Skocz do zawartości
Nerwica.com

Dryagan

Administrator
  • Postów

    3 175
  • Dołączył

Treść opublikowana przez Dryagan

  1. Dryagan

    Usuwanie konta

    @Catriona ma to dla mnie sens i szanuję Twoją decyzję. Każdy ma prawo zadbać o swoje granice i bezpieczeństwo, zwłaszcza jeśli chodzi o tak wrażliwe sprawy jak leczenie czy osobista historia. To, co wcześniej pisałem o kasowaniu kont, miało charakter ogólny, ale wiem, że każda historia jest inna i czasem usunięcie konta to po prostu jedyny sposób, żeby poczuć się bezpiecznie, a własny dobrostan jest oczywiście najważniejszy w takiej sytuacji. I tak się cieszę, że wróciłaś
  2. Dryagan

    Usuwanie konta

    W sprawie kasowania kont – kilka słów refleksji Ostatnio znów pojawiło się sporo próśb o usunięcie kont, więc pozwolę sobie na małą refleksję – może komuś pomoże spojrzeć na sprawę z innej strony. Jeśli ktoś czuje potrzebę odpoczynku od Forum albo w tej chwili po prostu go nie potrzebuje – to całkowicie zrozumiałe. Ale warto pamiętać, że nie trzeba od razu kasować konta. Można po prostu zrobić sobie przerwę. Ba – można nawet poprosić o tymczasowego bana, jeśli ktoś wie, że „ciągnie do pisania” i chce się odciąć, ale bez drastycznych kroków. Bo niektórzy podejmują takie decyzje pod wpływem chwili - dosłownie, coś tam się nie spodoba, jakaś wypowiedź kogoś i bach kasuję konto. Często widzę, że osoby, które usunęły konto, wracają po kilku dniach lub tygodniach – zakładając nowe, czasem pisząc od nowa to samo, czasem żałując swojej decyzji. Kasowanie konta razem z postami to już w ogóle – moim zdaniem – zbrodnia na mechanizmie Forum. Niszczy się w ten sposób spójność wątków, odpowiedzi tracą sens, a inni użytkownicy tracą kontekst. (Sam tego kiedyś doświadczyłem – moje dawne konto też zostało usunięte z postami, ale dla jasności – nie była to moja decyzja. Chciałem tylko usunąć konto, nie całą treść). Nie piszę tego, żeby kogokolwiek powstrzymywać na siłę – każdy ma prawo decydować o swoim byciu (lub niebyciu) tutaj. Ale jeśli komuś zależy na zachowaniu ciągłości - nawet dla innych użytkowników, to może warto po prostu „zniknąć na jakiś czas” bez ostatecznego cięcia. Tak też można dbać o swoje granice – i zostawić sobie furtkę powrotu. Pozdrawiam wszystkich wątpiących, zmęczonych i szukających dystansu – i życzę dobrej decyzji, bez żalu.
  3. Dryagan

    Usuwanie konta

    @Raccoon weź się nie wygłupiaj. Zaraz będziesz zakładał od nowa
  4. Dryagan

    Usuwanie konta

    @rainy-mood masz tydzień na przemyślenie decyzji
  5. Dryagan

    Powrót...

    Gdy ktoś przez długi czas decydował za Ciebie, powrót do własnych wyborów boli jak odzyskiwanie czucia w zdrętwiałej dłoni. Ale to Twój głos, Twoje decyzje i Twoje życie. I nikt nie ma prawa Ci tego zabrać.
  6. Dryagan

