
eleniq
Znachor-
Postów
2 598 -
Dołączył
Treść opublikowana przez eleniq
-
Wiesz jak bierzesz tyle leków, szczególnie że bierzesz dwa antydepresanty jednocześnie - amitryptylinę i wortioksetynę, do tego jeszcze beta-bloker to nie dziw się, że masz takie objawy... Już samo łączenie dwóch antydepresantów jest bardzo ryzykowne, a sama amitryptylina to bardzo niebezpieczny lek, najbardziej kardiotoksyczny i cholinolityczny ze wszystkich antydepresantów na świecie - lekarz mi to mówił. Jeszcze chcę cię ostrzec, że łączenie dwóch antydepresantów zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia zespołu serotoninowego i tu dochodzi do zaburzeń świadomości (podobno)... nie znam się aż tak Wortioksetyna ponoć powoduje zawroty głowy - przynajmniej tak w ulotce pisze. Czy te objawy miną to nie wiem, nie jesteśmy wróżkami żeby to wiedzieć. Najwyżej spytaj lekarza, ale to co opisujesz jest niepokojące, skontaktuj się z lekarzem.
-
Prawdopodobnie tak. Niestety ona powoduje też dość często nudności. W ulotce nawet o tym piszą.
-
Witam wszystkich, którzy zajrzeli do mojego postu, miło mi Od razu chciałbym powiedzieć, że przeczytanie tego postu będzie wymagać samozaparcia, gdyż jest dość długi i rozbudowany (specjalnie go porozdzielałem go na wątki), ale chciałem w końcu opisać, to co mnie najbardziej ostatnio niepokoi. Mam na imię Marek i mam 22 lata. Moja osobowość właściwie odkąd pamiętam była "inna niż wszystkie", dlatego, że przejawiałem większą skłonność do rozmyślań, interesowały mnie poważne tematy, drastyczne obrazy, ludzie z dysfunkcjami itd. Bywałem często zamyślony, zamknięty w sobie, miałem też taką cechę, że byłem dla wszystkich taki "za dobry", łatwo było mnie wykorzystać, manipulować mną, zwalać na mnie winę, dlatego najczęściej ja dźwigałem winę za wszystkich, można powiedzieć, byłem jakby odpowiedzialny za cudze czyny. Z przedszkola niewiele pamiętam, lecz jedyne co mnie niepokoi z tego okresu, to bardzo nerwowa pani przedszkolanka, która darła się na mnie (i tylko na mnie) bardzo złym, podniesionym głosem, bywało, że niedosłyszałem, zawieszałem się często i wolno jadłem, byłem też słabszy fizycznie, nie lubiłem grać w piłkę, ale za to preferowałem indywidualne sporty. Do tego najlepszą atrakcją w przedszkolu były lekcje rytmiki, kiedy pani grała na pianinie, ja lubiłem słuchać dźwięków, nie lubiłem śpiewać. Później trafiłem do klasy integracyjnej w szkole podstawowej, w mojej klasie byłem oczywiście jako normalny uczeń bez orzeczenia o kształceniu specjalnym, radziłem sobie w miarę dobrze, nie wymagałem pomocy nauczyciela, jedynie miałem małe problemy z matematyką i sprawnością fizyczną, zniechęcałem się szybko do gier zespołowych, ale sami pewnie rozumiecie - słaby fizycznie chłopak kto by chciał taką p****, dziewczyny w klasie nabijały się z tego czasem. Do tego w mojej klasie była dziewczynka z zespołem Downa, z którą nawet lubiłem się bawić, ale teraz spoglądam na to jak na coś dziwnego - jak normalna osoba, może spoufalać się z osobą dysfunkcyjną. Koledzy