Skocz do zawartości
Nerwica.com

kahir

Użytkownik
  • Postów

    517
  • Dołączył

Treść opublikowana przez kahir

  1. refren, nie widzę absolutnie żadnej sprzeczności w życiu na sposób duchowy i życiu zgodnie z regułami. każdy sposób postępowania, to stosowanie się do pewnych reguł. chrześcijanie stosują się do dekalogu, a jakby nie było, to właśnie 10 reguł, w większości zresztą dobrych. Twój opis życia duchowego jest dość uniwersalny i mogę zupełnie szczerze powiedzieć, że go wypełniam. nie czczę żadnego boga, ale myślę, że jakby jakiś istniał, to w większości podobałoby mu się moje zachowanie. staram się postępować dobrze, moralnie, nie krzywdzić innych i pomagać tym, którzy już zostali skrzywdzeni. w miarę możliwości. mówisz, że celem jest dobro, ale bez reguł zapanowałby chaos. gdyby każdy starał się czynić dobro, rozumiane na swój subiektywny sposób, to podejrzewam, że gatunek ludzki byłby mocno zagrożony. muzułmanie też czynią dobro wysadzając się w metrze. ojcowie tych młodych chłopaków są z nich dumni. wiem, że nie chodzi Ci o całkowity brak reguł, ale mimo wszystko - nie ma życia, dobra i zła bez pewnych zasad. to one wyznaczają granice między tym co moralne i nie. tym co podobałoby się ludziom, bogom, a co nie. większość ludzi nie ma w sobie tyle mądrości aby zupełnie samodzielnie wybrać "dobrą" ścieżkę i postępować właściwie. zasady, reguły to ład. brak zasad to anarchia, przemoc, zezwierzęcenie. to przecież właśnie bóg, wg Pisma Świętego, zaprowadził ład, stworzył świat, który działa wg pewnych zasad. wyznaczył je również Adamowi i Ewie. dlatego nie rozumiem dlaczego ktoś miałby żyć wg reguł, wypełniać je i nie żyć na sposób duchowy. i odwrotnie - żyć duchowo nie wypełniając pewnych zasad.
  2. refren, chodziło mi o pytanie dotyczące życia w sposób duchowy w opozycji do życia wg reguł. jak to rozumieć? i dlaczego granica akurat w tym miejscu? to nie wiecie? oni chcą waszej krwi! krwi chrześcijan
  3. kahir