    Usuwanie konta

    @Liber8 jako stary użytkownik masz prawo do tygodnia na przemyślenie decyzji.
  7. Czy ktoś Ci kiedyś powiedział albo wmówił, że jesteś złą osobą? Bo to, co piszesz, brzmi jakbyś nosiła w sobie nie swój ciężar, tylko coś, co ktoś Ci narzucił. A może sama siebie tak surowo oceniasz, jakbyś nie miała prawa do błędów, do bólu, do zagubienia? Każdy z nas ma momenty, kiedy się gubi, podejmuje złą decyzję, cierpi. Ale to nie odbiera nam prawa do bycia tu, do bycia sobą, do proszenia o wsparcie. I na pewno nie odbiera prawa do bycia potrzebną.
  8. Haha, @alone05, no wyobraziłem sobie teraz ten świat pełen samych staruszków – ciepłe kapcie, herbatka, opowieści o PRL-u i ani jednego bąbla w zasięgu wzroku… Ale wiesz, bez dzieci to za chwilę nie będzie komu tych opowieści opowiadać. Ani komu herbaty zaparzyć. Ani nawet kto by nas wspominał, jak już nas nie będzie. Dzieci są czasem głośne, chaotyczne i miewają pomysły z kosmosu, ale to one są przyszłością – dosłownie. Każdy z nas zaczynał jako mały człowiek z glutem pod nosem i wielkimi oczami. Bez dzieci nie ma kolejnych pokoleń, nie ma zmian, nie ma ciągłości. Świat przestałby istnieć.
  9. Lilith… nawet jeśli popełniłaś błąd, nie czyni to Ciebie złą osobą. Errare humanum est. To czyni Cię człowiekiem. Wielu z nas – jeśli nie wszyscy – popełniło kiedyś ten sam błąd: zaufaliśmy nie temu, komu trzeba, wybraliśmy „miłość” kosztem siebie, swoich wartości, swojego miejsca. Czasem dlatego, że bardzo chcieliśmy być kochani. Czasem dlatego, że chcieliśmy coś naprawić, uratować, poczuć się potrzebni. Ale nie o to teraz chodzi. Najważniejsze jest, że zobaczyłaś to. Że rozumiesz. Tylko teraz musisz zrobić jeszcze jeden, bardzo trudny krok – wybaczyć to sobie. Nie da się ruszyć dalej, jeśli człowiek ciągle biczuje się za własne złe decyzje. Nie można się odbudować, kiedy cały czas stoi się w miejscu, patrząc na zgliszcza. Wybaczenie sobie nie oznacza oczywiście zapomnienia. Oznacza decyzję, że od tej chwili Ty jesteś dla siebie najważniejsza, i nie pozwolisz już, by ktoś inny decydował o Twoim życiu i stawiał jakieś warunki – bo to nie jest miłość. Pamiętaj, że nie jesteś przegrana. Jesteś w drodze. A pierwszym krokiem na tej drodze jest przebaczenie sobie i ruszenie dalej. Droga, choć z początku wydaje się ciernista, z każdym krokiem stanie się lżejsza, jaśniejsza, bezpieczniejsza. Kto wie – może na jej końcu czeka różany ogród?
  10. @Lilith Forum już Ci wybaczyło. Serio. Bo to miejsce nie istnieje po to, żeby komuś wypominać błędy, tylko żeby dawać szansę, kiedy ktoś wraca – zwłaszcza z takim sercem, jak Ty. Nikt z nas nie przeszedł przez życie bez złych decyzji. Ty podjęłaś jedną z trudniejszych – i zapłaciłaś za nią najwyższą cenę. Ale jesteś z powrotem. I to ma znaczenie. Bardzo duże. Zasługujesz na wsparcie tak samo jak każdy z nas. Niezależnie od przeszłości. Nie musisz nas już przekonywać, że żałujesz – my to widzimy. I my naprawdę cieszymy się, że wróciłaś. Tu nadal jest Twoje miejsce.
