Skocz do zawartości
Nerwica.com

Walter

Użytkownik
  • Postów

    443
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Walter

  1. Może źle się wyraziłem; nie twierdzę, że to właściciele forum wstawiają tu nieuprawnione reklamy i że macie złe intencje; gdyby tak było to skasowałbym konto. Niesmacznym jest dla mnie fakt że "ktoś" próbuje w słaby sposób się reklamować, zarzut kieruję do autora posta (tutaj ale i winnych miejscach sieci) a nie do forum jako takiego. Z resztą w innych cześciach internetu też sporo jest treści typu: "och ach terapia odmieniła moje życie, pomogli mi tu: www..." i to powoduje gorsze postrzeganie ogólno pojętej branży, jakieś takie podkopywanie zaufania do specjalistów. Jak ktoś umieszcza dzikie reklamy swojej firmy, to jak może być szczery w relacji terapeutycznej? To nie była aluzja do moderacji, a rzecz do zastanowienia, bo to miecz obosieczny; ktoś może pomyśleć że terapeuci to np hieny i nie pójść/zrezygnować z terapii mimo tego, że mu pomaga (np ja byłem bliski). Już i bez tego są pewne stereotypy na ich temat (np prześmiewcze pokazanie ich w grze Grand Thieft Auto 5, czy w filmach) Kończę OT, bo to nie ten wątek, wytłumaczyłem o co mi chodzi, bo skuteczność terapii w moim przypadku to inna sprawa, na inny wątek.
  2. Jak tu wierzyć w cokolwiek napisanego na temat skuteczności psychoterapii, jak pojawiają się posty sponsorowane? Co z tego że ocenzurowane, powinny wylatywać razem z autorami. Tylko się w internecie poklepują po plecach twierdząc że ważne by mieć na chleb i dach nad głową i na terapię...jakby to było najważniejsza potrzeba, nawet przed lekarzem.
  3. Walter

    Maseczka w gabinecie

    U mnie gorzej z gastronomia: siąść gdzieś, kawę wypić gdy ma się niewykorzystany czas, podkradać wifi w Macu spotkać kogoś przypadkiem albo planowo...wiosna to tak nie przeszkadza, a teraz to na ławce w parku tyłek przymarza i brak interakcji między ludźmi...zdawkowe rozmowy na komunikatorach, spotkałem znajomego w markecie budowlanym i tyle.
  4. Cholerka, facet ma niewesoło, chociaż...ciężko powiedzieć co z nim nie tak. Widać że przegrał życie i jest nieszczęśliwy ale nawet ciężko powiedzieć dla czego tak jest; ani nie widać jakichś traum, jakiś okaleczony/szpetny/niedorozwinięty/uzależniony nie jest ale coś nie gra. Znam takich ludzi i czasem sam boję się że tak skończę, że niby człowiek normalny, porządny, niby niczego nie brak, a jakoś...nie pykło, nie wypaliło. "Istnieję ale nie żyję" trafne. Od paru lat trochę jak ze mną.
  5. Haha przeszkadza jej pewnie ale wstydzi się przyznać, babska logika, doświadczyłem już jej na tym tle.
  6. Walter

    Kącik gracza

    Troche przeszedł mi hype, za długo to trwa i widać, że na aktualnych (jeszcze ) sprzętach to będzie działać w 30 klatkach ponizej full HD...zagram za dwa lata, albo wcześniej jeśli kolega załatwi po taniości/za flakon klucz do ogrania na laptopie. Jest w co grać, cała kolejka czeka na dysku.
  7. Walter