    Marihuana

    coś zabrałeś, musisz dać coś w zamian. coś innego niż piwo. alkohol jest dużo bardziej niebezpieczny i w takiej sytuacji nie wiem co gorsze: 2-3 piwa wieczorem, czy lolek. prawdopodobnie to pierwsze. znajdź coś, co będziesz mógł robić wieczorami w zastępstwie palenia. możesz ewentualnie przesunąć siłownię bądź basen na godziny wieczorne, ale myślę, że lepiej byłoby znaleźć coś nowego. lub starego. tylko Ty wiesz co to mogłoby być.
  4. nie odpowiedziałaś na moje pytanie. znowu. ciężko mi się kłócić z Twoim doświadczeniem, dlatego tylko zapytam: jakie obsesje i dziwne rozważania? nadmienię tylko, że za wyjątkowego się nie uważam. już nie. i na pewno nie ze względu na moją niewiarę. zresztą, nie lubię się porównywać z ogółem społeczeństwa. będąc w 99 centylu wypadam za dobrze i mógłbym popaść w samozachwyt cóż, każde z nas ma swoją drogę. żadna nie jest lepsza czy gorsza. Ty poszukujesz sensu i prawdy w Bogu, ja w innych zjawiskach. nic bardziej głupiego niż się wzajemnie antagonizować. peace :) powiedziałeś straszną rzecz że jeśli chodzi o naukę, to nie wiemy w zasadzie nic. wiemy bardzo dużo i potrafimy to w dużej części sensownie wykorzystać. to, że nie wiemy jeszcze tak wielu rzeczy wcale nie znaczy, że wiemy mało. gdyby wychodzić z założenia, że dane jest nam poznać istotę każdego zjawiska, to faktycznie wiemy bardzo niewiele, ale jako, że jesteśmy ograniczeni poznawczo przez naszą anatomię, to uważam, że odkryliśmy zaskakująco dużo w bardzo krótkim czasie. konektom nie jest koncepcją. ludzki powstaje już od paru lat. jeśli chodzi o kompletne, to z tego co pamiętam stworzono model mózgu jakiegoś bardzo prostego organizmu, którego ośrodkowy układ nerwowy składa się z 300 neuronów. jednak to za mało by ekstrapolować jakiekolwiek wnioski na nasz gatunek. istnienie świadomości per se nie musi być udowadniane, bo nawet jeśli rozważamy ją czysto teoretycznie, to jako konstrukt filozoficzny jest niezaprzeczalna. a objawia się w sposób bardzo prosty. wiemy, że jesteśmy, współistniejemy, oddziałujemy na siebie, wiemy różne rzeczy o sobie i innych, mamy wiedzę o tym, że kiedyś umrzemy. to wszystko i wiele więcej to przejawy świadomości, której innym gatunkom brakuje. kolory, to - jak mówisz - tylko interpretacja kory wzrokowej zjawiska jakim jest światło, jego rozszczepianie i załamywanie się. znaczy, rozumiem, że o to Ci właśnie chodzi. i tak jest w istocie. jednak to my i nasz system zmysłów powstał tak by je widzieć i rozróżniać, a nie na odwrót. możemy zatem przyjąć, że kolory - jako zjawisko - istnieją, a my mamy zdolność doświadczania ich. z doświadczaniem jest jak z jedzeniem - ciężko spróbować wszystkiego, a nawet jakbyśmy chcieli, to nie wszystko jest dla nas jadalne. jednak zapewne są gdzieś we wszechświecie gatunki, które mogą "zjeść", to czego my nie możemy.
  5. pewnie masz rację, a mój kolega po prostu lubi dramatyzm. zwłaszcza, że nie jest członkiem społeczności, tylko gościem na dworze. królewskie intrygi tak go dotykają, jak mydło menela. z racjonalnego punktu widzenia, to już sobie grabią takimi groźbami, bo jedyne co mogą zyskać, to kolejne embarga, więc moją konkluzją myślącego człowieka jest: ch*j ich wie.
