-
Postów
966 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Tukaszwili
-
Nenneke, kiedy mam wrażenie, że coś nie tak z sercem to nie odczuwam duszności. Mi się z reguły wydaje, że pompka po prostu przestanie mi bić. A co od mierzenia - moja psycholog tłumaczyła mi to tak - "im więcej pan mierzy ciśnienie, im częściej sprawdza pan puls tym większe pole do popisu daje pan lękowi". To są tzw. zachowania zabezpieczające, które na chwilę uspakajają, aby potem nerwica powróciła z większym natężeniem. I w pełni się z tym zgadzam, bo zawsze kiedy na jakiś czas odpuszczałem sobie owe zachowania, to byłem znacznie spokojniejszy. A mierząc ciśnienie na nic się nastawiać nie będę, chcę po prostu, aby górne było niższe niż 145 a dolne poniżej 90 . A kiedy podchodzę do ciśnieniomierza myślą "Boże, byle było niskie" to nigdy niskie nie jest, bo się nakręcam. Zresztą co ja tłumaczę, każdy nerwicowiec ma tak samo. Mój obecny nawrót nerwicy również ma związek z mierzeniem ciśnienia. Kiedy w wakacje byłem pierwotnie "wyleczony" i absolutnie nic mi nie dolegało, to uznałem, że będę w ramach profilaktyki często używał "diabelskiej maszynki". Ciśnienie rzecz jasna było wzorcowe, ale ja się wciąż doszukiwałem jakiegoś defektu. Te eksploracje doprowadziły mnie znów do sytuacji, w której parę miesięcy po maniakalnych badaniach serca (5 razy EKG, Holter i Echo), z których wyszło jedynie, że jestem zdrów jak ryba, chcę robić kolejne i kolejne. Co nie ma najmniejszego sensu, bo spirala strachu tylko czeka. Kurwa, który to już raz o tym piszę na forum, a wciąż się nie nauczyłem, że jestem po prostu jebnięty a nie chory fizycznie. Jeszcze wczoraj polazłem na libację alkoholową i dziś rzecz jasna lęk jest dwukrotnie większy, jak zawsze na kacu.
-
Nenneke, odwagą to bym się wykazał w przypadkach totalnego olewania ciśnieniomierza i braku mierzenia pulsu w momentach, kiedy odnoszę wrażenie, że coś się dzieje z moim sercem
-
Właśnie dobitnie sobie udowodniłem, że ciśnienia mierzyć nie mogę. Raz, że zabroniła mi pani psycholog, dwa, że nerwy, których doświadczam podczas nakładania rękawa są na zbyt wysokim poziomie. Dziś rano zbudziłem z myślą, że użyję ciśnieniomierz, bowiem śniło mi się, że w moim sercu zaszła jakaś zmiana, a konkretniej - przez sen poczułem dyskomfort w sercu. Obudziłem się rzecz jasna niespokojny. Wziąłem 'piekielną maszynkę', położyłem sobie rozpakowaną koło łóżka i zacząłem robić ćwiczenia oddechowe w celu uspokojenia się przed mierzeniem. Cały czas kiedy zerkałem ukradkiem na ciśnieniomierz moje serce zaczynało szybciej bić, a wewnątrz czułem jak wszystko mi się do góry podnosi. Taki typowy efekt stresu. Kiedy w końcu uznałem, że trzeba przystąpić do 'badania' i rękaw nałożony na me ramię już był oraz guzik START wcisnąłem - zaczęło się! Serce rozpoczęło walić szybciej niż młot pneumatyczny a gorąc jaki poczułem w ciele równał się chyba tylko ogniom piekielnym. Natychmiast zerwałem rękaw i uznałem, że mierzenie nie ma sensu, bo dostaję takiego pierdolca, że w chwili obecnej żaden pomiar nie będzie wiarygodny. A pomyśleć, że w wakacje podchodziłem na totalnym lajcie do maszynki, baa nawet jak mi lekarz mierzył, ubrany w BIAŁY FARTUCH, miałem 126/77, a teraz ?! Boże pożal się. Musiałem to siebie wyrzucić, bo właściwie cała ta nerwica potrafi być wręcz zabawna.