pewnie też zauważali to moje dziwne zachowanie... przepraszam ale nie mogę dłużej o tym tu opowiadać, za dużo mi to sprawia jakiegoś "dziwnego uczucia"... Ale szkoła podstawowa to i tak był pikuś, bo koszmar zaczął się w gimnazjum. Tam były zupełnie inne osoby w klasie. Okazałem się być ofermą i najsłabszym ogniwem, kozłem ofiarnym. Ale żeby nie było - nie zdawałem sobie wtedy do końca z tego sprawy, nie wiedziałem tak dużo o sobie, by to rozumieć - byłem w końcu dzieckiem 13 lat... Np. jeden taki jak zaczął mi dokuczać to komentował każde moje zachowanie, naprawdę to było chore, ciągle mi powtarzał, że jestem głupi, że mam się do niego nie odzywać, że dla niego mam nie istnieć, bo patrzeć na mnie nie może, że jestem taką pierdołą, wmawiał mi, że jestem chory psychicznie, że dziwnie chodzę, dziwnie mówię itd... przez niego popadłem w obłęd - zacząłem kontrolować swoje zachowanie, potem namówiłem rodziców na psychologa - pani psycholog stwierdziła, że nie mam żadnego zaburzenia, że jestem tylko troszkę nieśmiały i nadwrażliwy na cudze emocje czy coś takiego... no to tak przeszedłem przez to gimnazjum jako kłębek nerwów... jednak nie tylko ten chłopak mi dokuczał... bo do tego wszystkiego dziewczyny też na mnie krzywo patrzyły, bo byłem słaby fizycznie, że jestem słabym i głupim chłopakiem, że nie rozumiem dziewczyn, że żadna dziewczyna mnie nie zechce, bo te dziewczyny z klasy nabijały się ze mnie po prostu za moją osobowość wszyscy mi zaczęli wówczas dokuczać, mało tego niektórzy tak na mnie dziwnie patrzyli, zaczął mnie przerażać ich wzrok, nie mogłem wytrzymać ich kontaktu wzrokowego takiego dziwacznego, wnikliwego, jakby chcieli mi coś zrobić - nie wiem czy nie miałem wtedy urojeń... nauczyciele też nie potrafili zrozumieć mojego zachowania, w miarę narastania we mnie negatywnych emocji wywołanych tym dokuczaniem zacząłem mieć natręctwa i ponure myśli, cały czas siedziałem w domu, nie wychodziłem na podwórko, cały czas byłem przejęty rozmyślaniem o sobie, dlaczego taki jestem, popadałem w coraz głębszą jakby depresję, zacząłem mieć odmienne stany psychiczne niż wcześniej, apatia, anhedonia, wybuchy gniewu, tiki nerwowe... ale psycholog szkolna na to wszystko przymykała oko, mówiła że dramatyzuję i powinienem być bardziej pewny siebie, ale wtedy nie wiedziałem co mam z tym zrobić, przecież byłem dzieckiem!!! Do tego wszystkiego zacząłem odkrywać w sobie fascynację płcią męską co przerodziło się w homoseksualizm - nie wiem czy miałem to od zawsze, czy to szykany ze strony dziewczyn skierowały mnie w stronę chłopaków... no wyobraźcie sobie teraz co taka młoda osoba myśli o sobie, kiedy odnajduje w sobie przeciwną orientację seksualną... to wręcz pogłębiło jeszcze bardziej moje (TERAZ WIEM, ŻE BŁĘDNE WÓWCZAS!!!) przekonanie tylko, że coś ze mną jest nie tak... Potem po gimnazjum nadeszło liceum. No tutaj nie za wiele się działo, było znacznie spokojniej niż w gimnazjum, jednak dalej chłopaki się ze mnie na wfie nabijali - tylko ten nieszczęsny WF był moją zmorą. Jednak pozostałości