Skocz do zawartości
Nerwica.com

maiev

Użytkownik
  • Postów

    1 417
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez maiev

  1. bom jest głupia gęś bo dzwonił nr nieznany bo bałam się zrobić z siebie idiotkę kompletną (co mi całkiem nieźle wychodzi) Już jestem pozbierana - troszkę Na razie taśma niepotrzebna. wiem wiem, w złoty dzbanuszek ładnie brzmi :) Mam dzisiaj kiepski dzień - nie wiem czemu - dawno mi się taki nie zdarzał i zapomniałam jak sobie z tym radzić. smutna48, mooni - dzięki za postawienie mnie do pionu.
  2. no właśnie też tak miałam. Bolało i dlatego nie chcę tego przeżywac kolejny raz. I wiem że powinnam spróbować - nawet czasem to robię ale - nic z tego nie wychodzi. Wiesz co? Najgorsze jest to że w kontakcie z "żywym" człowiekiem nie potrafię się odezwać - mam taką pustkę w głowie - jakbym wcale nic tam nie miała. I to nie tylko w kontaktach z nieznanymi ludźmi - również z tymi których znam ale słabo. Trudno w takim wypadku zrobić dobre wrażenie.
  3. kurczę - to słowo na "u" niedobrze mi się kojarzy Pewnie można ,ale mnie się nie udało przyzwyczaić przez ponad 20 lat, więc łatwe to nie jest. Wrócę do tego tematu kiedyś, bo teraz jestem taka zrezygnowana że widzę wszystko w czarnych barwach i żadne argumenty do mnie nie trafiają. Przeczekam i pomyślę. Dzięki indigo.boy
  4. Auć! do kupy to lepiej nie bo się brzydko kojarzy. pozbieram się do czegoś innego.
  5. a mnie to wisi czy ktoś na tym zarabia czy nie - jak zarabia to i dobrze :) (przyjemne z pożytecznym) - ważne że jest takie miejsce. A żeby było to ktoś musiał je stworzyć - sama nie umiem i se będę klikać w reklamy
  6. Nawet nie ma mi kto dać kopa . Smutne troszkę. Chyba pora znikać.
  7. ja to wiem ale z tej wiedzy niewiele mi przychodzi. Chyba zbyt wiele razy się sparzyłam i ciężko mi przełamać ten strach przed odrzuceniem Wiem że to źle ,ale ja to raczej staram się przyzwyczajać do tego że nie jestem lubiana i pogodzić się z tym faktem. indigo.boy - dzięki za słówko, szczególnie że ostatnio nawet tutaj czuję się obco.
  8. wetnę się tutaj troszeczkę w temat. Niby nie jestem samotna (teoretycznie), ale w praktyce bywa różnie... samotniczko a ty lubisz siebie?? Myślę że to ma duże znaczenie jednak. Ja np. siebie nie lubię i bardzo trudno mi uwierzyć że ktoś mógłby polubić mnie. I stąd te problemy z ludźmi. Z góry zakładam że nic ze znajomości nie wyjdzie i...nic nie wychodzi, co nie jest specjalnie dziwne. Do nikogo nie zagadam ani nie zadzwonię pierwsza, bo nie chcę się narzucać, bo z góry założyłam (podświadomie chyba), że wypadłam w oczach danej osoby źle więc pewnie nie chce ze mną gadać. Myślę że dużo by się zmieniło gdybym czuła się dobrze sama ze soba i miała o sobie lepsze zdanie. Czasem myślę że zawsze będę taka "aspołeczna". Na to nie ma lekarstwa. Ehh Przynajmniej masz odwagę wysłać smsa. Jednak trochę pomarudziłam - to nie było zamierzone
  9. Dobra! Kto mnie kopnie bo samej mi ciężko to zrobić?? - a przydało by się. Co jest takie trudne w odebraniu telefonu?? No nic. To czemu nie odebrałam?? Porażka. Moja głupota mnie czasem załamuje. tyż tak zawsze mówię - jak słyszę jak moja siostra się drze na swoje - ale czy to jest realne to nie wiem. Ale mam nadzieję że tak się da.
  10. maiev

