-
Postów
84 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Cień latającej wiewiórki
-
Ale internet nie musi oznaczać portali randkowych. Większość moich znajomości, poza jakimiś typowo lokalnymi (sąsiedzi, praca, no i wcześniej szkoła i studia), zaczęło się w internecie. Większość z nich w tym internecie już została, ale niektóre przeszły do reala. Jedno spotkanie, drugie, czasem sam na sam, czasem w większym gronie, ale wszystko na luzie, bez żadnych oczekiwań. I z tych wielu znajomości czasem wyłoniło się coś więcej – gdzie „coś więcej” nie zawsze oznaczało relację romantyczną, czy seksualną, a czasem po prostu sprawdzonego przyjaciela lub przyjaciółkę. To też ważne relacje. A taka giełda… ktoś przedstawia się z jak najlepszej strony, bo wiadomo że nie będzie pisał o swoich wadach, a potem pikachu face, bo okazuje się, że ten ideał, który sobie w głowie wykreowaliśmy, ma też wady. Związek nigdy nie powinien być transakcją. To chyba strasznie smutne, żyć z kimś na takiej zasadzie, na jakiej żyje się z pracodawcą. Ja daję to, ty dajesz to, razem tworzymy przedsiębiorstwo zwane rodziną. A co jak ktoś przestanie dawać radę? Co jak zachoruje? Won i szukamy zastępstwa? Gdzie jest miejsce na bliskość, intymność, sekrety, pokazanie właśnie tych słabości, których nie pokazujemy nikomu innemu, bo to partnerowi / partnerce ufamy najbardziej? Miejsce na bycie sobą, a wiadomo że nie da się wiecznie być swoją najlepszą wersją. No ciekawi mnie to, bo w zasadzie nic o nim nie wie, a z jakiegoś powodu potraktowała go bardzo brzydko (odrzucić kogoś też można subtelnie, delikatnie, nie raniąc go).
-
Byłem z kimś okropnym - opowieść ku przestrodze
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na Futility temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Sąd to trochę inna sprawa, bo walczysz też o uznanie twojej krzywdy, o to, żeby sąd uważnił, że faktycznie jesteś ofiarą danej sytuacji. Przynajmniej tak było w moim przypadku, choć ciągnęło się to szambo 7 lat. 7 lat łgarstw przed sądem, przedstawiania mnie w jak najgorszym świetle, świadków, którzy kłamali i którzy finalnie dostali za to zarzuty (oczywiście mając pretensje do mnie, że np. potajemnie ich nagrałem i wyciągnąłem to w sądzie po ich kłamliwych zeznaniach). 7 lat wywlekania najgorszego syfu, 7 lat moich ataków paniki i faszerowania się lekami, żeby dać radę. Ostatecznie wyszło na moje. Tylko tutaj motywacją nigdy nie była zemsta. W innej sprawie, gdy ktoś mnie kłamliwie pozwał i finalnie to on przegrał (nie spodziewał się, że mam pewne nagrania, i bardzo się zdziwił, jeszcze za biegłego musiał zapłacić, bo kwestionował ich prawdziwość), też czułem satysfakcję, ale to też nie była zemsta, tylko obrona. Ja go powinienem pozwać najpierw, ale ja chciałem machnąć na sytuację ręką, nie była warta mojego czasu i nerwów. On wybrał inaczej, więc nie miałem wyboru. Ogólnie ja się nigdy nie mściłem i myślę, że zawsze mi to wychodziło na lepsze. Noga, dupa, brama, won z mojego życia – tak zawsze było najlepiej. Mszczenie się to dalsze taplanie się w emocjonalnym szambie, z którego powinniśmy chcieć się wydostać.- 147 odpowiedzi
-
- dziewczyny
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Z różnych miejsc. Ty np. teraz poznałaś to prawo, ja też (nie znałem go wcześniej, teraz już będę znał). Oczywiście w idealnym świecie nikt nie musiałby znać swoich praw, bo nikt by tych praw nie łamał, ale w idealnym świecie nie żyjemy…
-
Książki, książki..i książeczki.