-
Candy14, Pamięć Absolutna z Farellem była spoko :) jeśli podejdziesz do nowych Bournów z myślą, że to nie ma być ekranizacja, a po prostu dobry film akcji, to powinnaś być zadowolona, skoro lubisz takie kino . A mój dzisiejszy dzień pod słowem - zamuła. Wziąłem rano Lorafen, bo wizyta na grobach mogła być ciężka bez wspomagacza.
-
Candy14, czytałem pierwszą część. Bezsensu, moim zdaniem, było robić film w czasie nowoczesnej technologii osadzony w latach '80. Biorąc pod uwagę, że książka chyba nie była jakoś bardzo poprawnie polityczna jak na obecne czasy. Przecież twórcom filmów o Bournie chodziło jedynie o nawiązanie do filmu, to nie miała być ekranizacja :). Książką oczywiście byłem zachwycony, tak samo wersją kinową . A co do oceny nowego Bonda - na filmwebie dałem 7/10 . Wracając do Bourna - ten najnowszy słabszy od pozostałych, ale jednak wciąż trzyma poziom.
-
Moim zdaniem nowy Bond jest raczej średni. Może to wynika z tego, że jestem wielkim fanem filmów o Jasonie Bournie i dlatego kino akcji bondowskie aż tak mnie nie wgina w fotel co do samego Craiga - najlepszy ze wszystkich aktorów, którzy grali Bonda. I moim zdaniem idealnie pasuje do tej roli.
-
Ale się dziś wygadałem u psychologa. Powiedział chyba o wszystkich rzeczach, które męczą mnie od dzieciństwa. Każdy fakt, który mógł wpłynąć na mój charakter i zachowania. Czuję się jak po spowiedzi. Chyba dziś podziękuję mamie na kolanach za to, że powiodło jej się w życiu i jest w stanie finansować leczenie mojej pieprzniętej choroby.
-
Dzień niby udany. Używam słowa niby, bowiem gdzieś pod podszewką wciąż gnieździ się niepokój, który kąsa delikatnie jak komar w nocy. Zauważyłem, że całe moje życia sprowadza się do nerwicy, codziennie oczekuję na dzień, w którym nie pojawi się w mojej głowie żadna negatywna myśl dotycząca chorób serca. Cokolwiek robię, nieważne jak bardzo byłbym zaabsorbowany tym zajęciem, to i tak gdzieś w oddali tli się delikatny lęk, który jest prawie niewyczuwalny, ale jednak istnieje. Codziennie myślę o moim psychicznym schorzeniu, zastanawiam się i rozbijam na drobne części, wyławiam niedoskonałości i logiczne błędy, a i tak wkrętki nie mają końca.
-
zenon1989, ja bardzo często po przebudzeniu mam uczucie, że nie dość, iż nie wiem gdzie się znajduję to przez chwilę zapominam kim i czym jestem. trwa to dosłownie parę sekund, ale zawsze mam problem, aby przypomnieć sobie swoje imię :|
-
Najważniejsze, aby nie podchodzić do mierzenia na kacu czy po zjedzeniu niesamowitej ilości żarła. No i wypadałoby też bez lęków i stresu, bo wtedy na bank stuknie wysokie ciśnienie.
-
Myślisz, że pogotowie przyjedzie jak powiesz im, że uciska Cię w głowie? Pamiętaj, że tabletka ibupromu zaczyna działać dopiero po minimum 40 minutach.
-
Poszedłem na siłowanie po raz pierwszy od 8 dniu. Musiałem w końcu przełamać strach. Oczywiście jakoś po godzince ćwiczeń poczułem, podczas biegania na takiej maszynce, jakieś dziwne uczucie w sercu i to był koniec wysiłku. Od razu strzała do szatni, prysznic i do domu. Ale i tak jest nieźle.
