Skocz do zawartości
Nerwica.com

Cała aktywność

Kanał aktualizowany automatycznie

  1. Z ostatniej godziny
  2. No i z tym się zgadzam. Sorki za poprzednia wiadomość. Źle Cię zrozumiałam
  3. No to może znajdź sobie taką rzecz, której chciałbyś się nauczyć i próbuj. Ale niech to będzie, coś w co będziesz chciał się zaangażować. Ja np. robię kursy na navoica.com. Są one darmowe i jest mega duży wybór. Polecam.
  4. Dzisiaj
  5. Ja też się zmuszam do wielu czynności np. rower bo nuda nie mam z kim, ale często nie lubię iść spać, pewnie gdy czuję niepokój lub ekscytację.
  6. I znowu dobrze gadasz chociaż tak ogólnikowo, nie do konkretnego przypadku
  7. Grouchy Smurf

    Rymujemy :)

    Jaskinia - pustynia Wodociąg
  8. Grouchy Smurf

    Państwa - Miasta

    Cichocki Postać z Alternatywy 4 na E?
  9. No nie, bo taki 4-tygodniowy zlepek komórek nie ma nawet serca, mózgu, niczego. Nie można zlepku komórek nazwać życiem.
  10. Wszystko robię na siłę, czasem jeżdzę rowerem, ale też się do tego zmuszam. Najwiekszą przyjemnośc sprawia mi, jak dzień się kończy i idę sPAC.
  11. wiem jak to jest niestabilnie się czuć bo mam to cały czas. Już mi się chce płakać. Czuję się tak pusto. Tez już przerobiłam terapię i ja umiem ze swoją nerwicą żyć bo w okropnych stanach prowadzę normalne życie ale co to za życie. Sama sobie neuroprzekaźników w mózgu nie wyreguluje. No nie mam takiej siły uzdrowicielskiej. Trzeba kombinować z tymi lekami. Również życzę ze samych najlepszych dni spokoju i stabilności
  12. A to brzmi logicznie i pozytywnie. Tyle, że ja internetu sobie odciąć nie mogę, bo od kilku lat przez problemy jelitowe nie jestem w stanie wyjść z domu i instagram to jedyny mój kanał komunikacji z ostatnią dwójką przyjaciół, jakich jeszcze mam. Bez tego, byłbym już zupełnie sama. Poza tym, swoje zainteresowania mogę zgłębiać tylko online i nie widzę możliwości inaczej przez ich specyfikę. Czy to źle?
  13. W poprzednim poście chciałem oczywiście napisać, że w bitwie pod Megiddo zginął Jozjasz, nie Jozue. Moje przejęzyczenie - czy też może "przeklawiaturowanie". Errare humanum est. Cóż... akurat chrześcijaństwo jest przykładem wielkiej światowej religii, która zaczynała jako sekta w łonie judaizmu. A odrębną religią stała się za sprawą działalności św. Pawła. Który sprawił (czy raczej jego wpływ i autorytet sprawił), że chrześcijaństwo i judaizm poszły własnymi drogami. Katolicy twierdzą, że papieże to następcy św. Piotra, że Kościół Katolicki to mistyczne ciało Chrystusa oraz nadprzyrodzona organizacja kontynuująca zbawcze dzieło Jezusa na ziemi, oraz że katolicyzm to jedyne prawdziwe chrześcijaństwo, zaś wszyscy niekatolicy są heretykami i nie są prawdziwymi chrześcijanami. A także, że to nie kto inny jak Kościół Katolicki ustalił kanon Biblii, zwłaszcza Nowego Testamentu. A z drugiej strony sporu, nie brakuje takich, którzy twierdzą, że to Kościół Katolicki jest sektą. Kto ma rację? I czy ktokolwiek? Cóż - pewnie w dużej mierze zależy od przyjętych definicji. I ram czasowych. To bardzo prymitywny - i błędny - osąd cudzych motywacji. Gdy ktoś nie wyznaje żadnej religii, to na pewno motywem jego niereligijności nie jest ani jego styl życia i "grzeszenie", ani niechęć do przyjęcia tego, co uznają za prawdę. Stwierdzenie, że ktoś jest niewierzącym dlatego, że on po prostu