
bei
Użytkownik-
Postów
1 618 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez bei
-
alicja_31, nie wiem, ja nie ukrywam że sama trochę obawiam się małżeństwa. Nie wiem czy mama rozpatruje to w ogóle na zasadzie poświęcania się, dla niej rozwód nie istnieje po prostu, więc w ogóle nie bierze go pod uwagę. Nawet nie wiem czy chciałabym żeby moi rodzice się rozeszli - chyba nie, ale chciałabym żeby było inaczej. Ja też jestem wierząca, więc ma to na pewno wpływ na moje myślenie. Kościoła daje możliwość separacji,dokładnie nie wiem na jakich zasadach, na pewno nie można się wtedy z inną osobą wiązać, dokładniej trzeba by księdza pytać. Takie coś znalazłam:"Ważnym zadaniem Kościoła jest wyjaśnianie małżonkom, że w obliczu poważnego kryzysu ich związku, należy szukać rozwiązań mądrych i uczciwych, a nie rozwiązań „łatwych”. Oznacza to, że krzywdzony małżonek ma prawo do obrony, do wezwania policji, rozdzielności majątkowej i separacji włącznie, ale nie ma prawa do łamania własnej przysięgi małżeńskiej i do wchodzenia w nowy związek". Czasami też katolicy starają się o uznanie, że małżeństwo od początku było nieważne.
-
alicja_31, jedni ludzie są wierzący, inni nie i u jednych i u drugich zdarzają się problemy. Uważam, że mój ojciec nie dał by sobie życiowo rady bez mamy.
-
Rozwiązywanie krzyżówki w wykonaniu mojego ojca- cały czas mruczy hasła pod nosem - już nie mogę Oglądanie telewizji w wykonaniu mojego ojca- praktycznie kiedy tylko może dorwać pilot, nie ważne co, ważne byle był włączony, zawsze można też co 5 min zmieniać program, zresztą o czym ja piszę przecież po tych 5 min przed tv on już śpi- a jak ktoś wyłączy budzi się i włącza na nowo. Trochę przekoloryzowałam ale tak to podświadomie odbieram. Palenie, zwłaszcza nieszanowanie tego, że ktoś nie pali
-
Nie mam problemu z odmawianiem. W szkole średniej byłem jedynym abstynentem w klasie; zawsze odmawiałem, gdy ze strony rówieśników zdarzyły się pytania, czy idę z nimi pić. Ja nie piłam przed 18-nastką w ogóle . Czasami nie jest łatwo odmawiać, nie tyle na zasadzie powiedzenia "nie", tylko żeby do kogoś to dotarło... Nieraz jak ludzie są pijani natrętnie namawiają kogoś innego do picia- nie wiem, może myślą że nie może być tak, żeby tylko oni mieli kaca? Że też im tego alkoholu nie szkoda, przecież jak ktoś nie chce i nie sprawia mu to przyjemności, a wręcz przeciwnie to tak jakby wylać...
-
wpływ matki na dziecko i jego rozwój.
bei odpowiedział(a) na forwhomthebelltolls temat w Strefa Rodzica
Często jest niestety tak, że problemy mają swoje podłoże w dzieciństwie i jeśli wtedy ktoś dorosły odpowiednio nie zareaguje to potem człowiek się męczy. Sytuacja jest trudna gdy nie można w tej kwestii liczyć na rodziców, zostaje jeszcze niby szkoła, ale tam mam wrażenie często myślą na zasadzie: " no jak to mamy zaproponować psychologa, co sobie o nas rodzice pomyślą, że chcemy z ich dziecka zrobić nie wiadomo kogo?" Pamiętam jak mi w szkole ciągle powtarzano ze jestem smutna. W podstawówce dyrektorka jak koło mnie przechodziła mówiła "dlaczego ty zawsze jesteś taka smutna, poważna, nigdy się nie uśmiechasz, popatrz na..., zawsze taka uśmiechnięta" i nic. Raz jeden nauczyciel przyjechał do mnie do domu, żeby niby porozmawiać o moich stosunkach z koleżankami, ale rozegrał to tak fatalnie, naprawdę... nic mi nie pomógł. Zamienił z mamą kilka zdań na zewnątrz, zapytał czy się skarzę, mama powiedziała ze nawet nie, a potem do mnie "to co miałam mówić, że skarżysz się na ...?". Ta dziewczyna była córką nauczycielki. -
alicja_31, między nami w kwestii stosunku do tych spraw rożni nas pewna rzecz: moi rodzice nigdy by się nie rozwiedli - kwestia religii. Co do winy obojga to się nie wypowiem, bo nie wiem. Co do partnerstwa się zgadzam, z tym że dla mnie :wtedy razem latamy i staramy się nie pozwolić drugiej osobie brnąć w g...o . Wtedy np. w kwestii alkoholu jedna ze stron nie boi się powiedzieć drugiej, że już wystarczy.
