Skocz do zawartości
Nerwica.com

Tukaszwili

Użytkownik
  • Postów

    966
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Tukaszwili

  1. USG jąder też miałem w tym roku! mam torbiele ma powrózku i żylak, ale niczego leczyć nie trzeba, taki urok mój. USG jamy brzusznej tylko raz, morfologia dwa razy, próby wątrobowe raz, kolonoskopia, rektoskopia, EKG, RTG, w poniedziałek idę na prześwietlenie kręgosłupa, odcinek piersiowy, ale to akurat nie nerwica, kręgosłup mam popsuty już kilka lat - stwierdzone przez lekarzy
  2. Pytasz się Mezusie o moją receptę...hmmm, trudno mi powiedzieć. Przyznam szczerze, że właściwie od pierwszego zaleczenia nerwicy w 2012 roku miałem tylko jeden nawrót, ale nie jakiś silny, w 2013. Potem trzy lata spokoju i teraz znów lekka szajba, która zaczęła się od hemoroida. Dość długo brałem Seronil, który zawsze stawiał mnie na nogi. Teraz leków nie łykam. Natomiast na kancerofobię cierpię pierwszy raz w życiu, wcześniej skupiałem się na sercu, zawale, zatorze itp.. Pamiętam jeszcze jak w żartach na terapii psycholog spytała mnie: "a raka się pan nie boi?" Na co odpowiedziałem, że nie, bo mnie przeraża tylko nagla śmierć zawałowa. Teraz troszkę się zmieniło o serce się nie martwię, natomiast wymyślam nowotwory. Nawroty tej dziwki nerwicy następują u mnie podczas jakiś silnych sytuacji, często traumatycznych. Miałem fatalny początek roku, w lutym zmarł brat mojego taty, mój chrzestny, 59 lat. Był wrakiem człowieka, nałogowym palaczem i przez lata alkoholikiem, stoczył się zupełnie. Okazało się, że ma raka ślinianki, jak powiedziała lekarka: "to zasługa wódy i papiersów". Miesiąc później nagle umarła moja babcia, urosepsa, pewnie w szpitalu się zaraziła. No i wtedy mnie wzięło, wkrętka za wkrętką. Nie ukrywam, że mnie dobre wyniki badań potrafią uspokoić, może nie w pełni, ale na tyle, że funkcjonuję normalnie. Stanem nirwany jeszcze bym nie nazwał tych etapów życia .
  3. Gosiiak, już to pisałem ostatnio użytkownikowi CantStopMeNow, ale powtórzę jeszcze Tobie - powiększony węzeł chłonny nie oznacza raka, to może byś wiele przypadłości, bądź po prostu taka natura. Wspominałem tu kilka dnia temu, że na szyi nad grydką mam powiększony węzeł od 12 lat. Po prostu kiedyś mnie przewiało i tak został. Od urodzenia na lewej stronie szyi, już prawie na karku, mam dwa jakieś dziwne guzki. OD URODZENIA! 27 lat! Jakoś z tym żyję. Skoro onkolog Ci mówi, że jesteś zdrowa jak ryba, to obawiam się, że trzeba iść do innego lekarza, tego od głowy mi pomógł to i Tobie pomoże.
  4. Mi dziewczyna robi babińskiego co chwila, już ją to męczy... . Klonusa nie udało się wywołać, z jednej strony się cieszę z drugiej boję się, że źle to robimy... . Ja ołókowate miałem naprawdę :) Stolec nawet bywal łaciaty, wtedy miałem raka trzustki i przerzuty na jelito grube + chłoniak jelita cienkiego. Hehe, klasyka choć ja miałem nawet krew na stolcu. Okazało się, że od stanu zapalnego, który zrobił się zapewne po zabiegu na hemoroida i złym zaaplikowaniu sobie lewatywy, którą musiałem sobie zrobić przed rwktoskopią . A to, że oglądacie stolec dobrze świadczy, bowiem ludzie zdrowi także powinni tak robić.
