
Venus
Użytkownik-
Postów
708 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Venus
-
Honey_lady jednym z objawów każdej nerwicy jest właśnie lęk, zatem może występować on w każdej nerwicy, nawet wegetatywnej. Ja własnie zostałam sama w domu, czuję ze juz mnie bierze ale cóż...kiedyś muszę sama zostac, albo nauczyć sie na nowo tego zostawania, przeciez przez cale zycie nikt nie bedzie mnie pilnował.
-
Nerwica wegetatywna (somatyczna). Kto ją ma?
Venus odpowiedział(a) na Honey_lady temat w Nerwica lękowa
Dokładnie -
Psychoterapia daje efekty, ale niestety potrzeba tu ogromnej ilości czasu i cierpliwości. To co zbierało się w nas przez lata, musi teraz przez baaaardzo długi okres czasu z nas wychodzić, aby mogło wyjść do końca.
-
Nerwica wegetatywna (somatyczna). Kto ją ma?
Venus odpowiedział(a) na Honey_lady temat w Nerwica lękowa
Chodzę na psychoterapię indywidualną, w międzyczasie przeszłam też grupową. Leków nie biorę i raczej nie będę brała bo nawet zwykłej tabletki przeciwbólowej nie mogę wziąć bo i tak ją zwymiotuję. Lekarz, który jest ordynatorem oddziału dziennego,na którym byłam i zarazem moim psychiatrą, nie da mi leków, bo uważa, ze są mi nie potrzebne. Dlatego, że dobrze wiem czym jest nerwica, skąd się bierze i jak powinnam żyć. Mam sobie radzić bez leków. -
Ja nie mam zwolnienia, jestem na bezrobociu
-
Nerwica wegetatywna (somatyczna). Kto ją ma?
Venus odpowiedział(a) na Honey_lady temat w Nerwica lękowa
Ja mam stwierdzone dysocjacje (jeden z ostrzejszych systemów obronnych) i od ośmiu miesięcy nie wiem co to normalność. -
Raczej tak. Tomografia na pewno. Nerwica może dawać objawy wszelkich chorób świata. Ma ona to do siebie, że daje objawy dość powszechnych, ale poważnych schorzeń, tylko po to zeby nas wystraszyc i nie pozwolic nam zająć sie swoim zyciem.
-
Ja też ciągle smutna jestem. Nie cieszy mnie już nic, nie umiem się cieszyć...właściwie to się boję cieszyć, bo jak jednego dnia się cieszę, to potem zaraz wszystko się wali.
-
Korba ja mam to samo. Kochana jak ja Ciebie dobrze rozumiem.
-
LucidMan masz rację! dlatego teraz też zrozumiałam, dlaczego pisałeś mi, że z nerwicą nie można walczyć. Bo to walka z samym sobą. Ja właśnie tak walczyłam i dorobiłam się nerwicy. Teraz też widzę ile w moim życiu było stresowych sytuacji, ale i takich w których nie okazywałam emocji. Tłumiłam je w sobie, a teraz wychodzą w tak uciążliwy sposób. Wstydziłam się płakać, udawałam silną osobę, a to sprawiło, że powstało we mnie tyle sprzeczności i konfliktów wewnętrznych. Wiele już się o sobie dowiedziałam. I teraz próbuję zaczynać życie w zgodzie ze sobą. Nie wstydzę się do swoich słabości przyznać-jeśli je lubię to je akceptuję, jeśli nie lubię-próbuję nad nimi pracować. To, że jestem neurotykiem traktuję właśnie jako siebie, jako moją osobowość-przecież to moje emocje. Nie jest lekko, ale jest lżej. Teraz też właśnie dotarło do mnie, że baaardzo często postępowałam nie tak jak chciałam i zadawałam pytanie dlaczego tak robię. Nie rozumiałam wtedy samej siebie, a właśnie teraz to muszę zrobić. Przypominam sobie piękną bajkę, jaką na moje pożegnanie na terapii grupowej opowiedziała jedna z terapeutek, ona mnie podnosi na duchu. Ciągle jednak przez te objawy somatyczne nie czuję się bezpiecznie, ale sama to sobie właściwie zgotowałam, więc teraz jak długo się to wszystko zbierało, tak muszę się długo męczyć, by to wszystko z siebie wyrzucić i w końcu być WOLNĄ!!!! Nie dawno znalazłam fajny cytat:"Mowa mózgu za pomocą ciała". Jak to do Nas pasuje!
