-
Postów
3 050 -
Dołączył
Treść opublikowana przez Dryagan
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 105
-
@Duży7 @mała_mi123 proszę o zachowanie wzajemnego szacunku w wypowiedziach. Forum to przestrzeń do dzielenia się doświadczeniem, wspierania się i konstruktywnej wymiany zdań – nie do obrażania się nawzajem, ironizowania czy eskalowania konfliktów osobistych.
-
@rachelrowallan Cześć Romuald (albo jak wolisz ) – witaj na Forum! Fajnie, że się odezwałeś i tak szczerze opisałeś swoją sytuację. To naprawdę niełatwe, ale daje dużą szansę, że znajdziesz tu zrozumienie i może kilka sensownych podpowiedzi. Wiesz, na Forum mamy jedną ważną zasadę – nie stawiamy diagnoz i nie polecamy konkretnych leków, bo od tego są lekarze. Serio. Każdy organizm reaguje inaczej, a leczenie (szczególnie przy zaburzeniach lękowych czy objawach fizycznych, jak pocenie) powinno być dobrane indywidualnie i z głową. Ale możemy się podzielić swoim doświadczeniem, tym co komu pomagało (lub nie), no i po prostu – być obok. Pisz, dziel się, pytaj – jesteś w dobrym miejscu.
-
@Duży7 piszesz dużo o seksie, swoich potrzebach, o tym, że żona Cię kontroluje i że masz dość. Ale w całym tym wywodzie nie padło ani jedno słowo o tym, co w tym wszystkim czują Wasze dzieci. Bo one są. I one widzą, czują i słyszą. Nawet jeśli nie mówisz nic przy nich, one czują napięcie między rodzicami lepiej niż Ci się wydaje. Małżeństwo to nie jest tylko kwestia tego, ile razy w miesiącu ktoś ma ochotę na seks. To nie jest kontrakt z paragrafem o obowiązkach łóżkowych. To relacja dwojga ludzi, która powinna opierać się na wzajemnym szacunku, trosce i dojrzałości emocjonalnej. I to nie tylko między Wami, ale też wobec dzieci – bo dajecie im przykład na to, czym jest bliskość i czym jest związek. To, co opisujesz, wygląda nie jak związek, tylko jak przeciąganie liny: kto bardziej sfrustrowany, kto mniej „zdominowany”, kto komu bardziej „dowali”. A dzieci w tym wszystkim to statyści? Przypadkowi pasażerowie w zderzających się czołowo pojazdach? Jeśli już naprawdę nic między Wami nie zostało – to uczciwiej byłoby się rozstać w cywilizowany sposób, niż trwać w związku opartym na wzajemnym żalu, frustracji i kalkulacjach. Bo dzieci bardziej niż nieszczęśliwe małżeństwo rodziców, potrzebują spokoju, stabilności i atmosfery, w której nie słyszy się, że „została mi tylko dziwka albo rozstanie”. Małżeństwo się czasem rozpada – to prawda. Ale nawet wtedy można się rozejść z godnością. Albo zostać – i wspólnie coś zmienić. Ale to wymaga dwóch dorosłych ludzi. Nie tylko w metryce.