  11. @Lilithdobrze, że wróciłaś. Serio – dobrze. Tęskniłaś za Forum, ale Forum też – mimo wszystko – tęskniło za Tobą – chociaż je „zdradziłaś”. Nie da się ukryć, że Twoje odejście i to, co się wtedy stało, było ciosem… zwłaszcza że Forum prawie wtedy przestało istnieć. Skasowanie połowy tematów i tysięcy postów mogło nas pogrzebać na dobre. Gdyby nie determinacja kilku osób, żeby ratować to miejsce, nie miałabyś dokąd wracać. Nie piszę tego po to, żeby Ci wypominać. Domyślam się, że byłaś pod ogromną presją, a sytuacja nie była czarno-biała. Ale warto pamiętać, że wybory mają konsekwencje – nie tylko dla nas samych, ale też dla innych. Forum to nie jest serwer na Discordzie, który można założyć od nowa. To miejsce tworzone przez ludzi, przez lata. Cieszę się, że wróciłaś. Oby to już był powrót na dobre – nie tylko dla Forum, ale i dla Ciebie. Mam też nadzieję, że będzie to pierwszy krok ku temu, żeby Twoje życie zaczęło się układać na nowo – już bez warunków stawianych przez innych, bez presji, bez bólu. Życzę Ci z całego serca spokoju, siły i ludzi wokół, którzy będą Cię wspierać, a nie ciągnąć w dół. Może to właśnie tutaj znajdziesz na nowo przestrzeń, która Cię odbuduje.
  12. @Cień latającej wiewiórki tak to spamer - już to kiedyś było, tej samej treści. Sorki, że nie od razu zareagowałem, ale nie zaglądałem na Forum. Obowiązki...
  13. @robertina powiem wprost, bo krążymy w kółko: szukasz magicznego bodźca, który sam Cię zmieni. I póki będziesz myśleć, że coś z zewnątrz ma Cię uratować – nic się nie zmieni. To nie jest tak, że nie wiesz, co robić. Ty po prostu nie chcesz robić nic, co nie daje Ci od razu emocjonalnego kopa. Wszystko, co nie powoduje zachwytu albo euforii – odrzucasz po trzech dniach. A przecież większość życia tak właśnie wygląda – jakoś, normalnie, cicho. I ludzie w tym „jakoś” odnajdują sens. Piszesz, że „nie wiesz, jak to naprawić”, ale za każdym razem, kiedy ktoś Ci coś podpowiada, masz listę powodów, czemu to bez sensu. Nie potrzebujesz rady. Potrzebujesz decyzji, że zaczniesz żyć inaczej, nawet jeśli na początku nic z tego nie będzie. Bez efektu, bez emocji, bez fajerwerków. I jeszcze jedno – Ty chcesz, żeby coś wywołało emocje, ale emocje nie są efektem rzeczy. One są efektem zaangażowania. Można przeczytać książkę i nic nie poczuć, ale jak człowiek ją wciągnie w siebie, to pojawiają się emocje. Tylko że to się dzieje po czasie. I trzeba wytrwać bez efektów przez chwilę Bo prawda jest taka, że nikt nie przyjdzie i nie „zapełni Ci pustki”. Życie nie będzie lepsze od siedzenia i scrollowania tylko dlatego, że coś się trafi. Nie „trafi się”. Albo zaczniesz robić rzeczy, mimo że się nie chce, mimo że nie czujesz efektu – albo zostaniesz w tej apatii na lata.I tyle. Nikt Cię z niej nie wyciągnie, jeśli Ty sama się nie podniesiesz. To nie brak siły – to brak decyzji. Jeśli Ci to coś da – dobrze. Jeśli znowu odrzucisz – to chyba sam wiesz, że nic więcej nikt już nie wymyśli - ja pasuję. Nic już więcej nie napiszę w tym temacie.
  14. @Verinia @Miła Bardzo proszę o skończenie tych przepychanek słownych - to nie miejsce do takich kłótni, po prostu się zablokujcie nawzajem. Jak się nie skończy ta kłótnia - polecą osty
