-
Postów
517 -
Dołączył
Treść opublikowana przez kahir
-
gdzie tam staroświecka :) to zwyczajnie miłe. ważne żeby dać możliwość rewanżu. np. kanapką do łóżka. jeśli się nie narzucamy z decyzją o płaceniu, jeśli komuś to sprawia przyjemność, to jak najbardziej.
-
ahh tak! opisałem moją tragiczną historię, a nie odpowiedziałem na pytanie.. znajdź sobie jakieś wyjątkowo absorbujące zajęcie. inne niż alkohol i narkotyki. to bardzo pomaga.
-
muzyka. udowodnione naukowo i potwierdzone przez mnie. tyle razy, ile ratowała mi życie - niezliczona niezliczoność. i.. krew pulsująca w moich żyłach i tętnicach, tlen po tychże krążący, potencjały czynnościowe w mózgu i na obwodzie - wszystko to co składa się na to, że żyję, funkcjonuję. lubię żyć. zwłaszcza, że to życie, to jedyne co mam. jest parszywe, oj strasznie, ale cholera.. nawet mając przekonanie, że nigdy nie będzie takie jakbym chciał. jak kiedyś chciałem. planowałem. marzyłem. nawet mając takie przekonanie chcę go więcej. myślę, że do końca będę, mniej lub więcej, pokrzywiony, ale skończyłem z wycofywaniem się, rozkładaniem rąk, ciągłą ucieczką. mam pakt o nie-nic-nierobieniu. z samym sobą. wiecie co? to strasznie dziwne, ale mimo, że choroba zabiera mi połowę myśli i czasu, potrafię być szczęśliwy. to jakiś cholerny bonus genetyczny. albo wpływ leków, które brałem. albo lsd zmutowało mi mózg. nie wiem. podoba mi się to. trzyma mnie przy życiu fakt, że często jest fajne, mimo iż spierdolone niezliczoną ilość razy. karma. nie wierzę w nią. yin i yang. my i oni. podłoga i sufit. a wszystko i tak zamknięte w czterech ścianach mojej głowy. równowaga. nie dlatego, że "musi być". że jest w przyrodzie. zaczynam ją dostrzegać i chyba się zaraz rozpłaczę czuję spokój, mimo niezliczonej liczby spierdoloności dnia jutrzejszego. i już nie chciałbym chcieć. teraz chcę. teraz. od zaraz. już.
-
Marek1991, przeżywałem coś dość podobnego parę lat temu. związałem się, choć nie jestem pewien czy słowo "związałem" nie jest tu nadużyciem, z 13 lat starszą kobietą. z dwiema córeczkami. pokochałem całą trójkę. była wtedy w separacji (obecnie jest po rozwodzie), ale oprócz tego.. kochała kogoś innego. kogoś o bardzo złym na nią wpływie. no i wtedy ja wkraczam na scenę ratuję niewieście serce i próbuję pomóc zapomnieć o problemach z mężem i pewnym fatalnym panem-miłością jej życia, zwanym dalej D. byłem trochę pogotowiem psychologicznym. trochę seksualnym. były momenty, że czułem się jak ten jedyny. chwilowe. raz usłyszałem, że mnie kocha. planowaliśmy wspólne życie. zastanawialiśmy się jak poradzę sobie we wspólnym wychowywaniem dziewczynek. jednak ciągle był D. i chyba byłby zawsze. to był dla mnie fatalny związek. i mimo, że nigdy, nikogo tak nie kochałem, to po roku i usłyszeniu pewnego zdania, w pewnej sytuacji, odszedłem. odchorowałem to prawie rocznym zapijaniem się, codziennym jaraniem zioła. zacząłem palić nawet fajki, których nie znoszę. wszystko w celu autodestrukcji. wszystko żeby zapomnieć. to fatalny sposób, ale w końcu zapomniałem. -- 27 sie 2011, 00:12 -- jejku. przeczytałem własny post i stwierdzam, że nadal mam spory problem z mówieniem/pisaniem o tym. zero ładu i składu.
-
dolomit, śliczny tok rozumowania gadasz z sensem. mechanizm opóźniający depenalizację i legalizację jest mocno złożony i sięga głęboko. wystarczy powiedzieć, że znam dilerów, którzy płacą łapówki policji za święty spokój. to ma miejsce wszędzie. podobnie nasi kochani ustawodawcy dorabiają do renty. na ten temat nie mam żadnych danych, ale ciężko mi uwierzyć żeby było inaczej. wyrabianie policyjnych norm? znam miejsca w Polsce gdzie ciężko przejść po ulicy z własnoręcznie skręconym papierosem, bo zauważony przez policję/straż miejską, zostaniesz zaraz skontrolowany. co to ma na celu? jedynie co przychodzi mi na myśl, to stwierdzenie powyżej. odgórne zarządzenie - wykażcie się skutecznością.
