
naranja
Użytkownik-
Postów
769 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez naranja
-
CO????? Po takim tekście to ja bym spokojnie wstała i wyszła. I nie zapłaciła, jeśli to prywatnie. I już nie wróciła do niej. I podała nazwisko tej kobiety na forum, aby nikt inny się nie naciął na nią. Bo to jest mega nieprofesjonalne. Powierzchowne traktowanie Twoich problemów, a żeby tego było mało to mieszanie religii do tego. Szok. Chyba, że wcześniej miałaś świadomość, że to ktoś z nurtu p.chrześcijańskiej (miałaś, kate?). Ja myślę, że to jest na tej zasadzie, że deficyty w sferze osobowościowej i emocjonalnej nadrabiamy rozwojem intelektualnym. Na przykład dlatego, że od małego nacisk był kładziony na intelekt, nie emocje. Można się było dowartościować chociaż przez te głupie oceny w szkole. Ja wręcz miałam poczucie, że od nich uzależniona jest "miłość" mojej matki do mnie, że mam prawo być kochana, że mam prawo do życia tylko dlatego, bo się dobrze uczę. Inna rzecz, że te chwile, które jako "normalne" dziecko (=takie, które nie ma trudności w kontaktach z rówieśnikami) mogłabym spędzać na "nieintelektualnej" zabawie z dzieciakami, przyjaciółkami (których nie miałam) czy przeżywaniu czegoś - spędzałam na myśleniu lub nauce. Coś trzeba było robić w tych samotnych chwilach i na czymś oprzeć swoje poczucie wartości, jak go się nie miało za to, że się po prostu przyszło na świat... A poza tym osoby zdrowe i szczęśliwe raczej nie międlą dogłębnie takich "mądrych" rzeczy, jak kwestia poczucia sensu życia - bo go po prostu czują. A jak się tego nie czuje, to się myśli i myśli, rozważa intelektualnie, po co żyć, aby chociaż teoretycznie dać sobie podstawy istnienia...
-
Żądasz ode mnie, abym nie mówiła Tobie, co masz robić, a sama mi rozkazujesz (i innym), czego mam nie robić, a co robić. Dlaczego Tobie to wolno, a nam nie? Obowiązują Cię jakieś inne, wyjątkowe zasady? Brak konsekwencji. Poza tym: Jestem na studiach wyższych, czyli wychodzi na to, że jednak pozwalasz mi Ciebie oceniać Piszesz sama, dobrowolnie, na otwartym forum, którego sens polega m.in. na tym, że pozostali forumowicze mogą komentować Twoje wypowiedzi i zachowanie. Nie zawsze po Twojej myśli. Bezczelnie wtykałabym nos w Twoje sprawy, gdybym się np. włamała na Twojego priva.
-
rzymska łaźnia - golasy
-
Coś na słodko na śniadanie lub deser: omlet. Dwa białka zmiksować lub ubić razem na pianę. Dodać żółtka, szczyptę soli, szczyptę cukru, ok. 2 łyżki mąki pszennej lub tortowej (przesianej przez sitko), zetrzeć trochę skórki z cytryny do smaku. Wylać na patelnię, smażyć na oleju, obustronnie, na b.małym ogniu. Posypać cukrem pudrem. Jeść z konfiturą z wiśni. Smacznego
-
Na lody śmietankowe polane ciepłym musem z malin... Na aromatyczną kąpiel w wannie (której nie mam), z płatkami róż pływającymi po wierzchu... Na długą upojną noc pod rozgwieżdżonym niebem... Na odzyskanie siebie prawdziwej, na piękne uczucie, że jestem sobą, w pełnej harmonii... Ale się rozmarzyłam...
-
Fatalnie. Aby jakoś je przeżyć nonstop spryskuję twarz i ciało wodą termalną i smaruję się chłodzącymi balsamami. Idziesz do dentysty, gdy tylko zauważysz ubytek czy zwlekasz aż Cię ząb boli jak cholera?