przeżyć po gimnazjum okazały się burzące moją psychikę. Niestety depresja dalej się pogłębiała, rodzice zaczęli ze mną jeździć po poradniach psychologicznych, w końcu któraś pani psycholog skierowała mnie na konsultację do lekarza psychiatry. Wówczas w 2 klasie liceum otrzymałem trzy DOBRE!!! diagnozy od lekarza psychiatry, bo 3 wizytach, mianowicie: 1. Ostra reakcja na stres i zaburzenia adaptacyjne 2. Epizod depresyjny umiarkowany 3. Całościowe zaburzenia rozwojowe Muszę wam powiedzieć, że moja Pani Doktor psychiatra to naprawdę świetna osoba, leczę u niej depresję do dnia dzisiejszego. Jest psychiatrą z dwoma specjalizacjami (psychiatra dzieci i młodzieży oraz psychiatra dorosłych), do tego jest psychoterapeutą psychoanalitycznym i przez długi czas pracowała w szpitalu psychiatrycznym, ale zrezygnowała ostatnio z pracy z powodu złych warunków w szpitalu (tu macie wywiad z nią w internecie https://zdrowie.dziennik.pl/aktualnosci/artykuly/585243,agnieszka-dabrowska-mcn-jozefow-psychiatria.html) obecnie pracuje w fundacji "Dzieci Niczyje" jako lekarz psychiatra. W drugiej klasie liceum zapisałem się też na siłownię na treningi siłowe z trenerem (trenowałem z trenerem później przez 5 lat do teraz, co bardzo mi się podobało). Mój trener był bardzo miły, wyrozumiały, spokojny i znał się na tym co robi. Naprawdę cieszę się, że tak poznałem swojego trenera wtedy. No ale te treningi to nie wszystko, bo wciąż w mojej głowie drzemały te nieprzyjemne myśli i konflikty wewnętrzne. Wciąż się izolowałem od ludzi, nie miałem poczucia równowagi psychicznej. Potem przyszła matura i studia, a ja dalej tkwiłem w przeszłości, niestety właśnie ta trudna przeszłość niszczyła moją psychikę… nie byłem nawet tego świadomy. Z racji, że miałem dopiero 17 lat mogłem brać z leków tylko Fevarin, bo u dzieci i młodzieży jedynymi lekami zarejestrowanymi do leczenia depresji są sertralina i fluwoksamina. Mało tego byłem ogółem dość delikatny z charakteru, lubię np. słuchać muzyki klasycznej, zacząłem od Bacha, potem był Mozart, Beethoven, Chopin, aż w końcu najtrudniejszy kompozytor i mój ulubiony – Franz Liszt. Niestety z tego powodu też mnie koledzy zaczepiali, że ja baletu, opery nieraz lubię posłuchać. I do tego wszystkiego dawałem się wykorzystywać, żeby inni mnie lubili itd., ale teraz dzięki psychoterapii powoli uczę się nawiązywać zdrowe relacje z ludźmi za co dziękuję mojej terapeutce, którą poleciła mi moja ukochana Pani doktor, moja terapeutka pani Klaudia doskonale wie z czym się borykałem przez te wszystkie lata, ile ja przeżyłem, ile mnie to nerwów kosztowało, ale też podziwia mnie za moją siłę, bo nie dałem się samookaleczać… Potem były studia, akurat miałem duży problem z wyborem kierunku, studiowałem trzy różne kierunki po kolei: biologię, chemię i matematykę. Potem zniechęciłem się do studiów i teraz wybrałem szkołę policealną dzienną na kierunku technik farmaceutyczny i nawet mi się podoba, mam nadzieję, że to już ostatnia zmiana kierunku, ale w trakcie studiów też nadal dokuczał mi brak tej równowagi psychicznej, sztywność osobowości, było coraz gorzej, leki nie pomagały na takie stany, miałem derealizację i depersonalizację momentami przez ten cały opisany wyżej trudny okres dojrzewania. W końcu zdecydowałem się na psychoterapię zanim miało by dojść do całkowitego rozstroju, bo naprawdę momentami byłem na granicy, chciałem popełnić samobójstwo, depresja mi się pogłębiała bardzo mocno. Terapia dawała bardzo dobre skutki – chodzę na nią już 2 lata, ale w międzyczasie z racji nasilonych lęków i myśli samobójczych dostałem do Fevarinu Ketrel, i czułem się fantastycznie, poprawiła mi się pamięć, myślenie, stałem się wyluzowany i mniej zagubiony w świecie, ale wtedy zacząłem mieć też nasilone, żywe i koszmarne sny, dlatego po roku razem z panią psychiatrą zmieniłem Fevarin na wenlafaksynę, która również nie pomagała a wręcz tłumiąco na mnie działała. Pani Doktor zdecydowała, że skieruje mnie do szpitala psychiatrycznego, w celu zmiany leczenia farmakologicznego (było to w te wakacje), w szpitalu zamienili mi Ketrel na olanzapinę, a wenlafaksynę na Anafranil. Pobyt w szpitalu nie był dla mnie niczym przyjemnym, jako dla młodej osoby, pielęgniarki odzywały się do pacjentów łaciną podwórkową, psycholog nie chciała ze mną spędzać dużo czasu, bo mówiła, że to nie oddział terapeutyczny i nikt nie będzie się mną opiekował w tym szpitalu, do tego WIELKA PANI PSYCHOLOG stwierdziła po zaledwie 15 minutach rozmowy ze mną, że dramatyzuję, że jestem za bardzo skupiony na sobie, że powinienem chodzić na psychoterapię (ale mówiłem jej, że chodzę cały czas), sama nie była psychoterapeutą i gówno się znała na tym i jeszcze chciała mnie diagnozować i pouczać. Na dodatek jak ją poprosiłem, zaznaczam POPROSIŁEM o to, żeby raz w tygodniu się ze mną widziała, bo potrzebowałem kogoś do rozmowy w czasie hospitalizacji to stwierdziła, że DOMAGAM się specjalnego traktowania i jestem roszczeniowy… nie no powiedzcie mi gdzie??? Totalny brak wglądu w pacjenta przez tą panią psycholog, powierzchowna analiza, zero kompetentności jak dla mnie. Z ludźmi się ROZMAWIA, a nie zadaje pytania wzięte z dupy i wydaje swoje chore osądy. W ogóle to nie była rozmowa z panią psycholog tylko jakieś nie wiem… głupie pytania mi zaczęła zadawać typu – a dlaczego nie poszedł pan wcześniej na psychoterapię, skoro wiedział pan, że coś z Panem nie tak itd… to wszystko działo się w szpitalu Tworkowskim i odradzam wam ten szpital, przestrzegam przed pielęgniarkami, które wg mnie same powinny się leczyć psychiatrycznie… przepraszam, ale nie potrafię ukryć swojej złości do tego szpitala! Nie wierzyłem że w szpitalach psychiatrycznych pracują tacy niekompetentni ludzie, bez wiedzy. Pielęgniarki w tym szpitalu chciały mnie zamknąć w izolatce bo miałem napady paniki i powiedziały mi, że jak dalej będę tak „cudował” to zamkną mnie z tymi najgorszymi – jeden taki w izolatce chodził cały czas z gołą dupą i zaczepiał innych, a drugi to był głęboko upośledzony i srał w pieluchę cały czas, weźcie sobie to wyobraźcie, cały