprocentowało brakiem chorób, ale wciąż obawiam się bycia starym. Patrzę na ludzi w podeszłym wieku i zastanawiam się jaką oni mogą mieć radość z życia. Są częstokroć niedołężni, słabi, chorzy. I posiadają świadomość, że niedługo pewnie zejdą z tego świata. Strasznie przeraża mnie ta myśl, choć staram sobie tłumaczyć, że z biegiem lat w końcu zaakceptuję, że tak po prostu jest i już. Naturalny proces, więc raczej nie jest niczym strasznym.
  13. Dziś postanowiłem sobie zmierzyć ciśnienie. Podszedłem z myślą: nie mam nerwicy. 119/75 puls 63, ideał
  14. U lekarza to chyba każdemu skacze. Nawet osobom, które nie cierpią na nerwicę. Miałem kiedyś znajomego, który miał niewiarygodnie silną psyche, raczej rodzaj niewzruszonego typa, ale jedna rzecz go przerażała - mierzenie ciśnienia. Za każdym razem kiedy lekarz ów czynność wykonywał, to zaraz ciśnienie szło mu cholernie w górę. Raz nawet mając mierzone na badaniach jeszcze w liceum, zabrali go na pogotowie bo wyskoczyło jakieś 160/100. W domu mam zawsze między 125-140/75-90, czyli raczej ok, u kardiologa - 150/90, 160/100.
  15. Fale gorąca miewałem bardzo często, acz nie przed zasypaniem. Najpierw było jakieś dziwne uczucie w sercu, taki dyskomfort, który powodował falę gorąca, która kończyła się na udach.
  16. Fale gorąca miewałem bardzo często, acz nie przed zasypaniem. Najpierw było jakieś dziwne uczucie w sercu, taki dyskomfort, który powodował falę gorąca, która kończyła się na udach.
  17. Drogi Filippo, udało mi się porzucić diabelską maszynkę, nie mierzyłem ciśnienia już chyba z 2 tygodnie, jeśli nie dłużej. Co do pulsu to czasem zdarza mi się przyłożyć palec w jakieś nieodpowiednie miejsce, w którym czuję rytm serca, ale staram się ograniczać. A magnez ponoć dobry jest rozpuszczalny. Lepiej się wchłania, zatem spróbuj. I życzę oczywiście szybkiego powrotu do normalności :)
  18. Mnie derealizacja dopada zawsze, kiedy wpadnie mi do głowy choćby chwilowa myśl egzystencjalna. Przykładowo: patrzę na zegarek i nagle myślę: "ale ten czas przemija szybko, z każdym dniem bliżej do śmierci" i zaraz jeeeb! odrealnienie. -- 24 cze 2012, 12:53 -- A drogi Eugenie, co do zbiegów okoliczności jak to nazwałeś, to również mam po takowych chwilowe jazdy. Że moje życie to fikcja, albo że ktoś mną steruje, ewentualnie i to chyba najgorsze, że jestem jak Jim Carey w Truman Show
  19. Zacznę od końca. Wydaje mi się, że sobie poradziłem, acz nie chcę chwalić dnia przed zachodem słońca. Od pół roku chodzę do psychiatry oraz psychologa. Skończyłem dwa tygodnie temu terapię poznawczo-behawioralną, która duża mi dała. Biorę Seronil, który również w jakiś sposób uregulował pracę mojego mózgu. Lęków nie mam prawie w ogóle, aczkolwiek co jakiś czas odczuwam lekki niepokój. Badania serca miałem robione różne, 4xEKG, Echo Serca, Holter EKG 24h, tarczyce sprawdzałem, robiłem morfologie z cholesterolem, wszystkie wyniki mam bardzo dobre, zatem to też w jakiś sposób przyczyniło się do świadomości, że mam tylko skrzywienie psychiczne a nie fizyczne. Jak mnie czasem zarwie w sercu to staram sobie mówić: spokojnie to tylko nerwica, jestem zdrowy. Najbardziej cieszę się z faktu, że udało mi się wykluczyć zachowania zabezpieczające podczas ataków typu: sprawdzanie pulsu czy mierzenie ciśnienia. Uwierz mi, że to bardzo redukuje lęk. Do psychiatry zawsze warto iść oraz takoż na terapię poznawczo-behawioralną. Co do zastrzyków z magnezu - matka mojego dobrego przyjaciela opowiadała mi, że jak była w moim wieku również napadały ją kołatania serca itp.. Dostała ileś tam zastrzyków z magnezu i ponoć jak ręką odjął, wszystko minęło. Zatem dobrze, że decydujesz się na ten krok, co do bolesności tychże to nie wiem. -- 23 cze 2012, 12:46 -- No i co najważniejsze - od jakiś dwóch miesięcy znów prowadzę życie towarzyskie. Bo od listopada do marca unikałem wychodzenia z domu. Takim kamieniem milowym był mój ostatni wyjazd do Wrocławia. Spędziłem daleko od domu, a mieszkam w Gdyni, kilka dnia i dałem radę, przetrwałem. A była to pierwsza taka podróż od "przygody" z nerwicą.
