Skocz do zawartości
Nerwica.com

eurydyka1

Użytkownik
  • Postów

    656
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez eurydyka1

  1. eurydyka1

    Samotność

    Jaka ja jestem niedojrzala, nadal odczuwam niezaspokojona potrzebe bliskosci i 'bycia obok', o czym przypominam sobie w takich momentach jak dzisiejszy atak choroby (tym razem choroby fizycznej). Tak, to glupie - bo przeciez wiem, ze sama mam dac sobie ze wszystkim rade i na pewno dam, bo zawsze tak bylo. Wiec dlaczego to pragnienie ciagle we mnie zyje? Hm.
  2. kurva po co ja wracalam do domu wgle..no tak, ale gdzie miałabym zostac?? kurva jak bym sie chcala wreszcie wyprowadzic z tego patodomu, ale do tego potrzebne sa pieniądze, a do tego potrzebna jest praca, a zeby pracowac trzeba byc zdolnym do pracy, czyli miec siłę i sprawnosc umyslowa sprzed ery choroby, czyli "dupazbita", koło się zamyka. boze. nie chce juz, nie chce.... w sumie dobrze ze znow czuje, ze czegos nie chce, bo ostatnio kiepsko z dbaniem o cokolwiek, a już najbardziej - z dbaniem o własna rownowage psychiczną. "jak odzyskac rownowage mieszkajac wciaz w patologicznej rodzinie" - temat do rozpracowania na najblizsze kilka...kilka czego? lat? nie.. to niemożliwe. bu. do tego ten dziwny wirus sie we mnie zagniezdził, ech ech...
  3. przezylam drugi w zyciu atak paniki..wow. myslalam ze niczego sie nie boje. kurv. czyli jak rozumiem nadchodzi era nerwicy, yay. swietnie. zawsze to odmiana po 3 latach depresji i 2 latach permanentnej dd. ble nadal mam gule w gardle. udusze sie - nie udusze - udusze- nie udusze... spoczi. juz jest stabilnie. chyba...
  4. Co za chooooojniaaaaaaaaaaaaa lalalaa, nie wierze ze jeszcze zyje, ale jak widac organizm tak latwo sie nie poddaje..od rana glowa napieprza, czuje ze migrena ale bez mroczkow, wiec juz nie wiem co to jest, moze cos innego, kurva ja chce rezonans, ale nie mam kasy, do tego mrowi mnie od wczoraj prawa reka i na plecach okolice prawej lopatki, wiec nakrecam sie ze to stan przedudarowy/zawalowy, najs...i jeszcze ta cholerna egzema rowniez po prawej stronie na dekolcie, nie wiem co to jest, bo nigdy na nic nie bylam uczulona, wyskoczyly jakies pekajace wodne bable, bleeeeeeeeee ja nie chce, czuje sie dzis jakbym miala zaraz 'zejsc' kurva.......BU
  5. Dokładnie wiem o czym piszesz.. ja właśnie w momencie, gdy uświadomiłam sobie, jaką staje się 'wredną suką' dla nich, to nagle coś we mnie pękło i taka myśl: zaraz, za daleko to zaszło, chyba nie powinnam.. i znów wróciło wszystko do "normy", czyli do tej chorej "równowagi" w chaosie rodzinnym, o której pisze Gods Top 10. Fajnie, że Tobie się udało utrzymać w swoim postanowieniu, jak piszesz: to wnioskuję po tych słowach, że naprawdę jesteś na dobrej drodze, bo jesteś pewna swojego celu. Mnie tego chyba zabrakło..muszę próbować od nowa, ale na razie nie wiem czy mam siłę na kolejne próby.. Powodzenia i siły w dalszym stawianiu granic! Pozdrawiam :)
  6. ala1983, dzięki, przydałaby się jeszcze siła do dalszej pracy, bo znowu mi przestało zależeć i sama już nie stosuje się do moich własnych 'rad'...ech.
  7. potworek, ja już nie wiem, moja wiedza teoretyczna ma nikłe przełożenie na praktykę, znowu się pogubiłam...myslę, że podstawą jest wyrobienie sobie poczucia, że jestem ważny/a, jestem wartościową osobą niezależnie od tego, co powiedzą do mnie rodzice, jak mnie obrażą itd + oczywiście 'znana i lubiana' Pani Akceptacja - rodzice już tacy są, NIE zmienią się, ja ich NIGDY nie zmienię, więc już koniec prób i starań- muszę to zaakceptować i budować 'siebie' na innych warunkach i w inny sposób niż oni. Wtedy ani nie ma potrzeby atakowania ich - bo już rozumiem, że tak jest i to się nie zmieni, niezależnie od tego ile słów wykrzyczę im w twarz - ani przyjmowania roli ofiary, bo już nie czuję się 'skopana' i 'zbita' ich słowami. ^Powyższa historia jest idealną i ostateczną wersją moich kontaktów z rodzicami. Niestety, ciągle jest to wersja nieprawdziwa (jeszcze nieprawdziwa, jeszcze! Przecież kiedyś będzie!)
  8. eurydyka1