  5. Droga Agusko41, skoro lekarze mówią mi, że jest ok, no to nie ma sensu, abym sobie coś wkręcał. Niestety nerwica u mnie działa tak, że potrafię przez dłuższy czas być spokojny, ale wystarczy jedna stresowa sytuacja, że zaczynam wkręcanie od początku. Widzisz, mi w tych jelitach dalej coś burczy czasem, coś się przeleje, ale wiem jedno: najlepsze badanie w celu wykrywania tej CHOROBY, KTÓREJ NAZWY NIE WOLNO WYMAWIAĆ, czyli kolonoskopia, nie wykryło żadnych zmian. Nie mam polipów, nie mam guzów, jelito grube jest czyste. Powtarzam to jak mantrę i dociera. Nie będę kłamał, że jestem teraz w pełni spokojny, bo wciąż gdzieś tlą się lęki, a to rak kości, a to coś z wątrobą (mimo że w marcu próby wątrobowe robiłem - wynik książkowy, a w kwietniu USG jamy brzusznej - żadnych zmian), a może jednak to serce nawali. Staram się jednak skupiać na innych kwestiach życia. Trudne zadanie, ale czasem wykonalne. Wiem jak to jest z rozkminianiem tych zakłuć itp.. Normalnego człowieka coś zakłuje przez sekundę i uzna "a chuj tam, ważne, że przeszło". U mnie jest PRAWIE podobnie, czyli na początku się nie przejmę, ale 5 minut później się zastanawiam czy przypadkiem nie ignoruję jakiegoś poważnego objawu. Najgorzej nasze nerwice znosi rodzina, mi się prawie związek pięcioletni rozsypał, na szczęście w ostatniej chwili przyszło opamiętanie.
  6. Nie chodzę na terapię już z 4-5 lat, leków nie biorę od ponad 3. Jestem przerażony, ja jestem przekonany że jestem chory. Nikt nie może ze mną wytrzymać już.. . Co prawda nie przewracam się, nie czuję jakiejś słabości w mięśniach, ale mam te fascykulacje i bóle co sprowadza się do jednego ALS... . Czasami drży mi ciało, staram się to wiązać z nerwami. Pierwszy raz porządnie trząsłem się na kacu w grudniu, ręka mi dygotała widelec z jedzeniem szalał. Potem znowu czasami w pracy podczas lunchu mi się zdarzało. Ostatnio trzepało mnie jakieś 3 tyg temu, ale dzisiaj się chyba mocniej nakręcam i znowu jakby gorzej ze staniem bo nogi drżą, ręce także Wczoraj zrobiłem 70 przysiadów, oraz 70 wspięć na lewej bolącej łydce i prawej niebolącej więcej, bo jakby silniejsza (90 powtórzeń). Robiłem też pompki na palcach, bez problemu kilkanaście powtórzeń (przy moich prawie 100kg masy palce zaczynały boleć). Zakupy noszę na skrajnych palcach albo kciuckach, zobaczyć czy mam siłę. Tak się cholernie boję, że zaraz zacznę się potykać. Kłuje mnie stopa przy chodzeniu, przy podbiciu, między podbiciem a palcami. Boję się, że jak będę szedł to się przewrócę i to będzie sygnał, że już 100% chory.. . Mało tego wczoraj nasiliły mi się problemy z jelitami, biegałem co rusz do toalety. Sam sobie dodatkowo zdiagnozowałem kandydozę, patrząc po zdjęciach w necie to ja to mam! Ale lekarze się śmieją i mówią, że to normalne... . Teraz drga mi głównie mięsień na lewej łydce/piszczelu. Czasami przeskoczy na drugą nogę, na łopatkę na dłoń na udo i policzek.... . Cholernie się boję... Stary, jesteś silnym, młodym turem. Bierz pod uwagę, że takie regularne ćwiczenia, właściwie nawet zbyt regularne również nie są dobre. Przeciążasz organizm. Mięśnie też muszą odpoczywać. Psychosomatyka to "piękna rzecz", skoro ludziom wydaje się, że za mają zawał, drętwieją im ręce, szczęki itp., to Tobie równie dobrze mogą drgać mięśnie. Z tym lataniem na kibel to norma, ja podczas silnego stresu latam na sedes jak struś pędziwiatr. Zniszczona psycha może spowodować, że uwierzysz we wszystko. Teraz może powiem coś do nie końca smacznego, ale to idealny przykład jak mózg wpływa na ciało. Kiedy wkręcałem sobie raka jelita przeczytałem, że jednym z objawów są cieńkie, smoliste stolce, które ledwo wychodzą z dupska. Na 4 godziny przed wizytą u proktologa postanowiłem się załatwić, ale z nerwów byłem tak spięty, że co wyszło? CZARNY CIEŃKI STOLEC! Dla mnie to był koniec, już chciałem do domu pogrzebowego dzwonić. Opowiadałem o tym lekarzowi, który spojrzał na mnie z politowaniem i wytłumaczył, że w przypadku silnego stresu odbytnica się zaciska i właściwie w ogóle cud, że udało mi się cokolwiek wydobyć z siebie pozdrawiam gorąco i proponuję jednak wrócić na psychoterapię, bo inaczej z tego nie wyjdziesz, gdyż u Ciebie naprawdę włączyła się ostra faza nerwicowa.