-
...że tu i teraz chcę nie mieć doła, zmęczenia i napięcia, chcę się czuć na tyle dobrze, tak jak większość moich rówieśników, aby w fajny sposób przeżyć ten dzień - a NIE MOGĘ, nie mam takiej mocy i wpływu na mój bieżący nastrój. Czuję się teraz bezsilna. I wściekła, że tak jest. Że marnuje się kolejny dzień mojego życia, przez to, że mam obniżony nastrój, a nie mogę teraz zrobić "pstryk" i go wyłączyć, a włączyć ochotę i radość i porobić coś, co da mi autentyczną przyjemność lub satysfakcję.
-
Pisząc tak, Ty chyba nie wiesz, co to są tragiczne stany. Masz siłę, motywację i chęć chociażby do tego, aby otworzyć komputer, zalogować się i pisać o swoim cierpieniu, odczuwasz potrzebę kontaktu z ludźmi choćby w takiej formie. To znaczy, że nie jest tragicznie. To jeszcze nie jest totalna anhedonia. Wiem, co mówię. Totalna anhedonia jest wtedy, jak nie masz ochoty i siły nawet nacisnąć "power" w laptopie, ani pisać, bo Ci to zwisa. Ani nawet narzekać się już nie chce, bo po co. I nie jesteś w stanie nic zjeść, bo posiłek, gryzienie, przełykanie, to katorga. I nie potrafisz znaleźć nawet ani jednej myśli w głowie, która dawała by choć minimalną przyjemność lub nadzieję. I lądujesz w szpitalu w pasach, bo nie możesz znieść nie tyle życia, co samoświadomości. Pomijając już stany, gdzie człowiek ma tak przerażające omamy, że sika pod siebie. Z mojego doświadczenia "brak uczuć" to stan, który zabezpiecza przed jeszcze większym, o ironio, cierpieniem. Po prostu odczuwanie i potrzebowanie widocznie tak mocno Cię bolało (lub bolałoby), tak bardzo cierpiałaś, że "wolisz" - z dwojga złego - nie czuć nic, niczego nie potrzebować. Bo tak jest trochę bezpieczniej. Tak więc odcinasz się od uczuć, potrzeb nie do zaspokojenia, aby to nie bolało, ale niestety zarazem znika też możliwość przeżywania przyjemności, bo człowiek odcina się od przeżywania w ogóle. Skąd to się wzięło u Ciebie? Nie wiem. Może poszperaj w relacji z rodzicami, z przeszłości. Być może pewne rzeczy tak bardzo Cię bolały, że "postanowiłaś" nie czuć, zamienić się w cyborga, który nie odczuwa, bo po co czuć, jak to same przykre rzeczy są. Na jakiś czas taka znieczulica działa obronnie... Być może ten mechanizm się za Tobą wlecze do teraz...
-
Ja do diagnoz przestałam przywiązywać wagę, gdy iluś tam już specjalistów dawało mi zupełnie inne etykietki. Od psychozy po lekką nerwicę, przez choroby afektywne i zaburzenia odżywiania, depresję, zaburzenia osobowości. Pytanie: kim jestem? Neurotyczką? Borderką? Nie, SOBĄ. Przecież ciągle to jestem w gruncie rzeczy ta sama ja, z tą samą historią i życia i trudnościami w kontaktach, tyle, że raz one się wyrażają głównie natręctwami, innym razem lękami, innym razem autoagresją, ostatnio anoreksją, itd. A pod spodem ciągle ta sama nieszczęśliwa i poraniona kobieta, i to się liczy najbardziej. W końcu ktoś mądry dał mi zaburzenia osobowości mieszane, po miesięcznej codziennej obserwacji, i w kolejnych szpitalach podtrzymywano tę diagnozę, z tym, że pisali, jaki "element" obecnie dominuje. A więc obecnie borderline. Co dla mnie nie ma większego znaczenia, oprócz tego, że mogę się ubiegać o terapię na 7f jako "osobowościowiec" Kite, a powiedziałaś psycholog, że się nie zgadzasz z nią? U osób neurotycznych raczej występuje silny paniczny lęk przed agresją, w tym autoagresją, a Ty się tniesz i to mocno, odczuwasz czasem wręcz ochotę na to, co raczej świadczy o głębszym problemie niż neurotyzm. Co ona mówi o Twojej autoagresji?