chce grzeszyć, jest samym dnem argumentacji. Religijna wiara nie jest świadomym wyborem. Najczęściej jest wynikiem wychowania i konformizmu. Prawie zawsze jest tak, że człowiek wyznaje tę religię, którą poznał jako pierwszą i w której został wychowany. Religijne przekonania, jako znane i wpajane od dzieciństwa, są internalizowane razem z przeróżnymi postawami. Oczywiście, konwersje też się zdarzają - jednak patrząc globalnie, jest to raczej wyjątek niż reguła. Gdy ktoś nie został wychowany w żadnej religii i po raz pierwszy z czymś takim jak religia zetknąłby się np. w wieku 25 lat lub później, to najpewniej nie wyznawałby żadnej religii. W czym konkretnie przejawiało się owo działanie szatana? I jak to się ma do wolnej woli ludzi, którzy działają i podejmują decyzje? Czy to czasem nie ludzie na przestrzeni wieków tworzyli przeróżne religie? W tym religie tzw. pogańskie? Ja urodziłem się półtora miesiąca przed terminem - przez cesarkę, z powodu zatrucia wód płodowych, co zagrażało mnie i mamie. Były obawy, że nie będę widzieć ani słyszeć i że mogę mieć problemy z płucami, ale to akurat okazało się nieprawdą. Aczkolwiek mój układ nerwowy nie został ukształtowany całkiem właściwie i stąd np. mój lekki autyzm oraz nadwrażliwość na ból (bardzo niski próg bólu) i na inne bodźce. Przez półtora miesiąca po urodzeniu musiałem być w inkubatorze. Rozumiem, co masz na myśli. Rozumiem też, że w niektórych sytuacjach nie ma dobrego wyjścia. Taką sytuacją jest np. ciąża bliźniacza, która rozwija się tak, że albo oboje bliźnięta muszą umrzeć, albo jedno z nich musi zostać zabite, by drugie mogło przeżyć. Zdarzają się takie przypadki. Czy w takiej sytuacji aborcja powinna być zakazana, czy jednak dozwolona? Dla mnie odpowiedź jest oczywista. Jednak dla ludzi mocno religijnych aborcja powinna być zakazana w każdym przypadku, jak w Salwadorze i na Malcie. Sprawa, do której aluzję uczynił @miL;) też jest przykładem sytuacji, w której nie było dobrego wyjścia. A już na pewno nie było takiego wyjścia od pewnego momentu, a winny był przede wszystkim zły lekarz, który postanowił być nieszczery z ciężarną kobietą i nie mówić jej, jak wygląda sytuacja, tylko ją zwodzić. Szkoda, że w tej sprawie nastąpiła wielopoziomowa dezinformacja, i na tej dezinformacji mieli używanie różni działacze pro-birth, mylnie nazywający się "pro-life". Akurat sytuacja, do której nawiązałem, odnosiła się właśnie do tego, że ów 9-miesięczny płód nie miał żadnych szans na przeżycie po narodzinach, bo z powodu wrodzonej łamliwości kości typu drugiego i tak w ciągu kilku dni po urodzeniu umarłby w męczarniach. A lekarz prowadzący okłamywał kobietę - gdyby nie to, tę aborcję można było przeprowadzić już kilka miesięcy wcześniej. Gdyby on był z nią szczery. Ta aborcja to nie był żaden kaprys dzieciobójczyni. Ona chciała tego dziecka. Tyle że nie wiedziała, że ono nie ma szans na przeżycie. I nie chciała, żeby jej dziecko cierpiało i umierało w męczarniach. Dlatego ostatecznie, niechętnie i z oporami, uznała, że zastrzyk z chlorku potasu do lepsze wyjście - czy też może raczej: mniej złe wyjście. I stygmatyzowanie jej czy wyzywanie od dzieciobójców byłoby tyleż absurdalne, co okrutne i idiotyczne zarazem. Religie też zaliczają się do takich właśnie ideologii. Np. zapis o tym, że nie pozwolisz żyć czarownicy, i że