
abrakadabra xx
Użytkownik-
Postów
1 208 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez abrakadabra xx
-
zima, brałem trittico, najlepiej działało na początku, później już o wiele słabiej. Zwiększyłem dawkę i pomogło trochę ale niestety, nie dałem rady z koszmarami, które u mnie wywołuje. Tak intensywne, że nie dało się tego znieść, więc odstawiłem to. Benzo biorę tylko w najtrudniejszych chwilach, 3 czy 4 razy wziąłem w nie wielkich dawkach od już długiego czasu.
-
Arasha, ty klona bierzesz tak? W jakich ilościach? Zauważyłaś żeby wykształcała się u ciebie tolerancja?
-
Ciągłe narzekanie na samotność nic nie daje, co najwyżej rozładowanie emocjonalne. Nie mówię, że nie będę tego więcej robił bo pewnie będę ale fakt jest taki, że to niczego nie zmienia, nieważne jak głośno i długo będzie się krzyczeć, to nic nie daje. Ja wybieram życie w samotności, po za kontaktami powierzchownymi i ewentualnością przyjaźni, nic na siłę i żadnej desperacji. Znajomych mam, przyjaźń jeżeli ma być to będzie. Oczywiście nie chcę się izolować i nie będę tego robił, zostawiam sobie furtkę na innych. Czy będę robił coś ku temu żeby nie być sam, tak ale umiarkowanie i do pewnego stopnia.
-
Miałem kiedyś psa kundla, tak ze 30 cm wysokości miał a rzucał się na wilczury. Kiedyś uciekł z podwórka, po półtora metrowej siatce przeszedł (widziałem jego próby przechodzenia przez tą siatkę) i wyszedł na ulicę, i akurat zauważyłem jak gryzł się z jakimś wielkim psem ale nie to żeby tylko on dostawał baty, tamten też został sponiewierany. Nie mogłem ich rozdzielić, ile ja się nakrzyczałem... Inni mi mówili, że też widzieli jakąś sytuację, że gryzł się z innymi psami. Prawdziwy bandzior z niego był. Nie chciał siedzieć na podwórku, zew wolności kazał mu przechodzić przez płoty, przegryzać siatkę i podkopywać ją. Na smyczy też nie chciał chodzić, na panny wolał chodzić samemu:)
-
Nerwica- tyy ch.uujuu.
-
Dlatego też właśnie cały ten syf który przeniknął przez moją barierę zniszczył mnie i nie ma już we mnie takiej werwy jak kiedyś.
-
Podziwiam tych wszystkich ludzi, którzy się nie przejmują trudami życia czy tam przejmują w nie wielkim stopniu. Znam trochę ludzi, którzy są nadal optymistami pomimo tego, że ze względu na wszystkie problemy, czasem nawet mocno uniemożliwiającymi życie mogli by być skrajnie zdołowani ale nie są. Widać w nich miłość do życia, do innych i radość z drobiazgów, nawet z codziennych rutynowych czynności, widać w nich tą siłę życiową, "zdrową duszę". Często też są to wrażliwe osoby ale takie, których nie ogarnęła pustka ze względu na to wszystko. Co ja był dał, żeby być na ich miejscu. Mnie diabeł już dawno duszę zabrał... Są też ludzie nie wrażliwi, mający wszystko i wszystkich gdzieś, tacy to dopiero dobrze się mają. Część ich filozofii jest dobra bo pozwala pełniej cieszyć się życiem, jednak jeżeli wpadną w zbytnie samouwielbienie mogą okazać się nie złymi skurwielami. Najbliższa mi niedościgniona jeszcze filozofia jest taka, żeby nie przejmować się niczym, mieć wszystko gdzieś ale w tym sensie żeby nie brać wszystkiego do siebie. Zdrowy egoizm jest potrzebny ale tak jak mówiłem nie mogę całkiem tego opanować.
-
bonsai, kiedyś myślałem, że sikają tak jak wiszą wraz z grawitacją, czyli na siebie Ale nie, otóż te czynności wykonują podnosząc się do góry i wszystko z kulturką
-
Nie Jak sikają nietoperze?
-
na_leśnik, nie ma nic gorszego niż być wiecznie zdołowanym pesymistą i z takim nastawieniem szukać znajomych. Toż to idealny odstraszacz. Dobra, nie marudzę już bo szefowa Lily zaraz znów mnie ochrzani
-
Kiedyś było zajebiście jak nie miałem problemów. W ogóle nie myślałem o takich rzeczach. A tu teraz tak, poczucie wartości zmalało, pewność siebie gdzieś uleciała, koledzy woleli inne bardziej rozrywkowe towarzystwo (zrozumiałe), plus ten cały syf mój i tak oto nie zostało nic. Kiedyś nic mnie nie ruszało, znajomych masa, jak nie ci to tamci, to dziewczyna jakaś. Wszystko się popsuło kiedy zdrowie przestało dopisywać.