-
Jak najbardziej. Btw, jak wypełniałam ankietę na 7f to tam za samookaleczanie (tak było napisanie; nie: autoagresja) było wliczane już walenie rękami w głowę czy kłucie się ostrymi przedmiotami (nie było napisane, że do krwi) jako przykłady. To mi akurat nie pasowało do tej nazwy. Chyba, ze coś mi się pomajtało, ale raczej nie.
-
w kosciele za całe zło ktore robi człowiek wini sie szatana
naranja odpowiedział(a) na potegapodswiadomosci temat w Socjologia
Nie wierzę w Szatana W Starym Testamencie Bóg miał zarówno "dobre", jak i "złe" cechy. Potrafił skarcić, sprowadzić katastrofy naturalne, ukarać. Z biegiem czasu Bóg "robił się" coraz bardziej opiekuńczy, coraz bardziej zbliżający się do ideału, wyłącznie dobrego, miłującego. "Złe" cechy Boga starotestamentowego "przejął" Szatan, dzięki czemu można wytłumaczyć istniejące cierpienie, zło, etc., a jednocześnie czuć i wierzyć, że Bóg tylko i wyłącznie kocha i dzięki temu mieć w nim solidne oparcie psychiczne (na zasadzie: co złego to szatan, nie bóg, od którego oczekuję miłości). Ściślej z tematem: fakt, że stanowczo za mało mówi się o tym, ile krzywd i zranień robią ludzie, w tym rodzice małemu dziecku ("kochaj ojca i matkę swoją"), za dużo rzeczy zwala się na szatana albo "taki krzyż"... -
miłość bez odwzajemnienia - moja matka
-
Dziewczyny, na świeże blizny-rany, takie do wygojenia, dobry jest krem Cicalfate z Avene, zapobiegawczo. Niestety dość drogi za niewielką ilość.
-
Tak, tak, aż mnie trzęsie z tej zazdrości Fakt, fajnie mieć takie problemy. Ze względu na to, że czytają to też ci, którzy są chętni skorzystać z porad to opiszę jak ja odzyskałam czuprynę: 1. Revalid i Inneov (w tym samym czasie oba). 2. Witaminy: żelazo Sorbifer + wapń Calperos. 3. Maseczka na skórę głowy i włosy: żółtko + olejek rycynowy + oliwa + cytryna + maść witaminowa + odrobina odżywki (super sprawa). 4. Szampon Alpecin C1 (to najb. skuteczny szampon hamujący wypadanie wg mnie) zamiennie z sz. ze skrzypem Farmony. 5. A przede wszystkim zaczęłam (normalnie) jeść (miałam silny jadłowstręt). 6. Pewnie antydepresanty zmniejszające (choć trochę) nasilenie lęków też zrobiły swoje. 7. Przestałam używać suszarkę, lakiery, pianki. 8. Włosy na koniec mycia zawsze płuczę lodowatą wodą (zamyka łuski i poprawia krążenie w cebulkach). 9. Jak włosy mocno wypadają to trzeba je skrócić z długości (krótszy włos mniej obciąża słabe cebulki). Mnie to pomogło bardzo.
-
Pokaż mi coś, dla czego warto żyć
-
Możesz mi odpowiedzieć, po jakiego ***** pytasz o rady, skoro i tak je potem odrzucasz?? Ludzie Ci podpowiadają, piszą, radzą, a Ty i tak to zlewasz. Niefajne to. I mnie też mierzi, gdy generalizujesz, pisząc "kobiety", "człowiek". Nie wszyscy są tak zafiksowani na urodzie, jak Ty, uwierz. Tak, ja lepiej się czuję, gdy wyglądam ładnie i jestem zadbana (o ile nie jestem w depresji; wtedy mi to totalnie zwisa), ale generalnie pierwsze siwe włosy czy rozstępy nie są dla mnie jakąś apokalipsą i nie przywiązuję do tego wielkiej uwagi. Mogę się pofarbować albo posmarować jakimś mazidłem i koniec tematu, mam dużo poważniejsze zmartwienia. Szczerze mówiąc mam sprawdzone porady na problem z włosami (łysiałam), ale Ci nie odpiszę, bo i tak dostanę odpowiedź "ale moja nerwica.....ale....ale....". P.S. Nerwica to nie choroba. Przejmij odpowiedzialność za siebie.
