Skocz do zawartości
Nerwica.com

Fuji

Młodszy Moderator
  • Postów

    481
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Fuji

  1. Ja się nie leczę. Właśnie ta robota zaczęła nadawać jakikolwiek sens mojemu życiu. To tam wiele traum zniknęło. Jak zaczynałem to od razu zauważono, że robię to jakbym to cale zycie robił. Cokolwiek nie kazali to robiłem bezbłędnie. Nawet na jakim egzaminie egzaminator zapytał skąd ja jestem. Myślał, że jakiś specials czy coś lol. Zdziwił się jak mu powiedziałem, że jestem nikim. Analizuję wszystko sam i staram się zrozumieć skąd to się wzięło i jak sobie z tym radzić. Krok po kroku do przodu i już. Sporo przeszedłem i w relacjach z ludźmi już jest lepiej właśnie przez to co robię. Nie zmienia to faktu, że uciekłem w pracę a prywatnie to wracam i albo śpię albo w sufit się patrzę rozmyślając nie wiadomo o czym. Zmarnowałem swój czas i tego żałuję. To mnie gryzie najbardziej i myślę, że na tym polu to psychiatrzy nie pomogą. No bo co by mi powiedział? Czas mi cofnie? Nie zdajecie sobie sprawy jak proste życiowe sprawy mnie ominęły.... takie rzeczy jakie by nie przyszły wam do głowy. Jakby w szkole, tak jak teraz pewnie jest, ktoś zauważył problem to by się coś dało z tym zrobić. Teraz jest większa świadomość i wiedza w tym temacie. Nikt dawniej tego nie analizował i się nie zastanawiał czego jest tak czy tak. Niby kilka lat później a już było inaczej. Po to tutaj też i jestem bo sobie czytam i analizuję. Teraz to ja niosę czasami pomoc niż jej potrzebuję. Jak wynajdą maszynkę do podróży w czasie to pierwszy wsiadam i naprawiam co trzeba.
  2. Nie.... bez problemu. Ja tylko prywatne życie mam puste. Nie umiem w tej materii działać albo taka karma. Ja działam naprawdę tak profesjonalnie jak tylko potrafię. Powiem Ci tak.. Ja to jestem nikim. Są naprawdę osoby w tej materii lv hard i wierz mi, że jak mam z nimi kontakt to psychicznie stwierdzam, że ze mną to jest idealnie. Wiesz ilu ludzi ma właśnie przez to problemy w życiu prywatnym..... ale radzą sobie w życiu jakoś. Jak oni to ogarniają to nie wiem. Mam traumy z dzieciństwa jak każdy ADHD tak samo a każdy wie z czego to wynika. Mi jest naprawdę tylko prywatnie ciężko. Samotność taka.... czasami tak mi przykro i smutno.... dlaczego? Nie wiem
  3. A bo ja wiem.....? Różnie to bywa. Toksycy mnie unikają bo przestałem się z nimi cackać. Osoby wykrozytujące ludzi trzymają się z daleka bo nie pozwalam sobie na takie gierki. Moja druga praca jest naprawdę niebezpieczna i skutki drobnego błędu mogą kosztować ludzkie życie. Tu nie ma miejsca na błędy. A co masz zrobić jeśli osoba którą się opiekujesz aż się trzęsie ze strachu, ma problemy manualne albo dysfunkcje fizyczne które utrudniają zadanie? Trzeba atmosferę rozluźnić, porozmawiać i przygotować do działań. A kierownik jeszcze przed akcją mnie wziął na bok i zwrócił uwagę na to żebym się nie rozgadywał i skupił. Kurła! Później już kipiał jak próbował gwiazdorzyć a jego działania szły jak krew w piach. Na końcu wyszło jak moja grupa nie dość, że wytrwała do końca w pełnym składzie to jeszcze była najbardziej zadowoloną ekipą. Do każdego człowieka trzeba podejść inaczej. No ale mój " dowódca " działa jak służbista. Kij w d...pie, niby żartuje ale to tak niezbyt działa jak trzeba. .... bo ja to człowiekowi się staram pomóc z całego serca. Jeśli ktoś to docenia to bardzo mnie to cieszy. Przykro mi jest wtedy jak ktoś tych starań nie docenia. Czas wszystko zweryfikuje. Co ma być to będzie. Wszystko idzie w dobrym kierunku mimo mojego wewnętrznego stanu z którym się zmagam. Zawsze będę się starał jak tylko mogę pomagać na tyle ile potrafię.
  4. Dziwną sytuację miałem. Bardzo dziwną. Byłem na szkoleniu pewnej grupy ludzi. Spory tłum i przydzielono mi grupę osób. Cały dzień obciążających zajęć. Dla mnie fizycznie i psychicznie bardzo ciężki dzień. Słuchali się dobrze i robili wszystko tak jak trzeba. Takich jak ja było siedmiu i każdy miał grupę. Nie kontrolowałem co się dzieje u innych bo każdy robi swoje. Na końcu dnia zdjęcia i podziękowania... I tu zaskoczenie aż mi się głupio zrobiło. Nikt, ale to nikt nie poszedł a nawet nie chciał tego robić tylko moja grupa... Aż w szoku byłem nie okazując go. Grupa z którą byłem przebiegła żeby sobie zrobić pamiątkowe zdjęcia z jak to powiedzieli......"najlepszym instruktorem " Poryczę się chyba lol
  5. Fuji