-
Nie daję już rady z natrętnymi myślami, mam naprawdę dosyć. Od tego można zwariować
Dryagan odpowiedział(a) na robertina temat w Nerwica natręctw
@robertina – to musi być naprawdę męczące i przykre, że coś, co kiedyś sprawiało Ci radość (muzyka), teraz uruchamia taki kłębek niechcianych myśli. I nie, nie jesteś jedyna, choć wiem, że w takim stanie można się tak właśnie czuć – jakby nikt inny nie miał podobnych doświadczeń. Nie jestem specjalistą, ale to, co opisujesz, przypomina coś w stylu natrętnych myśli – i to, że są abstrakcyjne, czasem pozornie absurdalne, wcale nie czyni ich mniej uciążliwymi. Bywa, że nasz umysł łapie jakiś bodziec (melodię, rytm, skojarzenie) i potem wchodzi na zapętlony tor, który trudno przerwać. To nie jest kwestia „nie radzenia sobie” – po prostu tak działa mechanizm, z którym wiele osób zmaga się na różne sposoby. Nie wiem, czemu Twój terapeuta to zbagatelizował – moim zdaniem, jeśli coś realnie rozwala Ci dzień i noc, to jest istotne. Może warto spróbować konsultacji u innego specjalisty, zwłaszcza kogoś, kto zna się dobrze na zaburzeniach obsesyjno-kompulsyjnych lub natrętnych myślach. Nawet jeśli nie masz takiej diagnozy – znajomość tych mechanizmów może pomóc. Forum jest od tego, żeby wyrzucić z siebie swoje myśli. I choć nie zawsze od razu ktoś odpisze, to nie znaczy, że jesteś mniej ważna. Czasem po prostu ktoś potrzebuje więcej czasu, żeby coś mądrego napisać. -
@mała_mi123 Twoja odpowiedź to trochę jak zimny prysznic – niby szok, ale człowiek się budzi. Trafiłaś celnie z kilkoma spostrzeżeniami, choć forma rzeczywiście mocno pikantna. I chociaż można się uśmiechnąć przy żartach o listonoszu i operowaniu gruszką, to między wierszami jest sporo gorzkiej prawdy o relacjach, które się rozjechały. Bo to nie chodzi tylko o brak seksu – tylko o to, że jak brakuje wzajemności, szacunku i zwykłej, codziennej bliskości, to potem się już nic nie klei. A wtedy i rozmowa boli, i milczenie boli jeszcze bardziej. Może warto zacząć od prostego: mniej siłowania się, więcej szczerości. Nawet jeśli nie zadziała – przynajmniej będzie wiadomo, że człowiek próbował po ludzku. @Duży7 Rozumiem, że jesteś rozgoryczony i masz poczucie, że przez lata dawałeś z siebie więcej, niż dostawałeś w zamian. Ale sposób, w jaki dziś mówisz o żonie – to nie jest już tylko rozczarowanie. To pogarda. A pogarda to gwóźdź do trumny każdej relacji. Jeśli naprawdę jesteś już tak rozżalony, że nie widzisz sensu, by z nią być – rozstańcie się. Zrób to po ludzku, a nie jak mściciel w wersji live. Bo przy całej Twojej złości – to, co teraz robisz, nie jest siłą. To słabość. I chyba sam najlepiej wiesz, że nie tędy droga. Nie musisz jej już kochać, nie musisz z nią zostać. Ale możesz wybrać, czy zamkniesz ten etap jak człowiek, który zna swoją wartość – czy jak ktoś, kto do końca musi dobić drugą osobę, żeby udowodnić, że miał rację.
-
@Duży7 rozumiem Twoją frustrację i rozczarowanie sytuacją w małżeństwie, ale sposób, w jaki piszesz o swojej żonie, naprawdę budzi niepokój. Porównania do „dziwek”, uwagi o „kupowaniu uwagi” czy określenia typu „lady muchy w nosie” – to nie język miłości ani szacunku. A przecież to właśnie szacunek i uczucia powinny być podstawą każdej relacji. Seks to nie nagroda, waluta ani obowiązek – to wyraz bliskości, zaufania i emocjonalnej więzi. Kobieta, która czuje się kochana, widziana i wysłuchana, będzie pragnęła tej bliskości – nie z przymusu, tylko z potrzeby serca. Dlatego w zdrowym związku równie ważne są czułość, rozmowa, przytulenie i codzienne gesty. Małżeństwo to nie układ z paragrafami o „świadczeniach obowiązkowych”. Jeśli chcesz coś w tej relacji naprawić, warto zadać sobie pytanie nie „co mi się należy?”, ale „co mogę dać, żeby druga osoba poczuła się kochana?”. Bo inaczej to już nie jest związek dwojga ludzi – tylko lodówka i mikrofalówka stojące obok siebie w kuchni. Niby razem, a jednak każde osobno. I wtedy można uczciwie powiedzieć: tego małżeństwa już w zasadzie nie ma. Pozostała tylko wspólna skrzynka na listy i rachunki. I nawet najlepszy seks tego nie poskleja – jeśli jedna strona czuje się traktowana jak sprzęt obsługiwany według instrukcji.