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na meskalina temat w Czytelnia
Barbara Rosiek była tu kiedyś na forum. Sam teraz czytam biografię Putina i szczerze mówiąc jestem coraz bardziej przerażony. -
Wieloletnia samotność oraz brak sensu życia
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na un_lucky luke temat w Problemy w związkach i w rodzinie
A weź, w życiu nie przewidzisz, który film „zażre”. Też mam kanał, przez parę lat uzbierało się ze 350 subów, ale wyświetleń właśnie ze 20-30 pod każdym filmem. Aż zrobiłem jeden, w zasadzie nic ambitnego, w ogóle się do niego nie przykładałem (surowy krótki film z komórki, pokazujący jedną rzecz, w sumie bez żadnej edycji – inne filmy jednak edytowałem, obrabiałem, itd.), i ten jakimś cudem „zażarł” – 20 tysięcy wyświetleń, teraz jest chyba jeszcze więcej (choć nie przełożyło się na suby). Jak, czemu? Nie mam pojęcia, może słowa kluczowe youtubowi podpasowały. Tyle że ja to robię dla siebie a nie dla innych, nie dobieram specjalnie słów kluczowych, nie robię clickbaitów, itd. Nie znam się na pozycjonowaniu i nawet nie chcę się znać, nie interesuje mnie to, nie zarabiam na tym, itd. Inny film wrzuciłem na inny, mały kanał (gdzie mam kilkanaście subów a wyświetleń zwykle 2-3, nie reklamuję go nigdzie, po prostu wrzucam tam różne głupoty które potem wysyłam znajomym) i nagle ten jeden miał 5 tysięcy wyświetleń. I czemu? Diabli wiedzą, nie przewidzisz. Inną sytuację znam, gość nagrywał jakieś filmy, w jednym walnął totalną bzdurę – i ten jeden stał się viralowy, bo na tematycznych forach go wrzucali, żeby wyśmiać. Tylko że finalnie rozkręciło mu to kanał a on to podchwycił i nawet z tej bzdury, którą powiedział, zrobił sobie markę, koszulki z tym tekstem, itd. Moim zdaniem rób swoje, nagrywaj o tym, co cie interesuje, i jakoś się to prędzej czy później rozkręci. -
Czemu nie? Co z nim nie tak? Nie tylko. Tyle że wg mnie nie ma w tym nic złego, ludzie są różni, mają też różną dojrzałość, byle tylko odpowiednio się pod tym kątem dobrać. To, co mnie uderza i czego nigdy nie rozumiałem, to transakcyjne podejście do związku. Wymagania przedstawione tak, jak ja bym przedstawił, jakbym szukał pracownika, a nie partnerki. Ale ja jestem chyba skrajnością w drugą stronę, bo w życiu nie byłem na randce. Nigdy nie poznawałem kobiety z perspektywą na to, żeby została moją partnerką. Nigdy tego nie rozumiałem, to mi się zawsze wydawało takie sztuczne, sztywne, na siłę, właśnie jak rozmowa o pracę. Poznawałem po prostu fajnych ludzi, ciekawych, i zawsze jakoś tak samo wychodziło, że znajdowała się osoba, z którą dogadywałem się lepiej, chemia też była, i jakby naturalnie, spontanicznie wychodziło z tego coś więcej. Nie że „zostańmy razem” tylko po prostu pewnego dnia niepostrzeżenie okazywało się, że w zasadzie to jesteśmy razem.
-
Byłem z kimś okropnym - opowieść ku przestrodze
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na Futility temat w Problemy w związkach i w rodzinie
@Dryagan, co do morderczych fantazji – myślę, że to zależy od człowieka. Mi pomogły, pozwoliły odzyskać choćby iluzję poczucia kontroli. Czy komuś innnemu pomogą, czy będą dla niego destrukcyjne… nie wiem. Mogę pisać tylko ze swojego doświadczenia. W zasadzie polecać nie mogę, bo nie wezmę za to odpowiedzialności. Z drugiej strony wiem, że jeśli ktoś ma jakieś trudne emocje, myśli, ale ignoruje je, to one nie znikają, najwyżej może stracić nad nimi kontrolę. Ciężki temat. @Futility, myślę że każdy (lub większość) pisze tu bazując na swoich doświadczeniach. Na pewno ja, choć nie chcę się o tym rozpisywać, bo nie o mnie tu chodzi. Czemu odizolowałeś się od wszystkich? Nawet tych, którzy jej nie znali? Jeśli chodzi o zemstę, to zdecydowanie nie warto. Nie dlatego, że to złe (pomijając już, czy zgodne z prawem, czy nie), ale przede wszystkim dlatego, że to nie będzie krok do twojego uwolnienia się z tej sytuacji. Twoim celem powinno być sprawienie, żeby sytuacja stała się przeszłością. Stąd sugestia o wyprowadzce – choć