    Maseczka w gabinecie

    Na terapii, u psychologa raczej normalne że bez maski, bo nie widać za nią emocji, małych grymasów. Niestety nie witamy się już podaniem dłoni, tylko tak słownie, skinięciem. Siedzimy w miarę daleko od siebie, choć jakby sie człowiek poryczał i pokrzyczał to coś może dolecieć Dezynfekuję ręce przed i po, ale powiem że niekomfortowo było jak miałem łzawą sesję i tego dnia płaciłem, pieniądze dotykałem przez chusteczkę, by nie zostawić łez na nich; to też jakieś zarazki. Maseczka na korytarzu jest spoko, bo a nuż ktoś mnie rozpozna, moge tego uniknąć :). U psychiatry mieliśmy maseczki ale doktor ponoć pracuje w szpitalu czy coś,. Takie ograniczenia wiele nie kosztują, gorzej znoszę zamykanie i odwoływanie wszystkiego, nie ma po co wyjść z domu, a i kasa na terapię się kończy...
  8. Przez lato było mi lepiej bo sie poluźniło, można było gdzieś pojechać, spotkać się itp, tylko kasy było brak przez problemy z pracą. Stan mój sie ponownie pogarsza, ale nie ma aż takiej paniki jak w marcu/kwietniu. Po prostu mniej okazji towarzyskich (i matrymonialnych), nawet jakbym się chciał z kimś umówić to nie ma gdzie...z kolegą to po prostu się ustawiliśmy na parkingu okno w okno pogadać. Jest niepokój o finanse, załamanie gospodarki, zamieszki, wojsko na ulichach, że znowu zakażą wychodzić i trzeba bedzie się tłumaczyć, martwi to jak złotówka leci na łeb na szyję (Euro po 4,60...), albo jak ZUS unika wypłaty chorobowego w rodzinie i trzeba iść do sądu... Samej choroby boję się mniej bo dbam jako tako o siebie i higienę, nie pracuję gdzieś frontem do ludzi. Sam powrót obostrzeń zastał mnie w tymczasowej pracy wiec można było sie wygadać. Czuje samotność bo brak spontanicznych sytuacji towarzyskich, a jak sa to ludzie bywają wkurzeni, mówią na powazne tematy (korona, protesty, kryzys, frustracja) i się człowiek nakręca...taki mrok.
  9. Walter

