-
Postów
775 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez soulfly89
-
To jest ciekawy temat, resumo. Teraz i tak oprócz podatków do studiów dopłacamy z własnej kieszeni, więc jakby nie patrzeć są podwójnie płatne. Opłata rekrutacyjne od 60 do 80 zł (lub więcej) ubezpieczenie 30 lub więcej, legitymacja 25, indeks też ileś tam, xero - co najmniej 10 zł miesięcznie, podręczniki, dodatkowa specjalizacja 300 zł... I jeszcze by się coś znalazło, jakby się zastanowić. Poza tym w zeszłym roku chcieli wprowadzić płatny drugi kierunek, właśnie tak nagle i z kosmosu! Ja tam bym się wcale nie dziwiła gdyby wprowadzili płatne studia tak ni z gruszki ni z pietruszki... No i gdyby się stało tak jak piszesz, to chyba pierwszą rzeczą jaką trzeba by było zmienić to mniejsze opłaty na ZUS. A to wydaje mi się naprawdę nierealne.
-
Mam taką koleżankę w grupie - ma same piątki. Wiesz, chodziło mi raczej o dzieci niepełnosprawne umysłowo - na przykład z ADHD. Bo nie wiem czy osoba, która jeździ na wózku musi chodzić do klasy integracyjnej. Wystarczy, że szkoła ma odpowiednie podjazdy i toaletę.
-
Neko, ja tak samo! A w tym tygodniu mam aż trzy egzaminy... Najgorsze jest to, że właściwie nie miałam ani chwili żeby odetchnąć - bo jak tylko się skończyły zaliczenia, zaczęła się sesja. Ale mam kilka punktów, które mi pomagają: 1. W sesji - wysypiać się! Kilka godzin mnie nie zbawi, a jak pójdę wyspana na egzamin to będzie łatwiej coś wykminić. No i lepsza koncentracja gwarantowana. 2. Nie piję kawy tylko mate. 3. Skupiam się na tym egzaminie, który jest najbliżej przede mną, nie myślę o całej sesji - skupiam się na jednym konkretnym celu. 4. Nie rozmawiam z ludźmi z mojej grupy i nie wypytuję co już zrobili a czego nie - sama wiem najlepiej czego potrzebuję w powtarzaniu. 5. Nie unikam wieczornych spotkań, telefonów - oczywiście pod warunkiem, że nie trwa to za długo! 6. MÓJ NAJWIĘKSZY SUKCES - zebrać się w sobie i wyjść z domu na egzamin - nie ważne jak bardzo czuję się nieprzygotowana. Kuba, to prawda, że studia wymagają chociaż odrobiny zaangażowania, a w Twoim stanie z tym ciężko. Myślę, że najlepiej byś zrobił, gdybyś napisał podanie do dziekana o przełożenie sesji na wrzesień - wtedy zachowasz możliwość poprawek. Możesz napisać, że to z powodów zdrowotnych czy trudnej sytuacji rodzinnej i bez problemu dostaniesz zgodę. W wakacje zadbaj o siebie i we wrześniu sobie poradzisz! Szkoda żeby student z 4 i 5 odpuścił sobie naukę. Pozdrawiam!
-
kwiaty - wtulanie twarzy w coś miłego, delikatnego i pachnącego... :)
-
Ten opis mi wygląda jak depersonalizacja. Tak jakby Twoje akcje nie były wykonywane przez Ciebie. Poczytaj więcej na ten temat i zastanów się czy to o to chodzi: derealizacja-depersonalizacja-t20931.html Oczywiście to nie znaczy od razu że masz poważny problem z psychiką - może po prostu jesteś w gorszej kondycji psychicznej. W każdym razie warto się zastanowić nad tym jak się czujesz! Pozdrawiam! :)
-
Immigrant Punk! w taką pogodę i w taki upał przyswajam tylko głupie piosenki Niepokonani Pixies... :) http://www.youtube.com/watch?v=RCD14IrOcIs Where is my mind yeah?
