
naranja
Użytkownik-
Postów
769 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez naranja
-
Wkurza mnie, że inni mogą się czuć normalnie i nie mieć myśli samobójczych, a ja nie. Wkurza mnie moja bezsilność.
-
Wróciłam ze ślubu, zdjęłam obcasy z nóg, spódniczkę krótką, obcisłe rajstopy (tragedia), gorset, biżuterię, całe to robienie dobrej miny do złej gry, rozczesałam włosy, zmyłam makijaż, założyłam dresy... i czuję się bezsensu. Mam ochotę zakopać się po kołdrą, ale z drugiej strony nie chcę być sam na sam ze swoimi myślami... A myślę, kiedy w końcu zacznę przeżywać swoje życie z jakąś radością zamiast obserwować czyjeś i wyć w środku... boli. -- 01 maja 2011, 20:09 -- Na mnie bardzo negatywnie działa. Oburza mnie wiele rzeczy. I smuci.
-
Zlituj się nad chłopakiem, przecież po takiej miksturze to mu raczej nie stanie, a nawet jeśli - to zaśnie prędzej niż dojdzie -- 01 maja 2011, 19:57 -- Ja mu to samo pisałam. Że z jednej strony chce seksu, a z drugiej sam od siebie odpycha kobiety prezentując się w niekorzystnym świetle (przede wszystkim przed samym sobą). Po coś mu to służy. Boi się chłopak.
-
Korba, ja miałam takie mega trudności w relacjach i takie dziwaczne rzeczy robiłam, że od jakichś 2-3 lat przypominam już bardziej schizoida. Bo nie umiem już wytrzymać wśród ludzi i izoluje się w domu, nie umiem żyć i czuć się choć ciut dobrze w społeczeństwie, jakaś nieludzka się czuję wręcz, bo to, co robiłam trzyma mnie teraz w domu - ten wstyd, te trudności. Nie umiem nawet przyzwoicie normalnych relacji utrzymać, czuję się upośledzona. Kompletnie ie daję rady uczyć się, pracować - więc jeśli nie poczuję się lepiej i nie zmienię to goodbye life, bo z czegoś utrzymywać się trzeba Dzisiaj to zrozumiałam jeszcze dobitniej. Mój ostatni związek wyglądał tak, że leciały widelce, grożenie nożem, wiszenie na balkonie, xxxxxxx szantaży, kłamstw-manipulacji, ucieczki daleko, narkotyki, więcej rzeczy ze wstydu nie opiszę, zwłaszcza o seksie. P.s. Nie wiem, czy znasz blog Jutro? Może Cię trochę na duchu podniesie. Bardzo młoda dziewczyna, miała chyba 30 kochanków w krótkim okresie czasu, ćpała dużo, wylądowała w końcu na 7f, bardzo jej pomógł ten oddział. No i fajnie pisze (pisała).
-
Oddział Leczenia Zaburzeń Osobowości i Nerwic - 7F
naranja odpowiedział(a) na mała defetystka temat w Psychiatria
Nie mam pojęcia, myślę, że to zależy od osobowości, rodzaju trudności, stopnia samoświadomości, etapu w terapii. Jeśli masz spore trudności w relacjach z ludźmi, z byciem w grupie, to trzymiesięczna t. grupowa to całkiem dobry pomysł, abyś na 7F poszedł już z jakąś umiejętnością bycia z ludźmi. Co więcej, jeśli na tej terapii coś w Tobie rozwalą (w sensie jakieś mechanizmy obronne np.) to na 7f będzie czas, aby to poukładać (gorzej, jeśli na 7f nastąpiłaby pierwsza rozwałka i nie zdążyłbyś się "poskładać"). Z drugiej strony, jeśli już mniej więcej wiesz, na czym stoisz i jakąś część pracy masz za sobą, to taka terapia "przed" może być stratą czasu i być może lepiej od razu walić na 7f, a potem kontynuować indywidualną. W 2-3 miesiące zbyt wiele się zrobić nie da, albo zaczniesz nad czymś pracować, a tu koniec terapii... Ja byłam kiedyś na 2,5 miesięcznej "terapii" w klinice nerwic i to była strata czasu, choć nawet z takich "terapii" można wyciągnąć wnioski... Chyba musisz to rozeznać sam/sama, za pomocą intuicji. Nawet jeśli ta terapia niewiele da, to można się zastanowić dlaczego, a na 7f mieć porównanie i np. pracować inaczej. -
Myśli na temat skrzywdzenia kogoś lub siebie
naranja odpowiedział(a) na astalavista temat w Nerwica natręctw
Oczywiście, że nie. Nie wymagam od nikogo, aby się ze mną bezmyślnie zgadzał i nie czuję się najmądrzejsza z całej wsi. Ale nie uważam też, że generalnie wszyscy psychoterapeuci i seksuolodzy tacy są i mam prawo do wyrażenia swojego zdania. Hola, hola! Apeluję o więcej kultury słownej, nawet, jeśli się z moimi wypowiedziami nie zgadzasz. Bo słowo "dyrdymały" jest tutaj dość lekceważące. Jeśli chcesz wiedzieć, to to, co Ty nazywasz "dyrdymałami" nie opieram wyłącznie na refleksjach własnych, ale m.in. na tym, co pisała Karen Horney (znawczyni neurotyzmu i nerwic od podszewki). I nie tylko. Jeśli chciałbyś podjąć dyskusję na temat jej teorii - jeśli np. Cię one nie przekonują - i wymienić się rzeczowymi argumentami, to bardzo chętnie porozmawiam, może mnie przekonasz. -
Freudowska pomyłka? Ciekawe, co to znaczy... Może, że i przed sobą wiele rzeczy ukrywasz i się oszukujesz? Dobra, idę się kąpać i lecę po tę cholerną sukienkę i cholerne buty na ten cholerny ślub
-
Ja lubię facetów wrażliwych. Takich, którzy potrafią mieć przeszklone oczy, gdy dzieje się coś trudnego lub poruszającego. Oczywiście nie mam na myśli dorosłych maminsynków. Tak twierdzą zazwyczaj ci, którym ktoś kiedyś założył kaganiec na wyrażanie emocji. Mamusia, tatuś, pani przedszkolanka, społeczeństwo. A robili tak, bo sami mają zahamowania emocjonalne. Płaczące dziecko budzi w nich coś, co sami w sobie zakopali (z lęku) i czego sobie zabronili, więc trzeba je uciszyć. Niech się zamknie i "nie przypomina" o tym, że i we mnie są emocje. Albo sami sobie założyli taki kaganiec, bo przeżywanie ich przerosło. I musieli sobie powiedzieć, że płacz to dla słabych, a ja jestem "silny", żeby w taki sposób zachować swoje "poczucie wartości" (a raczej "bezczucie" wartości). A przecież noworodki płaczą, jak im źle. To naturalny odruch. To jest typowo ludzka rzecz, płakać. Ani krokodyle, ani małpki, ani ryby nie płaczą, jak im źle. Chyba? Człowiek silny, naprawdę silny, nie ucieka przed przeżywaniem. Nie boi się zapłakać, gdy go coś mocno wzruszy, albo gdy pies mu umrze, bo nie boi się złej oceny ze strony innych (i swojej). Ten mocny szacunek do swojego przeżywania - to jest siła. Tak uważam.
-
Popłakałam się. W sumie te łzy to u mnie postęp, bo jakiś czas ten po prostu osunęłabym się w znieczulicę i oderwanie od siebie albo w nienawiść do siebie i pocięła - "bo ja taka gorsza i beznadziejna" - choć i tak tak czuję. Ale nie ma co dłużej przed sobą udawać - tak, czuję jakiś rodzaj złości-zawiści na "tych zdrowych". A gdzieś w głębi - na rodziców. We mnie też są pragnienia... tylko co, jak przed realizacją powstrzymuje LĘK. Lęk przed zranieniem, rozczarowaniem, odrzuceniem, bezsilnością, porażką... -- 30 kwi 2011, 13:37 -- Ja dlatego na wesele nie idę, nie wytrzymałabym. Za duży kontrasty z tym, co czuję w środku No, ale na ślub idę, to już jutro, a ja jeszcze nie mam sukienki ani butów (!). -- 30 kwi 2011, 13:42 -- Hmm. Powiem Ci, że mnie natchnęłaś do rozmyślań, kim właściwie jest przyjaciel... Słyszałam ostatnio od pewnej osoby, że dla niej to ktoś, przy kim można powiedzieć wszystko. Dla mnie to brzmi jak szaleństwo, przecież to takie groźne! Pierwsze, co mi się nasunęło na myśl wtedy to "Jej, jaka nieroztropna!! Taka ufność??".