-
@Cień latającej wiewiórki próbuj tutaj na Forum napisać pw. - czasem zagląda jak Wielki Brat, chociaż się nie udziela
-
@Paula Bratek mania psychotyczna ma wiele podobieństw ze schizofrenią
-
@Dalja "Para jednoosobowa" brzmi trochę jak promocja w sklepie: „Kup jedno, udawaj, że to komplet!” miłość kompaktowa – cała relacja w jednym człowieku. A tak serio – czy chodzi Ci o taki układ, gdzie tylko jedna strona daje, zabiega, dzwoni, przytula, gotuje rosół i pyta, jak minął dzień... a druga strona głównie odbiera i mówi „aha”. Czyli związek, w którym jedna osoba robi za cały duet – emocjonalnie, organizacyjnie i serduszkowo (w sensie czułości). No i owszem, jeśli obie strony są szczęśliwe – nawet jeśli jedna robi za dwie w tym związku – to może i nie ma co tego tykać. Ale czasem to „szczęście” jednej strony jest po prostu cichym pogodzeniem się z brakiem wzajemności. A wtedy taka "para jednoosobowa" to bardziej smutny monodram niż romantyczna komedia. Ale hej – dopóki nie noszą wspólnie jednej kurtki i nie mają wspólnego telefonu, może nie jest jeszcze tragicznie.
-
Jeszcze a propos tej czułości – bo coś czuję (nomen omen), że warto dorzucić kilka luźniejszych słów, zanim ktoś postanowi zagłaskać drugą osobę na poziomie kota tulonego na śmierć. Czułość to świetna sprawa. Jak sól w zupie – bez niej niby da się żyć, ale smaku brak. Tylko że jak się nasypie za dużo… no to już nie czułość, tylko przesłodzona tragedia. A raczej: przesolona. I tak samo działa czułość na turboobrotach – zamiast wzmacniać więź, potrafi drugą osobę przydusić jak emocjonalna kołdra obciążeniowa. Serio, można kogoś zagłaskać tak, że od samego „koteczku, słoneczko, aniołeczku, jak Ci minął dzień?” – będzie kombinował, jak uciec pod pretekstem zakupu ziemniaków i nie wracać. Czułość jest piękna, ale tylko wtedy, gdy daje przestrzeń, a nie przydusza. Bo nawet najłagodniejszy kot ucieknie z kolan, jeśli będzie głaskany pod włos przez trzy godziny z rzędu. Warto też pamiętać o jednej rzeczy: nie każdy okazuje czułość w sposób oczywisty. Nie każdy będzie się przytulał, mówił „misiu-pysiu” i słał serduszka na Messengerze co trzy godziny. Są tacy, którzy miłość pokażą... podkręceniem grzejnika w nocy, żebyś nie zmarzł. Albo zostawieniem ostatniego pieroga na talerzu – a to jest już naprawdę wyższy poziom uczucia. To, że ktoś nie okazuje czułości w klasyczny sposób, nie znaczy, że nie kocha. Może po prostu jego „językiem miłości” jest robienie herbaty, sprawdzanie ciśnienia w oponach albo zapamiętywanie, jaką masz ulubioną piosenkę. Nie każdy musi być romantycznym bohaterem z telenoweli – czasem prawdziwe uczucie siedzi sobie cicho w kącie, pachnie rosołem i przynosi ładowarkę do telefonu bez pytania. A więc złoty środek: czułość jak sól – szczypta czyni potrawę pyszną, ale sypana garściami może ją zepsuć.
-
@Karolin00 nie jesteś słaba – wręcz przeciwnie. Zrobiłaś więcej, niż wielu by potrafiło, będąc w tak trudnym stanie. Poszłaś na studia, utrzymałaś dobre oceny, zdobyłaś stypendium – wszystko to, mimo że w środku toczy się walka z lękiem i poczuciem, że nie pasujesz. I wiesz co? Nie musisz być „obyta” czy „wyluzowana”, żeby coś znaczyć. To, że ktoś się śmieje, mierzy wzrokiem albo nic nie mówi – nie znaczy, że ma rację. Lęk potrafi wmówić człowiekowi, że nie jest wystarczający, że nie zasługuje na miejsce przy stole. A to nieprawda. Jeśli czujesz, że nie dajesz już rady, to może warto nie tyle „zmuszać się dalej”, co poszukać sposobu, żeby dać sobie trochę więcej ulgi – może rozmowa z psychiatrą o lekach, może zmiana terapii. Ale na pewno nie odpuszczaj sobie. Nie dlatego, że „musisz się leczyć”, tylko dlatego, że zasługujesz na to, żeby żyć trochę lżej, z mniejszym ciężarem. I naprawdę – to nie Ty jesteś problemem. Problemem jest lęk. A z nim da się coś zrobić, tylko trzeba dać sobie czas i nie oczekiwać, że wszystko minie od razu. Trzymam za Ciebie kciuki. Jesteś dużo silniejsza, niż Ci się wydaje.