-
Oczywiście, że nie jest pozbawiony sensu, jeśli bierzemy pod uwagę naukę matmy, biologii czy innych przedmiotów. Ale jak się zastanowić nad edukacją do życia w społeczeństwie, nad rozwijaniem wrażliwości, otwartości, obywatelskich postaw to klasy integracyjne biją na głowę takie zwyczajne klasy. I co jest ważniejsze? W podstawówkach - wg. mnie na pewno to drugie (społecznie), bo testu szóstoklasisty nie można nie zdać, a materiał i tak jest łatwy. Może w gospodarce Korwin ma sensowne pomysły, ale jego poglądy na społeczeństwo są dla mnie po prostu nieludzkie. A poza tym, gdyby uczelnie były płatne nie mogłabym studiować... Aż głupio mi się przyznać ale pierwsze słyszę o Morawieckim! Czemu te wybory musieli zrobić akurat w środku mojej sesji! Nawet porządnie się doinformować nie mam czasu...
-
Nie, ja wiem, że wszystko miało dwie strony - dlatego właśnie nie popieram takich radykałów jak Mikke. W mojej książce też o tym jest napisane. Pisał ją historyk a nie jakiś polityk. Jednak ciężko porównać pracę w fabryce z pracą w małej manufakturze. Nie muszę szukać - czytałam o tym. Tylko żeby biedota nie była wykorzystywana przez właścicieli fabryk musiała zakładać związki zawodowe i organizować strajki. Nic nie stało się za sprawą magicznego dotknięcia cudownego kapitalizmu - na początku przed tym kapitalizmem ludzie musieli się bronić. Ja myślę, że po prostu byli głodni... Yans, z Twoją retoryką naprawdę powinieneś się zastanowić nad karierą polityczną W Europie też tego nie było. Emerytury i ubezpieczenia też trzeba było sobie 'wystrajkować'. Chyba bez sensu rozmawiać tutaj o historii. Każdy może sobie poszukać informacji i pokazywać jaki jest mądry i jak się na wszystkim zna... Ale jaki to ma związek z Polską tu i teraz? Właśnie tego mi brakuje w kampanii wyborczej - konkretów, bo ideologiczne spory można prowadzić bez końca i my Polacy w tym świetni jesteśmy...
-
No to piękne masz przekonania na mój temat. Pewnie myślisz, że jestem głupim dzieciakiem, który uwielbia oglądać tv. Po co w takim razie w ogóle mi odpowiadasz skoro nic i tak nie zrozumiem... Zawsze mi się wydawało, że fora dyskusyjne są, po to, żeby dyskutować, a podstawowa zasada udanej dyskusji to traktować rozmówcę na równi z sobą. Inaczej nie ma sensu w ogóle o niczym rozmawiać, "bo ja i tak wiem lepiej". Tak, możesz mi pokazać statystyki, może się czegoś nauczę. Żadnych scen z filmów wymieniać nie będę bo nie oglądam takich filmów.
-
Wiesz, w Anglii te biedniejsze też zapitalały do fabryki. Razem z dziećmi. I to wcześniej niż pod koniec XIX w. Nie wspomnę o imigrantach w USA, którzy żyli w gorszych warunkach niż psy w schronisku w Twoim mieście w naszych obecnych nienormalnych czasach. To jest ta druga strona historii - strona biednych bezbronnych owieczek, które w XIX wieku stanowiły większość społeczeństwa. Mało kto mógł sobie pozwolić na zapewnienie żonie luksusu bezczynności, kwiatów, fortepianu. Wiem, bo w tym roku przerabiałam właśnie na studiach ten temat. Tylko nie mów że podlegam lewackiej indoktrynacji... Chyba Ty tak samo jak pan Korwin nie rozumiecie że nasze ambicje nie kończą się na tym, żeby siedzieć w domu i pachnieć Ileż można układać kwiatki i grać na fortepianie? Założę się że umierałbyś z nudów. Właśnie pokazałeś lub pokazałaś to, o czym napisałem. Nie, to Ty pokazałaś/eś, że nie chcesz dyskutować. Ja zwyczajnie brzydzę się zabijaniem, przemocą, zastraszaniem. I nawet bez broni - wcale nie czuję się bezbronną owieczką. Zabraniać, niczego kobietom nie zabrania, ale sam fakt, że myśli o nas w ten sposób sprawia że nie pałam do niego sympatią.
