
naranja
Użytkownik-
Postów
769 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez naranja
-
Jeżeli masz siły i ochotę to SPACER!! Jak to rozumieć, że ludzie często zarazem potrzebują Ideałów (idoli), których można wielbić, a z drugiej strony nie lubią "idealnych" (uzdolnionych, ładnych, fajnych) znajomych (bo przy nich zawsze wypada się na minus)? Da się to jakoś logicznie powiązać?
-
Jak to jest możliwe, aby bać się tego, czego nie znamy? No to jak nie znamy, to nie wiemy, CZEGO się bać. Boimy się utraty znanego i tylko (aż) tego - Anthony de Mello. -- 11 maja 2011, 21:56 -- Albo niedokrwienie mózgu i np. do końca życia paraliż ze świadomością... brr... Czytałam kiedyś bloga dziewczyny, po próbach "s", która wykonała dużą pracę w terapii i psychicznie zaczęła czuć się dobrze, funkcjonować, ale zaczęły się odzywać skutki byłych prób (przedawkowanie leków) - zaczyna szwankować wątroba, nerki, poważnie... I to jest większa rozpacz, że kiedy odzyskała zdrowie psychiczne i zaczęła czuć się szczęśliwa to odzywają się błędy z przeszłości, fizycznie. Widziałam też ostatnio na oddziale nieudane powieszenie nawet - masakra. Albo facet, któremu "tylko" nogi obcięło i ręce pod pociągiem. To mnie hamuje przed takimi działaniami. Leki są zdradliwe. Wyobraźcie sobie: udana terapia, szczęście, założona rodzina, dziecko - a tu się okazuje, że przestaje pracować wątroba (przez próby z przeszłości)...
-
Sama już nie wiem, co gorsze - czy to odnoszenie wszystkiego do siebie i ich nastroje na 1.(=jedynym) miejscu (chodzi mi bardziej o dorosłych, rodziców) czy ta zlewka na całego, czy jeszcze kpina, bagatelizowanie, porównywanie i pomniejszanie... Generalnie i tak wszystko sprowadza się do pomijania Ciebie, mnie. Ja myślę, że u moich też działa mechanizm zaprzeczania, no bo jak tu inaczej zrozumieć, że ja leżałam w szpitalu z powodu anoreksji, która zagraża życiu, widać jak na dłoni, jak wyglądałam (bo myśli "s" nie widać), mdlałam, a oni się w telefonach do mnie martwili, co z moimi studiami (sic!)... Inteligencji im nie brak, ale wyobraźni chyba tak... U mnie to pytanie padało czasem, gdy byłam chora (fizycznie). No a zdrowa osoba "nie czuje się". Tzn. moja matka "czuje się" (zazwyczaj źle - "PRZEZE MNIE"), a ja nie czuję. W moim domu był i jest kult intelektu, wiedzy, kultury oraz rozmów na "wyższym poziomie", a nie jakichś tam emocji -- 11 maja 2011, 21:35 -- Co prawda nie znam tamtej sytuacji, ale... ucichła, bo co? Bo w wątku na forum otwartym pojawiły się nowe osoby, które mają prawo pisać? I czyja to "wina"..? Tych osób, które miały prawo pisać, czy tego, że forumowiczka nie potrafiła się dostosować do nowej sytuacji? No bo jeśli ktoś ma monopol na dany wątek to faktycznie powinien go albo zamknąć albo o tym poinformować, proste zasady. To nieładnie pisać przy nowych osobach, nawet nie wprost, że kiedyś (w sensie: bez nich, jak był inny skład) było fajniej.
-
Co prawda wypowiedź nie jest do mnie skierowana, ale pozwolę sobie skomentować - jaki w tym BŁĄD Korby, mój, innych, że "nie potrafimy" cieszyć się z drobnych rzeczy?? Przecież m.in. na tym rozpacz polega, że się nie czuje tej przyjemności i radości, chociażby z głupiej kawy rano czy że Słonko świeci, itd. A z doceniania i tłumaczenia sobie "na rozum" nic nie wynika, bo tu o emocje chodzi. Siłą woli czy wmówieniem nie da się tego osiągnąć. Można sobie mówić, że to fajne, że warto, że coś tam, ale z takich racjonalizacji nic nie wychodzi, jeśli człowiek generalnie ma problem z emocjami, np. ma emocjonalną znieczulicę albo w ogromnej rozpaczy jest. Zdrowi często dają takie rady, jak rozumiem z dobrej woli, z chęci pomocy, ale przecież to istota depresji i rozpaczy, że człowiek się cieszyć nie może, nie przeżywa pozytywnych emocji.