-
@Paula Bratek są osobne wątki o tych lekach, które wymieniłaś - możesz tam zobaczyć wrażenia z zażywania tych akurat leków. Czemu zadajesz pytanie w wątku o latudzie????
-
Kiedy potrzeba czułości staje się patologią? Może wtedy, gdy zaczynamy traktować drugiego człowieka jak „automat do przytulania”, który ma zawsze być dostępny na żądanie. Albo kiedy bliskość staje się obsesją i bez niej nie da się funkcjonować – jakby brak czułości był końcem świata, a nie po prostu chwilą samotności. Czułość to coś pięknego, ale nie może być wymuszona, jednostronna ani traktowana jak plaster na wszystkie emocjonalne rany. Bo wtedy z potrzeby robi się głód, a z głodu – uzależnienie.
-
Takie są możliwe filtry: Nie mamy żadnego wpływu na techniczne ustawienia Forum - jest to robione przez WP
-
@Dalja ja to chyba nie wiem o co pytasz. Jaka ikona gazetki???
-
Za co jesteś dzisiaj wdzięczny/wdzięczna?
Dryagan odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Kroki do wolności
@mienta bardzo się cieszę, niech rośnie zdrowo -
Za co jesteś dzisiaj wdzięczny/wdzięczna?
Dryagan odpowiedział(a) na Lord Cappuccino temat w Kroki do wolności
@mienta Serdeczne gratulacje!!!! Cudownie!!!! płeć, wzrost, waga, imię... -
Brak motywacji i niemoc jak to się leczy?
Dryagan odpowiedział(a) na MiśMały temat w Depresja i CHAD
@MiśMały to, co opisujesz, zdecydowanie nie brzmi jak zwykłe lenistwo. Lenistwo to raczej „eee, nie chce mi się” – a Ty mówisz o tym, że nawet rzeczy, które kiedyś sprawiały Ci przyjemność, nagle stają się puste. To jest anhedonia – taki stan, gdzie wszystko wydaje się wyprane z emocji, nawet muzyka czy kąpiel. I właśnie te zrywy, które się u Ciebie pojawiają – kiedy nagle coś zaczyna Cię cieszyć – pokazują, że to nie jest kwestia charakteru, tylko coś głębszego. Coś, co się rusza i wycofuje jak fala. A jeśli niektóre leki jeszcze to pogłębiają – no cóż, niestety tak bywa. Nie każdy SSRI czy neuroleptyk działa na każdego tak samo. Czasem człowiek zamiast czuć się lepiej, czuje się jak gąbka do zmywania – wszystko chłonie, ale nic z tego nie wynika. W każdym razie – nie bij się z myślami, że coś z Tobą „nie tak”, tylko może faktycznie warto to wszystko omówić z kimś, kto pomoże dobrać sposób leczenia pod Ciebie. Bo widać, że coś się w Tobie tli – i to dobrze. Nawet jeśli teraz tylko czasem. -
Brak motywacji i niemoc jak to się leczy?
Dryagan odpowiedział(a) na MiśMały temat w Depresja i CHAD
Mam podobne zdanie jak @acherontia styx – motywacja to nie jest jakiś magiczny stan, który spływa z nieba i nagle człowiek wstaje, tańczy z radości i z zapałem myje okna. Często jej po prostu nie ma – i to jest całkowicie normalne. Kluczowe jest to, co robimy mimo jej braku. I tu właśnie wchodzi dyscyplina, nawyk, a czasem po prostu mechaniczne wykonywanie rzeczy, które z czasem przestają być aż takim wysiłkiem. To nie znaczy, że trzeba się „zmuszać do szczęścia” – ale że zamiast czekać na „chęć”, można zacząć od bardzo małych kroków. Nie po to, żeby od razu mieć radość, ale żeby nie dawać niemocy pełnego panowania nad sobą. A radość? Czasem przychodzi po drodze. I jeszcze jedno: brak motywacji sam w sobie nie jest diagnozą. Może być objawem depresji, ChAD-u, zaburzeń lękowych, zespołu wypalenia, ale też skutkiem stylu życia albo reakcji na przewlekły stres. Dlatego czasem faktycznie warto porozmawiać z psychiatrą, ale równie ważna bywa dobra psychoterapia, która pomoże poszukać źródła tego „zgaszenia”. Podsumowując: nie chodzi o „leczenie motywacji”, tylko o odbudowę sensu, celowości i energii życiowej. I niestety, nie da się tego zrobić wyłącznie tabletką ani też tylko „silną wolą” – to proces, który wymaga łagodności i wytrwałości. -
HOCD. Reakcja w strefach intymnych.