    nowa na forum

    Witaj aga! Na pewno znajdziesz tu dużo dobrych słów a pewnie i porad jak sobie radzić . Pozdrawiam
  11. Jovita - nic Cię nie złapie (tak sobie powtarzaj) - daj się wyciągnąć. Najwyżej uciekniesz jakby coś się działo. Wypadła mi plomba - akurat w niedzielę. Teraz przez cały dzień będę się martwić że się nie da zęba uratować i będę szczerbata. Prawie jak "dziewczyna bez zęba na przedzie" tylko że ząb na środku raczej. Cholera jasna - znowu wizyta u dentysty.
  12. no niedobrze. Też to znam. np. jako że to "uczucie" dopada mnie nie wiedzieć czego we Wrocławiu najczęściej (nie rozumiem tego nic a nic), to w ogóle przestałam tam bywać. wiem o co chodzi, bo myślę że mam to samo, ale mogę sie mylić. nie wiem jak to ująć.
  13. bethi - widzę że przeszło na ciebie. Ale to nie ja zaraziłam. Wracaj do zdrówka szybko!
  14. Nom. a my jeździliśmy w DH Renoma we Wrocławiu. To była największa radocha dla wycieczki szkolnej z zabitej wioski. Ludzie mieli takie dziwne miny jak takie stado "baranków" leciało na te schody.
  15. też tak mam. A i tak cały czas mi się zdaje że nie wyglądam dobrze. Czy się "odpicuję" czy nie. Teraz akurat mam to gdzies jak wyglądam - nawet nie chce mi się przebierać jak wychodzę z chałupy. Wisimito. a tak miałam kiedyś. wtedy to naprawdę przeszłam chyba samą siebie . Kosmyk włosów nie miał prawa leżeć nie tak jak trzeba. Każda plamka doprowadzała mnie do szajby jakiejś (nie mogłam przestać o niej myśleć i psuło mi to każdą zabawę). Nie chciałam żeby ktoś widział że coś mi jest. Zmęczyło mnie to i wcale tego nie lubiłam. Przeszło mi po lekach. i nie tęsknię. Chyba wolę wyglądać jak "lump".
  16. Ja się bardzo wstydzę- a kiedyś jeszcze bardziej. Zawsze uchodziłam za twardą osobę - i mi to odpowiadało. Na pogrzebie ojca nie uroniłam ani łezki żeby wścibskie sąsiadki nie widziały. Tylko zaciskałam zęby. A zawsze jak płakałam to w samotności. Przez ostatnie parę lat troszkę trudno mi było ukrywać łzy, bo było nawet tak że na ulicy czy na wykładach potrafiłam sie rozryczeć (tak delikatnie ale jednak) . Trudno to ukryć. Dlatego zawsze chodzę w okularach - chociaż nie powinnam. Mogę się w razie czego za nimi schować.
  17. Ja z kolei jak na takie coś patrzę to mam ochotę gdzieś uciec i się zamknąć i nikomu się nie pokazywać, bo oni tacy wspaniali a ja taka beznadziejna. To jest nie do opanowania- nawet nie umiem tego opisać. Idę sobie ulicą - patrzę i nagle trach takie uczucie. Czasem to aż mi się płakac chce. I od czego? Od tego że ludziom jest fajnie? A czasem też zazdroszczę i mnie wkurza że mają tak fajnie - myślę sobie wtedy że świnia ze mnie i że powinnam sie cieszyć - i czasem się cieszę, uśmiecham się - staram się odgonić od siebie te "zawistne" myśli. Wbiłam sobie kiedyś do łba, takie myśli (chyba wyczytałam w "Potędze podświadomości) że od tego że będę zazdrosna czy zawistna to mój los się nie poprawi - mogę być tylko coraz bardziej zgorzkniała. I tak sobie to przypominam i o dziwo działa!
  18. maiev

    Fobia społeczna!