  20. Bardzo możliwe, że przerzuciły się na żołądek. Kiedyś miałem atak, który totalnie nie dotyczył serca, mimo że zawsze tym organem się przejmowałem. Mianowicie - poszedłem rano do kibla się odlać, ale przed pójściem do toalety czułem lekkie kłucie w rejonach pachwiny. Nagle pomyślałem sobie: "a jeśli nie dam rady się wysikać bo mam guza?!". Oczywiście stojąc nad muszlą z pełnym pęcherzem nie byłem w stanie uronić ani kropli, zatem zaczęłam spinać mięśnie by coś poleciało i nagle dostałem jakby uderzenie w głowę, gwiazdy w oczach, problemy ze wzrokiem, niesamowity ból żołądka, mdłości i drętwienie rąk. Z sercem nic, nawet się nie zastanawiałem czy coś mu dolega. W pełni skupiłem się na podbrzuszu. Ledwo doszedłem do kanapy w salonie. Cały atak trwał może 3 minuty. Oblał mnie zimny pot. Prosiłem matkę, aby wezwała pogotowie, oczywiście odmówiła twierdząc, że to kolejny napad paniki. I jak zawsze miała rację. Po chwili wszystko przeszło. Dosłownie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Chwilę potem zatelefonowałem do mojej pani psychiatry i zrelacjonowałem przebieg sytuacji. Wytłumaczyła mi, że u wysokich mężczyzn (o ile jestem wysoki przy 182 cm wzrostu) w trakcie oddawania moczu może czasem nastąpić zacisk zwieraczy, który powoduje nawet omdlenia. Ponoć klasyka dla nerwicowców. Zatem jak widzisz ten syf potrafi zaatakować każdą część ciała. -- 22 cze 2012, 18:55 -- Przepraszam za zbyt dosłowny opis sytuacji, ale chciałem dokładne odzwierciedlić napad.
  21. Mi po spożyciu było cudownie, ale kac był męczarnią znacznie większą niż przed nerwicą. Lęki były nasilone do maksimum.
  22. EugenN, pisz tu jak najwięcej, każdy z chęcią poczyta te jak sam nazwałeś "wypociny", bo po to forum owo istnieje
  23. EugenN, Jakbym widział siebie sześć miesięcy temu. Z tym, że ja totalnie nie wiedziałem czym jest derealizacja i byłem pewny, że zwariowałem. Tu tylko psychoterapia pomoże. Leki mogą jedynie zmniejszyć objawy, ale ich w pełni nie wyeliminują. Wiem, bo kiedy dostawałem ataku derealizacji to brałem Lorafen i 30 min później było ok, ale tylko na kilka godzin. Potem derealizacja wracała.
  24. Filippo83, podróż jak i sam pobyt we Wrocławiu bardzo udane, zatem spełniły się Twoje przewidywania . Jeszcze gdyby Naszym udało się wygrać.... W trakcie wizyty miałem parę obaw o serce, ale raczej były to delikatne, chwilowe lęki, acz podczas upałów zastanawiałem się jak wytrzyma moja pikawa oczywiście nie stało się nic.
  25. Podczas epicentrum nerwicy nie piłem, bo na drugi dzień dostawałem takich lęków, że głowa mała. Teraz kiedy skończyłem terapię, to nawet okazyjnie się upiję, ale mam 23 lata, więc czasem wypada
×