  7. CantStopMeNow, to normalne, mam tak samo alkohol wycisza, tylko potem na kacu jest tragedia.
  8. No cóż, po prostu wiem co piszę . Doskonale znam to uczucie kiedy zastanawiasz się, czy lekarz nie popełnił błędu, ale skoro Ty tych badań miałaś tyle, to szanse, że każdy lekarz, który Cię badał zrobił coś źle i że każda maszyna, pod którą Cię obserwowali była zepsuta, są zerowe :) U mnie nerwica zaczęła się w 2011 roku, wtedy bałem się zawału serca. Po zrobieniu 5 ekg w 4 miesiace, ECHO serca i Holterze również czasem miałem obawy, ale znacznie słabsze. Stopniowo przemijały. A co do czytania wyników, to nie jesteś jedyna na tym forum niedawno z kimś rozmawiałem o tym natręctwie. Mój wynik kolonoskopii czytałem chyba 50 razy, mimo że stoi w nim jak byk: zmian patologicznych NIE MA.
  9. A i ja również chudłem, ale nie ma w tym nic dziwnego - tak działają nerwy. Przez wkręcanie sobie raka jelita z przerzutami (bo według mojego umysłu już całe ciało miałem zajęte) straciłem apetyty zupełnie.
  10. Skoro po takiej ilościa badań, które EWIDENTNIE wskazują, że ABSOLUTNIE raka nie masz, dalej sobie tę chorobę wmawiasz no to obawiam się, że tu oprócz terapii z psychologiem potrzebna jest również farmakologia. Nie ma złotej recepty, do niedawna też byłem przekonany, że mam raka jelita, ale wystarczyła kolonoskopia, która nic nie wykazała, abym się uspokoił. Oczywiście nerwy przeniosły się na inne obszary ciała, jednak stopniowo wykluczam kolejne choroby i wierzę, że już niedługo skończę z badaniami
  11. Weryfikowanie czy jest się chorym przez sport, skąd ja to znam. Przy pierwszym rzucie nerwicy, rok 2011, kiedy byłem przekonany, że mam poważną wadę serce i zaraz dostanę zawału (mimo że miałem 22 lata i wykonane prawie wszystkie badania na serce jakie można zrobić) robiłem pompki jak szalony, do tego jakieś przebieżki, podciągnie, brzuszki. Z tym, że tych pompek to sadziłem po 60 na raz. Formę miałem rewelacyjną, wciąż tego zawału dostać nie mogłem! Kiedy w marcu byłem przekonany o raku jelita z przerzutami, chodziłem na marsze 7 kilometrowe, ale robiłem je w takim tempie, że biegacz by się nie powstydził. Do tego oczywiście pompki i podciągnie, bo musiałem sobie udowodnić, że skoro mam dobrą formę, to rak jeszcze nie zaatakował aż tak mocno. Na terapię chodzisz? Jakieś leki bierzesz? Niedługo będziesz wyglądał jak Adonis po tych ćwiczeniach, a choroba jak "na złość" nie przyjedzie
  12. Najlepsze, że moi rodzice nie są starymi ludźmi jeszcze tata niebawem skończy 55 lat, mama 56, a w formie są bardzo dobrej, obydwoje wyglądają na jakieś 5-6 lat mniej. Sam mam już 27, mógłbym się skupić na zakładaniu własnej rodziny, no ale...mentalnie wciąż 14latek
  13. Odstawianie leku to jedna z najtrudniejszych rzeczy. Koleżanka widzę, że od wielu lat bierze swoje pigułki, zatem interwencja lekarska jest niezbędna. Pamiętam jak odstawiałem Lorafen, również należący do benzo, myślałem, że oszaleję. Brałem go regularnie 2-3 tabletki dziennie tylko przez jakieś półtora miesiąca, co dopiero kilka lat.
  14. Czasem miewam podobne lęki, może nie do tego stopnia jak autorka tekstu, ale jednak potrafią moją głowę męczyć czarne myśli związne z rodzicami. Szczególnie z mamą. Od kiedy wyprowadziłem się z domu rodzinnego (październik 2015) doszedłem do wniosku, że dopiero teraz będę widział jak moi rodzice się starzeją, że z każdą wizytą moja mama robi się starsza a jej forma słabnie. Właściwie są to jedynie natręctwa, ale potrafią dokuczać.