-
To, że Ty lub nikt z Twoich znajomych nie posiada broni palnej nie znaczy, że zdobycie jej jest wielkim wysiłkiem. Uważasz 'czytelników' za idiotów? Nie dociera do Ciebie że można się z tym zwyczajnie nie zgadzać? Idąc twoim tokiem myślenia powinniśmy znieść też wszystkie ograniczenia prędkości, bo przecież wolni ludzie są mądrzy, nie będą jeździć jak wariaci. Zastanawiam się w jakim świecie Ty żyjesz. Twój ideał wolnego, mądrego człowieka nie istnieje i chyba po to mamy prawo - które zresztą sami ustalamy, bo żyjemy w demokratycznym kraju? Co do zdobywania broni - dopóki to jest nielegalne, większość społeczeństwa się nad tym nie zastanawia. Gdyby zalegalizować posiadanie broni na pewno wzrosła by produkcja i tym samym nielegalny handel.
-
Yans, w sumie to nie do mnie piszesz , ale muszę odpowiedzieć - bardzo się z Tobą nie zgadzam! Do samoobrony to można użyć paralizatora albo gazu. Albo tego kuchennego noża o którym piszesz. Broń służy, zawsze służyła i będzie służyć do zabijania. Jestem ciekawa co powiesz o strzelaninach w szkołach. Ja tam się cieszę że w Polsce nie tak łatwo dostać pistolet.
-
Wydaje mi się, że jednak zawsze można chociaż trochę coś zmienić na lepsze. Może czasami po prostu nie widać żadnego wyjścia, ale według mnie ono zawsze istnieje. Tylko może wymaga dużo odwagi i dużo wysiłku, może trzeba pokonać strach przed zmianą. PS. Uwielbiam Siekierezadę :)
-
Ja nie wiem czemu w tej ankiecie jest aż tyle głosów na Korwina? Jak dla mnie to on jest jakimś dziwnym zjawiskiem jako osoba, taki śmieszny pyskaty oszołom, pomysły ma z kosmosu... źle się wypowiada o kobietach... Jak już wybierać z prawej strony to chyba Marek Jurek jest dużo sensowniejszym kandydatem. Zastanawiam się czy na niego właśnie nie głosować. Bo przeciwko wartościom chrześcijańskim nie mam nic, a jego pomysły podatkowe mi się podobają i w ogóle on się wydaje godny zaufania... Ale muszę jeszcze przejrzeć jego program...
-
Mini! :) Ale czarna oczywiście. Mała czarna Impreza w klubie czy piwo w pubie?
-
mam takich znajomych co piszą o sobie na facebooku w 3 osobie... i w sumie nie wiem czy się śmiać czy załamać, ale wydaje mi się, że to nie jest normalne. to robienie z siebie i ze swojego życia teatrzyku. przedstawienia. może jak ktoś tak ciągle krzyczy, ględzi, nawija o niczym to chce jakoś zwrócić uwagę NA SIEBIE i na swoje potrzeby? tak mi przyszło do głowy, może się mylę.