  15. Zastanawiałaś się kiedyś, czy te problemy z koncentracją, brakiem zainteresowań, poczuciem zmęczenia i nudy to na pewno kwestia nerwicy? Bo równie dobrze – a może nawet bardziej – mogą być skutkiem tego ciągłego scrollowania. To nie jest tylko „zajmowanie czasu” – to coś, co niszczy mózgowe mechanizmy odpowiedzialne za uwagę, ciekawość i przyjemność. Zbyt dużo bodźców, zbyt szybko, zbyt powierzchownie. Efekt? Trudność w skupieniu się, brak satysfakcji z prostych rzeczy, uczucie „pustki”, która nie mija mimo tysięcy obrazków i informacji. Możesz sobie sprawdzić w necie, że uzależnienie od scrollowania prowadzi do: problemów z koncentracją i skupieniem (bo mózg przyzwyczaja się do szybkiej zmiany bodźców), zaburzeń nastroju (doomscrolling, negatywne informacje, nadmiar porównań), trudności ze snem (ekrany + pobudzenie), bólu ciała (szyja, plecy, zmęczenie fizyczne), zubożenia relacji i poczucia samotności – nawet jeśli jesteś „ciągle w kontakcie”. A potem pojawia się błędne koło: brak siły → scroll → jeszcze mniej siły i chęci. I właśnie dlatego wyjście z tego wymaga działania – odcięcia od źródła, a nie szukania nowego hobby w tym samym schemacie. To może brzmieć ostro, ale: dopóki nie ograniczysz scrollowania i nie zaczniesz robić czegoś innego, nic się nie zmieni. Nawet najlepsza terapia nie zadziała, jeśli codziennie karmisz mózg chaosem i przeciążeniem, żeby nie powiedzieć dosadnie guanem. To nie jest kwestia „czy się chce” – to kwestia ratowania samej siebie. Rozumiem, że „rusz się” brzmi jak puste hasło – dlatego nikt Ci nie mówi, żebyś nagle wstała i przebiegła maraton. Nie mówimy tutaj „rusz się” w sensie: działaj na pełnych obrotach, tylko: zrób coś, cokolwiek – coś nowego, coś małego, coś neutralnego. Jeśli wracanie do dawnych zainteresowań kończy się lękiem – to znaczy, że trzeba spróbować czegoś całkowicie innego. Nie polityka, nie wojna, nie newsy. A może coś oderwanego od świata i bezpiecznego: np. film animowany? podcast o kotach? słuchanie muzyki z gatunku, którego nie znasz? krótki kurs rysunku? Kolorowanki dla dorosłych? oglądanie zdjęć z innych planet w Google Earth? Szydełkowanie? Robienie kwiatków z papieru? Nauczenie się rozpoznawania głosów ptaków? Układanie puzzli, oglądanie transmisji z kamer na żywo z lasu, tworzenie mapy marzeń. To nie muszą być rzeczy ambitne, tylko coś, co nie uruchamia Twoich lęków. Wiele z tych aktywności uczy koncentracji i zdecydowanie odstresowuje. Naprawia to co zostało zepsute. A jeśli chodzi o Twoje „nie wiem, co robić” – to brutalnie mówiąc: nie dowiesz się, jeśli nie zaczniesz próbować. Nikt z zewnątrz nie da Ci gotowego planu na wyjście z tego, co się dzieje w Tobie. Można jedynie wskazać kierunki, ale to Ty musisz podjąć decyzję, że zrobisz jeden mały krok. I kolejny. Bo jeśli nie... to zostaje scrollowanie i powolne wpadanie w coraz większy dół. A tego przecież masz już dość, prawda?