    Co teraz robisz?

    Mysle o tym jak jest spokojnie, wreszcie, po calym dniu wrzaskow i fali niepotrzebnych slow rzucanych przez rodzicow. Dzis nawet jestem sklonna docenic bezsennosc, bo dzieki niej moge rozkoszowac sie paroma godzinami spokoju w moim pato-domu.
  9. [chce to usunac ale chyba sie nie da, syt. opanowana, nie wiedzialam jak wyglada atak paniki..teraz juz wiem]
  10. bububububububu. bu. (chcę leki.mam tylko miansę i ketrel, za wiele nie zdziałam..pomijając paczkę starego citalopramu, który nie wiem skąd mi się wziął w szafce..a wiem, rok temu brałam go chyba miesiąc czy dwa bez skutku.. nie mam kasy na prywatnego psychiatrę. na nowego lekarza na nfz pewnie 3 tyg bd czekać. nienajsy. chyba że pojdę tylko raz, poproszę sertrę i tyle, na jedna wizytę mnie stać..dupa. nie chcę tak. w ogóle nie miało być tego nawrotu, nie tak to sobie zaplanowałam..)
  11. depresja24h, wiem, uwierz ze rozumiem to wszystko, tez mam podobny 'syndrom'. Pytałam o własne fundusze na wyjazd, rozumiem że je masz, tak? Nie jesteś odpowiedzialna za rodziców, niech się kłócą dalej, to już nie Twoja sprawa co ze sobą zrobią jak wyjedziesz.
  12. a masz własne pieniądze na wyjazd i utrzymanie za granicą? jeśli tak, to nie mogą Ci "nie pozwolić" jechać. Wiem, jak trudno się uniezależnić od dysfunkcyjnych rodziców - mam to samo, o czym piszesz. jak źle sie czuję i leże przygnieciona depresją w łóżku - krzyki, wrzaski, wyzwiska skierowane w moja stronę, że jestem 'leniem', że mam się wynosic z domu, bo nie potrzebuja takiego 'nieroba' w rodzinie, ze jestem 'wyrodnym dzieckiem' blablablabla. Tylko my możemy cos z tym zrobić, rodzice się nie zmienią. Spróbuj znaleźć w sobie siłę, żeby się od nich odciąć (o ile tego naprawdę chcesz i nie boisz się żyć na własną rękę)
  13. nie nie, nie mówcie że obojętność lepsza..tyle miesięcy w całkowitym odcięciu od świata, obojętności, permanentnej dd, znieczulicy emocjonalnej i pustki umysłowej, przekonały mnie, że uczucia są dużo lepsze jednak, bo mamy nad czym pracować! nigdy więcej nie będę pragnąć obojętności...
  14. Boję się..boję się tego świata, nie wiem co mam w nim robić, tak długo mnie tu nie było...od wczoraj mam z nerwów ściśnięty żołądek, ciężko mi cokolwiek wcisnąć w siebie, a przecież nie mam żadnego racjonalnego powodu do stresu, nic nie robię..i chyba to jest ten powód. Jezu strasznie się boję, jestem jak bezradne małe dziecko, które tylko czeka, aż ktoś je przytuli. i jest przepełnione frustracją, bo wie, że nikt tego mu nie da. oh god. co za dupa. teterete, a ja już drugi raz nie zdałam, przebijam! też siedzę w domu non stop, ale nie jest to wcale 'fajne'.
  15. eurydyka1

