
frytka
Użytkownik-
Postów
936 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez frytka
-
Całe życie zadaję sobie takie same pytania. Przestałam się już nad tym zastanawiać. Nie jest to już dla mnie ważne ani znaczące ani do niczego potrzebne. Heh kiedyś zrobiłam sobie nawet spis złych uczynków, ktore mam na koncie za czasu tego marnego żywota. Potem rozmawiałam o tym z kolegą i wymieniłam mu parę złych rzeczy które zrobiłam wg mojego mniemania a on mnie wyśmiał i zaczął przytaczać złe uczynki swoje i innych (które zna...). Pomyślałam sobie wtedy: kur#a mać! Nie zrobiłam nic złego nikomu, nic co bym nie odpokutowała! Przestałam się zastanawiać nad czymś co nie ma zupełnie sensu. Przyjełam, że tak po prostu musi być i już wtedy wiedziałam, że przyjdzie moment w życiu, gdy miarka goryczy i złych doświadczeń się przebierze, gdy skończy się cierpliwość i wszelka nadzieja. Z upływem czasu coraz bardziej nie mogłam się doczekać tego momentu. Ostatnia moja pruba była nieudana pewnie dlatego, że doszło do niej w stanie psychotycznym. Mój plan jest inny - trucie się jest g#no warte. Za duże ryzyko odratowania przy obecnym postępie medycyny. Mam lepszy plan.
-
Mi przepisał stabilizatory i się ich nałykałam... zastanawiam się ostatnimi czasy, co takiego musiało by się wydarzyć, aby mieć siłę i walczyć o życie. Nie znalazłam nic.
-
magic, to może być anhedonia lub zaburzenia afektu, może być też derealizacja lub depersonalizacja (lub jedno i drugie). Rozumie, co masz na myśli - długo borykałam się z tym problemem co Ty, wywoływało to we mnie ogromne napięcie wewnętrzne, często objawiało się somatycznie spięciem mięśni, telepaniem się, szczękaniem zębami, bólami głowy, ogólnym wyczerpaniem. W desperacji aby poczuć cokolwiek robiłam głupie rzeczy... Właściwie nie wiem, co się stało, że przeszło. Chyba terapia grupowa bardzo mi w tym pomogła. Być może dlatego, że różne cyrki się na tej terapii działy które i mnie dotyczyły i w końcu coś pękło i z kolei zalały mnie emocje i od tamtego czasu nie mogę sobie z kolei z nimi poradzić o ironio ze skrajności w skrajność....
-
Ucieczka no na pewno bo oprócz przymusu finansowego jestem ciekawa tej przygody... Jadę z wojskiem więc powinnam wrócić A mnie się nie pytali co się stało - zakwalifikowali mnie stosownie bez pytań. W czwartek umówiłam się z psychiatrą i też się obawiam powiedzenia jej o tym incydencie z tego samego powodu - jednak, jeśli ze szpitala mnie wypisali to ona co może zrobić? Czy może na mnie karetkę z białym kaftanem napuścić? W szpitalu to inna kwestia - mają możliwość Cię zatrzymać w przypadku myśli lub próby samobójczej, w przypadku schizofrenii. Sama byłam tym zaskoczona. Jeśli zwiejesz - będą Cię szukać. Szok.
-
Powiało optymizmem. Wydaje mi się, że wszystkie poniedziałki dla mnie są koszmarne bez względu na to, co się dzieje. Ruszyłam dziś dupsko i coś zrobiłam w kierunku poprawy mojej sytuacji. Być może uda mi się odroczyć pewne sprawy, dzięki czemu mam szanse na wyjście z tego g#na. Za 2,5 miesiąca wyjeżdżam do Sudanu na misję. Dzień męskich decyzji. Zstąpiła dzisiaj na mnie nadzieja. Boże spraw, aby jutro też była gdy się obudzę! Korba, mnie nie chcieli wypuścić, ktoś musiał przyjechać i podpisać, że odbiera mnie na własną odpowiedzialność. Nie zastanawiaj się, czy o czymś mówić czy nie bo co kto powie. Terapia jest dla Ciebie nie na odwrót. Jeśli Cię ktoś oceni bo coś zrobiłaś nie znając powodów, świadczy to wyłącznie o nim samym a w przypadku terapeuty oznacza, że nie jest kompetentny. Zbyt często 'ograniczamy' swoje prawa, nie oczekujemy, nie wymagamy. Terapia jest świetnym miejscem, aby się tego nauczyć.