  6. zgoda jeśli chodzi o pierwszą część, co do drugiej nie byłbym taki pewien. jest coś takiego jak projekt ludzkiego konektomu, który ma być kompletną mapą połączeń neuronalnych. jak już to zrobimy, a jestem pewien, że to kwestia czasu, to będziemy mogli z tej całości symulować emergencję wyższych funkcji, jako kolejny krok po poznaniu ogólnych zasad modelu. jasne, że będzie to model, nie mózg per se i nigdy nie będziemy do końca pewni jego poprawności, ale z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że będzie to model wierny. póki co wiemy, że świadomości nie da się umiejscowić w jednym miejscu mózgu, że jest to funkcja rozsiana, choć kandydatem na obszar kluczowy są płaty czołowe i przedczołowe. no. jak na razie mamy qualia, jako konstrukt filozoficzny. jednak tu podobnie, jestem pewien, że jak będzie się dało to wyjaśnić na poziomie podstawowych własności mózgu jako takiego, pamięci i działania zmysłów, to będziemy mogli zemergować z tego doświadczenie w jego istocie. no ale... nigdy nie zrozumiemy w 100% czegoś, do zrozumienia czego używamy przedmiotu owych rozważań :)
  7. no, to takie pitu pitu. szczerze, to nie do końca wiem po co. boją się interwencji amerykańskiej, więc demonstrują siłę? może. cholera ich wie. tam dużo ideologicznych - i nie tylko - pojebów. z drugiej strony mój przyjaciel jest właśnie w Seulu i mówi, że czuje na karku atomowy oddech Kim Dzong Un'a takich odczuć nie należy lekce sobie ważyć...
  8. z jakiegoś powodu śmierć mnie w ogóle nie rusza. w ciągu mojego życia odeszło parę bardzo bliskich mi osób. nie czułem nic. uważam, że lepiej by było, gdyby moja matka umarła. nie dlatego, że jej nienawidzę. ostatnio nie mam z nią żadnego kontaktu, nie ma na mnie bezpośredniego wpływu. nie jest też z gruntu złą osobą. jest toksyczna i zatruwa życie wielu ludziom. moje wnioski wynikają z czystej kalkulacji. śmierć mojej mamy = lepsze życie dla kilku osób. mógłbym też bez problemów przyjeżdżać do rodzinnego domu, bez narażania się na ciągłą psychiczną intoksykację. byłbym w stanie bez skrupułów zabić człowieka, jeśli z kalkulacji wynikałoby, że dzięki temu innym i mnie będzie żyło się lepiej. bałbym się jedynie konsekwencji ze strony wymiaru sprawiedliwości. jednocześnie jestem bardzo wrażliwy na cierpienie ludzi i zwierząt. jednocześnie' mam ochotę czasem zrobić krzywdę moim szynszylom gdy się nie słuchają bądź nabroją. mimo że wiem, że to tylko głupiutkie dzieciaki. zawsze po takich myślach czuję do siebie obrzydzenie i postanawiam nigdy nie mieć dzieci. nie chciałbym ich skrzywdzić. czasem płaczę. ostatnio śniło mi się, że zabijam ludzi. chyba pierwszy raz w życiu.
  9. zapomnij o mikrofalach. jego zaburzenia mają podłoże psychiczne. wyślij go do psychiatry i psychoterapeuty. z Bydgoszczy polecam dr Dróżdża. sam się u niego leczyłem. jeden z najlepszy lekarzy, z jakimi miałem styczność. mówię ogólnie o zawodzie lekarskim.
  10. zły pomysł. "związek" z 13 lat starszą mężatką z dwójką dzieci, kochającą jeszcze innego mężczyznę, nie wyszedł mi na zdrowie. oczywiście to tylko mój pryzmat.
  11. w tym przypadku to pewnie tylko teoria spiskowa, ale lekarze i firmy farmaceutyczne napędzają wzajemnie własne biznesy. możesz wykupić dowolną ilość opakowań, w zależności od tego ile na razie potrzebujesz i kiedy masz następną wizytę. leki psychiatryczne są chyba najczęściej zmienianymi w toku leczenia, więc nie ma sensu wykupywać takich ilości, chyba że bierzesz lek od dłuższego czasu i i znasz jego działanie i skuteczność na swoją osobę.
  12. cóż. nie lubię być bez powodu moczony, zwłaszcza jeśli tego nie chcę. zwłaszcza jeśli wiąże się to z obrządkiem, w który nie wierzę. to tak jakbym ja, wierząc w latającego potwora spaghetti, natarł Cię na łożu śmierci sosem bolońskim. podobałoby Ci się? zapominasz o eksperymentach myślowych, jak z kotem Schrödingera. mniejsza z tym. zastanawia mnie fakt skąd możesz wiedzieć, że nie dopuszczałem kiedyś możliwości istnienia boga? było to wprawdzie dobre kilkanaście lat temu i nie znalazłem żadnych przesłanek ku temu twierdzeniu, ale rozważałem taką ewentualność. im starszy się stawałem i zdobywałem więcej wiedzy o świecie, tym bardziej utwierdzałem się w przekonaniu, że boga nie ma. nie widzę w tym żadnych