    Przegrywy

    Ja podobnie..... chociaż wczoraj spotkało mnie coś bardzo dziwnego i zdaję sobie sprawę, że ludzie z którymi byłem nie myśleli tak o mnie. Wręcz przeciwnie. Ale w głowie siedzi co siedzi .....
  6. Fuji

    Moja droga

    Bo widzisz... lękamy nieznanego. Coś co nie jest nam znane a może nam przynieść jakąś korzyść z automatu odrzucamy. Wolimy tkwić w złym ale znanym. To jakby iść drogą pełną dziur i każdego dnia wpadać do wielkiej dziury z której ciężko wyjść. Obok oczywiście znajduje się piękna nowa droga ale nie wiemy dokąd ona prowadzi więc idziemy dawnym szlakiem. Każdego dnia pokonujemy tą samą drogę wiedząc, że wpadniemy do tej dziury. No ale to jest moja dziura, wiem co jest na dole i wolę się przygotować na wyjście z tej mojej dziury niż iść nową ładną drogą. Najgorsze to ponieść się panice. Ostatnio byłem na takim szkoleniu gdzie jasno wytłumaczyli jak działa lęk i jak nad nim panować w sytuacji ekstremalnej. Najgorsze to dać się ponieść strachowi. Podczas ataku paniki należy się zatrzymać, wyciszyć i zdać sobie sprawę z danej sytuacji i iść dalej bez namysłu. Robić swoje. To tak w dużym skrócie bo akurat szkolenie miałem z zakresu psychologii człowieka i jego zachowań na polu walki. Akuratnie ten sposób wykorzystują podczas szkolenia jednostek specjalnych i wyspecjalizowanych służb. To dosyć złożony proces ale byłem w szoku jak on działa. Marnujemy życie bojąc się go. Trzeba iść i być.... zwyczajnie być. Słabszym pomagać i nie dać się złamać. Strach się rozprzestrzenia bardzo szybko. Trzeba uczyć mózg nowych zasad gry. Przechodzimy wiele traum. Ja się zastanawiam jaką traumę noszę skoro mój mózg dzieciństwo wymazał prawie do zera. Co się musiało stać, że nie pamiętam?
  7. Fuji