bluźniercy muszą zostać ukamienowani. I że mężczyźni obcujący cieleśnie ze sobą muszą zostać zabici. I że kobieta, która okazała się nie być dziewicą w momencie zamążpójścia i z tego powodu została znienawidzona przez męża, musi zostać ukamienowana. Itd. Od najdawniejszych dziejów jedni ludzie decydują o tym, kto może żyć, a kto nie, i zabijają ich. Nigdy nie było inaczej. I to nie wina ideologii, tylko ludzkiej natury i agresji - wewnątrzgatunkowej i nie tylko. A ludzie tacy jak Lew Tołstoj to ekscentryczne wyjątki, nie reguła. Nie, nie zostają. Co widać chociażby na przykładzie imperialnej Rosji wraz z jej państwową proimperialną Rosyjską Cerkwią Prawosławną. Czy Korei Pn. z jej ideologią dżucze. Albo Chin Ludowych. Nie ma żadnej sprawiedliwości. Sprawiedliwość to ideał, którego nie udało się osiągnąć. Ewangelia Dzieciństwa Tomasza jest wprawdzie innym dziełem niż Ewangelia Tomasza, jednak oba dzieła zaliczają się do tzw. apokryfów. Nic mi się nie pomyliło. Tzw. apokryfów było wiele. Ks. Marek Starowieyski mówi o około czterdziestu ewangeliach nazwanych apokryficznymi. Większość z nich zaginęła, choć kilka zachowało się w całości. Tzw. apokryfem napisanym prawdopodobnie również przez gnostyków jest też Protoewangelia Jakuba. Która jednak mimo wszystko wywarła wpływ na katolicką tradycję (vide imiona rodziców Maryi, cudowne okoliczności narodzin Maryi, stwierdzenie o niepokalanym poczęciu NMP, stwierdzenie o doskonałości Maryi, jej wiecznym dziewictwie itd.). W katolicyzmie obowiązują cztery dogmaty maryjne: że Maria była Bogurodzicą, dziewicą, niepokalanie poczętą i wniebowziętą. A zaprzeczanie któremukolwiek z tych dogmatów sprawia, że człowiek z automatu stawia siebie poza Kościołem. Skąd Kościół wziął te maryjne dogmaty i kult Maryi? Podwaliny podłożyła pod nie najprawdopodobniej właśnie Protoewangelia Jakuba. Bo na pewno nie pochodzą one z Biblii. Protoewangelii Jakuba nie ma w Biblii prawdopodobnie dlatego, że wczesnochrześcijańscy biskupi stwierdzili, że wtedy Maria mogłaby przyćmić Jezusa.
  14. @lorana Jest coś to sprawa ci przyjemność? Jakieś filmy, gry, spacer, cokolwiek? Czy zupełna anhedonia?
  15. Samorozwojem jest dla mnie nauka bycia sobą, odkrywanie siebie, by żyć ze sobą samym w zgodzie, zauważać co jak na mnie wpływa i wybierać świadomie, słuchać ciała. Aktualnie to co mogę nazwać samorozwojem jest dla mnie ograniczanie szkodliwych przestrzeni internetu i czasu przed ekranem, rzucenie palenia, bo wiem że to jest szkodliwe i czuję że zabiera mi to, co chcę zachować. Regularny, pełny sen jest również tym o co chcę dla swojego dobra zadbać. Tak naprawdę u mnie w tym wszystkim chodzi "tylko" o decyzję, by przerwać jakieś koło, podjąć 'ból' rozwojowy, ale dzięki temu czuć się ze sobą lepiej. Znam z doświadczenia bardzo dobrze mechanikę u-zależnień, i wiem co mi potrzeba. Lecz podejrzewam że zbyt intensywne skupienie się na "rozwoju "może być u mnie tez neurotyczne (nerwicowe). "Zbyt silne podążanie za światłem bywa drogą ucieczki". Rozwojem mi jest też ustalenie sobie rutyny, która mi pozwoli stabilnie funkcjonować, czuć że mam w sobie kontrolę i nie żałować dni spędzonych tak jak tego nie chcę, na scrollowaniu itp. Dzisiaj odinstalowałem Instagrama, co jest mi troską o siebie, bo wiem, że wpływa negatywnie na moje skupienie, na trwanie przy "trudniejszych" zajęciach niz przeglądanie internetu, na moje relacje, uniemożliwia osiąganie celów, dążenie po marzenia, jak i negatywne informacje ostatnich za bardzo mnie przytłaczają. W skrócie, samorozwój to dla mnie ustalanie sobie celów i dążenie do nich, robienie sobie przestrzeni na to dla ciebie ważne.
