Skocz do zawartości
Nerwica.com

typhus

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia typhus

  1. chodzę do psychoterapeuty (jest kobietą) od ponad miesiąca, wizyty są na razie co tydzień, czyli byłem już gdzieś na 5 spotkaniach. i tak, powiedziałem dziś swojej terapeutce, że strasznie spinam się w rozmowie z nowopoznanymi ludźmi, że się nadmiernie pocę, że serce mi wali, że paraliżuje mnie strach i ciężki mi wydusić słowo, a Ona powiedziała że mogła by mi pomóc, ale tego nie zrobi, bo chce bym to zaakceptował, że jedni ludzie są tacy, a drudzy tacy i to jest naturalne i nie powinno się tego zmieniać. przyznam szczerze, że zdziwiło mnie to, bo na to wygląda, że będę musiał się z tą dolegliwością męczyć do końca życia, a ja chce móc swobodnie rozmawiać z ludźmi, bo to pomaga w życiu, w nawiązywaniu nowych znajomości (np. poznanie dziewczyny) itd. co Wy o tym myślicie? bo szczerze mówiąc to zastanawiam się nad zmianą psychoterapeuty, bo z tym moim to my tak rozmawiamy o wszystkim i o niczym, zupełnie inaczej sobie to wyobrażałem, że będę poddawany jakimś testom, że będę wnikliwie badany pod kątem psychologicznym itd. a tu swobodna gadka o tym co mój brat gotuje, gdy przyjeżdża na weekend do domu, czy jak wyglądają nasze spotkania rodzinne na święta - jak mi to ma pomóc (leczę się u tego psychoterapeuty z lęków przed wyjściem z domu, zrobieniem samemu zakupów itd.)
  2. na ulotce jest napisane, że to lek na ostrą schizofrenią, a w internecie wyczytałem, że niektórym ten lek został przepisany też na depresję - może to ktoś zweryfikować, czy Solian pomaga również zwalczyć depresję...?
  3. mam. nazwałbym to nawet zerową samooceną. może to jest właśnie przyczyna. tak, czy inaczej zrobię tak jak mówisz, pójdę do psychoterapeuty, dzięki za pomoc i to taką szybką, bo dopiero co założyłem temat :)
  4. myślę, że tak w wieku 16-18 lat to się zaczęło (teraz mam 25). jedno jest natomiast pewne - kiedyś taki nie byłem, to po prostu "przyszło" w pewnym okresie mojego życia.
  5. ostatnio jechałem w windzie z sąsiadką, która zagadała do mnie na temat zepsutego domofonu. chciałem jej coś powiedzieć na ten temat, że u nas domofon psuje się co miesiąc i trzeba go co chwilę naprawiać, ale ogarnął mnie paraliżujący strach i nie potrafiłem wydusić z siebie słowa. i tak. swobodnie potrafię rozmawiać jedynie z rodzicami, czyli ludźmi z wąskiego kręgu, ludźmi z którymi mam na co dzień bliski kontakt, przy reszcie osób natomiast, czyli przy wszystkich, strasznie się denerwuję w czasie rozmowy, pocę się, serce mi wali, słowa są chaotyczne itd. i teraz moje pytanie - jak z tym walczyć, co mam zrobić, żeby złagodzić stres w czasie rozmowy z drugim człowiekiem? oraz dlaczego tak się dzieje, co jest tego przyczyną, dlaczego ta sąsiadka też nie była sparaliżowana w rozmowie ze mną tak jak ja lub też dlaczego to ja nie byłem tak wyluzowany jak Ona? z góry dzięki
×