    Wyraz z wyrazu

    zryw zainteresowanie
  16. eurydyka1

    Samotność

    jeeesu, tak się zarzekałam, że przez moją dd żadna samotność się nie przebije, przecież ja=obojętność, zero uczuć, w ogóle etap depresji mam już tak daleko daleko za sobą! taaaaak, widzę teraz jak bardzo się oszukiwałam. tzn czy ja wiem, po prostu tego nie czułam, bo nic nie czułam. co się stało, że od 4 dni emocje uderzają we mnie z ogromną siłą, pokonując tym samym permanentną dd?? Nie wiem...nie wiem jak to tłumaczyć, ale czuję się bardzo dziwnie..powrót po ponad pół roku (w sumie to o wiele dłużej, ale chyba pół roku temu miałam jakiś prześwit. chyba, bo nie pamiętam. nie licząc jednodniowych mini-pseudo-prześwitów po drodze) z innego wymiaru do świata realnego okazał się b. dotkliwy. świat realny przywitał mnie swoją okrutnością, beznadzieją i całkowitą samotnością. wow, nie spodziewałam się, że tak bardzo będę jeszcze w stanie cierpieć, jea. [nie wierzę, że to piszę, ale tak, potrzebuję kogoś obok i mam przy tym pełną świadomość, że to niemożliwe do wykonania. ta świadomość chyba jest w tym wszystkim najgorsza]
  17. tak, wiem że moja matka była krzywdzona - rozwód rodziców (gdy ona miała 7 lat) i wieczne zmiany miejsca zamieszkania - raz u ojca, raz u matki. Matki, która co noc sprowadzała sobie innych 'wujków' i ona musiała na to wszystko patrzeć. Okej, straszne dzieciństwo - ale co ona z tym zrobiła? Nic. Poszła na terapię? Spróbowała sobie pomóc, żeby uwolnić się od tych wspomnień? Nie. Dlatego nie wzbudza już we mnie takiej litości, jak do niedawna. Ma 62 lata, jej matka od 4 lat nie żyje, a ona wciąż jeszcze nie zamknęła za sobą tego etapu. To już jej wybór, kilka lat próbowałam ją przekonać do terapii - tylko naraziłam się na obelgi i wrzaski: "sama sobie idź!!". W końcu zrozumiałam, że nie da się pomóc komuś na siłę. Musiałaby sama chcieć. Jeśli nie chce - zostawmy to. akceptację takiego stanu rzeczy, jaki jest i zmianę swojego sposobu patrzenia/reagowania na nich. Na razie nie mogę powiedzieć co jest na pewno na końcu tej drogi, bo jeszcze dużo drogi mi zostało..przeżyłam miesiąc straszliwej wściekłości na rodziców, której nie bałam się okazywać i chwała mojej t., która w porę mi zwróciła uwagę: 'stop, nie o to nam chodzi, żeby teraz wyżywać się na rodzicach, tak jak oni się wyżywają, nie taki jest końcowy cel'. Byłam zła na t. Przecież miałam się wkurzać na matkę, miałam stawiać granice, miałam w końcu się buntować! Tak, ale..właśnie tak jak piszesz Lenka30 - koniec drogi nie oznacza, że mamy do końca życia pielęgnować w sobie tę złość i nienawiść. To tylko (i aż) etap, niezbędny etap. Szczerze mowiąc - nie wiem co dalej i trochę się w tym gubię..czułam się taka pewna siebie przez ten ostatni miesiąc, nie sądziłam że umiem być taka..teraz znów powoli mam wrażenie, że wracam do mojej stałej postawy 'grzecznej dziewczynki', którą rodzice pomiatają. Muszę znaleźć coś pośrodku, jeszcze tego nie znalazłam..
  18. Ja jestem na przeciwległym biegunie (zero przyjemności z czegokolwiek), więc zazdrość mnie żżera! Ale wiem, oczywiście - każda skrajność jest niedobra.
  19. nie jest konieczne wybaczenie. zbyt wczesne wybaczenie może w ogóle zamknąć drogę do uniezaleznienia sie od toksycznych rodziców: (Toksyczni rodzice, S. Forward, C. