-
Postów
966 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Tukaszwili
-
Dzień całkiem udany. Zrobiłem sobie morfologię i elektrolity. Jedynie co jest nie tak to podwyższone limfocyty i obniżone neutrocyty, acz w zeszłym tygodniu męczyłem się z zatruciem pokarmowym, jakiś wirus się przypałętał, zatem nie ma nic dziwnego w tych wynikach na szczęście wszystkiego się spodziewałem
-
Misiak89, swego czasu trenowałem Krav Magę, ale po półtora roku porzuciłem, bicie się po ryjach nie jest dla mnie, jestem zbyt pacyfistycznie nastawiony do świata . Na siłownie troszkę sobie pochodziłem w swoim życiu, ale teraz nie mogę się przełamać, aby tam powrócić. Po prostu lęk jest zbyt duży. Może za jakiś czas.
-
Najwidoczniej miałaś do czynienia z depersonalizacją, kiedy to Twoje ciało zdaje Ci się wydawać jakieś dziwne, obce. Ja zawsze miałem jakieś jazdy z rękoma, dłonie wydawały mi się inne. Bacznie się im przyglądałem.
-
Ostatnie dni są całkiem udane, wprawdzie serce co jakiś czas robi numery, ale staram się wmawiać sobie, że to tylko nerwica. Dziś poszedłem z dziewczyną na paradę niepodległościową w Gdyni, było bardzo przyjemnie, potem herbatka w kawiarni. 3h poza domem z czego 2 na świeżym powietrzu. Oczywiście parę razy poczułem jakiś dyskomfort w pompce, ale nie spowodowało to ataku paniki. Podziwiam tych, którzy mogą ćwiczyć. Ja do niedawna chodziłem na siłownię, w domu starałem się robić dużo pompek i właściwie od roku najlepszym moim remedium na nerwicę był sport. Od kilku tygodni uległo to gwałtownej zmianie i teraz przeraźliwie boję się wysiłku, panicznie lękam się, że dostanę zawału w trakcie ćwiczeń. Wczoraj jak robiłem pompki miałem uczucie hmmmm nazwę to: napompowanego serca, jakby mi ktoś włożył pompkę w serducho i zacząć pompować. Strasznie nieprzyjemne. Od razu zaprzestałem wysiłku. Właściwie teraz w grę wchodzą tylko długie spacery.
-
Słuchajcie, jutro idę na morfologie i chcę se przy okazji sprawdzić poziom potasu i magnezu, to się zalicza do badania elektrolitów, tak?
-
Misiak89, 2 lata spokoju! Rewelacja, ja mam nerwicę od dokładnie roku. Najpierw od listopada 2011 do połowy kwietnia 2012 tragedia, potem super aż do września i teraz kolejny nawrót. Wierzę, że kiedyś będę miał dwa lata ciszy.
-
Pobudka o 11.30 całkiem udana, wyspany i wpół wesół wykonałem poranną zaprawę. Pojechałem na uczelnie, podróż trwająca z jakieś 35 minut przebiegła bez zarzutów. Pierwszy wykład jak najbardziej in plus, pod koniec drugiego poczułem ciepło w rejonach serca, jakieś dyskomforty i już zaczęły się czarne myśli, ale przetrwałem i dotrwałem do końca. Podróż do domu spokojna, nasyciłem się zdrowym obiadem i teraz siedząc przed kompem popijam zieloną herbatę. Nie jestem w 100% spokojny, ale myśli me raczej kierują się w stronę pozytywną. Udało mi się chyba wmówić mojemu kochanemu mózgowi, że nie mam chorego serca.
-
Ja przedwczoraj wróciłem do brania Seronilu. Mam nadzieję, że niedługo zacznie działać.
-
Dzień tak do 20.45, czyli do rozpoczęcia Ligi Mistrzów, był udany. Niestety w trakcie meczu już miałem jakieś uderzenia gorąca, już jakieś jazdy z chorym sercem, lekkie duszności itp.. Oczywiście nie omieszkałem sobie pomierzyć pulsu. Na dodatek jebany Real wyrównał w 90 minucie, farciarze.
-
zenon1989, DevilDriver to bardziej solidny metalcore niż death polskie Decapitated jest zajebiste w te klocki. Pozwólcie, że się włączę w rozmowę o muzyce.
-
U mnie noc spokojna. Przed snem wziąłem długi gorący prysznic, a leżąc w ciepłym łóżku wykonałem trening relaksacyjny Schultza. Poczułem się zrelaksowany i spokojny. Jedyną pobudkę miałem po 7, ale nie z powodu lęków, tak po prostu otworzyłem oczy. Nie poszedłem jednak na zajęcia, mimo że ćwiczenia na studiach mam tylko we wtorki. Wmówiłem sobie, że przez chorobę (wczoraj pisałem o zatruciu żołądkowym i grypie) jednak wprawdzie dziś już czuję się o niebo lepiej, może apetytu nie mam, ale brzuch nie boli. Obawiam się, że przestraszyłem się podróży na uczelnie. No, ale nic, niewiele straciłem ponoć, dziewczyna już do mnie jedzie, zatem liczę na spokój ducha, choć nie chcę nic zapeszać. Nieważne co się dziś będzie działo za każdym razem powtórzę sobie: to tylko nerwica głąbie, nic ci nie będzie. Amen.
-
Kto z Was czuje się chory "od początku" ?