    dubel uciety

    To jest tak, że.owszem poznaje przyczyny pewnych zachowań: wypalania się w pracy, pewnych zachowań w grupie (ch
  10. Odnoszę wrażenie że jest to łatka którą możemy sobie sami przykleić, albo przkleić innym. Samemu sobie by sobie dowalić gdy nam nie wysszło, a innym, gdy np jedyne co mamy to kariera i mierzymy swoją miarą innych. Sam czasem sobie tak dokuczam, ale nie jest tak tragicznie, jest teraz źle, słabo, ale bywało że dobrze sobie radziłem, i jeszcze trochę życia przede mną. Nieudacznik to chyba osoba której nie wychodzi ciągle, marnująca szanse ORAZ plująca na tych, którym nie wyszło, pomniejszająca sukcesy innych i usprawiedliwiająca swoje porażki. Przytoczony przykład powyżej piszącej tu matki z dzieckiem po przejściach nie jest nieudacznictwem. Może kiedyś być, jeśli ten stan utrwali się na długie lata, nie wyciągnie nikt wniosków i zacznie się opluwanie całego świata np zamiast "płakałam, nie ogarniałam, podziękowano mi w pracy" zacznie się "uwzięli się, wymagali cudów, no jak mam pracować z depresją przecież się nie rozdwoję", albo zamiast "umiem to i to, nie umiem tego i tego" zacznie się "rynek pracy to g... ". A by do tego doszło trzeba czasu i wprawy, której nikomu nie życzę ;). No i wszystko kwestia punktu odniesienia; tłukę sibie że nie skorzystałem z kryzysu, roztrwoniłem kasę bo bałem się pracy, że nie mam rodziny, ale z drugiej strony jeszcze jakieś oszczędności mam, pracę jakąś od biedy znajdę, żyje sobie wygodnie...niezbyt ambitnie, ale jedni mi zazdroszczą a inni lekko gardzą.
  11. Mało tego, nawet jak idziesz za swoje to skąd masz wiedzieć co jest dla ciebie, kto jest dobry? To nie zespół na wesele ze zapytasz znajomych publicznie na FB. Czytam "nie każda terapia jest dla każdego" żeby dobrać itp ale cholerka skąd ja mam to wiedzieć? Pójde do jakiegoś to on mi nie powie że nieee lepiej nie, tylko weźmie kasę i będzie działał, bo przecież będzie bronił swoich metod terapii a może nawet umniejszał inne metody. Teraz jeszcze kryzys to się każdy trzyma zębami, widzę z resztą jak ubyło aut klientów pod moim ośrodkiem (wątpię by 100procent poszło na współpracę zdalną) i mam wewnętrzny opór by jako bezrobotny bulić kolesiowi w markowych butach i zegarku, samemu przychodząc w dziurawych spodniach.
  12. No to to jest jeszcze lepsze, że nadrukowali dolarów, a wartość dolara wzrosła ale OK, może mało się znam. Też boje się, że kiedyś może przyjść krach tak jebitny, że hej, albo nawet przyjdzie wstrząs wtórny po coronie, drukarki chodzą jak szalone, jak upadnie pieniądz to z nim w pewien sposób cywilizacja, zaufanie (bo pieniądz opiera się na zaufaniu). Do tego coraz większa kontrola nad wszystkim, cholerny matrix.