-
Rozmowa
-
Ano tak, rodzice rodzicami, a życie życiem. Bedę się bała przejść obok gimnazjum , powinni ustawiać wcześniej znaki ostrzegawcze: "Uwaga gimnazjum. W celu uniknięcia zgorszenia prosimy wybrać inną trasę."
-
Szkoda nerwów na takich, ale jednak pasowało by żeby ktoś im jakieś dobre wartości wpoił. To jeszcze takie dzieciaki, że przed kolegami zgrywają cwaniaka, a jakby co to nie wiadomo czy by z płaczem na skargę nie polecieli.
-
Wkurza mnie jeszcze bezczelna młodzież? Nawet nie wiem czy to pod młodzież podchodzi. Czasami przechodzę obok takiej jednej szkoły podstawowej. Kiedyś jak szłam mijałam grupkę chłopaków, nie wiem ile mogli mieć lat (ok 11?) w końcu to podstawówka i jeden z nich mówi do mnie, jakby nie było o dużo starszej od nich, kompletnie obcej osoby "obciągniesz mi". Zatkało nie. Jakieś 2 lata temu w zimie, też w tych okolicach, jeden z grupki chłopaków rzucił śnieżką w plecy starszej pani. Ja się go pytam " bije ci?". Odpowiedź: "bije". O sposobie wyrażania się tych dzieci nie będę pisać powiem tyle, że uszy więdną.
-
Że przez pół dnia nikt ze mną nie porozmawia
-
alicja_31, myślisz że ja rozumiem? Nie i na razie chyba nawet nie chce rozumieć. Tutaj nikt się nie pyta tej żony czy ona rozumie ten układ, a jak odpowie że nie to najwyżej film się cofnie a mąż wróci trzeźwy. Ja pisałam na poważnie o sytuacjach, kiedy wraz z powrotem do domu osoby pijanej wszystko staje się koszmarem... Swoją droga przedstawiony przez Ciebie układ też mnie nie bawi. Ależ ja wybredna jestem
-
alicja_31, żartujesz z rzeczy, które niekoniecznie są śmieszne. Chociaż tyle że oboje wam było dobrze...
-
Ja nie wiem czy mój ojciec jest alkoholikiem, ani czy ja jestem DDA. Jeśli za alkoholizm uznaje się to że ktoś przez to cierpi (jak często? ile razy?)- na pierwsze pytanie odpowiedziałabym tak. A jak u was z odmawianiem? Ja nie mam z tym problemu, od taty wiele razy słyszałam (zwłaszcza po pijaku), że on nie może odmówić, bo nie miał by wtedy znajomości i nie dali byśmy sobie rady...
-
Moje, tzn. nie wymyśliłam sama... Z dzieciństwa: "Życie to nie jest bajka niech każdy o tym wie, Bajka powtórzyć można życia niestety nie." Dla mnie z podtekstem religijnym: "Życie, to nie żadna bajka, ani piękny sen. Życie, to prawdziwa walka, o jeden słuszny cel." Mnie to przerosło... ale nie przegrałam, przynajmniej nie całą wojnę.
-
Mój mały- wielki sukces: wstałam dzisiaj o 4.30 i nie spóźniłam się na autobus, byłam z siebie taka dumna. Wczoraj wreszcie zarejestrowałam się do dentysty, dla mnie to dużo znaczy.
-
Chrapanie!, ziewanie, mlaskanie, siorbienie, drapanie.
-
Że siostra oddała mi swoją kanapkę i pożyczyła kalkulator, bo swojego zapomniałam. Mam fajna siostrę W sumie to, że ją mam sprawia mi największą radość każdego dnia, nie licząc tych gdzie nic nie jest wstanie poprawić mojego nastroju i kiedy się z nią pokłócę (ale szybko się godzimy).
-
Jasne, z tym ze u mnie to trochę tak jakby trochę mało realne i tak naprawdę wcale nie wiem czy tego chcę. Wiem za to, że na pewno chce się wyprowadzić z domu jak tylko dam radę, ale na to też chyba muszę się jeszcze przygotować, jakby nie było rodzina jednak samą obecnością "motywuje" mnie to tego żeby przynajmniej udawać że jest jako tako.
-
to zależy czy się nawalisz w trupa czy tak tylko trochę dla fantazji i wigoru... Słowo nawalisz jest jednoznaczne nie ważne czy ktoś jeszcze bełkocze czy już nie ma na to sił i śpi (druga wersja bardziej optymistyczna). Wiadomo, że kieliszek wina czy szampana wcześniej na romantycznej kolacji to coś innego. Ja pisałam o moim skojarzeniu, pewnie trochę spaczonym, zresztą chodziło mi o coś całkiem innego, np. nawalony mąż wraca do domu... Nie bez znaczenia w przypadku mojej wypowiedzi jest tematyka działu w którym watek się znajduje. Ale to nie watek o seksie
-
Piję bardzo rzadko i w niewielkich ilościach, tylko raz w życiu powiedzmy więcej wypiłam, ale nie wyobrażam sobie czegoś takiego ze tracę nad sobą kontrolę i potem nie pamiętam co się działo, brzydzi mnie takie coś. Czasami można się nasłuchać jak ludzie opowiadają jak leżeli w rowie albo mówiąc delikatnie wymiotowali, naprawdę jest się czym chwalić Ja nigdy nie maiłam kaca i chyba nie mam czego żałować. Co do wcześniejszych wypowiedzi: seks po alkoholu kojarzy mi się z gwałtem. Tak wiem że nie zawsze tak jest, jednak mi przed oczami od razu staje obraz pijanego, śmierdzącego faceta który bełkocze "no kochasz się ze mną czy nie", fuj.
