Skocz do zawartości
Nerwica.com

Denial

Użytkownik
  • Postów

    348
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Denial

  1. Denial

    dół

    dapp91 pamiętaj, że ciągle dziewczyn jest więcej niż facetów, jest w czym wybierać - w końcu któraś Ci się spodoba tak, że zrobisz wszystko by się z nią umówić, zapomnisz nawet o tym, że masz doła. Póki co nic na siłę. A może np. kuzynka? Może ktoś też nie ma z kim iść, a Ty nawet nie wiesz. Warto zapytać.
  2. Jak nabroili za życia to mogą się bać śmierci. Tego, że pójdą właśnie do piekła. Nie wiem, ja lubię patrzeć od drugiej strony: życie to nie test przed wiecznością. Dzieje się teraz i teraz jest czas na wszystko i jedyna szansa. Trzeba się spieszyć. To mnie napędza. Przeważnie.
  3. Zawsze mi było nie po drodze z religią katolicką. Od kilku lat nie jest mi też po drodze z bogiem, siłą wyższą. Nie zauważyłam, żeby moje życie było przez to jakieś uboższe, nie brakuje mi ani kościoła, ani samej wiary, modlitwy. Raczej cieszę się, że zrezygnowałam z czegoś do czego nie miałam przekonania.
  4. Chyba po prostu potrzebuję drugiego człowieka. Dla mnie taka myśl to koszmar. Zawsze byłam zbyt dumna na to i radziłam sobie sama
  5. Dlatego tak bardzo boję się tego leku. Dostałam na ból kręgosłupa. Niemal chodzę po ścianach z bólu, płaczę, ale nie biorę :/ Znając mnie, zaraz bym się w coś wciągnęła, a opioidy jakie są - każdy wie.
  6. Na derealizację pomogła mi - już - sertralina. Również przy fluoksetynie i paroksetynie nie miałam tego przykrego objawu. Zdaje się więc, że SSRI.
  7. Moim zdaniem leki uzależniają i to fizycznie. Najpierw zrobiłam głupio - w złości - i odstawiłam wszystko na raz. To jest mianserynę, chlorpromazynę i kwas walproinowy. Akurat wtedy brałam to trio. Totalny zjazd - inaczej się tego nie da nazwać. Miałam naprawdę wrażenie że umrę, że jest bardzo ŹLE ze mną. Zaczęłam więc odstawiać powolusieńku - ale i tak nie było różowo. Budziłam się w nocy dosłownie zlana potem jak szczur, miałam straszne zawroty głowy a mój nastrój sięgnął dna totalnego, nie miałam siły i ochoty ruszyć palcem. Potrafiłam leżeć tak cały dzień. Nikomu nie polecam, w życiu tak nie róbcie!!! NAPRAWDĘ trzeba konsultować odstawianie z lekarzem. Jeśli kiedyś jeszcze będę brała leki na pewno tak głupio nie postąpię. Chyba ze dwa miesiące - jak nie lepiej - minęły nim doszłam w pełni do siebie i zaczęła mi tak jakby... schodzić "mgła" z myśli. A jeśli myślę o lekach i uzależnieniu - zwłaszcza tym psychicznym - to mam tylko jedno przed oczami: benzodiazepiny. Uważajcie. Można się wkręcić
  8. Denial

    Witam - mam kilka pytań

    Jeszcze studiuję. Dziennie. Ciężki kierunek. Obecnie nie mam czasu na pracę. Podejmuję się dorywczo różnych rzeczy, ale za to się nie utrzymam. -- 23 lut 2011, 19:13 -- Hmmm... a tak w ogóle - bo wparowałam na forum bez autoprezentacji, tylko zaczęłam od razu od sedna - mam 24 lata, kończę właśnie studia. Przepraszam, że nie podam kierunku, czy imienia, ale chciałabym na razie pozostać anonimowa. Miałam kiedyś kłopoty osobiste przez to, że mnie rozpoznano na forum. Najbliższe osoby miały do mnie pretensje, że nie powiedziałam im tego, co pisałam obcym ludziom. Ja po prostu tak nie potrafię w codziennym życiu - podejść i rozmawiać o swoich problemach. Wiem, że to złe myślenie, ale czuję się wtedy słaba i żałosna. Ukrywam więc wszystko, co tylko mogę. Wiecie, syndrom amerykański I'm okay i do przodu (jaaaaaasne). Zresztą jestem "oficjalnie" dość (słabo powiedziane) ciężką w obejściu osobą. Teraz się trochę tym zmęczyłam szczerze powiedziawszy. Hmmm... co by tu jeszcze? Uwielbiam muzykę. To chyba najbardziej rzucająca się w oczy moja cecha. Zaraz po tym ciężkim charakterze. Pomóżcie, ludzie. Nie wiem co mam ze sobą zrobić.
  9. Tak sobie przeglądam forum po raz pierwszy (gubiąc się totalnie w wątkach ) i natrafiłam na to. Naprawdę - aż się uśmiechnęłam! Dziękuję autorowi!
  10. Denial