Dryagan odpowiedział(a) na Natrętny1988 temat w Nerwica natręctw
@Natrętny1988 Brzmi to wszystko bardzo ciężko i widać, że Cię to mocno męczy. Fajnie, że się odezwałeś, bo w takich sytuacjach najgorsze jest zostanie z tym samemu. Nie jestem lekarzem, ale z tego co piszesz – to wygląda raczej na mocno rozkręconą nerwicę i natrętne myśli, które kręcą się cały czas wokół jednej sprawy i wywołują reakcje z ciała. I to może dawać naprawdę dziwne objawy – właśnie takie mrowienia, lęki, czy poczucie „czy to już coś znaczy”. Dobrze, że jesteś już na lekach – to dobry krok. Ale chyba przydałoby się pogadać o tym też z psychoterapeutą. Bo z takimi myślami da się pracować i one naprawdę mogą się z czasem wyciszyć. To, że Ci się to wszystko dzieje – nie oznacza, że zmieniła Ci się orientacja albo że coś jest z Tobą „nie tak”. Po prostu głowa złapała się jednego tematu i teraz nie chce puścić. To się często zdarza u ludzi z lękami i nie ma w tym nic dziwnego – tylko trzeba coś z tym zrobić. Nie zostawiaj tego sam, serio – pogadaj z kimś, kto się zna. -
Wieloletnia samotność oraz brak sensu życia
Dryagan odpowiedział(a) na un_lucky luke temat w Problemy w związkach i w rodzinie
@un_lucky luke – no dobra, jak przeczytałem, co już robiłeś, to naprawdę czapki z głów. Tylko że mam wrażenie, że po tylu próbach trochę już żyjesz samym próbowaniem, a nie życiem. Jakbyś tak się zakręcił w tym tunelu, że już nie wiesz, po co biegniesz. I serio – to, że tworzysz filmy, kombinujesz z miniaturkami, piszesz na forum – to już jest coś. Nie mów, że nic nie umiesz. Może po prostu oczekujesz od siebie cudów, a tak naprawdę najpierw trzeba po prostu robić dalej. Zamiast szukać idealnego pomysłu na kanał czy na życie – wrzuć na luz. Zrób film pt. "Nie wiem, co robię, ale robię" i po prostu bądź sobą. Świat naprawdę potrzebuje ludzi, którzy potrafią być autentyczni – nie tylko tych „ogarniętych”. I nie odrzucaj wszystkiego, co już usłyszałeś – może coś z tego nie zadziałało jeszcze. Ale może zadziała jutro. Tylko najpierw musisz dać sobie szansę. Nie tylko „na bycie w związku”, ale na bycie sobą z odrobiną wiary. Trzymam kciuki. -
CHAD- Choroba Afektywna Dwubiegunowa cz.III
Dryagan odpowiedział(a) na Amon_Rah temat w Depresja i CHAD
@Kamaila owszem jest tu grupa osób z ChAD - sam też mam taką diagnozę. Przeniosłem Twój post we właściwe miejsce, bo dyskusje chadowców mają długą tradycję - możesz sobie poczytać wcześniejsze rozważania. Zajrzyj też do wątków dotyczących leków - zawsze warto skorzystać z lupki, żeby zobaczyć co już było napisane wcześniej - Forum istnieje od bardzo wielu lat, przewinęło się przez nie bardzo dużo osób z różnymi problemami. Witamy Cię w tym szczególnym miejscu - rozgość się tutaj i pisz! Pozdrawiam świątecznie -
Gdzie poznają się ludzie z roczników 92-00? Gdzie poznać kogoś?
