Skocz do zawartości
Nerwica.com

frytka

Użytkownik
  • Postów

    936
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez frytka

  1. betinko, nie mogę sobie pozwolić na szpital z powodów finansowych. Dałam się oszukać komuś i muszę przede wszystkim spłacić długi. Nie oznacza to, że nie chcę. Oj, bardzo bym chciała odciąć się od życia, które mnie przytłacza choćby to trwało pół roku. Nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała [Dodane po edycji:] P. S. Byłam 5 lat temu na oddziale lękowym przez 3 miesiące więc wiem, z czym się taki pobyt wiąże.
  2. Skoro już był ktoś, do kogo chodziłaś na terapie dobrze będzie schować dumę do kieszeni i wybrać się znowu. Tym bardziej, że była próba samobójcza. Nie bagatelizuj tego Kochana. Z telefonami też tak mam. Zawalam nawet pracę chociaż ona jest moją jedyną ucieczką od myśli, które i tak mnie dosięgają... Boję się tego samego co Ty Kochana - oczekiwań, które mnie przerażają. W ostatnim związku dałam z siebie za dużo i teraz potrzeba mi czasu aby uzupełnić 'zapasy', jednak czas nie działa dla mnie na korzyść. W terapię nie wierzę obecnie więc się nie wybieram. Ale co Tobie szkodzi pójść jeszcze raz? Napisz do mnie na pw jeśli chcesz - podam Ci gg, skypa czy coś - pogadamy. Mam podobne doświadczenia, których nikt nie pojmuje...
  3. Chciałabym Ci odpowiedzieć na to pytanie... na co dzień nie mam z tym problemu szczególnego ale robię to chyba bardzo nietaktownie bo jestem ogromnie samotna... za to potrafię zeszmacić się do maximum jeśli chodzi o kogoś, na kim mi zależy... takie dwie skrajności nigdy nie będą miały przyszłości w budowaniu relacji wszelkiego rodzaju. Nie potrafię wypośrodkować tego.
  4. nom ja nie wiem już sobie poradziłam z zaburzeniami odżywiania... i nagle to mam nadzieje jeszcze że to tylko epizody...
  5. Powiedz mi proszę coś więcej na temat terapii zaburzeń osobowości. Jak ona wygląda, nad czym się pracuje, jak długo trwa, na co trzeba zwracać uwagę itp.
  6. Trudno doradzać Ci znalezienie dobrej terapii w takim stanie ciężkiej depresji ale chyba nie ma już wyjścia - będziesz musiała wstać i pójść. Na necie znajdziesz namiary, telefony - można podzwonić, poumawiać się na wizyty. Czy naprawdę nie ma nikogo znajomego, kto mógłby Ci w tym pomóc? Z drugiej strony piszę to i czuję się jak jakaś głupia mądrala bo sama nie potrafię wstać i pójść - powiedzieć komuś łatwiej
  7. Ech... radziłam se z tym i znowu nadgarstki pocięte i w dodatku zaczyna mi wracać bulimia... Ale żeby tak jedno i drugie
  8. brokenwing, nie musisz na mnie krzyczeć słyszę Cię ale ja nie pisałam o prokreacji a o czymś głębszym, np. ucieczki w związki od siebie samego, zastępowaniu miłości własnej miłością czyjąś itp
  9. Obecnie - głęboka depresja odbija mi się jak diabli po burzliwym, toksycznym związku, wraz ze skłonnościami samobójczymi. Mimo, iż były to wybitnie chore relacje nie potrafię przestać się obwiniać, wybaczyć sobie błędy itp za to jemu wybaczyłam już wszystko mimo iż w ogóle o to nie prosił... a było co wybaczać i długo będę jeszcze odczuwać skutki tego związku. Ogólnie - tworzę chore relacje i to już na każdej scenie życia... Nie mogę przestać. A zaczęło się już w dzieciństwie, zabiegając o względy taty... i tak mi zostało a moje zachowanie i postępowanie z roku na rok jest coraz bardziej desperackie, nieobliczalne, zaskakujące już często nawet mnie samą. Zaczynam się uginać pod naciskiem konsekwencji... trochę się ich uzbierało. Panicznie boję się samotności.
  10. Hmm jak się zastanowić nad tym co piszesz... mi się też nie wszyscy moi faceci podobali... na pewno bardzo się o mnie troszczyli na swój sposób... czyli terapia na niewiele się zdaje
  11. Monika1974, nie wiem czy dam radę się skoncentrować ale ok. przeczytam... a co tam jedna książka w tą jedna w tamtą...