  16. Okej, powiem dosadnie – bo naprawdę trudno Cię czytać bez rosnącego zdumienia. Nie da się pojąć, jak można godzinami „scrollować, bo nie ma się siły na nic innego”, jednocześnie odrzucając absolutnie każdą propozycję, jak wyjść z tej pustki. Mówisz, że nuda Cię zabija – ale nie robisz nic, żeby to zmienić. Scrollujesz, bo „tak wygodnie”, nie wrócisz do zainteresowań, bo „nie masz ochoty”, nie podejmiesz żadnego wysiłku, bo „i tak się nie uda”, a potem piszesz, że zaczyna się depresja. Serio? Depresja się nie zaczyna, kiedy nic nie robisz, depresja jest właśnie tym nicnierobieniem, tą rezygnacją, tym bezruchem. Narzekasz na problemy z nawiązaniem znajomości przez Internet – ale ponownie zapytam, o czym chcesz rozmawiać, skoro nic cię nie interesuje? Tego wszystkiego naprawdę nie sposób zrozumieć – jak można mieć świadomość, że się powoli stacza, i jednocześnie z uporem bronić każdego elementu, który do tego staczania prowadzi. Nie chcesz scrollować? To przestań. Nie masz siły? To spróbuj zrobić coś małego mimo tego. Bo jeśli naprawdę nie da się nic – ani przeczytać strony, ani wyjść na chwilę na balkon, ani obejrzeć wartościowego filmu – to znaczy, że jesteś w stanie, który wymaga natychmiastowej pomocy lekarskiej, nie rozmów na forum. Ale jeśli możesz pisać takie długie posty i tak szczegółowo uzasadniać, dlaczego nic nie zadziała – to znaczy, że możesz też ten wysiłek przekierować na coś, co choć trochę ruszy Cię z miejsca. Bo nie ma gorszej pułapki niż własna głowa, która przekonuje, że już nic się nie da – a Ty jej we wszystkim przytakujesz. Naprawdę Dziewczyno – rusz się!!! Zrób coś z sensem.
  17. @Liber8 takie konto nie istnieje - sam piszesz, że zostało usunięte. Nie ma z czym połączyć. Tak jak pisałem wyżej - można połączyć konta, wybrać nową nazwę, zrobić różne rzeczy - ale pod warunkiem, że konto nie zostało trwale usunięte. W Twoim przypadku tak się stało. Zostały posty bez możliwości identyfikacji z użytkownikiem (=gość), nie są połączone z niczym
  18. @Liber8 z tą różnicą, że jak konto jest usunięte, to nawet administrator nie pomoże. Po prostu trwale ulatuje w niebyt i nie można go przywrócić. Twoje konto zapewne nie było usunięte, tylko miało bana - albo coś takiego. Musiało po prostu istnieć, zablokowane co najwyżej
  19. @Domenicopp Ty naprawdę nie widzisz niestosowności swoich pytań tutaj na Forum? Zaczynam się poważnie zastanawiać, czy nie jesteś trollem. Tym bardziej, że wielokrotnie Cię upominałem. Pytałeś już o diagnozy, o to jakie leki masz brać – mimo że nikt tu nie zna Twojej historii ani nie jest lekarzem, a teraz pytasz publicznie, czy masz znowu zapalić, choć sam piszesz, że kończyło się to u Ciebie schizami i lękiem. I jeszcze liczysz na to, że ktoś Ci przyklaśnie?
  20. serio – nie przeginaj. Wiem, że masz gorszy moment, ale takie gadanie w niczym Ci nie pomoże. Każdy z nas miewa chwile, kiedy czuje się zbędny albo niewidoczny – to normalne, zwłaszcza przy dłuższym zmaganiu się z trudnościami. Ale nie buduj z tego ogólnej teorii o sobie. Twój czas się nie skończył, bo nawet się nie zaczął – właśnie dlatego warto szukać, próbować, sprawdzać, co jednak można zmienić. Nie musisz być teraz „potrzebny” całemu światu. Wystarczy, że spróbujesz być potrzebny sobie. To już dużo. Więc nie pytaj, czy jest sens. Nadaj sens temu, co robisz – i idź z tym dalej. Robisz fajne rzeczy.
  21. Tak, można zmienić nazwę konta - byle nie za często Może to zrobić administrator (tylko). Prośba na pw. z uzasadnieniem zmiany