  16. Nie wiem, jakoś wydaje mi się to takim robieniem z siebie debila a te wszystkie gadki o samoocenach dobrymi dla nastolatek. Nie wiem, czy mogę jakoś żyć mając na to taki pogląd, czy będę musiała się w końcu zacząć zmuszać, żeby wyzdrowieć nawet czując się żałośnie?
  17. Każdy z nas jest dziwny ja nie mam nic do nikogo. Ludzie są różni i dobrze to widzieć. Ja ty on ona wszyscy mają swoje bzi.
  18. U mnie bez zmian. Cały czas leżę w łóżku, nie mam na nic siły, ciągle niewyobrażalne lęki, natręctwa. Jak sporadycznie wezmę Lorafen, to wychodzę z domu. Dziś byłam na zakupach i gdybym mogła( przez antydepresanty mam zblokowany płacz) to wyłabym na cały sklep. 7 lat takiej gehenny, 16 lat leczę ia depresji. I żadnych widoków na poprawę. Miałam nadzieję na badania kliniczne nowych leków, ale ketamina i EW, które miałam, dyskwalifikują z praktycznie każdych badań. Szlag.
  19. Też kiedyś myślałam, że nie ma sensu się starać „dla nikogo”. Że sprzątanie, gotowanie, nawet dbanie o siebie ma wartość tylko wtedy, gdy ktoś to widzi i docenia. Ale z czasem zrozumiałam, że to właśnie wtedy, kiedy robimy coś tylko dla siebie – pokazujemy sobie, że jesteśmy ważni. Samorozwój to nie zawsze wielkie rzeczy. Czasem to po prostu nauczyć się być dla siebie dobrą, nawet jeśli świat tego nie widzi. To trudne, ale możliwe – i naprawdę warto.
  20. Do kuratorium? Jakim cudem, jak szkoła dwukrotnie wniosła do sądu o umieszczenie mnie w rodzinie zastępczej? Raz w 5 klasie a raz w 3 gimnazjum, bo uznali, że moje nawroty nerwicy to przejaw demoralizacji. Tam przemoc była taka, że dopiero sędzia to ukróciła wysyłając jakiś list z ochrzanem, że dziecku z nerwicą zafundowali taki stres, bo u niej na sali dostałam takiego ataku paniki, że prawie wezwali pogotowie. Niestety, przemoc była skrajna a nie było możliwości działania, bo była to jedyna szkoła, jaka przyjmowała dzieci z zaburzeniami psychicznymi w mojej miejscowości - gdyby mnie z niej wyrzucili, musiałabym albo być wożona do innej (co przy mojej kombinacji lekooporna choroba lokomocyjna + silna emetofobia, było niemożliwe), albo być gdzieś oddana do internatu (równie niewykonalne przy nerwicy), albo oddana do szkoły specjalnej (gdzie prawdopodobnie by mnie i tak nie przyjęli z IQ grubo ponad normę wiekową). Nic więc się nie dało zrobić. Wyszło mi i to świetnie. Z pierwszym, obcokrajowcem rozstaliśmy się za wspólnym porozumieniem, bo nie dostał możliwości stałego pobytu w Polsce i wiedział, że prawdopodobnie nie dostanie, więc uznaliśmy, że nie ma sensu, żebym czekała na niego latami. A z drugim to był związek z rozsądku, bo cały czas kochałam tamtego. Odeszłam od niego, kiedy okazało się, że nie powiedział mi całej prawdy na swój temat (potem okazało się, że z kłamaniem u niego to był problem natury medycznej). Ale jeszcze dwa lata skomlał, żeby do niego wrócić. Miałam potem szansę na jeszcze jeden związek, ale na odległość, więc odpuściłam. Cała historia.
  21. Super i nawet trening zrobiłam.
  1. Pokaż więcej elementów aktywności
×