sprzeczności czy naginania czegokolwiek. moje przekonania, wiara czy tezy zawarte w moich "świętych księgach" nie podlegają specjalnej interpretacji, bo są ścisłe, sprawdzalne i co więcej powtarzalne. nie można tego powiedzieć o religiach, gdzie każdy może sobie wybrać dowolny fragment, fajnie go zinterpretować i wykorzystać zależnie od potrzeby. nie jest to argument ad personam, po prostu widzę jak jest. mało jest ludzi wierzących, którzy faktycznie stosują się dogmatów swojej wiary. za to multum takich, którzy potrzebują i wykorzystują wiarę aby uspokoić sumienie, odegnać strach przed śmiercią albo dać sobie proste odpowiedzi na nurtujące pytania dotyczące świata. ja dopuszczałem możliwość istnienia boga, a Ty - dopuszczałaś opozycyjną? bo chrześcijanie w większości się nad tym nie zastanawiają. wystarczają im komunały typu "niezbadane są ścieżki Pana". poza tym, kim są by kwestionować słuszność boskich decyzji. można by nazwać to pokorą, ale ja widzę w tym tylko intelektualny marazm i strach przed ew. karą. i co masz na myśli pisząc "żyje na sposób duchowy"? zresztą, jak możesz twierdzić, że nie koncentruje się na regułach, zasadach? cała religia chrześcijańska to wielki konglomerat zasad, zbiór rzeczy, za które idzie się do piekła lub zostaje nagrodzonym życiem wiecznym. zrób to - będziesz potępiony, zrób tamto - czeka cię... brak kary, bo chrześcijaństwo to bardziej religia restrykcji niż pozytywnych motywacji. problem w tym, że jest dokładnie odwrotnie. nie da się rozdzielić dobra i zła, światłości od ciemności. ciemność to tylko brak światła, to stan, nie odwrotność zjawiska jakim jest światło. w każdym z nas jest dobro i zło, jakkolwiek metafizyczne i niezrozumiałe. to tylko przejawy jednego zjawiska jakim życie, przetrwanie. każdy z nas byłby w stanie dopuścić się okropnych czynów, jeśli tylko od tego zależałoby od tego jego życie. pokazały to dobitnie wszystkie wojny i eksperymenty psychologiczne dotykające problemu granic człowieczeństwa. każdy z nas postępuje też dobrze, bo jest to przystosowawcze. oczywiście to tylko najbardziej podstawowy poziom i wcale nie odmawiam ludziom wyższych motywacji, bynajmniej. mówię tylko, że te pierwsze są podstawą naszego funkcjonowania. niestety ma to tylko sens przy założeniu, że nie ma istot tylko dobrych lub tylko złych, a z takiego założenia wychodzę.
  13. nie muszę nikogo/niczego projektować. przyszli chrześcijanie zrobili to za mnie kawał czasu temu i tak, zrobili z niego biurokratę o sztywnym sposobie wartościowania. dobro i zło. dobro jest dobre, zło jest złe. za dobro idziesz do nieba, za zło do piekła. żadnych barw pośrednich. zapewne dlatego, że zbyt skomplikowane zasady mogłyby zostać niezrozumiane. przypadki, reguły, odstępstwa od nich, potrzebne było coś prostego. szczerze wierzę, że religia miała kiedyś sens, przynajmniej z założenia. przykazania z dekalogu, to dobre przykazania. może oprócz tych dotyczących oddawania czci zazdrosnemu bogu. w sprawie chrztu przyjmowanego przez naszego hipotetycznego pedofila, to jestem pewien, że gdzieś na świecie żyje bądź żył jakiś zły, zły człowiek, który za sprawą czegoś-tam, nie wiem, objawienia, strachu przed śmiercią, dostrzegł swoje przewiny i postanowił przyjąć chrzest, szczerze wierząc, że oto staje się nowym człowiekiem. co z nim? i co z dobrymi ludźmi, którzy popełnili grzech śmiertelny? sam popełniłem ich mnóstwo, nie krzywdząc przy tym nikogo. uważam też, że zrobiłem więcej dobra niż zła i jestem raczej dobrym człowiekiem. co ze mną? "tego kogoś ześle bóg" - ja dziękuję za takiego posłańca. mam nadzieję, że jak będę umierał, to nikt nie wpadnie na pomysł żeby pakować mnie w obrządek, w który nie wierzę. to trochę jak gwałt. moim celem jest negacja, bo tak postępują myślący ludzie. negują różne zjawiska żeby je lepiej zrozumieć. w ten sposób sprawdza się hipotezy. nie wiem czy masz jakieś pojęcie na temat filozofii, czy psychologii, ale hipoteza, eksperyment, jest prawidłowo skonstruowany, tylko jeśli możemy znaleźć odpowiedni go negujący. to właśnie negacja jest główna drogą znajdowania prawdy. odrobina wiedzy o historii świata by nie zaszkodziła.