jebany miesiąc z debilami siedzieć… Obecnie mimo terapii i brania Anafranilu 150mg i Ketrelu 200mg (zamieniłem ostatecznie olanzapinę, którą mi podawali w szpitalu na Ketrel, bo olanzapina to strasznie mnie muliła) dalej mam wahania nastroju w stronę depresyjną, co dzień dokuczają mi depresyjne, ponure, dziwaczne, porozrywane jakby myśli, ale lęków nie mam na szczęście, jeszcze mam nadzieję, że mój stan się wyrówna, bo Anafranil biorę dopiero 3 miesiące więc to krótko jak na antydepresant. Ale dalej mimo terapii jestem troszkę zamknięty w sobie i nie mam przyjaciół przez to, ale wierzę ciągle, że mi się uda poznać fajnych ludzi, jak tylko mój stan psychiczny się jeszcze bardziej ustabilizuję i przestanę rozpamiętywać przeszłość i zacznę żyć "tu i teraz" uffff No nic na tym kończę moją historię, dziękuję tym co dotarli do tego miejsca, jesteście SUPER i zdrówka wszystkim wam życzę, będzie mi miło jak skomentujecie mój post, wesprzecie ciepłym słówkiem. Pozdrawiam, Marek
-
Faza po olanzapinie jest wg mnie praktycznie niemożliwa, bo olanzapina zamula niesamowicie. Brałem ją przez 1 miesiąc (aż 1 miesiąc!!!) i musiałem wrócić do poprzedniego neuroleptyku - Ketrelu. Jeśli już to na Ketrelu jest większe prawdopodobieństwo tej tzw. "fazy" czyli takiej a'la manii chyba o to wam chodzi??? Bo Ketrel pobudza receptor 5-ht1a i noradrenalinę podkręca ponoć dlatego Ketrel pobudza i podwyższa nastrój. Olanzapinę stosuje się na manię jak coś, ona ściąga do dołu właśnie. Bo Ketrel to taki neuroleptyczny antydepresant co podnosi do góry ten nastrój Sam się leczę obecnie Ketrelem 200mg w połączeniu z Anafranilem 150mg i jest bardzo duża poprawa, dzięki Ketrelowi nie muszę łykać benzo. I właśnie w dwubiegunówce stosuje się połączenia olanzapina + kwetiapina albo arypiprazol + kwetiapina (wiarygodne dane od lekarza!). Bo z dwubiegunówką jest chyba jeszcze o tyle ciężko że trzeba opanować i depresję i manię jednocześnie... ja leczę się akurat na jednobiegunówkę jak coś. Znaczy oczywiście wszystko zależy od tego jaka jest wasza choroba, czy więcej depresji czy manii czy psychozy itd... są różne algorytmy dobierania leków, akurat ja chodzę do lekarza dość często więc znam temat jak coś
-
Lekarz mi mówił, że amitryptylina to w ogóle dość niebezpieczny lek. Działa najsilniej ze wszystkich leków kardiotoksycznie i cholinolitycznie. Klomipramina to przy niej jak witamina C. Z tego co widzę we wskazaniach powinna działać przeciwlękowo i przeciwdepresyjnie. A do tego jeszcze powinna regulować, uspakajać sen. A to, że silny lek - nie znaczy, że najlepszy! Silny lek to taki, przy którym silnie odczuwa się także działania niepożądane, a amitryptylina potrafi zrobić wtedy krzywdę, ze względu na jej silny wpływ na serce. To wszystko mówił mi lekarz jak coś... Ja obecnie jestem na 150mg Anafranilu i 200mg Ketrelu. Ogółem czuję się dobrze, tylko brakuje mi takiego trochę zapału życiowego i motywacji. Lekarz powiedział, że jak po trzech tygodniach dalej będę trochę mniej aktywny, to zwiększy mi Ketrel.