  13. Najgorzej, że ludzie się na to godzą, boją się, nikt nie strajkuje, nie protestuje. W magazynie Amazona kobita zeszła na zawał, prawdopodobnie przez maseczki, niedotlenienie i zapierdziel, i co? I nic. Dalej mydła nawet nie chcą dać. Ludzie sa podzieleni. Co z tego, że nie maja pracy sprzedawcy wycieczek, skoro firma szuka handlowaca w IT? No i od pewnego czasu HRom puściły hamulce i pytaja np o stan cywilny, rodzinę, bez żenady. Mi samemu grozi teraz prekaryzacja, do tej pory zarabiałem nieźle, stać było mnie na oszczedzanie i drogie hobby, a co jak skończę w robocie za 2200, gdzie nawet ciężko coś odłożyć? Przechlapane, boję się że utknę, zmieniłem na dwa lata branże na inną w poszukiwaniu innych możliwości, nie wypaliło do końca a już moje stare kontakty sie zdeaktualizowały, nie było do czego wracać, od zera. W tej nowej branży reset, bo bazowała na globalnym handlu. Ten kryzys może porwać długo. Pamietam jak po poprzednim, gdy na przełomie 2010 i 2011roku pracowałem w serwisię opon, to po porostu nie było opon do busów i małych ciężarówek; null, zero w całej Europie, bo przez kryzys był stop w fabrykach i nie zdążyli rozpędzić z powrotem produkcji, nie nadążyli za popytem. 2 lata po kryzysie (który zaczął się od wirtualnego nadmuchanego pieniądza, a teraz zagrożenie jest realne). Nie daj Boże nawrót jakis na jesieni i bedziemy spodnie sznurkiem wiązać
  14. Ech straszny szum medialny, a jak jest szum medialny i zamieszanie, to można tym sterować i z tego korzystać, dzielić ludzi. Obawiam się, że jak ktoś teraz będzie niepokorny i niewygodny to mu nagle przebadają wszystkich i zawsze może coś wyjść, nawet jak jest zdrowy...albo jak się protesty w Warszawie ostro rozszaleją, to nie ważne czy chorzy czy nie, to zaraz coś na nich znajdą. Oczywiście nie neguję ostrożności, sam ograniczam kontakty, trzymam dystans itp. Im więcej testów, tym więcej chorych. Martwi mnie nie tylko zdrowie ale i gospodarka, ceny szaleją, o pracę trudno, nawet jeśli w jakiejś firmie na tej sytuacji zarabiają...np znajomy księgowy słuchał żali transportowców, którzy widzą niższe stawki, ale nie widzą już że paliwo dużo tańsze, ludziom też próbują mniej płacić= ten sam zysk mniejsza pracą. Albo ktoś w sezonie zimowym zarobił na czysto np kilkaset tysiecy złotych i płacze i stęka, mimo ze wiosną i tak normalnie nie zarabia. Znajomym ucinają etaty na 3/4 mimo że robią takie same wyniki i nie wypłacają albo obcinają premie. Budzą się w ludziach demony. Przedstawiciele handlowi na etatach są zwalniani na stacjach benzynowych ot tak, albo mailowo. Wszyscy bedziemy niedług pracować w Biedronkach za 2200zł, 4k brutto staje się znowu marzeniem klasy średniej poza stolicą, a i sama złotówka mniej warta. Takie zamrożenie kraju jako montowni. Współczuję siłowniom, bo te biznesy dobrze szły (właściciel sklepu z odżywkami na Pradze już miał próbę S), no i ludziom obsługującym imprezy masowe, sam się o to otarłem i jest nieciekawie.
  15. Wczoraj przejazdżka rowerem z kolega, namiastka normalności, a wieczorem wygrana gra internetowa, pokonani koledzy.
  16. Walter