-
Korba, a jak miałaby wyglądać związek z kimś, kogo mogłabyś nazwać przyjacielem? Wkurza mnie, że jutro kolejna moja znajoma ma ślub, na który idę,a ja nawet nie umiem (boję się? nie chcę?) się związać z człowiekiem, nawet zakochać, uciekam w depresje, lęki, pod kołdrę - od związków z ludźmi. Wkurza mnie to, że "nie umiem" być zdrowa, normalna i żyć tak i funkcjonować, jak inni, tylko przez tę rozpacz w środku, którą noszę, jestem tylko obserwatorem życia i szczęścia innych ludzi... tego, jak inni wychodzą za mąż, rodzą dzieci, spędzają z nimi fajne wakacje, awansują w pracy, jeżdżą w dalekie podróże, bo nie mają depresji, lęków... tak, zazdrość, wkurzenie, bezsilność... bezsilność wkurza...
-
Myśli na temat skrzywdzenia kogoś lub siebie
naranja odpowiedział(a) na astalavista temat w Nerwica natręctw
A co oznacza to "nawet"..? Terapeuci i seksuolodzy to nie są święte krowy. "Nawet" wśród nich zdarzają się różne, skrajne opinie, w tym niekompetentne. Wyraziłam zdanie, że się z nimi nie zgadzam. I uargumentowałam to. To, co Ty nazywasz "szukaniem dziury w całym" dla mnie jest próbą głębszego zrozumienia, co się z Tobą dzieje, skąd te natręctwa - bo przecież nie z powietrza. W odróżnieniu od osób, które Twoje problemy traktują, moim zdaniem, bardzo powierzchownie (i mało skutecznie - bo Twoje natręctwa nie znikają). -
Hmm... chyba mam coś takiego, co sandałami można nazwać (bo nie mają obcasa). Ale rzadko w nich chodzę. Masz marzenia? Jakie?
-
Ale co zmieniać..? Nauczyć się maskować antyspołeczne cechy, abyś Z ZEWNĄTRZ do społeczeństwa pasował? I jak, czujesz się coraz lepiej dzięki temu? Z Twojego dzisiejszego postu widzę, że wcale nie. Odpowiedź na to, dlaczego jesteś antyspołeczny tkwi w uczuciach, wypartych. A Ty masz przecież blokadę emocjonalną, bardzo silną. Zarazem bardzo chcesz zacząć czuć i bardzo nie chcesz czuć, to drugie obecnie przeważa. Najpierw tą blokadą warto się zająć, moim zdaniem, bo w oderwaniu od emocji będziesz się "zmieniać" tylko "teoretycznie", co najwyżej swoje zachowanie, a nie samopoczucie. Można też intelektualnie przerobić całe dzieciństwo, wszystko ZROZUMIEĆ... Jeśli mogę dodać coś od siebie - u mnie taka blokada na emocje (baaardzo silna i groźna - miewałam stany na pograniczu psychozy) twardo trwała (a nawet się umacniała momentami) przez prawie 3 lata terapii, różnych terapii. Już myślałam że to biologiczne, że "tak mam". Dopiero niedawno coś we mnie pękło - i stało się to dopiero przy osobie, której zaufałam i która była na tyle błyskotliwa i empatyczna, że to się stało dość spontanicznie, naturalnie. I dobrze się z tym poczułam. Choć skłonności do odrywania się od uczuć oczywiście ciągle są silne. P.s. W innym poście napisałeś coś o dziewczynie. Dlaczego z nią jesteś?
-
Nie mam ani jednego przyjaciela.. Czy Ty masz? Kto nim jest?
-
Latem - zawsze. Czy jesz czasem pomidora w taki sposób, jak jabłko?
-
Wiesz co, ja myślę, że te warstwy jest tak bardzo trudno zdzierać, bo mimo, że one zadają ból, czyli to "znane piekło", o którymi piszesz, to chroniły - i dlatego też powstały - przed jeszcze gorszym bólem i piekłem. I być może zdzierając te warstwy trafi się najpierw do jeszcze gorszego piekła, zanim ostatecznie trafi się do nieba. Bardzo podoba mi się pewne powiedzenie "Jeśli właśnie przechodzisz piekło - idź dalej"... A propos, natknęłam się na bardzo ciekawą dyskusję na temat właśnie diagnozy, mniej więcej od połowy wątku znajdują się posty dające wiele do myślenia, może Ciebie też to zainteresuje: http://forum.gazeta.pl/forum/w,99,79002754,,jestem_psychopatka.html?v=2
-
Ooo, Kasiu, to w jakim Ty masz nurcie psychoterapię? Gestalt?