-
ej ej! koleżanki, koledzy! bawcie się dobrze gdzieś-tam gdzie będziecie i pamiętajcie: don't do drugs kids! make love! responsibly oczywiście. i nie dajcie się złapać leśniczemu!
-
5 krzaczków można mieć. a większość społeczeństwa nie zna tak trudnych słówek jak depenalizacja/dekryminalizacja dajmy zatem słówkom spokój. dobranoc :)
-
KeFaS, ale w przypadku Holandii można mówić o legalizacji, prawda? sytuacja, w której posiadanie, hodowla na własny użytek i obrót kontrolowany są legalne, to coś więcej niż depenalizacja. wiadomo, że pierwszym krokiem do zalegalizowania marihuany będzie dekryminalizacja/depenalizacja, ale jestem pewien, że to jedynie pierwszy krok. potrzeba czasu. zresztą - to tylko słówka ;P
-
Zenonek, są prace naukowe potwierdzające zwiększone ryzyko wystąpienia objawów psychotycznych i z pewnością odnosi się to również do ludzi z NN. wrzuć w: http://scholar.google.pl/ frazę "cannabis schizophrenia psychosis" - gwarantuje mnóstwo wyników. niestety wszystko raczej w języku angielskim. PS nie ma czegoś takiego jak rozróżnienie "skun" i "zwykła marihuana". coś takiego tylko na blokach
-
dziękuję :)
-
to dane urzędów statystycznych Holandii w parę lat po legalizacji. mechanizm w myśl którego (wg. mnie) to działa już opisałem. ludzie będą palić tak czy inaczej. lepiej jeśli będą to robić legalnie otrzymując towar zbadany i dopuszczony do obrotu. jakbyśmy zdelegalizowali alkohol, to gwarantuję zwiększenie liczby zatruć metanolem. zysk dla państwa? czemu nie. lepiej niż dla producentów i dilerów z półświatka. poza tym, to tylko kwestia czasu. mogę się założyć o każde pieniądze: marihuana zostanie zalegalizowana wciągu najbliższych kilku lat. czemu wszystkie cywilizowane państwa europy zachodniej do tego dążą? bo to ma sens. dużo większy niż pozwalanie na kwitnięcie biznesu w podziemiu.
-
Lady_B, szukam prywatnie. cena za wizytę nie gra roli. dzięki :)
-
ludzie z miasta Gdynia! potrzebuję Waszej pomocy. szukam dla bliskiej mi osoby sprawdzonego psychoterapeuty działającego (najlepiej) w nurcie psychologii behawioralno-poznawczej. z Gdyni naturalnie. za wszelkie wskazówki - moja dozgonna wdzięczność :)
-
mam prośbę. i to ważne dla mnie. szukam dla bliskiej mi osoby psychoterapeuty w Gdyni. najlepiej kogoś pracującego w nurcie psychologii behawioralno-poznawczej. będę wdzięczny za wszelkie namiary do sprawdzonych osób.
-
wierzę Ci ale większości ludzi, którzy palą jednak się chce. raporty statystyczne są dość mocno rozbieżne, ale większość wskazuje na brak zwiększenia konsumpcji marihuany po legalizacji w Holandii. jak jest naprawdę? nie wiem.
-
to wszystko zmiany chwilowe, bądź odwracalne po zaprzestaniu palenia. no, ale masz rację co do mechanizmu. też jestem od tego daleki. ale nie sądzisz np., że gdyby sprzedaż marihuany była regulowana przez państwo, to ludzie rzadziej sięgaliby po mocniejsze substancje? dlaczego? dlatego, że nie mieliby styczności z świadkiem przestępczym, z dilerami, którzy dość często mają też inne substancje, które można kupić i które trzeba sprzedać. po legalizacji w Holandii spadł odsetek ludzi zażywających "twarde" narkotyki - to jest fakt.