rozumiem, że nie chcesz i tego jej oddawać, to jednak w dalszej perspektywie mógłby to być ważny krok. Nie namawiam, po prostu piszę ze swojego doświadczenia, bo mi zawsze całkowite odcięcie się od osoby, która była dla mnie destrukcyjna, na dłuższą metę pomagało ułożyć sobie sytuację w głowie, przepracować ją w swoim tempie, bez ciągłego rozdrapywania ran przez codzienne sytuacje związane z tą osobą. Gdy było naprawdę źle, to żyłem tylko po to, żeby doczekać momentu, jak ona się starzeje i umiera. Tylko że zanim to nastąpiło, już mi przeszło – niech sobie żyje, byle jak najdalej ode mnie. Jakoś to samo nastąpiło, choć zajęło lata. Jeśli chodzi o pomoc prawną, jakiś pozew, to może być ciężko, ale zbieraj dowody, zabezpiecz te, które już masz. Może kiedyś się przydadzą. Tu raczej pomoże prawnik (albo forum prawnicze). Mówisz, że w każdej sytuacji myślisz o niej – jak by się śmiała, jakbyś się potknął, itd. Tylko musisz zawsze pamiętać, że te myśli są w twojej głowie. Zinternalizowałeś ją tak jak np. dziecko internalizuje głos rodzica, ale jej tam nie ma, nie widzi cię, nie śmieje się z ciebie w danym momencie. Tak jeszcze z doświadczenia – miałem w życiu kilka relacji, z których myślałem, że nigdy się nie uwolnię. Tylko że minęły lata, czasem wiele lat, i jakoś się to wyciszyło, jedna w zasadzie zupełnie zepchnęła się w przeszłość, na tyle że mogę myśleć o niej teraz normalnie i nie wyzwala żadnych emocji. A tak długo byłem pewien, że to się nigdy nie stanie. Chyba po prostu ja się przez ten czas zmieniłem.- 147 odpowiedzi
-
- dziewczyny
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Co Wam dziś sprawiło radość?
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na Konrad! temat w Kroki do wolności
To że spałem do 14 :3 -
Byłem z kimś okropnym - opowieść ku przestrodze
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na Futility temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Rozważałeś zmianę miejsca zamieszkania? Chodząc tymi samymi ulicami, co ona, i mijając ją czasem na ulicy, faktycznie może być ciężko emocjonalnie zamknąć ten rozdział. Czasem nie ma wyjścia i trzeba się tak radykalnie odciąć, żeby rany mogły w ogóle zacząć się goić. Wliczyłbym też ograniczenie kontaktu ze wspólnymi znajomymi, jeśli są po jej stronie albo nie rozumieją, że nie chcesz słyszeć w ogóle o tym, że ona żyje (albo jeśli nie potrafisz się powstrzymać przed wypytywaniem ich o nią). Radykalne ale tak jak mówisz, ciężko żeby zrosła się ręka, która codziennie jest łamana. W morderczych fantazjach wg mnie nie ma nic złego, o ile są to tylko fantazje, które pomagają ci uporać się z sytuacją, i o ile jesteś w stanie oddzielić je od rzeczywistości i wiesz, że nie wcielisz ich w życie.- 147 odpowiedzi
-
- dziewczyny
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Jak powiedzieć przyjaciółce , że to już koniec relacji.
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na ainoa temat w Problemy w związkach i w rodzinie
No to nie ma co, ewidentnie z tego co piszesz ta znajomość jest dla ciebie toksyczna. Na twoim miejscu zadałbym sobie pytanie, czy ona ma na ciebie jakieś haki, czy wie coś, czym mogłaby ci zaszkodzić, jakby nagle zaczęła postrzegać cię jak śmiertelnego wroga. Jeśli nie, to nie owijałbym w bawełnę – powiedziałbym jej jasno i uczciwie, z czym mam problem i dlaczego kończę tę znajomość, i do widzenia. Czy zrozumie, czy nie, to już jej problem. Jak będzie groziła samobójstwem to dzwonisz na policję i niech ją zawijają na obserwację, ty jesteś wtedy czysta (i moralnie i prawnie). Jeśli wie coś, czym mogłaby ci potencjalnie zaszkodzić, to nie robiłbym takich gwałtownych ruchów. Wygasiłbym tę znajomość delikatnie, pozwoliłbym jej wygasnąć powoli i stopniowo. Tu nie mam czasu się spotkać, znów nie mam czasu, no taka zarobiona jestem, co u ciebie – nic nowego, itd. -
Nie, ale subskrybuję / prenumeruję kilka miesięczników w wersji elektronicznej (PDF). Czytasz papierowe książki?
-
Jak powiedzieć przyjaciółce , że to już koniec relacji.
