-
Postów
2 356 -
Dołączył
Treść opublikowana przez nvm
-
Nie radzę sobie. Spróbowałem pewnej metody: postanowiłem jej całkowicie pofolgować w swojej głowie, wyżyć się w ten sposób mentalnie. Ale zaszkodziło mi to - teraz impulsy agresywne mam bardziej nasilone i natrętne.
-
Uważasz, że ten natrętny nurt energii to wina leków? Ja tak mam, a nie biorę leków.
-
A czy Ty też masz w sobie taki natrętny nurt energii, który chce Cię porwać do impulsywności?
-
Hmm...cóż, ja tak raczej nie mam. Pierwsze mogę trochę poczuć, drugiego raczej sobie nie przypominam.
-
Dokładnie. Jak sobie radzić z upałami?
-
(niestety bez polskich napisów)
-
A w "Skyfall" jest taka scena, gdzie lekarz mówi "Dzień", a Bond odpowiada "Zmarnowany". Myślę, że może to być przydatne. Z 2 powodów: 1) Jeśli czyjeś myśli krążą ciągle wokół jakiegoś tematu 2) Aby zbadać czyjąś sieć skojarzeń Czy postępujesz w ten sposób? Czy jesteś uzależniony od poczucia pewności?
-
Jak konkretnie rozumiesz problem "sensu życia"? Czym się różni problem "sensu życia" od uzależnienia do poczucia pewności? Nie mówię tutaj o żadnych filozoficznych poglądach. Mówię jedynie o spojrzeniu w twarz temu, przed czym się od lat uciekało. O przełamanie nawyku odwracaniu oczu od swoich własnych trudnych emocji. Nie twierdzę, że się nie rozwija. Nie mówię, że wszystkie istotne zmiany zachodzą w okresie dziecinstwa. Kontrpzykładem może być tutaj chociażby PTSD. Tzn. jak? Pamiętaj, że dzisiaj jest inaczej niż za czasów Freuda (przynajmniej z tego co się orientuję).
-
Nie mam nic przeciwko temu.
-
Czyżby? Śmiem twierdzić, że tak naprawdę wstydzisz się przed podświadomymi głosami w swojej głowie, będącymi internalizacją rzeczywistych osób z przeszłości. Dlaczego miałabyś się wstydzić przed samą sobą? Przecież tak naprawdę nigdy nie ma powodów do wstydu przed samym sobą... Ja się nigdy nie wstydzę przed samym sobą. Jedynie przed innymi - bo brakuje im mądrości i/lub są złośliwi/demoniczni.
-
Sprowadzaniem, powiadasz... Moim zdaniem prawidłowo przeprowadzona psychoanaliza zajmuje się tym, by człowiek wyraźnie uświadomił sobie to, co go podświadomie męczy. Czyli aby człowiek stanął w świetle prawdy, zamiast chować się po kątach w swoich mechanizmach obronnych, niczym Adam i Ewa w rajskim ogrodzie... Naprawdę według Ciebie psychoanaliza sprowadza wszystko do seksualności? Z tego co się orientuję, to dzisiejsi psychoterapeuci z nurtu psychodynamicznego dystansują się wobec Freuda... Co do dzieciństwa, to uważam, że słusznie sprowadza. Wyczuwam w Tobie wrogość do psychoanalizy i odnoszę wrażenie, że przedstawiasz z jakichś powodów temat w krzywym zwierciadle - nie do końca zgodnie z rzeczywistością.
-
W sumie to mam podobnie. I jak sobie tym radzisz? Wybierasz słuchanie się tych myśli? I jaki to przynosi efekt? Jesteś z niego zadowolony?
-
Z czego będzie 100 stron?
-
Moja wcześniejsza hipoteza też taka była. Jeśli dobrze pamiętam, podobnie stwierdził również John Bradshaw w książce "Toskyczny wstyd". Zgadzam się, że jest to dobre przybliżenie. Przyszło jednak do mnie później pewne doprecyzowanie - zaobserwowałem w sobie czym się (u mnie) różni zwykły lęk od wstydu. I zauważyłem, że wstyd jest (u mnie) jakby reakcją na lęk, takim skurczeniem się/zamknięciem się w sobie i schowaniem. ("Robię się mały ze wstydu"). Mam podobnie. Udowodnij, że jesteś beznadziejny. Mówię to ze spokojem, bo jestem głęboko przekonany, że nie uda Ci się tego udowodnić. Hmm...co tak właścwie rozumiesz przez "beznadziejny"? Czy masz dobre powody, by się trzymać takiego przekonania? Czy rzeczywiście jesteś przekonany, iż jesteś "beznadziejny"? Dla mnie "Jesteś beznadziejny" to synonim do "Wstydź się". Czyli jest to forma rozkazu, a nie stwierdzenia. Próba podstępnego wpłynięcia (manipulacji) na kogoś, aby poczuł się gorzej (dla własnych psychopatyczno-sadystycznych celów). Ewentualnie jako forma odreagowania własnych trudnych emocji i zaatakowanie kogoś (z pobudek sadystycznych bądź w samo-obronie?) Gdyby jednak dosłownie się tego trzymać, to uznałbym, że "Jesteś beznadziejny" oznacza "Nie ma dla Ciebie nadziei". Nadziei na co konkretnie? Nadziei na to, że dana osoba Cię zaakceptuje? Dlaczego? Boisz się reakcji innych, gdyby wiedzieli, zę masz schizofrenię (bo z tego zdania wnioskuję, że uważasz iż ją masz?) ? Osobiście nie widzę w schizofrenii samej w sobie powodu do wstydu. Tzn. widzę powód w tym sensie, że jest to odpowiedź na lęk przed reakcją innych, gdyby się dowiedzili. Ale gdyby inni byli ludźmi bardziej wyrozumiałymi/sensownymi, itp., to czy dalej byłby powód do wstydu? Moim zdaniem nie.