-
ja jako trochę psycholog ewolucyjny potwierdzam jesteśmy bardzo nieskomplikowani. chodziło mi o tę.. noo, jak jej tam? hipokryzję! nie kwestionuję, że lubisz, ale awatar z ładną dziewczynką trochę się gryzie z poglądami na łatwość/szybkość/puszczalskość. noo, chyba, że ta pani jest wybitnie cnotliwa
-
ależ ja się nie licytuję. stwierdzam fakt. aczkolwiek masz rację, że nałóg, nieważne jaki, prowadzi do - mniejszej bądź większej - utraty kontroli. mówię o tym, że obok utraty kontroli występuje mnóstwo somatycznych niedomagań, które w przypadku alkoholu i nikotyny są niepomiernie większe. czy to nie wpływa na moment utraty kontroli i jej zaawansowanie? zresztą nieistotne. chodzi mi głównie o pokutujące w społeczeństwie przekonanie o poziomie szkodliwości, tylko ze względu na etykietę. owszem, odkłada się - w postaci nieaktywnej. i owszem - zaburza, ale nie samą pracę neuroprzekaźników, bo nijak się ma do przestrzeni synaptycznych. gdyby tam wchodził, to by była katastrofa swoją drogą. odkłada się w mielinie i może spowalniać przechodzenie potencjału czynnościowego wzdłuż aksonu. i tutaj wchodzi moje ulubione hasło: ganja zrobi z ciebie debila po części to prawda, jeśli ma się predyspozycje ku byciu debilem. chodzi o fakt spowolnienia przekaźnictwa. w przypadku ludzi, u których myślenie nie jest najmocniejszą stroną, może to spowodować zidiocenie. ładna nomenklatura, prawda? u innych.. cóż, będą mieli problemy z koncentracją, pamięcią. wszystkie te procesy są odwracalne. nie zachodzi neurodegeneracja. poproszę o źródło z danymi bibliograficznymi, bo nic o tym nie wiem. chętnie się dam przekonać jeśli to prawda. i znów wracamy do punktu wyjścia - nie zostaje włączona. ale to nie jest zależność fizyczna. nie większa niż od jabłka czy kanapki z ogóreczkiem. możemy iść tą drogą, ale wtedy możemy wszystko włączyć do grupy substancji wchodzących w metabolizm. mówiłem o wchodzeniu w metabolizm, czyli sytuacji gdy substancja jest niezbędna do przeprowadzania pewnych procesów metabolicznych koniecznych do prawidłowego funkcjonowania organizmu. tu tego nie ma. alkohol, benzodiazepiny, nikotyna, opiaty - to są te substancje/grupy substancji. dlatego potrzebna jest gruntowna edukacja, akcje społeczne. bez mitów i przekłamań. tak się składa, że nie widziałem jeszcze broszurki o marihuanie (innych substancjach), która podawałaby wyłącznie prawdziwe dane. a widziałem też takie, gdzie większość była - za przeproszeniem - z dupy wzięta. nie kwestionuję problemu. widzę go i uważam, że coś trzeba robić. ale trzeba robić z głową. nie okłamywać i straszyć, ale informować. każdy i tak podejmie decyzję samodzielnie.
-
powiedział koleś, który ma jakąś laskę w awatarze. podziwiam.
-
dość długo nie słyszany kawałek. uratował mój mózg. [videoyoutube=SZBNCGniue8&feature=related][/videoyoutube]
-
ehehehhehe no to było dobre, ale koniec Offtop'u, bo czeka nas srogi opieprz. muszę się zgodzić z betty_boo. często nic tak nie zbliża ludzi jak dobry seks. bliskość fizyczna pomaga przełamać wiele barier psychicznych. ciężko zbudować trwały związek oparty praktycznie na samym seksie, ale równie ciężko utrzymać taki bez dobrego życia seksualnego.
-
nie mam czego. koniec! zero personalnych wycieczek. poza tym z dziećmi to ja mogę się bawić klockami, czytać im bajki..
-
a jest inaczej? w jakiej postaci? gdzie? widzę, że nie masz bladego pojęcia o biochemii organizmu ludzkiego. włączenie w procesy metaboliczne, a proces metabolizacji, który trwa ileś godzin i się kończy, to dwie różne rzeczy. alkohol, opiaty, benzodiazepiny, nikotyna - te substancje wchodzą w procesy metaboliczne organizmu. nie jestem jakimś obrońcą marihuany. nie chodzę na marsze legalizacji. ostatnio nawet nie palę. zwyczajnie nienawidzę nieścisłości i naukowego fałszu. pozdrawiam.
-
dziękujemy, że nas poinformowałeś. podejrzewam, że teraz wszystkie wędliny wędzą się na samą myśl o tym szarpaniu.
-
Vian, cieszę się, że mogę cokolwiek, komukolwiek przywracać :) i uważam, że jeśli dwoje ludzi ma ochotę na seks, to - za przeproszeniem - niech się pieprzą niezależnie od długości znajomości. jeśli nie łamią przy tym własnych schematów moralnych i nie krzywdzą osób trzecich, to nie widzę w tym nic złego. na calutkim globie, może wyjąwszy niektóre rdzenne ludy Afryki i Ameryki Południowej, pokutuje przekonanie, że szybkość z jaką kobieta godzi się na seks jest wprost proporcjonalna do jej wyuzdania, lekkości obyczajów, braku szacunku do siebie i wielu innych. facetom natomiast wolno, bo.. myślą penisem. ekhm.. ja tam myślę mózgiem moi drodzy. faceci to strasznie łatwe dupy, puszczalscy i wolnoobyczajowcy pierwszej kategorii. nie martwcie się dziewczyny. jeśli facet pomyśli o Was, że jesteście łatwe, po tym jak sam będzie podskakiwał ze spuszczonymi spodniami na pierwszej randce, to znaczy, że nie jest Was wart.