  14. nie ma tu wykwalifikowanych psychologów, a przynajmniej nikogo bym tu tak nie nazwał. musisz się zdać na nas - wariatów. dział wybrałaś poprawnie, bo - jak sama zauważyłaś - myśli mają charakter natrętny. motyw lęku o najbliższych, nawracających myśli o ich śmierci i w końcu czynności wykonywanych w celu zapobieżenia ew. tragediom, jest bardzo częsty u osób z nerwicą natręctw. zakładam, że problem trwa od niedawna i do tej pory nie pojawiły się żadne kompulsywne czynności. kompulsje dużo trudniej wyleczyć od samych myśli natrętnych, więc czym prędzej idź do lekarza psychiatry. nie bój się - nie gryzie, to taki sam lekarz jak wszyscy inni. zapewne dostaniesz jakiś lek przeciwdepresyjny, mający też działanie przeciwlękowe. dobrze by było gdybyś udała się także do psychoterapeuty, bo leki działają najskuteczniej w połączaniu z terapią. nie bój się leków, te kolejnych generacji (SSRI, SNRI) mają stosunkowo niewiele skutków ubocznych i odstawiennych, nie uzależniają. w Twoich natręctwach nie ma niczego nadzwyczajnego, nie bagatelizując ich oczywiście. ot, czujesz się samotna i boisz się straty bliskich Ci osób, dostrzegając, że się starzeją. trzymaj się i powodzenia.
  15. zawsze zastanawiała mnie jedna sprawa. weźmy przypadek wielokrotnego gwałciciela-mordercy-pedofila, który na parę dni przed śmiercią zdecydował się przyjąć chrzest. z tego co mi wiadomo, chrzest jest sakramentem oczyszczającym z wszelkich grzechów, ergo wspomniany potwór, mający na sumieniu wiele niewinnych istnień, wg dogmatów chrześcijaństwa pójdzie prosto do nieba napastować cherubinków. z drugiej strony mamy niewiernego, który nie przyjął chrztu w ogóle, ale przeżył całe swoje życie postępując głównie dobrze. nie żył w rozpuście, nie bił żony, wychował dzieci na porządnych, młodych ludzi, nawet oddawał 1% swojego podatku na akcję ratowania polskich rysi, których jest tylko 500. jednym słowem żył zgodnie z naukami kościoła, nawet o tym nie myśląc. ów dobry samarytanin, nie dostępując łaski pańskiej, ze względu na swoją obrzydliwą ignorancję wobec jedynej, prawdziwej wiary, dostanie bilet w jedną stronę na wieczną imprezę z darciem pasów jako główną atrakcją. powiedzcie mi zatem, jak to jest? gdzie ten dobry i sprawiedliwy bóg, o którym tyle mówicie? bo ja widzę tylko bezwzględną maszynę biurokratyczną, która ma funkcję wejściową i wyjściową i kompletnie ignoruje to co pomiędzy. nawet gdybym wierzył, w któregoś z bogów, to z pewnością nie wybrałbym tego zazdrosnego dziadygę bez serca, który skazuje dobrych ludzi na wieczne potępienie, tylko dlatego, że nie chcieli dać się zmoczyć jakiemuś klesze, nie mogli bądź zwyczajnie nie wiedzieli, że coś takiego istnieje. tylko błagam, nie serwujcie mi frazesów pt. "nie zbadane są ścieżki pana", bo zarzekam się, walnę was.
  16. oglądałem właśnie najnowszy odcinek serialu Supernatural. był motyw z czyśćcem, były anioły i demony, było odcinanie głów wampirom i zbzikowany prorok słyszący w głowie głos Pana Piekieł. tak sobie siedzę i myślę, że chyba chcę się nawrócić. tylko jeszcze nie wiem na co. takie fajne rzeczy się dzieją gdy jest się wierzącym. a tu co? nuda. jakieś atomy, kwarki, grawitacja. czekam na konkretne propozycje. byleby w pakiecie było przynajmniej jedno opętanie, nieudany egzorcyzm i twarz Jezusa na grzance z masłem.
  17. kahir