-
Oddział Leczenia Zaburzeń Osobowości i Nerwic - 7F
naranja odpowiedział(a) na mała defetystka temat w Psychiatria
A chciałabyś?? W końcu to tamto "kiedyś" doprowadziło do tego, że teraz jest jak jest. I, widocznie, tamto "kiedyś" nie było czymś prawdziwym, skoro się zawaliło. I wartościowym, skoro Cię nie ochroniło przed pewnymi trudnościami. Ja w sumie owszem, nie miałam depresji, lęków, funkcjonowałam, jeździłam na wakacje, bywały momenty radości, coś tam się chciało, pewne rzeczy mnie ciekawiły... ale nigdy nie mogłam powiedzieć szczerze, że czuję się szczęśliwa i że cieszę się, że żyję. W zasadzie zawsze czułam się psychicznie samotna i na różne sposoby to w sobie zakrywałam. I chyba przez większość życia miałam dystymię i chyba myślałam, że to normalne.. A w końcu jebło na całego. Np. jakie? -
Tak, teraz tak. Plus lakier bezbarwny. (Bardzo szybko rosną mi paznokcie i włosy, niestety...). Masz naturalne włosy czy farbowane? (Z jakich na jakie?)
-
Hmm... niezdiagnozowanych chociaż nie, ojciec ma diagnozę, ale i tak nie obejmującą całej patologii -- 11 maja 2011, 18:48 -- A czemu pytasz?
-
Wiesz co, takie teksty, a właściwie taka postawa jest chyba typowa w rodzinach ludzi z problemami osobowościowymi, zwłaszcza border, zależną, symbiotyczną i anoreksją. To, co Ty robisz-czujesz, druga osoba z takiej rodziny interpretuje w odniesieniu DO SIEBIE. Nie ma "Ciebie", w sensie, że nie są zauważone Twoje (odrębne) uczucia/powody/problemy, ale w związku z Twoim (martwiącym/złym/jakimkolwiek)zachowaniem na pierwszym lub jedynym planie są uczucia tej drugiej osoby. "Jak możesz MI to robić", "Wiesz, ile JA się przez Ciebie martwię", "Aż MNIE serce boli..", "Nie martw MNIE", "Zdenerwowałaś MNIE", "Męczysz MNIE", Nie strasz MNIE". I tu nie chodzi tylko o kryzysy, ale generalnie. Co za chamstwo i narcyzm A potem my mamy problem z tożsamością, bo nie czujemy siebie - nie dziwne U mnie w rodzinie to było i jest na porządku dziennym. Ostatnio się przyłapałam, że ja "tak mam" w relacjach z ludźmi w ogóle - zawsze najpierw węszę oczekiwania, potrzeby, nastroje drugiej osoby - to, czy JĄ zdenerwuję, to, czy ONA się nie będzie martwić, to, co JEJ we mnie by się podobało - i się dopasowuję albo "kasuję siebie". To nie fair w stosunku do siebie - a jednocześnie trudno to wyplenić przez taką racjonalizację -- 11 maja 2011, 18:21 -- Wiesz, intencje są niewidocznie. Ja po prostu mówię, co poczułam, gdy przeczytałam to, co zostało napisane. A nie można "źle poczuć" (co np. moja matka mi wpiera ), tyle.