  15. CantStopMeNow, mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, iż powiększony węzeł chłonny nie zwiastuje od razu raka? Powiem Ci o mojej pewnej przypadłości, którą każdy nerwicowiec odebrałby jako zwiastun śmierci, choć o dziwo mnie nie przeraża. 11-12 lat temu, gdy byłem jeszcze młodzianem w liceum, przewiało mi szyję. Jako że pora była jesienna to taka sytuacja mogła się wydarzyć. Wtedy jeszcze nie zaprzątałem sobie głowy chorobami. Przebudziłem się rano ze sporą kulką pod brodą, zaraz nad grydką, która cholernie bolała i była twarda. Troszkę się przestraszyłem, ale uznałem, że POCZEKAM Z WIZYTĄ U LEKARZA (sic!) jakiś tydzień, może samo przejdzie. Po paru dniach guz zmalał, zrobił się miękki, przestał boleć. Zauważyłem, że ciepłe okłady pomagały oraz noszenie szalika. Podejrzewam, że po prostu powiększył mi się węzeł chłonny, najlepsze, że nadal go mam. Od 12 lat, wciąż jest lekko powiększony, czasem jak nie ubiorę szalika zimą i mnie zawieje, to lekko rośnie. Normalnie o nim nie pamiętam, ale Twoje posty CantStopMeNow przypomniały mi o jego istnieniu to tak dla pocieszenia, że nie każdy powiększony węzeł jest oznaką poważnej choroby.
  16. Nie chcę się chwalić, ale kolejny dzień czuję się dobrze. Rak kości powoli odchodzi w zapomnienie, choć nadal zastanawiam się nad badaniami, ale rzadziej, niźli chociażby tydzień temu. W środę dzwoniłem do kliniki, w której robili mi kolonoskopię, aby się spytać czy jest już mój wynik histopatologii. Bardzo miła pielęgniarka powiedziała, że tak i że wynik jest dobry, więc nie muszę się obawiać :). Jakoś pozytywnie nastawiły mnie te wieści.
  17. Jako nerwicowiec to chyba lepszego tatuażu nie mogłeś sobie zrobić W sumie faktycznie, wcześniej o tym nie myślałem
  18. Jak wytrzymałaś tatuowanie na brzuchu i plecach? mnie po wewnętrznej stronie bicepsa cholernie bolało nie wspomnę już o nadgarstku
  19. Mili89, teraz akurat miałem tatuowanego Stracha na Wróble, antagonistę z Batmana ogólnie to tylko część dzieła, właściwie na całej ręce mam różne rzeczy. Tak jak wspominałem - robię rękaw. Z jedna sesja mi została. A co do tych odchyleń to wiem jestem świadom, ale wiadomo, że mózg robi jaja. Dziś dzień zaczynam w miarę normalnie, więc git.
  20. Teksas, tymi zmianami torbielowatymi się nie przejmuj na zapas. Dla pocieszenia powiem Ci, że mam dwie torbiele na lewej nerce i jedną na powrózku jądrowym, które po prostu są, w żaden sposób nie zagrażają życiu, nie są zmiana nowotworowymi i nie trzeba nic z nimi robić. Dostaniesz leki na tarczycę i ozdrowiejesz :)
  21. Tukaszwili

    Czy to nerwica

    Skoro robisz wiele badań, które nie wykazują żadnych patalogicznych zmian, to musisz znaleźć dobrego psychiatrę, bo na forum nikt Ci nie zdiagnozuje problemu
  22. Dobre stany, o których piszecie, u mnie zawsze mijają, kiedy nagle sobie przypomnę, że jakiś wynik badania nie usatysfakcjonował mnie w pełni. Tak jak teraz mam z tymi limfocytami, są w normie, ale niższe aniżeli w marcu. Czuję się dobrze, nie jestem osłabiony, forma dobra, apetyt wielki, ale wciąż wyczuwam niebezpieczeństwo. Przecież nawet silny stres może wpływać na morfologię, a wtedy byłem niesamowicie znerwicowany. Poza tym wyniki przy ciężkich chorobach są naprawdę złe, ewentualnie ostro obniżone, a nie w normie tyle, że niższej niźli półtora mięsiaca wcześniej. Odczekam jeszcze dwa tygodnie i przed wizytą u gastrologa zrobię pobór krwi, zobaczymy co wyjdzie. Najlepsze, że dziś na stronie znanylekarz.pl dostałem dwie odpowiedzi od medyków, bo prosiłem o interpretację wyniku kolonoskopii i rektoskopii. Zwrotna wiadomość jest taka, że wszystko w porządku i nie muszę się niczym martwić. Jakoś pozytywnie się nastroiłem, ale jednak czarna wizja wciąż unosi się około 10 cm nad moją głową. Abstrahując już, że gdybym miał osłabiony organizm, to po 5 godzinach tatuowania zapewne wylądowałbym w szpitalu, a skóra goi się pięknie.