-
:) Z tą aurą pokoi w mieszkaniu jest coś na rzeczy. Ja bardzo nie lubiłam swojego pokoju w moim starym mieszkaniu. Miałam złe wspomnienia z tym miejscem w domu, tyle godzin tam przepłakałam albo siedziałam sama. W ogóle nie lubiłam naszego starego mieszkania, bo kojarzyło mi się z rozwodem rodziców. Teraz mieszkam gdzie indziej, mój pokój wygląda zupełnie inaczej. Mam żółte ściany :) Dużo czerwonego. Jest lepiej! Pewnie zostawiamy jakąś część swojej energii w miejscach gdzie dłużej przebywamy.
-
A czy nie jest to przypadkiem wybieranie mniejszego zła? Ja też uważam, że pary homo nie powinny mieć dzieci. Jak chłopiec wychowywany przez dwie mamy ma wiedzieć jak się zachowują mężczyźni? Chociaż to trochę offtop, to nie mogłam się powstrzymać, bo temat jest ciekawy! Czut, momentami jak czytam Twoje wypowiedzi to jakbym słyszała swoją mamę. I nie chodzi mi o problem, bo ja wolę mężczyzn ale o ton wypowiedzi. Moja mama też była z nami (mną i bratem) po rozwodzie i to na nią spadał największy ciężar wychowania. Wiem jak to czasem boli, że tyle poświęceń nie jest docenianych. Ale jak miałam 17 lat do głowy by mi to nie przyszło. Dopiero teraz jak rozmawiam z moją mamą zaczynam rozumieć jak jej było trudno! Dopiero teraz, jak jestem dorosła. I teraz rozumiem, że ją krzywdziłam swoim zachowaniem. Tylko, że ona mi nigdy o tym nie powiedziała - jak jej ciężko, jak się musi poświęcać. To nie jest jakiś obowiązek matki cierpieć! Ja myślę, że jak bardzo bardzo szczerze porozmawiasz z córką o swoich własnych uczuciach, ona to doceni i też się przed Tobą otworzy. I wtedy zamiast się domyślać będziesz od niej samej wiedziała jak jest. Mam nadzieję, że tak będzie :) Bez rozmowy nic się nie da!
-
Ja też tak robię, ale czasami wcale tego nie ukrywam Nie przeszkadza mi, że ktoś się zorientuje, czasami wręcz o to mi chodzi, i mam wrażenie że niektórym ludziom tego właśnie brakuje... Żeby się totalnie wyluzować i być jak dziecko chociaż przez kilka chwil. Tylko że ja miałam inaczej niż Ty z Twoją mamą. Ja miałam być zawsze grzeczna, mądra, dzielna, samodzielna, odpowiedzialna, nie płakać i tak dalej. Rodzice dawali mi może nawet aż za dużo wolności. W sumie w pewnych sytuacjach na dobre mi to wyszło, ale na dłuższą metę nie można też z dziecka robić dorosłego. Dlatego teraz sobie czasami "nadrabiam" braki beztroski z dzieciństwa :) Niedawno w poczekalni u fryzjera natknęłam się na jakąś starą gazetę z artykułem o kobiecie, która miała trudne dzieciństwo - musiała się opiekować młodszym rodzeństwem i właściwie nie mogła się nigdy nacieszyć byciem dzieckiem. Kiedy dorosła w ramach nadrabiania zaległości: - huśtała się godzinami na huśtawce - puszczała mydlane bańki - nosiła koszulki z kreskówkami disneya - chodziła do wesołego miasteczka i takie tam inne w tym stylu. I jeszcze jakąś książkę o tym napisała, ale nie pamiętam tytułu. Może to trochę dziwne, ale wydaje mi się, że działa, bo sama czasami zachowuję się podobnie i zawsze mam przy tym mnóstwo zabawy Tylko czasami ciężko się przestawić na tryb "dziecko" jak się ma dużo stresów, ale dobre towarzystwo pomaga :) wtedy się okazuje że wszyscy chcą się powygłupiać :)
-
Co za temat, w dodatku napisałaś ten post w Dzień Dziecka... Jak ja widzę jak kobieta opieprza dziecko w ten sposób jak wyżej opisałaś albo jeszcze gorzej - jak nikt nie reaguje na płacz albo brakuje ludziom jakiejś podstawowej empatii... To moje serce kroi się na części tępym nożem i mam ochotę komuś przyłożyć... Także myślę, że podobne doświadczenia z dzieciństwa mogą działać w drugą stronę, aż do przesady. Chyba nie mamy się co bać bezduszności dopóki umiemy sobie wyobrazić albo pamiętamy co czuje takie dziecko. Głowa do góry :) U mnie zwykle wystarczy jak się żmijowato popatrzę na taką kobietę krzyczącą na dziecko. Nie miałabym odwagi nic powiedzieć, ale wydaje mi się, że jak taka wściekła baba zauważy że się na nią ludzie patrzą to przestaje. Dziwne, że to zwykle kobiety potrafią być takie nieczułe wobec dzieci. Nigdy nie widziałam ojca który by tak krzyczał.