Dryagan odpowiedział(a) na Ola_00 temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Miałem się już w tym wątku nie odzywać, ale ciągle mi wyskakuje to samo pytanie. Zadałaś to pytanie tyle razy, że pewnie jak wpiszesz „roczniki 92–00 internet” w Google, to Twoje posty wyskoczą jako pierwsze To nie jest tak, że „tylko” internet – ale faktem jest, że to główne źródło poznawania się dla wielu ludzi w tym wieku. Takie mamy czasy. Czy to dobrze, czy źle – to inna sprawa. Ale tak po prostu jest. A skoro masz już tę wiedzę, to może warto zamiast znów pytać, zrobić coś z tą informacją? Bo jak się wciąż zadaje te same pytania, to nie pojawią się inne odpowiedzi. -
@Natalia1988 to co opisujesz – ucisk w klatce piersiowej, trudności z oddychaniem i silne emocje – może mieć naprawdę różne przyczyny. Czasem takie objawy są związane z napięciem nerwowym, stresem czy atakami paniki, ale mogą też mieć podłoże fizyczne, np. związane z sercem czy układem oddechowym. Nie da się tego jednoznacznie stwierdzić przez Internet (zwłaszcza na podstawie jednego zdania), dlatego warto jak najszybciej skonsultować się z lekarzem – najlepiej internistą lub psychiatrą, jeśli towarzyszy temu silny lęk czy obniżony nastrój.
-
Wieloletnia samotność oraz brak sensu życia
Dryagan odpowiedział(a) na un_lucky luke temat w Problemy w związkach i w rodzinie
@un_lucky luke No stary, serio? Po 20 latach prób nadal pytasz „co robię źle”, ale każdą radę odrzucasz jak kot warzywa z miski? Ty nie szukasz dziewczyny, Ty szukasz czarodziejskiego przycisku „Związek” na pilocie do życia – takiego co to zadziała bez ruszania się z kanapy i bez zmiany kanału. I tak, wiem, że te porady o siłowni i wychodzeniu do ludzi brzmią jak kazania z lat 90., ale one mają sens. Bo prawda jest taka: dopóki nie zrobisz czegoś inaczej niż do tej pory, to dalej będziesz w tym samym miejscu. Nie można robić cały czas tego samego i oczekiwać innego wyniku. Po prostu… I sorry, ale biblioteka to nie jest tylko miejsce z książkami – to symbol. Chodzi o to, żebyś znalazł przestrzeń, gdzie spotykają się ludzie, którzy dzielą Twoje zainteresowania. Chcesz dziewczyny, która Cię zaakceptuje takim, jakim jesteś? Świetnie! Ale najpierw musisz Ty sam siebie zaakceptować. Bo jak sam siebie nie kupujesz, to jak ktoś inny ma to zrobić? Wiesz, czego Ci naprawdę potrzeba? Żebyś przestał kręcić się w kółko i wrzucił życie na tryb „eksperymentuj”. Zrób coś inaczej niż do tej pory. Coś głupiego, coś nowego. Może nawet coś, czego się boisz. A nuż się wydarzy coś, co cię zaskoczy. I nie – nie chodzi o miłość od pierwszego wejrzenia w kolejce po bułki, ale może – o pierwszy raz, kiedy poczujesz, że nie jesteś liściem na wietrze, tylko drzewem z korzeniami. A co do Twojego kanału na YouTube – serio, nie biczuj się tymi 20 wyświetleniami! To nie znaczy, że film jest zły. Po prostu YouTube nie działa jak poczta pantoflowa w małej wiosce. Nikt nie powie: „ej, Ziutek wrzucił filmik, wszyscy oglądamy!” Algorytm YouTube'a to wybredny potworek – żeby go zainteresować, musisz nakarmić go kilkoma rzeczami: 1) dobry tytuł i miniaturka – coś, co przyciąga wzrok, nawet jak film trwa 3 minuty o tym, jak parzysz herbatę; 2) słowa kluczowe i opis – YouTube musi wiedzieć, o czym jest film, żeby go komuś pokazać; 3) regularność – jak wrzucisz 3 filmy raz na pół roku, to algorytm tylko ziewnie i pójdzie dalej; 4) interakcje – polubienia, komentarze, udostępnienia – to paliwo dla widoczności; 5) udostępnianie – serio, wrzuć link do kilku miejsc – trzeba trochę pokombinować, zareklamować się. YouTube to trochę jak randki – jak siedzisz w kącie i patrzysz w sufit, to nikt Cię nie zauważy. Trzeba się pokazać, niekoniecznie głośno, ale z pomysłem. A przy okazji – może to właśnie YouTube będzie Twoim „hobby z sensem”? Nigdy nie wiadomo.
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 105