-
Haniu, nie milcz. Pisz, gdy Ci źle, po to jest forum przecież... Tylko gdy zwierzasz się, jak bardzo cierpisz i w jak brutalny sposób zagrażasz swojemu zdrowiu/życiu - daj przyzwolenie, aby sobie pomóc. Bo to jest tak. Nie dość, że w okrutny sposób dowalasz sobie samej, niesprawiedliwie, to dodatkowo w jakiś sposób dowalasz nam - wprawiając nas w bezradność i bierność... Ja rozumiem, że nie celowo i że to wynika z ogromnej rozpaczy i wściekłości, ale pewnie wszyscy tutaj życzą Ci jak najlepiej, w tym ja. Mnie nie jest niefajnie z tym, że cierpisz i się tniesz, ale z tym, że zagrażasz sobie i nie mogę nic z tym zrobić. A co mnie to obchodzi? Mam uczucia, empatię. One się we mnie wzbudzają, gdy Cię czytam, nawet mimo że Cię na dobrą sprawę nie znam.. Jeśli tak jest to psycholog sama dla siebie powinna Cię zdiagnozować i dobrać odpowiednią według niej terapię. Diagnoza jest dla niej, jako oględna wskazówka. W informowaniu Ciebie o etykietce sensu nie widzę żadnego (oprócz wspomnianego skierowania na 7f). Ty się powinnaś zająć emocjami, mówieniem o trudnych sprawach, o swoim życiu, a nie nadawaniem swojemu cierpieniu naukowych nazw. Takie moje zdanie.
-
Ale PO CO to TOBIE?? Jak ja tego nie lubię u (niektórych) lekarzy i terapeutów Człowieka trzeba leczyć, a nie etykietować. Brrr. Jeśli się mocno martwisz i znasz adres to jak najbardziej. No bo jak to: Hania się bardzo poważnie tnie, krew się leje, pisze tu nam o tym, a my mamy się trząść i bezradnie biernie czekać w napięciu na dalszy rozwój akcji? (który może być tragiczny w skutkach, gdy np. zemdleje) Kiedyś pewna dziewczyna po (skutecznej) terapii z 7f powiedziała mi mądre słowa, odnośnie takich sytuacji. "Zobacz, Twoja koleżanka się ostro tnie, bo jej źle i cierpi, tak, mówi Ci o tym, ale z drugiej strony nie pozwala Ci nic zrobić z tym. Czy to jest fair? Przecież TY TEŻ przeżywasz, martwisz się o nią, męczysz się myślami, czy nie zemdleje i umrze, czy nie zrobi tego mocniej itd." Nie jest tak?
-
Oddział Leczenia Zaburzeń Osobowości i Nerwic - 7F
naranja odpowiedział(a) na mała defetystka temat w Psychiatria
Aaaa to coś mi się musiało pomylić w takim razie. Przepraszam Chciałabyś to odwlec w czasie, bo bardziej boisz się odmowy-odrzucenia czy przyjęcia i wizji 24tyg na oddziale? Ja noc przed decyzją pewnie nie zmrużę oka. W ogóle ta czwarta konsultacja to dziwny zwyczaj - oni i tak już wiedzą przed nią, czy kogoś kwalifikują czy odmawiają, więc mogliby telefonicznie poinformować o decyzji - aby przyjechali tylko Ci zakwalifikowani - po skierowanie na terapię. Nie bardzo rozumiem jaki jest sens w tym, aby fatygować np. przez pół Polski kogoś, aby tylko mu powiedzieć, że się nie dostał. Jakiś pomysł?? -
Kite, a jakie to ma znaczenie dla Ciebie, jaką ktoś Ci da etykietkę? Przecież to jest Tobie do wyzdrowienia kompletnie niepotrzebne. (No, chyba, że w tym sensie, że potrzebujesz skierowanie na 7f z rozpoznaniem z.o.).