    Kącik gracza

    Kurczę, Red Dead Redemption 2 w Game Passie, będzie grane a jeszcze mam rozgrzebane Nier Automata i Bioshock infinite a i koledzy czasem na pojeżdżenie w jakąś samochodówkę zaproszą a na PC pykam w Halo Wars 2, też spoko. Tanie teraz to granie, za 55 zł wyszedł mnie game pass ultimate na rok, darmówki z Epica i Steama a i na plejaka coś dorzucili i mam tam spory backlog...
  17. Żeby się nam to poluźnienie czkawką nie odbiło; pewnie jak jeszcze mieli nadzieję na wybory to zaniżali ilość chorych, by nie straszyć ludzi. Ja pozostaję ostrożny, owszem spacery itp jak spotkanie to 1 na 1, rower ale raczej z dala od cywilizacji o ile mogę. Stanie w tłumie pod Ikeą, czy włażenie na protest w tłum to proszenie się o kłopoty. Wiadomo, że każdy z tej okazji chce skorzystać; duży biznes, bo można pracownika zredukować, banki bo gotówka be, ale gadanie że żadnego problemu nie ma to też przesada, bo jednak chorzy są, a nie wiemy co by było jakbyśmy się nie chronili. Miałem iść na protest przedsiebiorców w imieniu rodzinnej firemki, (bo jakos tak dziwne, że jak Biedronka i Lidl i Ikea to wszystko wolno, a jak mała firemka to ci na łeb wejdą + niszczenie prawa korzystając z okazji+wałki na środkach ochrony, cenzura, kartonowe wybory), ale jak zobaczyłem że tam się tłoczą, zero ochrony to odpuściłem, liczyłem na protest jak w Poznaniu, nawet policja nie miała uwag. Do tego do protestów dołączają KODziarze, foliarze, płaskoziemcy itp i powoli już zapominają po co tam są. Generalnie chodzi mi o to, że ostrożność potrzebna, ale bez wylewania dziecka z kąpielą, bo zaraz ludzie zaczną umierać na inne dolegliwości albo nie mając na leki. Moja mama z bólami brzucha chodzi po lekarzach i ją odsyłają, a co jeśli to tfu tfu jakiś rak? Ojciec garści leków, a ja nie mogę doleczyć jednej długiej dolegliwości wydając na to pieniądze. Generalnie; fryzjer, kosmetyczka ;tak - ze środkami ochrony i na własne ryzyko i tak będą ledwo działać, restuaracja tak; z ograniczeniem liczby miejsc, by na siebie nie włazić, latem łatwiej bo są ogródki, ale koncerty, imprezy masowe i sportowe z publicznościa out. Zakłady pracy z możliwie dużą rotacją, w razie jak ktoś zachoruje, bo jak np mechanicy mają trzymać dystans? Nie da się, ale lepiej by pracowali razem, by inni nie musieli tłoczyć sie w autobusie. Współczuję mieszczuchom, ludziom z warszawskiego Mordoru jeżdżącym w tłoku, a korki będą jeszcze gorsze. Lekarze dla czego pouciekali na urlopy i odwołują prywatne wizyty? Szkoły niestety to problem...weź zapanuj nad gówniakami.
  18. U mnie słąbo, bo powoli wychodziłem z dołka; miałem propozycję niezłego zatrudnienia która stała się nieaktualna, jakiekolwiek rekrutacje stop. Coraz mocniej wgryzam sie w swoje oszczedności i samotność tak mi dowala że staje się otepiały, głupi, zdziczały...miał to być dobry czas a jest gorzej. Wyglada na to że sznase na usamodzielnienie się i normalne zycie znowu uciekły, a ja jeszzce badziej zamknięty. terazpia bezsensowna bo nie ma o czym gadać. Wcześniej na bezrobociu jeszcze chociaż człowiek gdzieś poszedł, wypełnił czas, a teraz strach za płot wyjść. Do tego ta susza, będą pomidorki za 50zł...boję się o gospodarkę.
  19. Gdzieś wyczytałem że aby nie czuć sie samotnym trzeba miec kilka kręgów kontaktów, może przekrecam: 1. rodzina zarówno rodzice bracia, jak i założyć swoją; próbowac z nimi żyć w jako takiej zgodzie, widziec się choćby na święta, miec partnerkę 2. Sąsiedztwo: takie tam by wiedziec co sie dzieje dookoła, pożyczyć szklankę cukru, zagadać o pogodzie, nie mieć wroga za miedzą, dowiedzieć sie ktorego dnia odbierają śmieci itp 3. W pracy: wiadomo nie mega przyjaźń, ale siedzenie w 4 ścianach 8-10h to słabo: poplotkować, dowiedzieć sie o branży, konkurencji, obrobić d...szefowi, ale niekoniecnzie wynosić to poza pracę, no i podobnie, nie mieć kosy ze wszystkimi, dobrze nie być mobbowanym 4. czysto towarzysko: bez zależności finansowych, móc wypić, spędzić czas 5. Działalność zorganizowana typu stowarzyszenie, klub, fundacja, wolontariat, wspólne ale usystematyzowane hobby: nie musisz z nimi chlać i być blisko, ale razem coś tworzyć, razem coś robić, nawet jeśli ta znajomość nie wychodzi poza tą sferę. Do tego odrobina odpowiedzialności, funkcja i wyjście poza domowo roboczy schemat. 1 jak rozumiem zaspokojona, 2 nie wiem, 3 jesteś niezadowolony, 4 w Twoim wieku cięzko, to skupiłbym się na 5tce. Serio, w niedzielę robiliśmy zbiórkę na chorego dzieciaka + wystawa aut i było reweleacja, czlowiek się spełniał i spotykał z osobami z różnych bajek bo bok w bok współpracowali kurierzy, robotnicy jak i ich szefowie, artyści i inżynierzy poznaje się sporo ludzi i zaraz okzuje się, że poprawia się także ptk 2 bo poznajesz to co dookoła, a czasami i 4 jak sie zakręcisz dobrze :). Mam podobną sytuację i sprawdziło się super
  20. Udana transakcja na OLX oraz kilka nowych ogłoszeń o pracę.
  21. Spotkanie ze znajomymi podczas imprezy charytatywnej, spotkanie z ciekawymi ludźmi.
  22. Walter

