Generalnie moje lęki zaczęły się rozwijać dopiero od momentu kiedy rok temu jechałem autobusem do szkoły. Przed tym wyjazdem autobusem do szkoły było normalnie ze mną, w autobusie zaczelem rozmyslac nad zyciem (po co zyjemy,jaki jest sens), co jest po smierci i ze moje zycie to poprostu sen i kiedys sie obudze i bede calkiem kims innym niz tutaj. I wtedy mnie ogarnal paniczny lęk. Wszystko mi się rozmazało, jakbym mdlał,odchodzil z tego swiata nie wiem jak to nazwac. Serce pulsowalo mi ostro. Po pół minuty wrocilo wszystko do normy ale mrok został. Nie moge sobie poradzic z wlasnymi myslami. Boje sie od tamtej pory a w sumie nie ze sie boje tylko tak jakbym byl przekonany ze moje zycie jest tym własnie snem. Ale probuje sie ratowac przed tym. Nie potrafie! Na poczatku bylo wlasnie tylko to z tym snem. Pozniej dochodzily leki i bylo ich coraz wiecej. A kazdy lęk byl wytwarzany ni stad ni z owad w mojej głowie. Poprostu ide pomysle sobie cos o sloncu i dopadnac mnie moze lek ze słonce spadnie. Wtedy przystaje biore glebokie wdechy i sobie mysle 'Ej koles opanuj sie, kiedys czegos takiego nie miales' . To jest tragiczne. Jak siedze i sobie mysle jak to mozliwe ze ja jestem w ciele? Mimo ze wiem ze to normalne bo kazdy ma cialo,a jednak dopada mnie lek ! Ja sam nie rozumiem o co mi chodzi.. Czasami boje sie ze ja to poprostu nie ja(jakby ktos mnie uslyszal co ja bredze to by pomyslal ale on ma schizy). Przyszedlem na to forum bo bylem u dwoch lekarzy i moge stwierdzic ze to dwoje beznadziejnych psychiatrow. Pierwszy po jednej wizycie stwierdzil ze mam natrectwa mysli(mimo ze wcale ich nie mam bo mialem to kiedys i wiem jak to wyglada) a drugi 3 miesiace nie mogl sie dowiedziec co mi jest. Dlatego chciałem od was jakiejs minimalnej opini do tego co mi jest.. I pytanie jeszcze jedno: Czy jesli mam psychoze to bede mial zniszczona psychike?