    Lobby homoseksualne

    zrobiliśmy jednego wielkiego OT, ale tam... kara za posiadanie służy wielu rzeczom, ale z całą pewnością nie pomaga zmniejszyć odsetku ludzi palących. jest też fatalnym straszakiem. mamy przeludnione więzienia. bardzo wiele osób w nich siedzących, siedzi właśnie za posiadanie, a więzienie potrafi złamać człowieka, złamać życie. resocjalizacja jest mitem. gdyby przeznaczyć pieniądze wydawane na nieskuteczną walkę z narkotykami na edukację i profilaktykę, każdej stronie wyszłoby to na korzyść. sami policjanci nie są specjalnie chętni łapaniu użytkowników. sami policjanci, prokuratorzy i sędziowie uważają obecne prawo za nieporozumienie. mój brat był wysoko postawionym funkcjonariuszem oddziału policji stołecznej do spraw przestępczości zorganizowanej. powiedział dokładnie to samo, co mówią zwolennicy legalizacji: prawo jest głupie, szkodliwe, a policja wykorzystuje je w celu polepszenia statystyk wykrywalności.
  18. kahir

    Lobby homoseksualne

    refren, agresja, przemoc, narkotyki są wszędzie, nie unikniesz ich tylko dlatego, że szkoła, do której poślesz dziecko będzie miała dodatek "katolicka". odnośnie "moherów", to mam sprzeczne uczucia, bo jednocześnie, faktycznie, szkoda mi tych ludzi i ich wykluczenia, ale jednak to z ich strony padało więcej nienawistnych haseł, więcej było agresji, a frustracja niczego nie usprawiedliwia. a przynajmniej usprawiedliwia bardzo niewiele.
  19. Kefas jest już w Szczecinie, zapytam go czy jutro mu pasuje, bo my jesteśmy gotowi :)
  20. kahir

    Lobby homoseksualne

    @deader szczerze, to wolałbym żeby to kobiety rządziły światem. jakoś większe zaufanie w kwestii ważnych politycznych decyzji mam do kobiet niż do napompowanych testosteronem i rządnych władzy troglodytów. włączenie kobiet do życia poza kuchnią dało bardzo wiele społeczeństwom. ot, choćby przyspieszyło to rozwój gospodarczy - kobiety to dobrzy pracownicy, statystycznie lepsi od mężczyzn. myślę, że gdyby nie równouprawnienie, to bylibyśmy ładne naście lub dziesiąt lat do tyłu w wielu dziedzinach życia społecznego i gospodarczego. gdybym miał coś powiedzieć na temat homoseksualnych rodziców, to jestem przekonany, że porównawczo bardziej się starają. spoczywa na nich większa odpowiedzialność, bo odpowiadają również za obraz takiego modelu rodziny, która jest nowością, na którą cały świat spogląda. poza tym rodzice adopcyjni muszą spełnić szereg warunków, a nie tylko mieć sprawne układy rozrodcze. jasne, w rodzinach adopcyjnych zdarzają się patologie, ale podejrzewam, że statystyka i tak wypada bardzo na ich korzyść. @refren, pytanie było do deader-a, pomyliłem się. przekaz propagandowy? bitch please. może jeszcze podprogowy? nigdzie takiego nie widzę. i owszem - nie różnią się. a z pewnością nie ci, których znam. jak ja to uwielbiam lewacki pomysł, lewacka propaganda, lewackie knowania, spiski, układy. prawica natomiast oddaje władze ludowi i słucha jego głosu (...). katolicyzm może ma niewiele wspólnego z nienawiścią, ale katolicy owszem. wystarczy spojrzeć na oszołomów spod krzyża lub tych nawołujących do tępienia pedałów, Żydów, lewaków i innych, aż szkoda klawiatury by wymieniać. większość znanych mi katolików nigdy nie miało Biblii w rękach, a jak miał, to tę, którą dostał na komunię i którą później odłożył na półkę razem z pamiątką komunijną.
  21. kahir