-
Czy osoba z nerwicą lękową może skończyć studia?
Tukaszwili odpowiedział(a) na Martuska_83 temat w Nerwica lękowa
Dokładnie rok temu zapadłem na nerwicę. Zaczynałem wtedy 5 semestr studiów socjologicznych, zatem musiałem zabrać się za licencjat. Udało mi się obronić i już jedną część nauki wyższej mam za sobą. Teraz czas na magisterkę, mam nadzieję, że i tym razem uporam się z tym ścierwem zwanym nerwicą. -
Primavera, ja ostatnimi czasy zawsze po przebudzeniu myślę o lęku. To jest pierwsza rzecz, która pojawia się w mojej głowie po otwarciu oczu.
-
Dziś na uczelni pięknie tłumiłem lęki, miałem sinusoidalne nastroje, ale wytrwałem, stawiłem czoła słabościom. Jednak po powrocie do domu, jakoś w rejonach 19 zakręciło mi się w głowie i chwilową słabość w klatce piersiowej poczułem. To już było za wiele, musiałem zmierzyć puls, który rzecz jasna był spokojny i miarowy, bo rzadko kiedy pompka wali mi mocno. Czemu ten szajs wrócił?! Wprawdzie nie jest tak silny jak rok temu, ale jednak nie daje żyć spokojnie. Przecież ja mam dopiero 23 lata, a już tak zszargane nerwy.
-
Mightman, szkoda, że nie jesteś z Trójmiasta, bo chętnie bym się z Tobą spotkał i pogadał w cztery oczy o naszych paranojach
-
Byłem u psychologa po raz pierwszy od czerwca. Powiedziałem wszystko o moich ostatnich "jazdach". Dostałem kilka zakazów: mierzenia pulsu podczas ataku paniki jak i w trakcie normalnej egzystencji, to samo tyczy się używana ciśnieniomierza. Żadnych badań kardiologicznych, bo i tak zrobiłem ich już za dużo. Dodatkowo w trakcie napadów nie mogę się kłaść, bo to zachowanie zabezpieczające ani wychodzić na spacery w celu rozruszania serca. Jeśli wysiłek fizyczny, to tylko jeśli nie jest podszyty lękiem. Każde chwile wkrętek i strachu mam przetrwać tak jakby się nic nie działo. Muszę tak wytrzymać tydzień. Dziś udało mi się nie mierzyć pulsu, to wielki sukces, mimo że raz poczułem zamarcie serca i uderzenie ciepła. Wytrwałem i nie zastosowałem żadnych zachowań w celu poczucia się bezpiecznym, po prostu postarałem się przejść obok tego dyskomfortu obojętnie.
-
Ale mam fatalny początek dnia. Czuję lęk, choć wcale nie dotyczy on serca, po prostu się boję :| do tego doszły jakieś samobójcze myśli i niechęć do wykonywana czegokolwiek. Właściwie taki bezsens egzystencji, który takoż mnie przeraża. Czuję się samotny, mimo że tak nie jest. A wczoraj tak miły wieczór spędziłem, naprawdę dobrze bawiąc. Może błędem było obejrzenie, po powrocie do domu, Jesteś Bogiem (swoją drogą film wcale nie jest taki świetny, moim zdaniem rzecz jasna) i zbytnie utożsamienie się z tragedią głównego bohatera. Dobrze, że o 18 mam psychologa. Problem tkwi jednak w drobnym szczególe, że jutro na zajęcia muszę sporo rzeczy przeczytać i z tego też powodu powinienem się udać do biblioteki uniwerku gdańskiego, a średnio widzę tę opcję :/
-
Wczoraj całkiem dzielnie przetrwałem całonocną imprezę urodzinową ojca mojej dziewczyny. Nażarłem się jak prosie i nawet sporo alkoholu wypiłem. Kiedy leżałem sobie o 4 w nocy z lubą w łóżku i gadaliśmy nagle zdałem sobie sprawę, że dziwnie słyszę swój głos i wpadam w stan odrealnienia. Chwilę później miałem jakieś sekundowe zamarcie serce i lekki strach sparaliżował moje ciało, ale przetrwałem tę słabość. Dziś było dobrze, zrobiłem sobie trening relaksacyjny dr Schultza, prawie zasnąłem w trakcie. Za to przed chwilą byłem z psem na spacerze, podczas którego znów poczułem jakiś dziwny prąd w sercu, rozlanie ciepła i już lęk zaczął się panoszyć. Dobrze, że jutro w końcu spotkanie z panią psycholog, mam nadzieję, że coś pomoże.