    Przegrywy

    No aż tak kolorowo nie jest . Znaczy, że żyje to już można uznać za sukces. Ale ile cierpienia mnie to kosztowało później to Bóg jeden tylko wie. Zastanawiam się czy nie lepiej wtedy było zniknąć....odciążyć społeczeństwo. Bez mojej osoby na bank byłoby lepiej innym. Sam nie wiem co myśleć o tym. Jedno wam powiem, że nie trzeba mieć peleryny i supermocny a można być bohaterem który ratuje świat, mały świat każdego z nas. Jakaś siła czuwa nad każdym człowiekiem. Widocznie coś jeszcze do zrobienia tutaj mam. Paradoks polega na tym, że nie wiem co Czasami się boję i nikt o tym nie wie. Pójdę sobie do lasu, usiądę na szczycie góry i poleci łza jak nikt nie widzi. Ujdzie ze mnie zła emocja i wracam żyć dalej. A wtedy..... siedziałem tak samo tylko w domu i wracać nie zamierzałem.
  8. Fuji

    Przegrywy

    Nie było to pytanie do mnie ale na moim przykładzie. Dzięki forum żyję. Dzięki komuś stąd jeszcze piszę te słowa. Czy mnie to zmieniło? Jak nigdy nic. Czasami coś niepozornie zwykłego zmieni życie a nawet je uratuje.
  9. Dokładnie tak. Nie ma innej opcji i nic lepszego. Robisz co chcesz i kiedy chcesz. Są i minusy bo samotność i w moim przypadku to zarzynanie się robotą z każdej strony. Mój przykład jest zły bo ja jestem tak jakby mnie nie było. Życie na swoim jest na tyle ryzykowne, że nie wiadomo po jak długim czasie Cię znajdą.....
  10. Fuji

    Siemanko

    Witaj witaj.
  11. Fuji

    Czesć

    Witaj, działaj i wyjdź z tego. Teraz przy takich możliwościach to się da z tego wyjść. Ja nie miałem takiej opcji i już przepadłem. Znaczy tak nie do końca.... zaciąłem się i sam się staram. Czy mi się to udaje.... pewnie tak bo jeszcze tutaj jestem. Miło, że jesteś.
  12. Fuji

    Przegrywy

    Kogo możemy nazwać przegrywem? Czy my jesteśmy w stanie siebie czy kogokolwiek tak nazwać? My patrzymy na ludzi sukcesu i momentalnie w głowie nam się rodzi myśl o przegranym życiu. Tak naprawdę my tego nie wiemy czy Ci z pierwszych stron gazet są wygranymi. Czy Robin Williams był przegrywem? Czy Matthew Perry jest przegrywem? Czy ktokolwiek tutaj jest przegrywem? Nikt tu nie jest przegrywem. Każdy ma swoją drogę którą przechodzi. Radzimy sobie z tym lepiej lub gorzej. Ale żyjemy i się staramy. O sobie kilka lat temu pisałem, że jestem przegrywem. Jak można nazwać człowieka który w życiu nie przeżył nic?..... no może tylko chwilowy epizod się gdzieś trafił. Innej nazwy nie ma na takiego kogoś. Ale po coś tu jestem na tym świecie. To, że nie jestem nikomu potrzebny już wiem. Kwestia po co tu jestem..... Ehhhh. Nawet pisać nie mogę....
  13. Fuji

    Witam wszystkich

    Witaj witaj. Zaburzenia lękowe są bardzo wyczerpujące psychicznie. Mam nadzieję, że szybko z tego wyjdziesz. Staraj się jak możesz bo jak nic z tym nie zrobisz to naprawdę będzie źle. Wpłynie to na Twoje życie tak bardzo, że nie będziesz chciał w lustro spojrzeć.
  14. Stresuję się. 48h wyjazd. Miałem się nie angażować, zrezygnować. No i co? Jadę, znowu jadę. Ehhhh a co mi zależy.... Tyle mi zostało, że tam się ktoś ze mną jeszcze liczy bo jestem ciężkim przeciwnikiem. Ciąży mi ta presja. Ludzie patrzą mi na ręce i wyniki. No to dwa dni w lesie z dala od czegokolwiek....
  15. Skąd ja to znam. I tak życie przeminęło. Czy żyłem? Nie żyłem. Życie w lęku i traumie to nie życie. Wszystko przemija. Zdarzenia, ludzie, pojawiają się i znikają. Coś trwa dłużej a coś szybko znika zostawiając wspomnienie. Czy jest sens się martwić jak wszyscy skończymy w dole? Smutek, depresja... to wszystko skutek tego, że coś idzie nie po naszej myśli. Wszechświat ma to gdzieś i nie słucha tego czego chcemy lub nie chcemy. Tyle traum nosimy... jesteśmy poranieni z bliznami za którymi się chowamy. Ehhh......
  16. Nawet nie wiem jak się czuję. Staram się już puścić lejce i niech się dzieje co chce.
  17. Wybiorę tą opcję. Znajomy tak robił. Oddajesz im, robią. Do tego czasu masz auto zastępcze i już. Masz mieć zrobione i finito. Emocjonalnie mnie to rozwala. Ja dbam o rzeczy aż do przesady. W samochodzie można jeść z podłogi, wszystko zrobione na wysoki połysk a tu widząc takie coś to aż człowiekiem trzęsie z nerwów. Siedzę od wczoraj struty i się martwię co tu zrobić. A już kryzys mijał... to nieeeeee musiało czymś dowalić. Za mało nerwów mam.......? Szlag mnie trafi jak tego nie zrobią. Ma być identycznie i nic mnie to nie obchodzi.
  18. A co tam zaszło... to co już drugi raz mam. W tym poprzednim aucie też tak miałem ale było śladu. Babka mi wjechała w tył jak zatrzymałem się przed przejściem dla pieszych na światłach. Wrąbała mi się w tył. Szlag mnie trafia na coś takiego. Ja uważam i jestem bardzo pedantyczny. Człowiek dba a tu jeb. Ja każdą ryskę widzę, woski nakładam i pilnuję żeby wyglądało jak spod igły a tu taki zonk. Nie wiadomo jak to teraz ogarnąć. Wezwałem policję i to wszystko. Co dalej to jutro się postaram coś dowiedzieć. Klapa wygięta, zderzak tak samo uszkodzony, listwa chromowana na zderzaku, belka zderzaka lekko ugiętą. No dla mnie to totalna masakra. Wszystko musi być wymienione na nowe. Raz mi też babka przywaliła w poprzednie auto ale śladu nie było a w aucie co we mnie wjechało to zderzak i błotnik poszedł. Najgorsze, że świeżo sobie klapę zrobiłem pod kątem konserwacji, nałożyłem ceramikę , wszystko naprawdę było zrobione na lustro... Jak to zobaczyłem to mnie szlag jasny trafił. Nawet nie wiem co mam teraz zrobić
  19. Nic. Tylko co jak mi auto uszkodzili.... Nawet nie mogę być zły! Czort wie co będzie....
  20. K....a mać! Wypadek samochodowy miałem......
  21. Mam podobnie dlatego. Zresztą używki mnie nigdy nie urzekły. Zasadniczo to dwa razy w życiu eksperymentalnie użyłem aby sprawdzić smak a tak to nie jest mi to do niczego potrzebne. Za dużo się pijaństwa naoglądałem i ten obraz jest dla mnie wręcz ohydny. Im ktoś bardziej pijany tym unikam kontaktu z taką osobą nawet jak już wytrzeźwieje. Pijak nigdy się nie zmieni. Będzie manipulował i wykorzystywał do końca. Znam jeden wyjątek i człowieka który rzucił picie i ma się dobrze.