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
naranja odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
A co to jest ta miłość... Myślisz, że można kochać innych, tak naprawdę, nie kochając siebie? Bo ja uważam, że dopiero to, co w sobie się kocha-akceptuje, można zaakceptować-pokochać w drugiej osobie. Bo jedno człowiek i drugie człowiek. -
tak jak i ja, chociaż oni żyją dla siebie, nie dla mnie....... A wiesz co mnie właśnie wkurza? Że jak mam silną depresję, kryzys samobójczy, albo prawie się zagłodziłam na śmierć to niektórzy (choć i tak nie wszyscy) mówią: "Jak mogłabyś mi to zrobić, nam to zrobić... Czy Ty myślisz o nas..? To egoistyczne...". A jak mija atmosfera grozy to każdy się zajmuje sobą, a ja ich gówno obchodzę. Moje problemy, emocje, sprawy, trudności... phi! ...jestem lekceważona, pouczana, poniżana lub najczęściej: ignorowana. Pomijając to, że nawet, ku..a, w takich momentach TO ONI I ICH UCZUCIA się liczą, a nie moje!! "Jak możesz NAM to robić". Właśnie mnie olśniło... Nikt właściwie nigdy z mojej rodziny nie rozmawiał ze mną o przyczynach tych kryzysów, o MOICH emocjach. Tylko mówili, jak ONI by cierpieli (gdybym coś sobie zrobiła)... I kto tu jest egoistą
-
"JĘCZARNIA"-czyli muszę się komuś wyżalić!
naranja odpowiedział(a) na magdasz temat w Depresja i CHAD
Korba, a jak można pogodzić potrzebę bliskiej osoby, wręcz rozpaczy z powodu jej braku, z silnym lękiem przed bliskością i odrzutem od rozmów z ludźmi..? Jeśli znajdziesz odpowiedź to podziel się, skorzystam... -
właśnie o tym pisałam dzisiaj, w różnych wątkach, a wszystko to ginie.... Ja też tak mam... dla mnie to jest dziwny stan, bo zarazem "lekki" i ciężki. Pustka i męczarnia. Taki brak celu, bo celami są ludzie wg mnie... Wiem, że zdrowe byłoby, gdybym dla siebie samej żyła przede wszystkim, tzn. z "szacunku/miłości/sympatii" do siebie (blee, jaki frazes...), no i wtedy kontakty z ludźmi byłyby zdrowsze, ale dlaczego tak trudno to osiągnąć w praktyce?? TEORETYCZNIE żyję dla rodziny. Tylko to "teoretycznie" strasznie boli (aż się skrzywiłam, jak to napisałam, serio...) P.s. Poczytałam wcześniejszą stronę, jako "jedna z tych nowych" poczułam się trochę... nieproszona. Mam wrażenie i pewnie nie tylko wrażenie, że m.in. ja zburzyłam tu jakiś fajny stary porządek. Kurcze, niełatwo być nowym
-
To ja będę równowagą, bo jestem w depresji, nie mam na nic siły, wszytko mnie męczy (psych i fiz). Do dupy Na społeczności będę się zwlekać, a tak to co? Kiedyś byłam energiczna, towarzyska Boże, żeby w końcu ktoś zabrał ode mnie TO ZMĘCZENIE, TO MECZENIE SIĘ, TEN BRAK SIŁ DO ODDYCHANIA WRĘCZ. To będzie dobrze. Domyślam się, że to emocje, że ja w sobie je ściskam, zamrażam na siłę, tłumię, zaciskając zęby i tak mnie to męczy, że na resztę nie ma siły... ale parę terapii i nic (z jednym epizodem poprawy).
-
smyczy nie, ale jest przypięta do breloczka z zeberką (żeby łatwiej było je szukać) a Ty do czegoś przypinasz swoje klucze?
-
Na rękę? Mam, ale nigdy nie noszę, zawsze zaglądam do komórki (i strasznie mnie to wkurza i powtarzam sobie, że lepiej nosić zegarek, ale i tak nie noszę) A w moim domu jest duuużo zegarków, wszędzie. I każdy z innej parafii. Ps - Mnie w pytaniu o przetrwanie chodziło właśnie o to, CO pod tym uporem się kryje. Czy masz jakąś słabość do czegoś?
-
Nie pracuję wcale, bo totalnie nie jestem w stanie i mam przez to doła, wstyd i niską samoocenę. Ps. Paradoksy - moderator przyłapany właśnie na gorącym uczynku wiesz, jakim? Czy masz pojęcie, CO udało Ci przetrwać tyle, żyć, mimo tak ogromnego cierpienia na co dzień?
-
Brzmi jak urojenie paranoidalne Raczej jak poczucie humoru Ale fakt, w duchu paranoidalnym
-
A kiedy to obstawiasz? Wcześniej ode mnie?