    Lobby homoseksualne

    w ogóle pokićkały mi się osoby i płci, do których pisałem, straszne faux pas. wybaczcie. refren, przepraszam za pomyłkę. sprawa "technik" i witryny pozostaje jednak aktualna. deader, ponawiam pytanie: jakie "potencjalne zmiany społeczne"? gdzie widzisz demagogię w stwierdzeniu, że "boimy się odmienności"? i jak można go użyć w drugą stronę? odnośnie albinizmu, zespołu Downa i szóstego palca u nogi, to w ogóle mnie nie zrozumieliście. chodzi o skalę zjawiska jako odstępstwa. normą jest 46 chromosomów, normalny kolor skóry w zależności o rasy i 5 palców u nogi. zresztą wszystkie wynikają z mutacji w genie, a raczej zestawie genów. podobnie jak homoseksualizm. tylko wegetarianizm tu nie pasuje. nie chodzi o następstwa społeczne ruchu ludzi z zespołem Downa, przecież to absurd, skąd w ogóle taki pomysł jeśli będziecie bardziej kontent zamieńmy to na nietypowe preferencje seksualne czy, nie wiem, używanie makijażu przez mężczyzn. były, są i będą. odstępstwa. i co z tego? sprawa tych co je mają. jeśli się komuś nie podoba, niech nie patrzy. a argument, że odmienność nam się nachalnie w mediach narzuca jest z dupy. zresztą każdy ma wybór co chce czytać, oglądać, czy na jaki temat dyskutować.
  22. kahir

    Lobby homoseksualne

    refren, nie odpowiedziałaś na moje pytania. odsyłam do wcześniejszego postu. jednocześnie przepraszam za użycie nieprawidłowego rodzaju, zwyczajnie przeskoczyłem z jednego wątku do drugiego, gdzie w pierwszym odpisywałem mężczyźnie. nie zdążyłem się "przełączyć", wybacz. odnośnie "technik" to informacje podane przez jednego człowieka, to trochę kiepska peer review. podejrzewam, że odsetek różnych dewiacji u osób hetero jest równy lub większy niż u homoseksualistów. aczkolwiek nie posiadam danych na ten temat. strona, którą podałaś to jakieś nieporozumienie. na każdym kroku są wzmianki o "terapii" homoseksualizmu i wprawdzie subtelne, ale sugestie, że to dobry pomysł.
  23. idąc za pewnym popularnym w Polsce wróżbitą, dziękuję za uznanie :) Nameless, również Tobie.
  24. kahir