  23. Tomek858 u mnie z tymi zakłuciami jest identycznie. Nic mi nie jest i nagle trach! coś mnie zaboli, zarwie na sekundę. Z reguły początkowo potrafię to zignorować, jednak po paru minutach zaczynam się zastanawiać "a co to mogło być, może coś poważnego a ja to ignoruję" i wtedy się nakręcam. Najgorzej jak się gdzieś, nie daj Bóg, przeczyta czyjąś historię, w której główny bohater zlekceważył mało istotne objawy ze strony organizmu, które potem urosły do rangi poważnej choroby.
  24. Witam Was w ten piękny sobotni poranek. Od rana u mnie z samopoczuciem całkiem nieźle, choć z tyłu głowy narasta powoli nowa "wkrętka", mianowicie rak kości. Otóż skąd się wzięła? Jak wiecie, bo pisałem o tym kilka postów wyżej, przyplątało mi się zapalenie części błony śluzowej prostnicy, które jest niegroźne, acz powoduje dyskomfort. Wiadomym jest, że przeczytałem cały Internet szukając wzmianek o tym schorzeniu. Natrafiłem niestety na info, że takie zapalenie może może być spowodowane między innymi nowotworami zlokalizowanymi gdzieś nieopodal, czyli prostata, miednica itp. itd.. Oczywiście choroba może być również skutkiem zabiegu na hemoroidy, a takowy miałem na początku marca (a uwierzcie, że rany w dupsku szybko się nie goją), jednak to byłoby zbyt proste i oczywiste a zarazem logiczne. Mój mózg stara się obejść to wyjaśnienie. Skąd zatem rak kości? Bo boli mnie biodro po lewej stronie. Nie ma w tym nic dziwnego, od 6 lat męczę się z dyskopatią lędzwiową, bowiem mając lat 21 wypadł mi dysk podczas robienia brzuszków. Od tamtej pory co jakiś czas męczą mnie różnego rodzaju bóle, raz sam krzyż, raz promieniuje do lewej nogi, raz do prawej, raz do bioder (obydwu!). To zupełnie normalne i naprawdę przywykłem, jednak od paru dni zaczynam się zastanawiać, czy to na pewno ból związany z moją dyskopatią! Skąd jednak idea o raku kości? Na początku marca i pod koniec kwietnia miałem robioną morfologię, o tym takoż wspominałem wyżej. Wyniki są prawie identyczne, różnica jest jedynie w neutrocytach i limfocytach. Wszystko jest w normie, ale w marcu neutrocyty miałem na poziomie 1,98, w kwietniu 3,58. Limofcyty natomiast w kwietniu miałem 2,33, w kwietniu 1,78. Badania były wykonane w różnych laboratoriach i o zupełnie innych porach, podczas jednego byłem na czczo, podczas drugiego nie. Przeczytałem na jakiejś stronie, że obniżone limfocyty mogą być spowodowane między innymi rakiem kości. Ch*j, że nie mam obniżonych limfocytów, są niższe niż w marcu, więc dla mojego mózgu sprawa jest jasna. Jeszcze wczoraj miałem dodatkową jazdę, bowiem byłem w studio tatuażu, gdyż jestem w trakcie robienia rękawa na lewym ramieniu, oczywiście bałem się, że w związku z "chorobą' szybko dostanę zakażenia, sepsy i w nocy będzie wzywanie karetki. Nic takiego nie nastąpiło. Pozdrawiam, życzę udanego weekendu, mam nadzieję, że wylanie żalu mi pomoże.
  25. Na tę derealkę przydałoby się jakieś benzo, mi zawsze Lorafen pomagał, złoty lek, brałem pigułkę i godzinę później byłem zdrowy. Derealizacja jest chyba gorsza od ataków paniki, bowiem te mijają dość szybko, a to gówno potrafi męczyć dniami. Musisz jakoś zebrać w sobie siły i przekonać mózg, że to tylko z powodu nerwicy, nic Ci się stać nie może, bo jesteś zupełnie zdrowa fizycznie. Mnie podczas derealizacji najbardziej przerażało wątpienie w istnienie świata wokół, bałem się, że moi rodzice są urojeni, dziewczyna to tylko wizja itp. itd.. Trochę ruchu również dawało pozytywne rezultaty, zrób 3 km biegiem, może Ci przejdzie :)
×