-
na_leśnik, no i masz prawidłowe podejście, u mnie to jest tak, że uzależniam swoje szczęście od innych. Tylko teraz taka kwestia, co jeśli bliscy znikną? wtedy znów pustka. A kochać siebie to podstawa, trzeba najpierw sobie wszystko poukładać a później starać się innym dać coś od siebie. Tylko, że czasem jest tak, że jak nie ma nikogo to nie ma tej siły przebicia w walce o lepsze życie ( nie koniecznie kobieta, przyjaciele).
-
Mieć przyjaciół piękna sprawa, kiedyś miałem namiastkę tego, to daje ogromnego kopa do życia.
-
white Lily, dla siebie mi się nie chce. Chciałbym móc komuś innemu podarować od siebie to co mam.
-
jasaw, być może to właśnie dało ci siłę bo doceniłaś co mogłaś stracić, wtedy każdy problem staje się mniej istotny. jetodik, white Lily, ja też mam często, czasem wydaje się, że nie ma już wyjścia z tego wszystkiego. Każdy człowiek ma swoją wytrzymałość, jak wszelkie próby walki o godne życie zawiodą wtedy pojawiają się takie myśli. U mnie to jest tak, że ja nie chcę umrzeć, po prostu czasem nie widzę wyjścia i dlatego śmierć wydaje się ukojeniem w trudnych chwilach.
-
No i ochrzan dostałem od kobiet za te moje lamenty Od dzisiaj będę się uśmiechał do swojego odbicia w lusterku (tak na początek) nawet wtedy kiedy będzie mi się płakać chciało Dobra, idę sobie się odprężyć i powizualizować siebie w pięknych sytuacjach, niebo, aniołki, tyle że tu na ziemi
-
jetodik, fajnie, że masz dla kogo żyć. Na pewno by cierpieli, z czasem ból mija ale tylko do pewnego stopnia. Jedyne co by im pozostało to pamięć o tobie. Miałeś próbę samobójczą kilka lat temu?
-
jasaw, white Lily, dwie osoby już walczą o moje życie Dziękuję, zdrowia życzę:)
-
Pewny to Ty możesz być tylko jednego że umrzesz poza tym ?piszesz tak bo Co żle i masz doła i masz szanse na super życie i nie jesteś obiektywny i więcej takich postów nie chcę czytać Introwertyczka, nigdy nie jest za pózno jak na_leśnik, pisze dopóki żyjesz warto walczyć życie mamy tylko jedno.Dużo siły zyczę.! Dobrze proszę Pani Przekonałaś mnie, więc jeszcze trochę pożyję czekając na to super życie
-
achino, mam pytanie co do tego Phenibutu. Masz jakieś wiadomości czy ten lek jest bezpieczniejszy od alpra w dłuższym okresie stosowania? Czy nie ma żadnej zamuły? Czytałem, że poprawia funkcje poznawcze, jednak wydaje mi się, że na dłuższą metę raczej je osłabia. Jaką różnicę czujesz pomiędzy tym lekiem a alprą? W aptekach można to dostać na receptę bez problemu? Drogie to?
-
[videoyoutube=g9Amlw_J4nw][/videoyoutube]
-
Gdzieś, kiedyś widziałem filmik jak zwykły kot "pokonał" krokodyla
-
Ja oglądam programy przyrodnicze ale nie wiedziałem tego o kłach, brawo Filmik robi wrażenie bo krokodyle mają reputację najgroźniejszych, najbrutalniejszych gadów, którzy nie mają wrogów a tu patrz, jaguar wziął sobie go za kark i odpłynął. Ale te aligatory 5-cio metrowe to chyba nie mają wrogów (oprócz ludzi).
-
Podobno też nie tylko dlugość snu jest ważna ale również to w jakim momencie cyklu snu się obudzimy. http://michalpasterski.pl/2008/09/wstawanie-a-fazy-snu/
-
Kiedy mało śpię też mam nasilenie pewnych negatywnych objawów: stres, agresja, lęk, rozdrażnienie. Mało to jest u mnie 6h, jeżeli jest 8 jest dobrze, no i za dużo też źle, czasem w niedzielę śpię 11h i wtedy czuję się zyebany. Ogólnie mało śpię, w granicach 5-7. Dlaczego tak jest? Myślę, że organizm nie do końca zdąży cię zregenerować. Podobno ważne jest aby wyspać się w tym głębokim śnie, bo jeżeli go brakuje możemy źle się czuć. Co do leków w moim przypadku to zazwyczaj zaburzają przebieg snu, długość, jakość, no i najgorsze: po niektórych lekach pojawiają się koszmary (nie dość że w dzień koszmar to jeszcze w nocy).