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na ainoa temat w Problemy w związkach i w rodzinie
No ale to chyba nie jest jedyny problem? W sensie, jakbym miał kumpla, który nie miałby na bilet, żeby się ze mną spotkać, ale zależałoby mi na relacji, to kupiłbym mu ten bilet. Chyba że to tylko jedna z wielu rzeczy, nie główna. -
Nadopiekuńczy rodzice
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na Bratek91 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Nadopiekuńczość to forma przemocy. Ich podejście się nie zmieni, będziesz miał 40 lat, 50 i będzie to samo, tylko młodość ci ucieknie. Znałem takiego faceta, zmarł niedawno w wieku 65 lat. Całe życie mieszkał z rodzicami, żadnej dziewczyny, znajomych. Na pogrzebie oprócz 90-letnich rodziców i kilku ich znajomych nie było nikogo. Żadnego jego znajomego. No ja byłem ale ja byłem tak naprawdę znajomym bardziej jego rodziców, on był takim… hmm, ciężko powiedzieć, jakby nie istniał jako odrębna jednostka. To, co chcę powiedzieć to to, że jeśli ty nie wyrwiesz rodzicom tej pępowiny nawet na siłę, to oni na pewno jej nie odetną. Praca to jedno, musisz mieć pracę na tyle dobrze płatną, żeby dać radę się utrzymać. To tak na początek. Co do mieszkania, to ustaliłbym z nimi warunki. Jeśli uważają, że kupując ci mieszkanie nabyli też prawo do nachodzenia cię w nim w każdym momencie, to nie korzystaj z tego mieszkania – wynajmij coś, nawet pokój z obcymi ludźmi (studenci tak mieszkają jak ich nie stać na wynajem mieszkania). Jeśli obiecają, że nie będą cię nachodzić bez umówienia się, to zamieszkaj w mieszkaniu od nich, ale wymagaj respektowania tej umowy – poza tym zamki zawsze możesz zmienić, przecież nie wejdą na siłę ze ślusarzem, jak cię nie będzie (a jeśli tak, to tym bardziej nie możesz tam mieszkać). Inna sprawa, że często jest tak, że gdy dziecko się wyprowadza, usamodzielnia, to relacje z rodzicami też się poprawiają – oni odpuszczają kontrolę, dziecko też rozwijając skrzydła nie czuje się wiecznie przytłoczone i sfrustrowane. Czy tu tak będzie, tego oczywiście nie wiem. W każdym razie jest o co walczyć, bo walczysz tak naprawdę o swoje życie jak samodzielnego dorosłego człowieka, który poradzi sobie, gdy rodziców zabraknie. Gotowaniem się nie przejmuj, jest masa potraw, które można ogarnąć samemu w prosty sposób, są filmy na youtube o gotowaniu, jakieś przepisy. Ogarniesz to. Ciekawy film w temacie tego zjawiska (nie trzeba rozumieć języka)… -
Cześć Wiewiór. Podoba mi się twój nick
-
Dzienne Wrony - Nocne Darki (czynne 24 h na dobę)
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na Dryagan temat w Off-topic
Kłócić się z głupimi ludźmi o jakieś rzeczy bez żadnego znaczenia, chyba tylko to zostało Ja wywaliłem konto już parę lat temu (z wielu powodów) i nie żałuję. -
Jaki był tego kontekst? To była odpowiedź na coś, co powiedziałaś? Zbiorowa trauma. WW2 była bardzo dawno, ale patrząc na to pod kątem pokoleń, to w zasadzie jakby wczoraj. Dwa, trzy pokolenia temu. Te skrzywdzone pokolenia wychowały swoje dzieci, te dzieci wychowały nas (mówię o pokoleniu dzisiejszych 40-latków). No to jak mamy być normalni A wcześniej było jeszcze bardziej wesoło. Pańszczyzna, chłopi wiecznie pod butem, przemoc, bicie było na porządku dziennym. Patrząc na to, którym jesteśmy pokoleniem od tych traumatycznych wydarzeń, to wcale nie jest aż tak zamierzchła historia. A traumy są dziedziczone, pewne zachowania też, czy to epigenetycznie, czy przez wzorce wychowania. Zresztą nawet patrząc na niedawną historię, komunę, PRL. Było wtedy bardzo ciężko i nasi rodzice to pamiętają, to ich ukształtowało. Więc ciężko żeby wszyscy byli zdrowi, radośni, mieli umiejętności emocjonalne, jak wychowali się w ciężkiej komunie. I tacy ludzie przekazali nam wszystko to, co mogli i co mieli – a to, czego nie mieli, np. jakąś dojrzałość emocjonalną, dopiero teraz możemy nadrabiać, mając dach nad głową, jakieś pieniądze, jakieś możliwości, dostęp do informacji, wiedzy, terapeutów.