-
Katolicyzm, chrześcijaństwo też...? Dla mnie ta religia ma niewiele z miłością wspólnego. Raczej bazuje na narcystycznym zranieniu, lęku, słabości człowieka i poczuciu winy. Chodzi Ci o własne spaczone interpretacje? Biblii nie trzeba wypaczać, aby doszukać się w niej okrucieństwa.
-
Ale tu nie chodzi o samo wywalenie i odreagowanie...
-
Właśnie wróciłam od dentysty, DAŁAM SOBIE WYRWAĆ ÓSEMKĘ!!! Czekam na gratulacje
-
Myśli na temat skrzywdzenia kogoś lub siebie
naranja odpowiedział(a) na astalavista temat w Nerwica natręctw
Czy Ty w ogóle czytasz ze zrozumieniem, co ja napisałam..? Bo widzę, że nie... Przecież Ci nikt tu pedofilii nie zarzuca, a wręcz przeciwnie. -
Znam to. Gdy coś mnie przerasta, albo jest nie do wytrzymania, a nie wiem, jak to zmienić, to zaczynam siebie przekonywać, że tak właściwie to mi odpowiada... że wygodnie mi tak... że lubię ból... że tak jest normalnie... że nie potrzebuję czego innego... że wcale innym nie zazdroszę... A pod spodem mega cierpienie, spowodowane trudnościami, które za trudno mi rozwiązać albo których nawet nie jestem świadoma. Jak człowiek nie potrafi się psychicznie konfrontować z pewnymi sprawami lub przewiduje, że coś go przerośnie, nawet podświadomie, to zaczyna sobie (oraz innym) wmawiać, że te sprawy są nieistotne. I powinno być wszystko cacy, ale jednak coś na forum depresyjne przywołuje...
-
W jaki sposób? Każdy, komu zależy, aby coś uzyskać, stara się pokazać od najlepszej strony...
-
Myśli na temat skrzywdzenia kogoś lub siebie
naranja odpowiedział(a) na astalavista temat w Nerwica natręctw
Ok. Tak to zrozumiałam, faktycznie błędnie, z tego, co piszesz. No, ale lęk, że możesz być pedofilem oraz podniecenie przy tematyce molestowania, natręctwa z tym związane... to się nie pojawia od tak. To, dlaczego każdy z nas ma takie, a nie inne natręctwa, myśli - nie jest przecież przypadkowe. To, co Ci powiedział psycholog i seksuolog, że molestowanie seksualne wzbudza podniecenie, bo kojarzy się z seksem - hmm... bardzo powierzchowne stwierdzenie moim zdaniem i dość kontrowersyjne. Molestowanie seksualne to nie jest temat li i tylko seksu dotyczący. On wiąże się z przemocą, zniewoleniem, pogwałceniem uczuć, zranieniem, bezbronnością małych dzieci. Jeśli czujesz podniecenie w związku z tym tematem, to moim zdaniem jest to jakiś problem, choć wcale niekoniecznie musi oznaczać skłonności pedofilskie. Naprawdę, WIERZĘ, że nie mógłbyś skrzywdzić dziecka Widać, że bardzo się tym przejmujesz, no i piszesz tutaj, na forum depresyjnym, że Cię to męczy zamiast klikać na jakimś nasto-czasie jako czternastoletni Jaś z jakąś małą Anią. Spoko! -
Wiesz, pewnie chodziło jej o to, że w sumie dopasowanie leku do kogoś, to zawsze jakaś loteria. Bo tak jest. Nie do końca wiadomo, jak dany lek na kogo zadziała. No, ale mogła innych słów użyć, abyś się nie czuł, że jesteś w rękach kogoś, kto sobie eksperymentuje i kompletnie nie przeczuwa, co mu z tego wyjdzie. Lekarz jednak powinien dawać choćby minimalne poczucie bezpieczeństwa, zaufania. No, nie uważam, że każdy. W Krakowie jest ok. 30 miejsc na pół roku terapii. A zgłasza się multum osób. Wybierają tych, którzy mają największą motywację do leczenia - ich zdaniem, oczywiście. Oraz osoby względnie stabilne emocjonalnie - gdy ktoś jest w danym momencie totalnie rozedrgany i jakąkolwiek frustrację odreagowuje w sposoby bardzo niebezpieczne dla życia, to z intensywną terapią na oddziale otwartym lepiej się wstrzymać.