    Jestem przegrany

    Niech zgadnę rodzina chłopska/rolnicza która za wszelka cenę chciała mieć wykształconego w rodzinie? Skąd ja to znam...no może u mnie nie tak ostro, ale magistra no którego mnie tak cisnęli moge sobie w buty wsadzić.
  23. Ja mam kryzys; cieszyłem się że przesuwam granicę swoich lęków dotyczących pracy, że się nie nadaję do ludzi będąc po przejściach, że głupio mi iść na rozmowę, potem udalo się to przesunąć i lęki dotyczyły coraz dalszych spraw, czyli np czy nie przepalę się po 3 miesiącach pracy, że jak pójde do pracy to mam wsparcie na terapii i moge poeksperymentować... jednocześnie od półtora roku nie miałem swoich dolegliwości (tzw ataków płaczu i krzyku nie do opanowania w stresujących sytuacjach), a tu klops... Po wyjściu z rozmowy dostałem ataku pierwszego od dawna . Byłem bliski podpisania umowy o pracę całkiem nienajgorszą, ale kazali mi przyniesć referencje co w mojej branży sie nie zdarza; (jest duża rotacja, dzwonisz do straej firmy a tam już inni ludzie, do tego robiłem w innej branży i utraciłem kontakty). Jako że z powodu zaburzeń wyleciałem raz kiedys dawno z hukiem, kiedy indziej mysleli że jestem przegrywem, a ostatnio pracowałem z kolegą, któremu nie dałem się wrobić w aferę; nie chce chodzić do tych ludzi po prośbie, nawet nie wiem ile mi zaproponuja w tej pracy, nie wiem czy mnie moi starzy klienci pamiętają i czy wogóle jeszcze pracują... Tak mnie przemaglowali że hej, jakiś ważny dyrektor gadał jak wcielenie Grzesiaka, jakby codziennie brał białą kreskę nosem, kierownik moj potencjalny przestraszony i mało się odzywał...podważanie tego co mowię, tego co umiem oczywiście z uśmiechem, ale czujesz że ktoś ci na głowę spluwa, bo masz czelność chcieć więcej niż 2400. Dramat, człowiek bez pracy a tu terapia, lekarze, rozpadające się auto niezbędne na wsi a do tego w prezencie atak, ktory powoduje, że czuje się jakbym sie cofnął w terapii o rok. Cieszysz się że coś sobie poszlo a wraca w najgorszym momencie z zaskoczenia. Miałem tydzien przerwy w terapii ale akurat byłaby w takim czasie że nic by nie zmieniła.
  24. Co do pomocy Afryce: nie czuję moralnego obowiązku pomagać, moralnego kaca może mieć Zachód, który ich kolonizował, Polska też jest taką kolonią, tylko bogatszą i bliżej cywilizacji. Tu na miejscu jest komu pomagać i ta pomoc wróci i nie przyjedzie po zasiłek. Co do eutanazji: kiedyś jak problem starości się powiększy, to może to być zalegalizowane, mogę sobie to wyobrazić, ale nawet jeśli nie, to człowiek sobie poradzi w smutny samobójczy sposób (a podejrzewam, że jak ktoś pomoże w S to będzie się patrzyć przez palce, bo przecież ZUS będzie wdzięczny...) Dzietnośc w niektórych krajach wymienionych wynika z imigracji, Polki jak jadą do bogatszego kraju to nagle okazują się mega płodne, bo nareszcie mogą być stabilne finansowo i zawodowo, znajdą męża z bogatszego kraju (to działa w jedną stronę, facet ma cięzko o partnerkę tam będąc robolem z post komunistycznego kraju). Podobnie z ludźmi z bliskiego wschodu i Afryki. Mówienie że kraj biedny=dzietny trzeba uściślić. Biednie i dzietnie jest tam gdzie bieda jest zagrażająca życiu (z głodu, chorób, braku schronienia, wojny), bo trzeba dużo dzieci, by któreś przeżyło a nie bieda typu zasuwasz 30 lat za michę ryżu z kredytem na 50m2 a na TV pracujesz miesiąc a nie tydzień. Generalnie wydaje mi się, że dolegliwości psychiczne i antynatalizm idą ze soba w parze, bo raz że trudniej o zdrowego partnera i warunki do prokreacji, to niejeden chory jeszcze moze mieć wstręt do siebie i myśl "po co skazywać dziecko na cierpienie" "kto by chciał żebym się rozmnażał". Sam staram się nie wiązać posiadania dzieci z samoceną i szczęściem; jest mi o tyle łatwiej sobie wyobrazić że nawet w rodzinie, za płotem mam spore dramy rodzinne, płodzenie dzieci z przypadku i niepełne rodziny, rozwody z szarpaniem się o majątek i dziecko itp. Jak już to może brak po prostu drugiej połówki; nawet też z problemami i też beż chęci na dzieci, ale tak dla relacji, dla jakiejś bliskości, by nie mnożyć smutku.
  25. W świecie, gdzie to czy zawodowo i finansowo sobie poradzisz w ogromnej mierze zależy od tego w jakim domu się urodzisz, a do tego ludzie porozumiewają się elektronicznie, nic dziwnego że tacy ludzie są. Sytuacje gdzie ktos wpada do kogoś w odwiedziny spontanicznie już się nie zdarzają, a więzi się luzują, cięzko nie mieć poczucia samotności. Jesteśmy coraz bardziej mobilni, wyjeżdżamy za pracą do dużych miast i tracimy kontakt z innymi oraz naturą. Co więcej zauważyłem że kiedyś jak była przepaść pokoleniowa to była co np 30 lat, a teraz nieraz 20 i 30 latek nie mają wspólnych tematów, bo korzystają z innych mediów społecznościowych, słuchają innej muzyki, oglądają inne filmy na YT. Dwudziestolatek wyda gruba kasę na smartfon i dobry ciuch i jeździ zbiorkomem, a trzydziestolatek w jego wieku jak tylko miał 18 lat to palił sie by zrobić prawko i kupić pierwsze auto bo dawało mu wolność; ten pierwszy leasinguje, wypożycza, ten drugi kupuje; inne priorytety i historia, a przecież to raptem 10 lat różnicy, a przepasć jakby była większa.
×