Tukaszwili odpowiedział(a) na devnull temat w Depresja i CHAD
O, widzę, że nie jestem jedyny. Ponoć już jako niemowlak i mały berbeć miałem robione EEG (ponoć ciągle ryczałem i się bałem ciemności). Lekarz powiedział mojej matce, że jak dorosnę mogą być ze mną problemy natury psychologicznej i nerwicowej. Oczywiście wszystkie jego słowa się sprawdziły. Na dodatek do moich problemów z dyńką przyczynili się rodzice, poprzez rozwód, zdradę moje ojca, która spowodowała problemy alkoholowe mamy. Wprawdzie to wszystko już za nami, ale wszystkie te beznadziejne sytuacje miały miejsce w okresie mojego dojrzewania, między 12 a 18 rokiem życia. -
A ja nie jestem absolutnie samotny, mam kochającą rodzinę, która ciągle mnie wspiera, wspaniałą dziewczynę, za którą rzuciłbym się w ogień, a czuję się sam jak palec. właśnie w tym momencie. nie wiem czemu, czy to stan derealizacji czy co. totalnie nie wiem, co ze sobą zrobić. ciągle na coś czekam, a nie wiem na co. jebana jesień, wyniszcza moją psychikę od nowa.
-
Łyknąłem dwa Neoperseny i czuję błogi spokój. Naprawdę fajne uczucie. Mam wrażenie, że mięśnie przestały być napięte.
-
Ja panicznie boję się nocy, to chyba najgorsza moment. Jeszcze tak w rejonach 12-17 jest znośnie. Potem już tylko gorzej.
-
kaja123, oczywiście, że próbowałem. Swego czasu idealnie mi to wychodziło. Po prostu teraz znów mi odjebało. A mam podwyższone teraz, bowiem złapała mnie chyba grypa żołądkowa, boli mnie łeb, brzuch, nie mogę nic zjeść, temperatura ciała - 37,9 (a wiadomo, że wyższa temp. powoduje wzrost ciśnienia). Moja siostra wróciła dziś do domu z uczelni i też cierpi na to samo, zatem czuję, że mam cały tydzień w domu do spędzenia.
-
zenon1989, bo jesień jest, większości nas odpier*ala za przeproszeniem ;P takoż jestem w tej zaszczytnej grupie.
-
Nenneke, dzięki za słowa otuchy. Dziś mam wolne od zajęć, siedzę sam w domu, co chwila wpadam w płacz, tak po prostu, bez powodu. Serce natenczas jakiś wielkich numerów nie robi, jedynie jakieś kilkanaście minut temu podczas schylania się poczułem coś w pompce, jakieś ściśnięcie czy inne ścierwo, które promieniuje do gardła. Próbowałem zmierzyć ciśnienie - siadając przed ciśnieniomierzem specjalnie wpierw zmierzyłem puls - serce biło delikatnie i spokojnie, miarowo. Ubrałem rękaw, nacisnąłem guzik i JEB! od razu tętno skoczyło mi do 119 uderzeń na minutę, jak za dotknięciem magicznej różdżki. Ciśnienie rzecz jasna 140/90, stres niewyobrażalny. Wiem, że ten wynik totalnie nie jest miarodajny, bo przy takim stresie w ogóle nie powinienem tykać maszynki. Chyba już ze sto razy przeglądałem dziś wyniki mojego Holtera z czerwca. 7 tachykardii w ciągu dnia i 29 bradykardii w nocy, czyli nic. Nie mam sił, totalnie nie mam sił.
-
Zaczyna się fatalnie, zbudziłem się przed 7 z silnym bólem brzucha, który akurat nie był spowodowany lękiem, lecz jakimś zatruciem pokarmowym. Poza tym od wczorajszej nocy męczą mnie chyba dodatkowe skurcze serce. Takie uczucie jakby ktoś na chwilę łapał mnie za serce a potem szybko puszczał. Po takiej akcji zaraz czuję uderzenie ciepła. Przeraźliwie się boję, a przecież badania serce sprzed kilku miechów nic nie wykazały umówiłem się już do kardiologa, ale wizytę mam dopiero za 9 dni.
-
Byłby idealny, ale w rejonach 18.30 poczułem "coś" w sercu i nie wytrzymałem...musiałem sprawdzić puls. Kurwa, a obiecałem sobie, że dziś ani razu tego nie zrobię choćby nie wiem co.
-
Akurat w trakcie maksymalnych ataków paniki też miałem uczucie, że się duszę z tym, że nigdy nie miałem bólów zamostkowych itp. Po prosto ścisk wszystkich trzewi z reguły przechodziło tak po maksymalnie 5 minutach.
-
Pobudka trochę po 10 była lękowa, ale postarałem się wziąć w garść. Śniadanko, prysznic, przed chwilą wykonałem trening relaksacyjny dr Schlutza i mam nadzieję, że dziś nie będę mierzył pulsu. Choć już teraz mam na to ochotę.
-
Po dzisiejszym dniu stwierdzam, że odpuszczam alkohol przynajmniej do sylwka. Nerwica i kac to zdecydowanie zła symbioza. Musiałem się poratować Lorafenem, aby wyciszyć mózg.
-
Nenneke, a skąd masz info, że jak nie czujesz duszności to na pewno nie pompka? ;P przecież przy nerwicy duszności to norma. Choć ostatnimi czasy nie miewam takowych. Co do alkoholu - kiedy rok temu miałem najpotężniejsze stężenie nerwicy to nie piłem jakieś 3 miesiące. Po terapii poznawczo-behawioralnej wróciłem do normalnego życia i teraz staram się, pomimo nawrotu lęków, funkcjonować tak jak w okresie od kwietnia do września.
-
Pobudka na kacu, choć dość lekkim bo łyknąłem 2KC w trakcie picia. Impreza była rewelacyjna, ale 5 piw i parę kielonków wódki spowodowało, że dziś lęki o serce dwukrotnie większe. Dzień po imprezowy w trakcie trwania nerwicy, to chyba najgorsza rzecz świata.