    Dzięki marmarc! Wychodzi że jestem jednak książkowym przykładem tego cholerstwa - niestety. Zresztą co to za różnica. "trudności z wysławianiem się" - a to to nawet lekarz powinien zauważyć. Chyba nie udało mi się przy nim i do niego sklecić jednego normalnego zdania. Już nie mówiąc o tym że po 2 wizytach nie mogę sobie przypomnieć (za nic) jak on wygląda (a raczej zapamiętuję twarze), bo jak mówię to nie patrzę na ludzi z którymi rozmawiam. Za to świetnie wiem jak wygląda okno i widok za nim
  19. Ło matko. Zboczur jakiś czy co? Co mu po głowie chodziło. Ale masz fajnie. Jeszcze mi się taki nie trafił. Ehh
  20. maiev

    helou

    Hej hej anu!
  21. ehh to dobrze. Myślałam że tak się zwinął - to by dopiero było. Lekarz NFZ poświęcił Ci godzinę?? Mój to się "szarpnął" na 10 minut chyba w porywach do 15. Zazdroszczę.
  22. maiev

    Fobia społeczna!

    A ja ponoć nie mam fobii społecznej. Tym samym prawie została obalona diagnoza poprzedniej doktorki. Tylko teraz nie wiem już co mam - może ja zdrowa jestem, tylko tak "choro" się czuję. Ale co mi z nowej czy starej diagnozy - objawy mają się dobrze - nazwa się tylko zmieni. Właściwie to jak to odróżnić od "ogromnej" nieśmiałości?? Pogubiłam się już. Też nie byłam na studniówce, nie miałam z kim i bałam się że nie umiem tańczyć i wstrętnie będę wyglądać w sukience - i teraz mi przykro jak sobie przypomnę. Jednak szkoda.
  23. dzięki Bethi. :) Ponawijam później bo czuję że mnie to szybko dręczyć nie przestanie. Też sobie coś niecoś muszę poukładać, a coś mi nie idzie - nic a nic.
  24. heh oni to mają. A mój to wszystkich od razu chce na oddział wypychać- bo nie może rozgryźć. W ogóle rozmyślanie o sensie wizyt u psychiatry to ostatnio mój "ulubiony" temat. Cały miesiąc się będę zastanawiać czy iść do niego raz jeszcze czy nie. A jak nie pójdę - to dopiero sie będę zastanawiać czy to dobrze. Jak tu nie być skołowanym skoro, ogólnie traktuje mnie jak osobę która przychodzi i mu głowę zawraca swoimi nieistotnymi problemami (przecież nerwica to nic) i nagle wyskakuje z tekstem (do mojego męża) że jak mi się nie poprawi to mnie skieruje do siebie na oddział. Ogólnie cały czas robi wrażenie poirytowanego. Nie kumam. Z jednej strony czuję się jak kretynka (bo niepotrzebnie mu zawracam głowę) a z drugiej - sama nie wiem jak. :) Jakbym miała odwagę i udało mi się sklecić zdanie bez jąkania to bym mu chyba powiedziała to co tu napisałam. Ale jak znam siebie....to wszystko zapomnę po wejściu do gabinetu. Mam takie pytanie. Wasi psychiatrzy też mają takie "kamienne twarze"?? Znieść tego nie mogę. Wybaczcie przynudzanie, bo w zasadzie to ani śmieszne ani traumatyczne przeżycia a ja się rozpisałam, ale mnie to dręczy. vice versa - ale jak to sie skończyło? poszedł sobie, czy jak Cie zobaczył to się "nawrócił"? Ciekawi mnie to.
  25. ehh - posmuciłabym tu trochę ale mi już głupio Mam takie głupie wątpliwości i Nikogo kto by mi pomógł się z nimi uporać. Ehh to życie ...
×