  22. Dokładnie tak robię. Ale akurat dla pracodawcy to ja robię jak najmniej. Kompletnie się tam nie angażuję i tobie totalne poniżej minimum. Mógłbym powiedzieć, że jestem tam fizycznie tylko i organizm ma czas na odpoczynek. Jak wychodzę to się zaczyna walka z myślami więc idę na swojej małej fabryczki i zasuwam do wieczora. Pomagam po sąsiedzku i robię wszystko żeby tylko te myśli zająć pracą. Niedziela jest najgorsza jak nic nie robię. Na szczęście też już są zleceniami zawalone więc jakoś przetrwam. Ostatnio miałem tydzień takiego zrzutu jakiego dawno nie miałem. Niewiele brakło a nie wiem co by było. Obiecałem, że tego nie zrobię więc nie zrobię! Ja nie okazuję tego na zewnątrz. W tej kwestii to jest sztywniutko. Robię czasami zbyt poważne rzeczy żeby okazywać taką słabość. Dzisiaj trochę puściło. Lekka ulga. Ja nie piję bo to nie moja bajka ale tak pomyślałem żeby iść po zwykłą flaszkę i przechylić. Mniej by bolało. Ostatnio to chyba z dwa lata temu będzie jak musiałem się znieczulić. Trzymajcie się ludzie. Trzeba wytrzymać
  23. Nie mam pojęcia. Nagle wszystko się wali. Plan A nie wypala totalnie. Czuję się niepotrzebny. Jakbym w więzieniu swojej głowy siedział. Patrzę na ludzi a sam jestem zamknięty i życie przecieka. Zresztą ja nie mam życia. Ja się poświęcam innym bo tylko w ciągłej pracy czuję minimalna poprawę bo mózg jest skupiony na zadaniu. Fizycznie na obrotach łącznie z niedzielami. Nie daje już rady. Staram się ale wszystko nie ma sensu. W pracy się poobrażali bo nie chciałem za błędy innych poprawek robić. Skończyłem z charytatywną pracą dla kogoś kto i tak Cię w uja zrobi. Zrezygnowałem z potężnej transakcji czując potworny lęk i teraz kontrahent się boczy. Zawodzę ludzi..... Ciągły lęk od bladego świtu.... jedyna chwila ulgi to raptem minuta po przebudzeniu. Potem to już ściska w mostku i mnie dusi do końca dnia. Przywykłem do tego kamienia na klacie bo on na niej leży od dzieciństwa. Nie znam życia bez lęku. Mam tego wszystkiego dosyć ale nie okazuje tego nikomu. Okropne myśli krążą w głowie i już sam nie wiem co robić. Najgorsza samotność w tym wszystkim. Pracuję po 12 i więcej godzin. Najgorsze są niedzielę chociaż i w nie pracuję ostatnio. Nie mam jak organizmu uspokoić. Mógłbym chociaż wódką ale ja nie piję. Zwyczajnie mozg nie potrafi funkcjonować bez lęku i nawet jak się nic nie dzieje to się boję. Do cholery..... co się dzieje ze mną....... Czy życie człowieka może się zmienić na lepsze? Z tego cholerstwa nie da się wyjść.
  24. Wiesz co? Czynników może być wiele i jesteś tego świadoma, że nikt Ci nie postawi na forum trafnej diagnozy bo to niemożliwe. Samo zadanie takiego pytania przez Ciebie (tak mi się wydaje) świadczy o tym, że oczekujesz potwierdzenia w tym, że to wina leków. Odstaw leki jak się da i obserwuj organizm. Wątpię aby takie coś było przyczyną takich objawów ale pewności oczywiście nie ma. Ciężko mi uwierzyć w wyjście z depresji i nerwicy. Naprawdę nie znam innego życia jak lęk i uścisk w klatce piersiowej. Całe życie tak funkcjonować muszę. Z tego co wiem to jedynym skutecznym środkiem na depresję jaki znam to.... Nawet napisać nie mogę bo mi się dzisiaj cisną łzy do oczu same. Ostatnio jest bardzo źle.
×