-
Victorku dzięki za te słowa właśnie wszyscy mi mówią, nawet terapeuci na terapii grupowej, moja obecna terapeutka, że jestem osobą niezwykle silną. Tylko, że ja w to nie wierzę. W tym znaczeniu, ze nie mogę się zdobyc na samodzielność przez somatykę. Ciągle się boje, że cos mi się stanie chocby od tych pieruńskich objawów somatycznych. Zresztą czasami sobie mówię: Cholera, czy ja aby na pewno taka słaba jestem? Przecież wytrzymuję to od 8 miesięcy bez leków, radzę sobie bez nich. Ale jeśli chodzi o normalne zycie (bo powinnam machnąć na tę enrwicę ręką i zyc jak zyłam zawsze) to niestety-jestem słaba. Druga sprawa, moze ja sobie tych dolegliwosci, tej slabosci i bezradnosci dodaję. Zbyt wiele rozumiem jednak i to mnie przytłacza. Wszyscy mnie podziwiają ze ja tak wiele spraw rozumiem, ze przychodzi mi to z taką łatwością, a mnie to przeszkadza. Na terapii grupowej, moj psychiatra mnie pytał, kiedy Pani przestanie się ze sobą cackać, kiedy Pani zacznie normalnie zyc? A ja nie wiem, czuję się tak słaba, że nie jestem w stanie. A propos drżenia zębów...tooo...tak Victorku mi też drżą. Jak ciało przestało to mi w zęby poszło i dzwonię nimi jakby mi było zimno jak piorun.
-
Donkey dziękuję Kochana, chociaż nie wiem czy ja z tego wyjdę, ja już nie mam na to siły. Ze wszystkim stron dostaję w głowę. Ku...wa człowiek nie dość, że nigdy pomocy i oparcia nie miał, to w tak trudnych chwilach nadal ich nie ma. Przecież to dobija jak nie wiem. Ja już sobie z tym nie radzę. Straciłam wiarę, nadzieję na lepsze jutro.
-
Ja cały czas jadę bez leków i czasami się zastanawiam, że ja sobie jeszcze jakoś daję radę... Dziś siedzę i ryczę...znów przez rodziców, a dokładnie przez ojca. Przez lata kiedy byli mi potrzebni, to ich nie było, mieli dzieci tylko na zawołanie bo coś trzeba było zrobić. Przez to byłam zdana sama na siebie. Teraz może chcą mi to wynagrodzić, ale nie w taki sposób, że interesują się moim życiem osobistym i wciskają nos nie tam gdzie trzeba. Nie mam się kogo poradzić w jakiejkolwiek sprawie, bo jeśli poradzę się ich to wszystko jest złe, nie potrzebne mi, nie potrzebnie wydaję pieniądze, marnuję je. Szczególnie w ten sposób podchodzi to tego ojciec. Najlepiej według niego było by ze mnie zrobić jakiegoś robola, potem po robocie usiąść na d...pie przed telewizorem i nic nie robić. Boże, jaki on jest płytki Boli mnie to, że przez nich jestem w takim stanie w jakim jestem. Boli bo przez nich miałam zawsze tylko siebie. Teraz kiedy potrzebuję kogoś bliskiego, kto mnie zrozumie, to znów jestem to tylko ja. Boję się tego bo to oznacza dla mnie, że mogę z tej nerwicy cholernej nie wyjść, albo będzie ona do mnie wracać. Myślałam, że w końcu moje życie się zmieni, a nic się nie zmienia. Jest ciągle tak samo...Żadnych kolorów, żadnych barw... Ja po prostu już się rozpływam! Przepraszam, że tyle smęcę, ale musiałam już się wyżalić... Dobrze, że idę dziś do mojej psycholog, bo nie wytrzymuję...
-
Ja dostaję powoli obłędu... Wczoraj wieczorem usnęłam i ok pierwszej w nocy chyba zaczęłam się budzić. W pewnym momencie pojawiło się dziwne uczuje: jakbym traciła świadomość i w zamkniętych oczach (czyli jak to się mówi w oku wewnętrznym) robiło się coraz ciemniej. W uszach głucho, po prostu przestawałam słyszeć. Przestraszyłam się tego i się zerwałam. Co to za cholera? Normalnie jakbym miała umrzeć, serce biło bardzo wolno, właściwie ledwo ledwo...zapaść jakaś czy co? Ktoś z Was ma też coś takiego? Ja przez to mam po prostu znowu zrypany dzień. Siedzę i ryczę, bo boję się, ze faktycznie umrę. Nie wyrabiam, nie daję już rady...
-
Ja pierdziu....normalnie ja mam to samo Mogę powiedzieć, że właściwie boję się żyć. Na terapii grupowej i indywidualnej słyszę dosłownie to samo, że boję się żyć, boję się zmienić swoje życie. Ja tak tego znowu nie odczuwam, i właściwie w to nie wierzę, ale skoro wszyscy terapeuci mi to mówią to chyba coś w tym jest? Chyba mają rację? Jak myślicie? Może faktycznie powinnam się nieźle wkurzyć i zacząć żyć tak jak chcę. Tylko te moje lęki, choćby przed wyjściem z domu bo coś mi się stanie! Co ja mam z nimi zrobić?????