  22. Nie Rozumiem, że czujesz się w potrzasku i że Twoja sytuacja naprawdę Cię przytłacza. Ale pamiętaj, że nie jesteś nikomu winna szczegółowych wyjaśnień na temat swojego życia – nawet jeśli jesteś w wieku, w którym „normalnie” ludzie pracują czy mają rodziny. Każdy ma swoją drogę, a życie nie zawsze układa się według schematów. Zamiast mówić od razu o chorobie, możesz po prostu napisać: „Nie pracuję w tej chwili, to dla mnie trudny temat – może kiedyś opowiem więcej, jeśli się lepiej poznamy”. Taka odpowiedź nie jest kłamstwem, ale też nie zaprasza do wścibskich pytań. A jeśli ktoś mimo to naciska – może to po prostu nie jest właściwa osoba do rozmowy. I wbrew pozorom – jesteś daleka od bycia wyjątkiem. Wiele osób nie pracuje, nie ma rodziny, zmaga się z różnymi kryzysami – tylko nie każdy o tym mówi. To, że ktoś milczy albo udaje, że wszystko u niego w porządku, nie znaczy, że tak jest naprawdę. Masz prawo stawiać granice i mówić tyle, ile chcesz – bez tłumaczenia się, bez usprawiedliwiania. A jeśli chodzi o rozmowy – wymyślanie swojego życia nie tylko nie pomaga, ale często wręcz szkodzi. Trudno wtedy budować jakąkolwiek relację, bo cały czas trzeba pamiętać, co się wcześniej powiedziało i czego nie wolno pomylić. To nie służy ani Tobie, ani drugiej stronie. Ja bym jeszcze postawił inne pytanie – o czym chcesz rozmawiać z poznaną nowo osobą? No bo o czymś trzeba… A jeśli jedynym tematem staje się Twoja sytuacja życiowa, z którą sama nie czujesz się dobrze, to trudno, żeby z tego wyniknęła dobra rozmowa. Zainteresowania, nawet drobne, to nie tylko temat do pogadania – to sposób na to, żeby jakoś się ze sobą połączyć, znaleźć wspólny punkt. Jeśli ich nie ma, jeśli wszystko odrzucasz albo szybko porzucasz – to robi się pusto. I wtedy nie bardzo wiadomo, co mówić, jak się pokazać, kim być w tej rozmowie. A przecież znajomość to nie tylko opowiadanie o sobie – to też słuchanie drugiego człowieka, zaciekawienie jego światem. Może więc zamiast skupiać się na tym, czego nie da się powiedzieć – warto pomyśleć, co chciałabyś powiedzieć. Co Cię ciekawi? Co chcesz odkrywać? Bez tego każda rozmowa będzie wracać w to samo miejsce – a przecież chodzi o to, żeby iść choć trochę iść do przodu
  23. Ja jako podsumowanie moich wywodów wcześniejszych mogę napisać jedno: Nie da się robić w kółko tego samego i oczekiwać innego rezultatu. Jeśli coś się powtarza i przynosi frustrację, rozczarowanie albo poczucie pustki – to znak, że trzeba zmienić choćby jeden element tej układanki. Nawet niewielka korekta – inny sposób rozmowy, inne miejsce, inna postawa wobec drugiego człowieka – może dać zupełnie inny efekt. Czekanie, że „tym razem się uda”, mimo że robimy wszystko tak samo jak wcześniej, to często tylko pogłębianie bezradności. Zmiana jest trudna, ale bez niej trudno oczekiwać czegoś pozytywnego w swoim życiu.
  24. @robertina Ty nie szukasz teraz pomocy – Ty szukasz potwierdzenia, że nic się nie da zrobić. Że sytuacja jest beznadziejna i można się tylko w niej pogrążać dalej. Ale ja w to nie wejdę. Nie dlatego, że Cię nie rozumiem – tylko dlatego, że tak się nie pomaga. Jesteś przytłoczona i zmęczona, to widać w każdej wiadomości. Ale nie zmienisz tego, powtarzając sobie w kółko, że „to już nic nie da”. Jasne – masz swoje ograniczenia. I pewnie będzie Ci trudniej niż komuś bez takich