-
Miro, dzięki za słowo otuchy. W przeciągu ostatnich 9 miesięcy miałem 5xEKG, ECHO raz, tarczyce badałem, łaziłem z Holterem. NIC. Zero, w pełni zdrowe serce. Dobrze, że tego lekarza nie ma. Bo owszem, kolejna pozytywna prognoza nastroi mnie in plus, ale oczywiście tylko chwilowo. W poniedziałek - godzina 18 - to mój wielki powrót na terapię.
-
Poszedłem na godzinny spacer, aby trochę odetchnąć. Oczywiście chadzałem lekko zestresowany. W pewnym momencie miałem drogę pod górkę, więc uznałem, że się przebiegnę, aby udowodnić sobie, że mam zdrowe serce. Biegłem, biegłem i po chwili zmęczenia zatrzymałem się. Przeszedłem kolejne kilka metrów i nagle JEB! jedno mocne uderzenia serca jakby zaraz wypaść z klatki piersiowej mi miało. Oczywiście sekundę później ciepło na całym ciele poczułem i niewiarygodny stres. Pierwsza myśl: idę na pogotowie. Potem przyszło opamiętanie, bo co im powiem: dzień dobry, przed chwilą serce mi mocniej uderzyło i wydaje mi się, że mogę mieć zawał. No błagam. Odwiodłem mózg od tego pomysłu i udałem się do Evi Medu, aby zapisać się na ECHO. Okazało się, że lekarza nie ma przez miesiąc i nie mogę wykonać badania. Sam nie wiem czy dobrze to, czy źle. Rzecz jasna droga powrotna do domu była katorgą, dzwonię za chwilę do psycholożki, która mnie prowadziła, bo widzę, że lepiej chyba nie będzie. Ale dziś się żalę, wybaczcie moi mili, ale fatalny dzień mi się trafił.
-
No trudno, teraz jest ok. Ale zmierzyłem ciśnienie 124/91, puls 65. Troszkę dziwne, że dolne mam podwyższone, ale nie jakoś znacznie, więc paniki siać nie będę
-
Mightman, też miałem w dzieciństwie przesrane, dzięki moim rodzicom, którzy wtedy się rozwodzili. Sytuacja w domu, w czasie, kiedy chodziłem do gimnazjum była fatalna. Trwało to tak z 3-4 lata. Od liceum mieszkam z matką i wszystko jest w jak najlepszym porządku.
-
kaja123, skończyłem terapię w czerwcu, kiedy było ze mną wszystko w porządku. Nie miałem żadnych ataków, żadnego zamartwiania się całymi dniami, jedynym problemem było to, że co jakiś czas mierzę puls. Ale i z tego się wyleczyłem. Psycholog uznała, że nie ma sensu mnie już leczyć, skoro normalnie funkcjonuję. I tak trzymała mnie jeszcze miesiąc, bo właściwie w maju już było ze mną okej. Teraz, kiedy nadszedł czas jesieni, znów mi się pogorszyło. Ja całe wakacje było w pełni zdrów. -- 19 paź 2012, 14:02 -- omeeena, czasem mi się wydaje, że logika w nerwicy nie istnieje. Bo jak wytłumaczyć sobie, że jestem zdrowy, bo na to wskazują badania, a mimo wszystko się boję?
-
*AMELIA*, masz tu i posłuchaj sobie co ten kardiolog mówi myślę, że trochę Cię uspokoi :)