-
Ja chyba nie bardzo potrafię się żalić: na siebie- wstydzę się na innych- wstydzę się i myślę, że jako to tak mówić źle o innych, pewnie to i tak w znacznej mierze moja wina na los- jest jaki jest, wiadomo chciałabym żeby było inaczej, ale to nic nie zmieni a mam tylko wrażenie ze komuś sprawiam tym przykrość, np. mamie mówiąc o tym że mamy problemy z kasą, albo o tym że mogłaby mieć do mnie inne podejści zresztą nikt za specjalnie nie chciał tego słuchać i jakby nigdy nic mówił o czymś innym... i tym sposobem pisząc, że się nie żale trochę się wyżaliłam
-
Kierowca zatrzymał mi się pod domem.
-
jak wyglada wizyta u psychologa, psychiatry, psychoterapeuty
bei odpowiedział(a) na temat w Psychoterapia
No, tak w takim przypadku zdecydowanie odradzam. Raz kiedyś tak "wpadłam" co prawda nie był to psychiatra ale wizyty odbyłam tam dwie i na ostatniej po prostu wstałam i wyszłam z gabinetu, bo nie chciało mi się jej słuchać Dopiero później sprawdziłam opinie - były wszystkie negatywne i pokrywały się z moimi obserwacjami, a trzeba było chociaż pacjentów w przychodni posłuchać, bo też byli negatywnie do niej nastawieni, to bym skierowania nie straciła Współczuję. Ja już natrafiłam na komentarze typu, że jakiś lekarz jest chamski w stosunku do pacjentów itp. Swoją drogą ciekawe co ci pacjenci w ogóle tam robili skoro na nią nadawali, bo rozumiem że to do niej czekali, no chyba że nie. Zawsze to ma się inne nastawienie, jak idzie się do kogoś o kim się przynajmniej coś pozytywnego przeczytało. -
jak wyglada wizyta u psychologa, psychiatry, psychoterapeuty
bei odpowiedział(a) na temat w Psychoterapia
Na razie chodzi mi o diagnozę. Po części za sprawa forum zdecydowałam się że najpierw pójdę do psychiatry (nie trzeba skierowania, ja pochodzę z wioski i trochę nie wyobrażam sobie iść do rodzinnego po skierowanie). Myślę że jak najbardziej kiedyś chciałabym kiedyś podjąć psychoterapie, żebym mogła komuś o tym powiedzieć tak dokładniej od początku co i jak. U psychiatry może nie być na to czasu, zresztą nie wiem czy go to interesuje, czy tylko objawy-recepta i dowodzenia. Męczę się ze sobą już 8 lat (wtedy dzwoniłam do rejestracji do psychiatry, ale się w końcu nie zarejestrowałam), ale myślę że początku tych problemów trzeba szukać jeszcze dalej- w dzieciństwie, czasy podstawówki. Przekopałam net na wszystkie strony w poszukiwaniu lekarza i chyba się zdecydowałam, z tym że wybrana pani doktor przyjmuje w przychodni studenckiej obok mojej uczelni i trochę się boję że ktoś ze znajomych czekając np. do dentysty, zobaczy że tam chodzę... głupie to, ale niestety w takim środowisku zostałam wychowana, że tak mam. Zresztą, pewnie gdybym tego nie miała to już wcześniej bym się umówiła, albo ktoś by ze mną poszedł jak jeszcze nie byłam pełnoletnia. Niestety nie mogłam na to liczyć. Usłyszałam tylko kilka komentarzy "jak ci się w głowie pomyliło to idź do lekarza" w chwilach gdy było ze mną najgorzej. Sama nie wiem może jednak ktoś kto przyjmuje np. w centrum psychiatrii (przynajmniej każdy kto tam wchodzi potencjalnie ma podobne do mnie problemy... -- 09 mar 2014, 17:28 -- Wiem, ale jednak jak ktoś ma 5 opinii, wszystkie bardzo negatywne, na przestrzeni kilku lat to jednak nie wyobrażam sobie pójść do kogoś takiego. -- 09 mar 2014, 18:09 -- No i zostaje jeszcze ten lekarz o którym pisałam w poprzedniej wiadomości, tylko nie wiem czy on nie jest tylko od uzależnień...