obciążeń. Ale to nie znaczy, że nic się nie da zrobić. I nie – to nie jest kwestia „prostej recepty”, tylko stopniowej zmiany myślenia. Bo na razie – każda dobra myśl się od Ciebie odbija, zanim w ogóle spróbujesz jej dotknąć. Napisałaś, że znajomości z apki „nic dobrego Ci nie przyniosą”. Może rzeczywiście – bo nie da się zbudować relacji, gdy jedynym tematem rozmowy jest to, czego nie chcesz powiedzieć. A potem znowu zostaje rozczarowanie i utwierdzanie się w przekonaniu, że „świat jest wścibski”. Ale może nie świat jest wścibski, tylko Ty wchodzisz w te rozmowy z poczuciem, że musisz coś ukryć. I przez to wszystko kręci się wokół tego właśnie napięcia. To nie będzie łatwe. I pewnie nie od razu coś się zmieni. Ale jeżeli każda sugestia z zewnątrz będzie przez Ciebie gaszona – to nic się nie wydarzy. Nawet najmniejszy krok wymaga zgody z Twojej strony. I jeśli nie podejmiesz tej decyzji – nikt tego za Ciebie nie zrobi.
  25. @robertina Rozumiem, że czujesz się bardzo osłabiona, ale – piszę to szczerze – to nie wygląda na jakąś tajemniczą chorobę, tylko na skutek tego, że organizm już całkowicie się rozleniwił. Tak się dzieje, kiedy przez długi czas człowiek unika jakiegokolwiek wysiłku – nie dlatego, że jest "zły" albo "leniwy", tylko dlatego, że ciało i mózg przestają działać jak należy bez żadnych bodźców. To trochę jak z kimś po ciężkiej chorobie – leży tygodniami, traci siły, a potem musi dosłownie uczyć się na nowo chodzić. Różnica jest taka, że Ty możesz zacząć coś zmieniać od zaraz. Ale musisz to zrobić mimo braku sił, a nie wtedy, gdy „siły wrócą same”. Bo one same nie wrócą. Na początek wystarczy drobna, konkretna rzecz każdego dnia – coś, co trochę wytrąca z bezruchu. I to nie musi być nic spektakularnego. Ale to musi się dziać codziennie, nie "jak się będzie chciało". Bo jak się nic nie zmieni – to nie będzie lepiej. I wiem co mówię – swego czasu dochodziłem do siebie po ciężkim wypadku, będąc w depresji. Po drugie: nie demonizuj rozmów. Ludzie pytają o pracę, podróże, bo to są standardowe pytania, nie atak. Jeśli nie chcesz o czymś mówić, możesz zwyczajnie odpowiedzieć: „wolę pogadać o czymś innym – uczę się języka, może o tym?” Albo: „nie pracuję teraz, mam swoje powody – ale chętnie pogadam o…” – i zmienić temat. Wcale nie trzeba zmyślać. Tylko trzeba to powiedzieć spokojnie i bez tej wewnętrznej potrzeby, żeby kogoś oszukać. Bo – brutalna prawda jest taka – nikt nie chce rozmawiać z osobą, która coś udaje. I nic dziwnego, że relacje się urywają. I jeszcze jedno: jeśli przez większość dnia scrollujesz bez celu, to może rzeczywiście – nie masz o czym rozmawiać, bo nie robisz nic, co tworzyłoby temat. Tak działa mózg – jak go nie karmisz, to nic nie da się z niego wyjąć. Tak samo ciało, jak go nie będziesz ćwiczyć, będzie powoli obumierać – stąd brak siły. Zrób coś, cokolwiek. Zacznij od jednej rzeczy, konsekwentnie, przez tydzień. Nie dlatego, że Ci się „chce” – tylko dlatego, że jeśli nic się nie zmieni, to ten stan się utrwali. Nie piszę tego, żeby Ci dokopać. Ale widzę, że jesteś na granicy. I jeśli sama czegoś nie zmienisz, to dalej będzie tylko gorzej. Jesteś jeszcze osobą młodą, nie trać życia bez sensu.
×