-
BUPROPION/AMFEBUTAMON (Bupropion Neuraxpharm, Oribion, Welbox, Wellbutrin, Zyban)
eleniq odpowiedział(a) na nella31 temat w Leki - Indeks leków
A psychoterapię stosujesz? Znaczy wiesz nie znam cię i nie wiem skąd ci się biorą myśli samobójcze, ale wiedz, że leki nie rozwiązują problemu od środka. Leczenie takich rzeczy to długotrwała praca z psychoterapeutą bardzo często - znaczy ja tak mam, nie wiem jak ty, nie chcę osądzać. Chcę ci powiedzieć, że nawet jak będziesz miał wykonane te elektrowstrząsy to dalej cię obowiązuje leczenie farmakologiczne podtrzymujące + ewentualnie psychoterapia. Bo jeszcze jak dostaniesz skierowanie od lekarza (najlepiej psychiatry, bo podobno nawet lekarz POZ może takie wypisać ale tu NIE jestem pewien) na elektrowstrząsy do szpitala, to jeszcze cię i tak musi zbadać lekarz na miejscu w szpitalu, porobią ci badania - EKG na pewno i jeszcze coś tam. Wiem bo byłem w szpitalu psychiatrycznym, ale ja byłem z powodu zmiany Velaxinu na Anafranil bo jak się schodzi z leków psychotropowych to jest taki duży "depresyjny zjazd" ja to nazywam. Jeśli chodzi o Warszawę to jedyne szpitale jakie wykonują tu elektrowstrząsy to Instytut Psychiatrii i Neurologii i Szpital Tworkowski w Pruszkowie. No ale nie wiem skąd jesteś, dlatego piszę o swojej miejscowości, ja jestem z Wawy W moim przypadku psychoterapia jest bardzo dużym wyjściem. Biorę obecnie Anafranil 150mg i Ketrel 200mg, jakby mi to nie pomagało to nie wiem co lekarz wymyśli, ewentualnie jeszcze czeka mnie zamiana Ketrelu na arypiprazol a potem nie wiem co... ja mam depresję też z myślami samobójczymi i napadami paniki. -
Już mnie nie ma...
-
Ale ja tylko mówię jak ja sobie z tym radzę. Nie mam tendencji do samookaleczania, bardziej do tego gorszego. Trzeba po prostu o tym trochę inaczej pomyśleć, sam nad tym teraz pracuję...
-
Ja muszę powiedzieć, że mimo tego że mam bardzo ale to bardzo silne tendencje samobójcze (nieraz sobie rozmyślałem jak tu najlepiej popełnić samobójstwo - podcięcie tętnicy szyjnej, udowej wykrwawienie na śmierć, czy zatrucie lekami, toksynami, wdychanie toksycznych par - znam się na chemii dużo, farmakologii, studiuję farmację i poniekąd na medycynie też się odrobinkę znam. Więc ryzyko jest, ale NIGDY nie okaleczałem się, bo po co? Jestem dość inteligentny i wiem, że samookaleczanie do niczego nie prowadzi, wręcz mogą przez to cię zamknąć w psychiatryku w celu zabezpieczenia. Bo jakbym miał sobie coś zrobić to raz a porządnie. Jestem facetem i słyszałem że faceci częściej popełniają samobójstwa a kobiety częściej za to mają próby samobójcze...
-
Hey... czy ktoś z was brał/bierze arypiprazol jako lek wspomagający przy depresji/nerwicy w sensie w połączeniu z antydepresantem. Czy podobnie jak Ketrel reguluje nastrój? Czy zasypia się po nim, na rano czy na wieczór się go bierze? Jestem obecnie na Ketrelu 200mg i Anafranilu 150mg i trochę mi drżą ręce - gdzieś przeczytałem, że może to być wywołane zbyt dużą ilością serotoniny przy malej ilości dopaminy - to prawda? I może arypiprazol by nie powodował tego drżenia, bo wiem też, że arypiprazol pobudza częściowo receptory dopaminowe. Jak myślicie?