-
Co powinien umieć typowy 20stoparolatek?
soulfly89 odpowiedział(a) na LifeRecover temat w Pozostałe zaburzenia
To chyba złe forum wybrałeś, bo tutaj większość miała/ma jakieś problemy i chodzi/chodziła do psychoterapeuty. Rozumiem o co ci chodzi, ale nie wydaje mi się, żeby to co było typowe było godne pochwały... Większość dwudziesto(paro)latków których znam zawozi brudne ciuchy do domu żeby im mama wyprała i wyprasowała, kupuje gotowe jedzenie albo przywozi z domu od mamy zamiast sobie gotować, bierze od rodziców pieniądze zamiast samemu chociaż trochę zarobić od czasu do czasu, większość zadań przepisuje od koleżanek albo z wikipedii zamiast się trochę wysilić... Ja może byłam wychowywana jak chłopiec, bo dla mnie po prostu taki styl życia to wstyd - mam na myśli oczywiście osobę zdrową, która ma wszelkie predyspozycje żeby nie być takim pasożytem. Ja bym tak nie mogła, czułabym się fatalnie żyjąc w ten sposób. A tak wszystko co zrobię/na co zapracuję sama ma dla mnie dużo większą wartość i dzięki temu myślę o sobie lepiej. A tak a propos przypowieści - mój wykładowca z ćwiczeń z pisania miał nam powedzieć jak pisać dobre eseje i wysłał nam taki komiks, gdzie jest dialog. - Oh, shark rider, you are so great! What shall I do to become a shark rider? (chwila ciszy) - Just ride a shark. Czyli mniej gadania a więcej działania... -
Ja nawet tego tematu nie czytam bo jeszcze zacznę się usprawiedliwiać
-
Ja też czuję dyskomfort jak siedzę kilka godzin przy stole z podręcznikami i laptopem ale tak to już jest Trzeba zacisnąć zęby i powiedzieć sobie, że nie będą mnie jakieś głupoty rozpraszać. Rodzice nie motywują Cię do nauki? A może ciężko Ci się zabrać do lekcji bo się boisz że coś Ci nie pójdzie? Zastanów się co tak naprawdę Ci przeszkadza. To normalne, że po obiedzie chce się trochę spać :) Może wymyśl sobie jakąś miłą rzecz - film, spotkanie - która Cię czeka po obowiązkach i niech myśl o tej rzeczy Cię motywuje...
-
Kilka dni temu przyszła mi do głowy taka myśl, że już od kilku ładnych miesięcy nie cieszyłam się tak często, jak ostatnio :). Mam wrażenie, że moja twarz znowu jest twarzą a nie maską, że znowu jestem sobą, znowu mam kontakt z pozytywniejszą stroną siebie. Mam tylko nadzieję, że do zimy uda mi się coś zmienić w moim życiu żeby już nigdy nie spaść nigdy nie marzyć o śmierci.