-
Brzmi znajomo, ale też i ogólnie... Nie powiedziałbym, że inni mają ciągły spokój ducha, ale w pewnym sensie również mógłbym powiedzieć, że to na swój sposób brzmi dla mnie znajomo...
-
Moim zdaniem (jednak) nie.
-
A może BIałoczarna szuka tutaj po prostu jasności umysłu, bo ma w głowie chaos? Czy możemy jej w tym choć trochę pomóc? Moim zdaniem tak - zadając odpowiednie pytania, skłaniające do meta-refleksji. Wiem jak to jest mieć w głowie chaos i wiem jak cenne mogą być dobre pytania...
-
Skąd wiesz? Nawet nie ustaliliśmy jeszcze czego tak właściwie Białoczarna od nas oczekuje...próbuję do tego dojsć. Białoczarna skarży się, że - cytuję - "dalej to przeżywa", czyli "analizuje". Domyślam się, że skoro się na to skarży, to chciałaby przestać to analizować. Dlaczego zatem nie przestanie? Białoczarna, czy jest coś co chcesz osiągnąć poprzez analizowanie tego? Czego konkretnie chcesz? Ale tak szczerze?
-
Ale tak technicznie/konkretnie rzecz biorąc. Moim zdaniem wstyd to po prostu skurczenie się w sobie w reakcji na lęk przed reakcją innych. Przy czym ci "inni" mogą być również w naszej głowie. Czy zgodzicie się ze mną? Źródłem wstydu nie jest zatem nigdy sam czyn - coś co zrobiliśmy/pomyśleliśmy/powiedzielismy - ale lęk przed reakcją osób trzecich. Innym słowy - źródłem wstydu są inni. I ten fakt rodzi u mnie gniew. Gniew na zawstydzanie. Uważam, że zawstydzanie innych to zło. Jest to forma przemocy i manipulacji, wpychająca innych w blokady lękowe - dla naszych korzyści. Pachnie mi to psychopatią i sadyzmem. Oczywiście podświadomymi (na ogół). Ci, którzy zawstydzacie innych - wstydźcie się (sami)!
-
Tutaj jest filmik o ERP (ekspozycji z powstrzymaniem reakcji) dla Pure-O (wariant nerwicy natręctw/zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych, w którym kompulsje są mentalne): Autorką filmiku jest Katie d'Ath - terapeutka z nurtu CBT (poznawczo-behawioralnego). Na chwilę obecną nie ma polskich napisów - są jedynie angielskie i to generowane automatycznie przez youtube'a. Oto krótkie streszczenie: ERP dla 'Pure O' podlega tym samym zasadom co każdy inny rodzaj OCD (nerwicy natręctw/zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych) Gdy zrozumiesz, że Twoje natręctwa stały się Twoim lękiem, możesz się stopniowo na nie eksponować: 1) Wyeksponuj się na lęk 2) Nie wykonuj żadnych kompulsji (umysłowych ani behawioralnych/zewnętrznych) 3) Zrób przeciwieństwo tego, co Twoje OCD chce. Wskazówka: zapytaj siebie, co Twoje OCD chce abyś uczynił(a), by poczuć się lepiej (czyli jaką kompulsję chce wykonać) i postąp na odwrót. Tutaj Katie podaje przykład: załóżmy, że nęka Cię wizja demona. OCD chce "zneutralizować" tę myśl poprzez zastąpienie jej wyobrażeniem anioła. Robimy więc na odwrót: a) Wchodzimy w wyobrażenie demona jeszcze bardziej - sprawiamy, że on rośnie w naszej wyobraźni, śmieje się demonicznie, itp. b) Wyobrażamy sobie, że stajemy się demonem. c) Rysujemy rysunek demona. d) Ustawiamy sobie na komórce alarmy z obrazem/śmiechem demona. Co o tym myślicie? Zwłaszcza o punkcie 3?
-
Co to jest "okultyzm"?
-
Co sądzicie o robieniu przerw w strumieniu myśli? W szczególności: czy uważacie, że jest to jakaś forma przemocy wobec samego siebie?