    Witam - mam kilka pytań

    Witajcie. Zdaję sobie sprawę, że nie jesteście lekarzami i że to tylko rozmowa, ale zarejestrowałam się na tym forum, bo chciałabym skonfrontować z kimś swoje przemyślenia i podjąć decyzję co robić dalej. Macie jakieś doświadczenie więc liczę na to, że dobrze mi poradzicie. Mam już za sobą leczenie i kilka różnych diagnoz (najpierw depresja o podłożu lękowym, potem borderline, na końcu ChAD) oraz "cyrki" typu próba samobójcza, popadanie w uzależnienia i zachowania autoagresywne - przyznam, że przerwałam i leczenie farmakologiczne i terapię z prostego powodu: nie czułam, żeby terapia mi pomagała, doprowadzała mnie tylko do wściekłości, a leki - któreś już z rzędu - zaczęły dawać tak przykre objawy uboczne i uniemożliwiały mi naukę, że się na nie w końcu "obraziłam". To było mniej więcej we wrześniu 2009. Do tej pory było w miarę dobrze - były spadki i zwyżki nastroju, ale można je było samemu opanować, znalazłam siłę do tego aby przestać się niszczyć, mogłam się znowu uczyć normalnie i jakoś się wszystko "kulało do przodu". We wrześniu 2010 osoba mi bliska poważnie zachorowała i od tamtego czasu obawiam się o jej życie - zwłaszcza, że wygląda na to, że sprawa zaczyna być beznadziejna. Lekarze rozkładają ręce. Od tej osoby zależy moje życie, to czy będzie mi łatwiej, czy będę musiała dosłownie walczyć o przeżycie na skraju nędzy. Boję się, że odejdzie i zostanę bez niczego. I jestem pewna, że to dlatego zaczęło się ze mną coś ZNOWU dziać Nie śpię jak trzeba. Mój rytm dobowy zwariował. Odczuwam napadowo kołatanie serca i drętwienie rąk. Jestem jakby "podkręcona" na wyższe obroty, ciągle czujna, podskakuję na każdy dźwięk, nie mogę usiedzieć na miejscu, zrobiłam się jeszcze bardziej przykra dla otoczenia niż zwykle, wszystko mnie denerwuje, a gdy jestem poza domem i dzwoni telefon to wpadam w panikę. I może śmieszne jest to co powiem, ale ostatnio coraz bardziej boli mnie kręgosłup, bo wprost nie mogę rozluźnić mięśni. Brzmi to trochę jak nerwica, ale po pierwsze - ile można mieć diagnoz. Po drugie - czy terapie wszelkiego typu i kalibru w ogóle mają szanse mi pomóc? Po wcześniejszych doświadczeniach na samą myśl o terapii podnosi mi się ciśnienie. No i - tam usiłują dotrzeć dlaczego jest jak jest. Ja wiem dlaczego tak jest. Terapia nie sprawi, że sytuacja w której jestem się zmieni. Nie ma tu miejsca na pozytywne myślenie, bo to by było samooszukiwanie się. Po trzecie - nie wyobrażam sobie znowu życia na lekach. Ja mam pracę do wykonania! :/ Głupio to może zabrzmi, ale nie mam czasu na załamanie nerwowe i to mnie bardzo drażni... Jeśli ktoś może podzielić się ze mną swoimi przemyśleniami na ten temat lub ma jakiś pomysł - będę bardzo wdzięczna.
×