-
Oddział Leczenia Zaburzeń Osobowości i Nerwic - 7F
naranja odpowiedział(a) na mała defetystka temat w Psychiatria
Korba, było chłodno-profesjonalnie. Po pierwsze konsultował mnie mężczyzna. Po drugie: zero wyrażania empatii, uczuć, nawet poprzez mimikę twarzy. Po trzecie: MILCZENIE, CISZA. To była próbka psychoanalizy, nawet nie t. analitycznej. Nie dostałam odpowiedzi na żadne moje pytanie. Wyszło tak, że sama sobie w tej ciszy zadawałam pytania i mając za odpowiedź milczenie próbowałam sama na nie odpowiadać. Usłyszałam kilka interpretacji i nawiązywałam do nich. To było dość nowe doświadczenie. Po wczorajszym nie mam już naprawdę ZIELONEGO pojęcia, czy zostanę zakwalifikowana na terapię, czy nie. Totalny brak intuicji pod tym względem. Czuję się zmotywowana i chcę się pozbyć tego strasznego cierpienia, zrobić coś z sobą na serio, ale czy to samo dostrzegły we mnie konsultujące mnie osoby..? Jak Ci dziś poszło? Dostałaś się? Co mówili??? -- 19 kwi 2011, 12:50 -- ILE..? Czasem boję się, że w takim tempie to ja dopiero na emeryturze wyzdrowieję A już nie jestem taka baaardzo młoda, resztki młodości tracę przez depresje i szpitale, a niech to szlag trafi... I po co być zdrowym za 4-5 lat jak już nikt nigdy nie zwróci mi młodości i jej szans? To BOLI... Pocieszam się, że jako zdrowa być może inaczej na to wszystko spojrzę. -
Oddział Leczenia Zaburzeń Osobowości i Nerwic - 7F
naranja odpowiedział(a) na mała defetystka temat w Psychiatria
A ja nie wiem: o co? Zdecydowana większość osób lądujących na terapii na 7f to weterani takich "innych" oddziałów. Ludzie z historią prób samobójczych, autoagresji, czasem stanów psychotycznych, wiązania w pasy. Ja także mam za sobą takie oddziały. Na 7f też się zdarzają "loty", z tego, co słyszałam, bo terapia potrafi rozwalić człowieka. -
Oddział Leczenia Zaburzeń Osobowości i Nerwic - 7F
naranja odpowiedział(a) na mała defetystka temat w Psychiatria
Korba, ja już po. Nie miałam tej terapeutki, co Ty. Moja konsultacja wyglądała KOMPLETNIE inaczej od Twojej. W połowie maja jadę ostatni raz. Kite, nie znam nikogo, kto całkowicie wyzdrowiałby po 7f, pół roku to trochę za mało czasu. Ale rozmawiałam z jedną dziewczyną, której bardzo dużo to dało, praktycznie uratowało życie (i obecnie funkcjonuje normalnie, a dalej chodzi na indywidualną) i czytałam bloga innej, o której można (?) powiedzieć, że prawie całkowicie (a może całkowicie?) wyzdrowiała. W każdym razie obie czują, że odzyskały prawdziwą tożsamość. -
Oddział Leczenia Zaburzeń Osobowości i Nerwic - 7F
naranja odpowiedział(a) na mała defetystka temat w Psychiatria
O, to już za miesiąc. Wiesz, że jeśli chcesz to możesz spróbować przyśpieszyć pierwszą kwalifikację? U mnie nie wyrazili zgody na 2 tygodniowy pobyt diagnostyczny, choć pytałam o to. Ale i tak poszli mi na rękę, co było miłe. W sumie nie jestem z baaardzo daleka, w porównaniu do osób, które są np. z Trójmiasta lub Suwałk... Niecałe 5 godzin drogi mam do Kraka. Ty dalej? -
Oddział Leczenia Zaburzeń Osobowości i Nerwic - 7F
naranja odpowiedział(a) na mała defetystka temat w Psychiatria
U mnie w takim razie to ekspres. Dzwonię o pierwszy wolny termin: za 4 dni. Druga konsultacja: proszę przyjść jutro. A w pon. znów jadę do Kraka na 3. konsultację. Zastanawiam się, czy chcą mnie mieć szybko czy szybko mnie spławić. Obstawiam to drugie - i tak im nie zależy na mnie, więc po co badać motywację... a ja determinację mam, chcę bardzo być zdrowa! jak nie Kraków to inna terapia, im szybciej będę wiedziała, na czym stoję, tym lepiej dla mnie.