-
No ja nie. Nie cierpię na typową, hardcorową autoagresję. Zdarzyło mi się kilkanaście razy raczej lekko naciąć skórę, nie dla bólu, ale krwi, no i te płytkie szramy szybko znikają. Tylko nad kostką widać troszkę, ale jak zacięcie przy goleniu albo wspomniany kot Ja mam większy problem z (nie)jedzeniem, w tym roku prawie nie zeszłam z tego świata przez jadłowstręt, szpital był, z daleka widać było, że anoreksja, same kości. Ale już przytyłam. Ale widziałam wczoraj przed oddziałem dziewczynę z mocno widocznymi z daleka czerwonymi bliznami po wewnętrznej stronie ręki. Wyglądało na próbę s., bo w miejscu żył
-
Oficjalnie jestem wpisana na lipiec. Ale równie dobrze mogę dostać telefon za niedługo, np. gdy ktoś przede mną w kolejce się nie stawi. - i niech Ci, Korba, tylko nie wpadnie do głowy, że to możesz być np.Ty -- 11 maja 2011, 14:48 -- Czekaj, nie wiem, czy mnie zrozumiałaś - bo ja też paplałam dużo, a ta cisza to oznaczała ICH milczenie. W sensie, że nie było już żadnych pytań, zachęcania z ich strony.
-
Hania, to wymyśl sobie wcześniej, co mogłabyś powiedzieć i o czym mówić, przynajmniej tak generalnie. Bo wiesz... Na moich konsultacjach oni nie inicjowali rozmów i nie bardzo byli aktywni w dyskusji, nie zachęcali do rozmowy, nie kierowali nią, to nie był wywiad, typowy dialog (u mnie to wyglądało inaczej niż u Korby). Na pierwszej usłyszałam na wejściu "Dzień dobry. Nazywam się tak i tak. [cisza] Co Panią do nas sprowadza?" [cisza] i mówię ja. Druga to ankieta i też takie pytanie, czy chciałabym coś do niej dodać, doprecyzować (no i jeszcze jakieś pytania się pojawiły). Na trzeciej terapeuta milczał przez 90% czasu, powiedział może 5-6 zdań, nie odpowiadał na żadne moje pytanie, a początek wyglądał tak: "Dzień dobry, nazywam się tak i tak. [cisza] Słuchamy Panią". Na ostatniej też: "Dzień dobry. Dzisiejsza konsultacja to takie podsumowanie. [cisza - ja zaczęłam sama podsumowywać]", dopiero potem coś się rozkręciło. Chciałam Cię uprzedzić, abyś szoku nie doznała.
-
Pomidorowa: 500 ml wody 3-4 łyżki koncentratu pomidorowego przyprawa jarzynka (albo inna) kostka rosołowa z kurczaka sól 3-4 łyżki cukru 3 łyżki masła cała pietruszka łyżka mąki makaron Woda się gotuje, wrzucamy kostkę rosołową, wkładamy całą obraną pietruszkę, no a po jakimś czasie (ok. 10 min) całą resztę (tzn. makaron osobno gotować oczywiście;)). AHA: przed gotowaniem z tego pół litra odlać trochę zimnej wody do szklanki i do niej wsypać (przesianą) mąkę i to wymieszać, aż się mąka rozpuści. I podczas gotowania wlewać tę mączną wodę, mieszając zupę. -- 11 maja 2011, 15:19 -- aaa, pytanie: I co, masz zamiar zrobić tę zupę?
-
Tak. Po wewnętrznej stronie dłoni! A Ty? :)
-
Zbyt abstrakcyjne pytanie dla mnie, bo nie wierzę w boga, który myśli itd. No ale... hmm... zapytałabym go, jak może, jako wszechmocny, pozwalać na to, że istnieje cierpienie przekraczające wytrzymałość człowieka, któremu nie zawsze udaje się zaradzić, wobec czego ludzie nie wytrzymują i popełniają samobójstwa lub proszą o eutanazję. Dlaczego jest tak okrutny. Gdybyś popatrzył z boku/dystansu na siebie i swoje postępowanie/życie/charakter, to co powiedziałbyś o tej osobie?