    Lobby homoseksualne

    dokładnie, chyba nie mam nic do dodania. "potencjalne zmiany społeczne" - dokładnie takiego określenia używali przeciwnicy praw wyborczych dla kobiet i zniesienia niewolnictwa. nie widzę wielkiej różnicy. mógłbyś opisać te ewentualne zmiany? w niektórych państwach zachodnich, gdzie nikogo nie dziwi widok dwojga mężczyzn trzymających się za ręce, czy nawet prowadzących wózek z dzieckiem, nie stało się absolutnie nic złego ze społeczeństwem, demografią, czy jakąkolwiek inną sferą życia publicznego. demagogia - gdzie? i jak chciałbyś go użyć w drugą stronę? a uzasadnienie ewolucyjnie jest niebywale proste: to, czego nie znamy może nieść dla nas potencjalne zagrożenie, więc się boimy, uciekamy lub walczymy. gdy natomiast nieznane staje się znane i akceptowalne, lęk znika. mam szynszyle. jak je kupowałem i przenosiłem do nowej klatki, to były zalęknione, chowały się po kryjówkach i uciekały na każdy dźwięk, bo nie znały tego nowego otoczenia. teraz rozkładają się w najlepsze odsłaniając brzuch, bo wiedzą, że im nic nie grozi. kwestia przyzwyczajenia. ludzie, mimo wysoce rozwiniętej inteligencji też ulegają lękom. większość osób przeprowadzając się w nowe miejsce, poznając nowych ludzi, środowisko czuję się przynajmniej trochę niepewnie. kiedyś widok czarnego na koniu (Django! ) budził sprzeciw i oburzenie, teraz czarny jest prezydentem największego mocarstwa na świecie. już nikogo to nie dziwi. podobnie będzie ze związkami homoseksualnymi i adopcją dzieci przez wspomniane. kwestia czasu. edit: @deader odstępstwem od normy jest też albinizm, zespół Downa, szósty palec u nogi i wegetarianizm. i co z tego? odstępstwa były zawsze i zawsze będą, po prostu kiedyś społeczeństwa były mniej tolerancyjne i ludzie bali się ujawniać. nie było też tylu kanałów (media) na taki "coming out".
  25. kahir

    Lobby homoseksualne

    tak w sprawie homoseksualizmu per se, to jest on dość powszechny u większości gatunków, a tylko u naszego gatunku bywa piętnowany. szympansy trykają się namiętnie w pupkę lub wzajemnie masturbują i wynikają z tego tylko same korzyści: zacieśnianie więzi, rozładowanie napięcia seksualnego, spadek poziomu agresji. z jakiegoś powodu u ludzi odsetek osób homoseksualnych nie zmienia się od lat i wynosi ~10%. oznacza to, że osoby odczuwające pociąg do tej samej płci odgrywają jakąś rolę w "byciu" naszego gatunku, inaczej gen dawno wypadłby z puli. mogę się tylko domyślać, że chodzi o dobór krewniaczy i pośrednie przekazywanie genów. gdzieś na świecie jest plemię, w którym geje odgrywają bardzo istotną rolę. są swojego typu wujkami, który odznaczając się wysokim poziomem empatii i altruizmu, poświęcają swoje życie wychowywaniu dzieci swoich braci i sióstr i innych członków plemienia. ot, taka ciekawostka. temat został pewnie wyczerpany z cztery razy na tych 29 stronach, więc raczej nie powiem nic nowego, ale coś-tam jednak dodam. myślę, że osoby homofobiczne, używające często słowa "pedał", a nie mówiące o jednośladach, zwyczajnie się boją. odczuwają lęk przed czymś, czego nie rozumieją, co jest inne, obce. tak było od milionów lat w świecie zwierząt. osobniki, które wyraźnie różniły się od stada były zabijane lub z niego wykluczane. wszystko przez to, że nie pasowały do standardu. odmienność budzi lęk. nieznane budzi lęk. ludzie, którzy boją się ciemności, nie boją się braku światła per se, a tego co kryje mrok, a czego nie widzą. ich strach jest jak najbardziej uzasadniony i powinniśmy raczej ich żałować, niż prowadzić jałową dyskusję. osobiście żal mi osób, które żyją w ciągłym lęku, który maskują agresją. ponad to ludzie mają dziwną (czyżby?) potrzebę wyznaczania sobie wrogów/wroga nr 1. na tych/tego mogą zrzucić odpowiedzialność za kiepską sytuację ekonomiczną, niż demograficzny, czy co śmieszniejsze własne niepowodzenia. zresztą, biorąc słowo "homofobia" i jego drugi człon, możemy domniemywać, że chodzi właśnie o lęk w tym wszystkim.
×