  12. nie mam obecnie takiej możliwości Słoneczko...
  13. też mnie tam wysyłają... ale pół roku.... nie da rady
  14. typhus, jeśli nie akceptujesz siebie nie zaakceptujesz inności drugiego człowieka. Trzeba dać prawo sobie i innym być jakim się jest. Nie mamy obowiązku lubić wszystkich i tak samo inni mają do tego prawo. A Twoje objawy somatyczne podczas kontaktu z innymi mogą wynikać z niepewności, z kim masz do czynienia i próbie dostosowania się. Nie warto grać. To z czasem obraca się przeciwko Nam samym, ponieważ ludzie zaczną postrzegać Nas np. jako silni, zaradni itp. a gdy pojawią się takiej osobie problemy na horyzoncie to nie potrafią już zrozumieć i wesprzeć... jeśli wiesz o co mi chodzi bo trudno mi ostatnimi czasy ująć myśli w słowa no i mówiłam o sobie...
  15. http://www.kobieceserca.pl/index.html znalazłam właśnie. Ciekawe. [Dodane po edycji:] dina, wiesz, jak się zastanowiłam - zależna faktycznie... Też ma taką diagnozę. Z roku na rok zależność od partnerów mi się pogłębia i coraz gorzej znoszę 'kolejne' związki, pakuję się w coraz gorsze sytuacje... toksyczne. Ale jeszcze parę lat temu robiłam jak Ty. Jak kogoś lepiej poznałam, uciekałam w 'następne ręce'...
  16. toska, a może Ty na siłę pragniesz rodziny i dzieci bo wszyscy tak mają? Bo takie są stereotypy? A może po prostu boisz się samotności... jak ja npXD
  17. Dean, szukanie kontaktów na siłę, 'byle jak' to chyba nie jest rozwiązanie Nie lepiej najpierw zająć się sobą? Rozumie izolacje - człowiek ma dość dołowania innych, ma dość tłumaczenia czegoś, czego sam nie rozumie. Sama chęć zrobienia czegoś z tym, zmienienia stanu rzeczy to już wiele. Jak długo to trwa? I jak zajmujesz się depresja? Bo wiesz, jeśli się nią nie zajmiesz to ciężko będzie utrzymać zdobyte znajomości. Gdy będą gorsze dni znowu będziesz uciekał w samotność.
  18. byłam w psychiatryku, była grupówka i indywidualna... udało mi się tylko wyrwać z somatyki na jakiś czas i znowu bum... nawet bulimia mi się wraca moja osobowość mnie wykończy. Gdybym chociaż nie miała świadomości, że jest zryta
  19. Wydaje mi się, że postrzeganie siebie samego ma jednak wiele do powiedzenia
  20. Wydaje mi się, że to raczej osobowość unikająca a nie zależna robi takie numery
  21. Moniś, chwilowo - brak wiary we wszytko... już przez to przechodziłam i mam wrażenie, że pomogła mi wyłącznie oszukiwać siebie samą przez ostatnie lata... za to jak czar prysł... wcale mi się to nie podoba...
  22. 5 lat temu trafiłam do szpitala psychiatrycznego, gdzie pomogli mi uporać się z tym, co przeżyłam w dzieciństwie oraz z objawami somatycznymi spowodowanymi nie umiejętnością poradzenia sobie z tamtymi przeżyciami. Mija pięć lat i okazuje się, że to nie koniec problemów zapoczątkowanych w dzieciństwie. Dotąd sądzono, że to zespół stresu pourazowego (ptsd). Obecnie twierdzą, że dystymia i zaburzenia osobowości. Szczerze - jestem zmęczona. Może czas się pogodzić z faktem, że jestem chronicznie nieszczęśliwa. Nie mam sił na walkę. Dystymia jakby się u mnie pogłębiała. Te stany są wywoływane zdarzeniami, które mają miejsce w moim obecnym życiu. Pakuję się w desperacji w coraz gorsze relacje. Zatracam siebie. Ale przecież nigdy nie było mnie - czuję się oszukana przez samą siebie. Jako osoba z zaburzeniami osobowości, jak mogę sobie ponownie zaufać? Kim w ogóle jestem? Mam wrażenie, że w ogóle nie ma takiej osoby jak [imię.nazwisko]. Jest tylko to, co ktoś chce zobaczyć. Jestem w tym mistrzem. Nie jestem pierwszej młodości, mam wrażenie, że oszukałam samą siebie, że już za późno.
  23. hm Ana24, wydawało by się, że strach przed utratą kogoś bliskiego ma podłoże zaburzeń osobowości, które przytaczasz. Czy to możliwe
×