-
Nie mam. Masz telewizor?
-
Chyba każdy kiedyś marzy. Marzyłeś/aś kiedyś o zrobieniu komuś krzywdy?
-
Myślisz że jest jakiś powód, dla którego tak a nie inaczej cię traktują? Jeśli to psychiatryk to pamiętaj, że niejako z definicji są to osoby zaburzone.
-
Dzienne Wrony - Nocne Darki (czynne 24 h na dobę)
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na Dryagan temat w Off-topic
Sto lat Dryagan! -
Byłem z kimś okropnym - opowieść ku przestrodze
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na Futility temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Nie wiem czy OP jest jeszcze na forum (ostatni jego post w innym temacie jest ze stycznia, więc może jest). Nie czytałem całego wątku, jedynie pierwszy post i kilka postów na ostatniej stronie. Potraktuj to emocjonalne szambo jak doświadczenie, które cię ukształtowało. Po prostu. Oboje byliście i jesteście zaburzeni i te zaburzenia objawiały się w dynamice waszego związku. Zdrowa laska nie traktowałaby cię w taki sposób, ale zdrowy facet nie pozwoliłby na to, żeby ktoś go w taki sposób traktował. Związek się zakończył, ból i rany pozostały, ale to jest już przeszłość. Ty masz swoje życie do przeżycia, już w innych relacjach, z innymi ludźmi, będąc bardziej wyczulonym na pewne rzeczy, które wtedy jej wybaczałeś, bo ją kochałeś i jej wierzyłeś, a które (taką mam nadzieję) dziś byłyby impulsem do zakończenia relacji. Mam wrażenie, że ona była ogniem piekielnym, który cię parzył, ale to ty ciągle skakałeś w ten ogień, bo było ci tak zimno. Nie ma w tym nic złego – byłeś młody, podatny, pewnych rzeczy o świecie dopiero musiałeś się nauczyć. Jedna rada – zablokuj ją w cholerę gdzie się da, nie stalkuj jej, nie sprawdzaj, co u niej, zamknij ten rozdział swojego życia. Niech zostanie wspomnieniem. Skąd wiesz, co teraz robi? I po co ci ta wiedza? Nie katuj się tym, nic dobrego ci z tego nie przyjdzie ani nic w ten sposób nie rozwiążesz. Nie znajdziesz w ten sposób odpowiedzi na pytania, na które ich szukasz. Niech sobie żyje po swojemu, byle z daleka od ciebie. Może to jakieś pocieszenie, ale jej szczęście to pozory. Prawdziwie szczęśliwa z takimi zaburzeniami i tak nie będzie. Jak już twoja psychika się zaleczy (może nawet dopiero za kilkanaście lat) i będziesz czuł się na siłach, to wtedy będziesz mógł ją sobie wyszukać, już nie z kompulsywnej potrzeby potrzymywania kontroli albo retraumatyzacji, a po prostu z ciekawości, jak będziesz miał ochotę. Teraz jeszcze nie jest ten moment. Inna ogólna życiowa rada – jeśli chcesz poznać człowieka (płeć bez znaczenia) to zobacz, kim są jego najbliźsi znajomi, przyjaciele. Ta osoba najpewniej jest bardziej podobna do nich, niż ci się wydaje. Łatwo to na początku zignorować, bo przecież nasz wymarzony aniołek jest na pewno inny niż te pustaki, z którymi się przyjaźni. Nie, nie jest.- 147 odpowiedzi
-
- dziewczyny
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Dzienne Wrony - Nocne Darki (czynne 24 h na dobę)
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na Dryagan temat w Off-topic
Dawno już żadnego, to dawne historie -
Dzienne Wrony - Nocne Darki (czynne 24 h na dobę)
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na Dryagan temat w Off-topic
Słusznie Z drugiej strony kiedyś podczas jazdy urwało mi się przednie koło, wada fabryczna sztycy, nie przewidzisz. Z drugiej strony gdyby nie to, to nie znalazłbym małego kotka, którego prawie potrącił samochód, więc jest jakiś pozytyw. -
Dzienne Wrony - Nocne Darki (czynne 24 h na dobę)
Cień latającej wiewiórki odpowiedział(a) na Dryagan temat w Off-topic
Albo pospawać plastik Uważaj tylko na jazdę bez błotnika, kiedyś bym się tak zabił (hamowałem, zawieszenie zanurkowało, koło dotknęło przewodu hamulcowego który normalnie szedł nad błotnikiem i momentalnie go przecięło… dobrze że miałem tylny hamulec, zrobiłem go dzień wcześniej bo z miesiąc jeździłem bez).