-
Hey. Mam takie pytanko. Czy amitryptylina w tych małych dawkach 10mg albo 25mg działa nasennie, w sensie że chce się po niej spać? Czy można jej używać tak wspomagająco tylko na sen jak np. Lerivon 10mg albo hydroksyzyny? Tak pytam, bo to mocny lek ponoć i czy w małych dawkach nie działa tak mocno na serce jak inne TLPD
-
To znaczy uczucie senności, które odczuwasz po przyjęciu neuroleptyków to skutek jednoczesnej blokady receptorów alfa-1 adrenergicznych, serotoninowych 5-HT2A i histaminowych H1. Takie właściwości wśród neuroleptyków ma na pewno kwetiapina i olanzapina. Znaczy jeśli chodzi o arypiprazol i zyprazydon to nie wiem w sumie czy powinny usypiać, ale patrząc na ich profile receptorowe to też blokują jednocześnie te same receptory. To wszystko też może zależeć od dawki. Bo wiesz neuroleptyki W DUŻYCH DAWKACH potrafią usypiać i nie raz nawet wręcz zamulać, bo neuroleptyki przeważnie stosuje się po to, żeby uspokoić pacjenta, "ściąć" go nawet, żeby przestał wariować, bo zyprazydon też w zastrzykach się podaje. Nie wiem, może po prostu jesteś bardzo wrażliwa na ich działanie czy coś, nie jestem medykiem. Też nie wiem jakie dawki przyjmujesz. Co do hydroksyzyny to może większej dawki potrzebujesz, mnie na przykład hydroksyzyna też w ogóle nie uspokajała, nawet w dużych dawkach mnie nie ścinała, benzo mnie też nie usypiają za bardzo, chyba że wezmę większą dawkę to wtedy usnę na 3 godzinki. Co do zolpidemu to nie wiem, może oporna po prostu jesteś. Zdarza się i tak. Tak jak mówię może to być zależne od dawki wg mnie. Mi psychiatra mówi, że neuroleptyki są na uspokojenie i kropka. Ich działanie pobudzające ujawnia się dopiero po paru dniach, miesiącach, bo receptory się przyzwyczajają do tego leku itd... Ja biorę kwetiapinę w dawce 100mg i budzę się całkowicie wyspany i pełen energii. Do kwetiapiny biorę jeszcze na wieczór 150mg Anafranilu.
-
Benzodiazepiny - Moja walka z uzależnieniem i odstawieniem
eleniq odpowiedział(a) na gosia hd temat w Uzależnienia
Powiedzcie mi, czy możliwe jest wystąpienie takich nietypowych reakcji na benzodiazepiny jak stany dysocjacyjne, wysoka reaktywność, drażliwość i lęk. Bo biorę Cloranxen 10-15mg w zależności od potrzeby (oczywiście nie codziennie) i jakoś dziwnie na niego reaguję. Brałem też Xanax i Lorafen ale one ani trochę nie niwelowały lęków tylko powodowały osłabienie i zaburzenia koordynacji ruchowej. Nie wiem dlaczego, ale żaden doraźny lek uspokajający właśnie typu benzodiazepiny albo hydroksyzyna albo Ketrel 25 mg w ogóle nie pomagają odgonić i stłumić tych dziwacznych, lękowych myśli chociaż na moment. Chodzę też na psychoterapię od 2 lat i zdaję sobie sprawę, że w leczeniu lęku psycho to też wielką rolę gra, no ale żeby tak reagować na benzodiazepiny to ja już nie wiem o co chodzi... -
Wiesz to co opisujesz wygląda na najzwyczajniejsze w świecie zaburzenie lękowe. Takie mimowolne myśli o jakichś przykrych rzeczach to po prostu lęk przed czymś. Po prostu mózg jest tak pobudzony wtedy, że zmyśla różne złe rzeczy. W każdym razie nie chcę cię straszyć, ale musisz się wyleczyć z tego, bo to się może nasilać. Najlepiej farmakologia + psychoterapia. Bo leki to tylko na chwilę pomogą, a na psychoterapii rozwiążesz swój problem dalej.
-
Ja musiałem z kolei zejść z wenlafaksyny bo mi w ogóle nie pomagała i teraz biorę Anafranil (klomipraminę) i pomaga bardzo, czuję się dobrze, ale jeszcze nie tak super, dlatego będę dokładał do Anafranilu jeszcze jakiś Lerivon, bo też troszkę trudno mi zasnąć ostatnio. Znaczy o tej wortioksetynie też mój lekarz myślał, ale nie wiem czy ona pomaga na lęk paniczny. Bo na lęk uogólniony może i pomaga, z tym, że ja mam napady lęku bardziej...