-
Rany ja tez padam...jak nie serce to głowa...od trzech dni mam okropne zawroty głowy. Dostałam od lekarza mixturę Nervinę-dziadostwo do picia, ktore uspokaja, ale niestety działa toksycznie, bo jest wyprodukowane z soli bromu. Nie wiem czy nie mam tych zawrotów od tego. Oczywiście odstawiłam to i sprawdzę czy zawroty miną. Jedynie ciągle się pocieszam powtarzając sobie, ze tomografia i rezonans głowy wyszły prawidłowo. Ja oszaleję...
-
Dała ci chociaż coś? Inni mówią, że wiele, ja mówię, że nic!
-
No i koniec! Skończyła się terapia. Nie wiem co dalej, ale nie myślę o tym...
-
Nie walcz z nerwicą, bo to walka z samym sobą!
-
Zależy co się rozumie pod pojęciem leczenia nerwicy. Zreguły farmakoterapią i psychoterapię. Farmakoterapia złagodzi objawy, ale nie wyleczy przyczyny. Psychoterapia pomoże znaleźć przyczynę, zrozumieć ją, jak i zrozumieć samą nerwicę. Wskaże także to, że aby się z niej wyleczyć musimy wprowadzić pewne zmiany w nas samych i w naszym życiu, a to możemy zrobić tylko my, więc tylko my sami możemy samych siebie wyleczyć. Pamiętajcie-NERWICA TO NASZE EMOCJE, A ONE BĘDĄ Z NAMI ZAWSZE, BO NASZE EMOCJE TO WŁAŚNIE MY!!!
-
Jutro ostatni dzień mojej terapii na oddziale dziennym... Nie jestem w stanie funkcjonować...nie wiem co będzie dalej... Wiem, że powinnam, żyć tak jak kiedyś, wychodzić do ludzi, robić to co lubię, ale przez tę cholerną somatykę nie jestem w stanie. Po nawrocie trwa to 8 miesięcy, a ja się tych objawów ciągle boję... Jestem nienormalna!
-
Dokładnie! Ja też jestem cicha i skryta. Były jednak dni kiedy udawalam przebojowa osobę i niby wszystko z siebie wyrzucałam, ale jak się okazało niestety nie! Teraz widzę co się we mnie nazbierało!
-
Nadziejo i to właśnie świadczy o tym ze to nerwica. Chcesz życ normalnie? Żyj! Nerwica to emocje, a emocje będą z nami zawsze. Emocje to my, więc jaki z tego wniosek?? Kiedyś w to nie wierzyłam, ale teraz zmieniłam z danie. Z nerwicą trzeba nauczyć się żyć, a wtedy się z niej wyjdzie! Moj psychiatra mi powiedział, kiedy poszłam do niego z pretensjami, że nie mogę zyc normalnie, Pani jest za mało wkurzona! I zrozumiałam o co chodzi! Nerwica to głównie stłumiona złość, która z czasem przekształca się w lęk, dlatego nerwicę właściwie leczy się złością, jej przeżywaniem. Gdy się solidnie wkurzysz, pozwolisz sobie krzyczeć, rzucac czym popadnie, wyrzucisz z siebie emocje, które tyle w Tobie siedziały, tak bardzo uklepane, aż w końcu zaczęły wychodzic w postaci objawów somatycznych. Pozdrawiam
-
jak daleko wybiegacie myślami w przyszłość?
Venus odpowiedział(a) na betty_boo temat w Kroki do wolności
Ja non stop wybiegam w przyszłość o kilka miesięcy lub ze dwa-trzy lata...i dzięki temu dobijam się pogłębiając swoją nerwicę i depresję... -
mrX ja też się przekonuje, że to nerwica, ale co z tego, jeśli ja się boję moich dolegliwości obronnych. Na dodatek dzisiaj zamiast wsparcia od rodziców dostałam "w policzek". I wszystko się sprowadza znów do tego, że muszę być wsparciem sama dla siebie, czyli muszę znów robić to przez co zaczęła mi się nerwica, bo zbyt dużo na siebie wzięłam. Kurde to tak okropnie boli. Nie chcę już nic. Muszę zacząć sobie radzić już bez nikogo, tylko nie wiem jak to zrobię, jak boję się sama wychodzić z domu, boję się w nim sama zostać, ale nie mam innego wyjścia. Liczyłam, że w końcu moja rodzina stanie się dla mnie bliższa, a jednak czuję się ciągle samotna i jak bezdomna. Nie chcę też tu jakoś dodawać, ale po prostu na co innego liczyłam. Mówię ciągle z czym mam problem, żeby już niczego w sobie nie dusić, ale wychodzi na to, że jednak jestem z tym sama. Wszyscy w koło zarzucają mi, że byłam taka mądra, że sama przez siebie mam nerwicę. To prawda, ale też inni są tak mądrzy, że gdy powiem o problemie swoim to nie wiedzą i nie umieją mi pomóc, boją się do tego przyznać, i jeszcze mi dokładają. Kur.va to jest sprawiedliwość!