-
leki też nie bardzo... Samotność to taka straszna sprawa... nie ma w tej chorobie nic gorszego... Ja odwrotnie siedzę 'pod obstawą', jestem pilnowana mimo iż wolałabym irracjonalnie być sama teraz. Mam takiego agresowra, że mam ochotę koleżankę 'wyprosić'... ale tak naprawdę wolałabym wyprosić z siebie tego demona, który ciągle mąci mi w duszy...
-
Jestem wściekła, rozczarowana i czuję się kompletnie bezradna... Parę dni temu miałam stan psychotyczny. Nic nie pamiętam ale nałykałam się leków. Dwa dni później na czyjąś odpowiedzialność wypisałam się ze szpitala. Teraz trzeźwieje mi umysł. Jeszcze wczoraj myślałam - ale mi odwaliło... dzisiaj już: i znowu się nie udało...
-
Nie będzie 3 razu Kochana. Jesteś od tego silniejsza wiesz dlaczego? Bo masz doświadczenia tylko nie umiesz z nich skorzystać. Usiądź na spokojnie i zastanów się, jak przetrwałaś poprzednie 'razy'. A a potem pomyśl, co moszesz zmienić tym razem. Emocji z siebie trzeba się pozbyć kochana - sama praca nie wystarczy dobrze o tym wiesz. Idź po pracy np. jeszcze na basen. Wysiłek fizyczny pomoże lepiej niż psychiczny. Wymęcz się dosłownie, wyśpisz się dobrze a następny dzień przyniesie więcej jasności umysłu. Dasz sobie w ten sposób trochę czasu na odbudowanie sił a przede wszystkim na nabranie dystansu do tego, co się wydarzyło.
-
Dobrze jest wyrażać emocje bo ich nagromadzenie powoduje agresję, jak się Tobie Korbuś przytrafiło, albo autoagresję (jak mi się w piątek przytrafiło...). Tak czy siak - oba wyjścia raczej nam nie służą. Niewiele wiem na temat tego co Kochana narozrabiałaś, ale nie przejmuj się na zapas - zawsze można jeszcze załagodzić sytuację. To też dobra lekcja. Poza tym, jeśli ten ktoś sprawił Ci zawód, zranił Cię to Twoja reakcja jest zrozumiana. Więc zacznij od tego, że oboje powinniście ponieść konsekwencje - nie tylko Ty.
-
Ech, potrzeba bezwarunkowe miłości, bez oczekiwań i zobowiązań... ucieczka to jedyny również i mi znany sposób na przekonanie się, kim kto jest. Czy kiedykolwiek uda mi się zaufać komuś lub sobie na tyle mocno, abym nie musiała uciekać do takich środków? Już w to nie wierzę. Każda taka sytuacja budzi o ironio coraz większy niepokój. W piątek znowu się zagalopowałam i wylądowałam w szpitalu. Po wielu trudach udało mi się na własne życzenie wypisać, ale byłam tak zdeterminowana, że byłam gotowa uciec. Teraz towarzyszy mi ogromny niepokój. Kiedy znowu nie wytrzymam presji emocji, naporu uczuć, utopię się w oceanie samotności i strachu...
-
Dystymia leczenie i przebieg Waszej choroby
frytka odpowiedział(a) na januszw temat w Depresja i CHAD
mi się wydaje, że smutek płynie mi w żyłach zamiast krwi... -
http://www.opoka.org.pl/biblioteka/I/ID/dojrzalosc_tozsamosc.html
-
zatracony, depresję leczy się też terapią. Co rozumiesz przez bycie bezdomnym Poza tym wydaje mi się (nie wydaje a wiem z autopsji...), że szukanie ukojenia bólu psychicznego czy sposobu na życie w innych to nie jest żadne wyjście a błędne koło. I na tym kończę moje mądrzenie się bo sama póki co nie znalazłam innego sposobu wyjścia z problemów natury egzystencjonalnej ani psychicznej.
-
Przepraszam, nie do końca zrozumiałam, czy nadal Cię okłamuje czy już z tym skończył według tego, co wyczytałaś w jego historii korespondencji sms czy gg. Tak czy siak, to co czujesz do niego wydaje mi się formą uzależnienia a przemawia za tym fakt, iż mimo że nie potrafisz mu ufać nadal z nim jesteś. Proponowałabym szczerą rozmowę z partnerem. Po tym, jak nadużył Twojego zaufania winny jest Ci wsparcie i pomoc w jego odbudowie.
-
paradoksy, ja bym się skłaniała raczej do zabrzeń tożsamości nie osobowości jeśli o Ciebie chodzi
-
Siema na forum - blog oryginalny
-
apus, znam ten lęk - moi rodzice przeżywali to w czerwcu a ja nawet nie miałam możliwości dostać się do nich... Mam problem - ogromny problem o którym z pewnych względów nie mogę pisać nawet tutaj... nie mam z kim porozmawiać, nie wiem co począć, nie dam rady długo
-
Wydaje mi się, że jedno wiąże się z drugiem... mając zaburzenia osobowości, często gubimy się, jesteśmy skołowani to może spowodować zaburzenia lękowe, gdyż świadomość nieprawidłowości Naszych zachowań budzi lęk... z czasem i objawy somatyczne... ale i odwrotna wersja jest realna. Człowiek znerwicowany bojąc się różnych rzeczy może w rezultacie zatracić się w tym co tak naprawdę jest dla Nas prawdziwe... depresja też często się tu pojawia - a co się dziwić, gdy człowiek walczy o siebie, o jakość swojego życia i mu nie wychodzi... to z kolei może spowodować autoagresję, ta z kolei zaburzenia osobowości, samookaleczania i skłonności samobójcze... ech... błędne koło....
-
terrorystka, niestety nie wydaje Ci się... osobiście długo myślałam, że uporałam się z podobnym przeżyciem, jednak wszystko, co robiłam w życiu prowadziło mnie tylko na dno... nie wiązałam faktów bo wolałam myśleć, że to nie tamto... takie przeżycia są trudne do nazwania. To co się z człowiekiem dzieje pod wpływem takich wydarzeń nie da się nazwać. To masa skrajności: poczucie winy, obrzydzenie, złość, agresja, strach, brak poczucia bezpieczeństwa, poczucie oszukania, zagubienia, strach przed ludźmi a zarazem lgnięcie do nich... nic nie wymaże wspomnień. A kłębiące się w Nas emocje narastają z dnia na dzień. Choroby np. anoreksja, używki, niebezpieczne towarzystwo, niszczenie znajomości.... to efekt kumulacji tych emocji. Po latach odkryłam, że jedynie konfrontacja z nimi może przynieść jakąkolwiek ulgę. Lecz jeśli się zwleka, jest coraz trudniej ponieważ coraz mocniej w Nas wrastają, gromadzą się dodatkowe flustracje i złe doświadczenia...
-
Toksyczne związki !!!! (związki które was wykańczają)
frytka odpowiedział(a) na nadin-1 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
osoby z niską samooceną najczęściej przeraża perspektywa 'całego świata'... -
mam dejavu... mnie ojciec zgwałcił w dzieciństwie. Wszystkie moje związki wyglądały identycznie... setki związków, chorych i toksycznych, wyniszczających i ciągłe, rosnące poczucie winy, że to z mojego powodu się rozpadły wbrew rozsądkowi i realiom... efekt - autoagresja jak u Ciebie i chęci samobójcze... boję się panicznie w co znowu się wpakuję a na horyzoncie pojawił się kolejna, chora sytuacja... ledwo się z jednej wyplątałam. Nie potrafię przekonać siebie, że można inaczej. Próbowałam już wszystkiego - terapi, pobytu w szpitalach psychiatrycznych, leczenia farmakologicznego... nie wiem, czy to kwestia samooceny - na pewno ma znaczenie, jednak moja nie jest wcale taka niska - w pracy radzę sobie nieźle, potrafię walczyć o swoje w urzędach itp... ale jeśli chodzi o życie osobiste jestem kompletnym patałachem. Słowa - trafianie na niewłaściwe osoby tylko potęgują mój smutek i niechęć do siebie samej... a tym bardziej nastawienie do życia i jego sensu... bo czy z takim pechem można żyć Czasem myślę, że albo się sama zabiję albo ktoryś z tych toxyków to zrobi... chociaż na to mam wpływ... smutne
-
Dystymia leczenie i przebieg Waszej choroby
frytka odpowiedział(a) na januszw temat w Depresja i CHAD
a da się z tym żyć -
Chcę załozyc Fundacje dla "depresjantek/ów
frytka odpowiedział(a) na PrzyStań temat w Depresja i CHAD
Pracowałam dłuższy czas w fundacji. Chętnie pomogę. Jak co kontakt na PW. -
bólu psychicznego nawet nie da się nazwać... gdyby się dało chociażyb nazwać to...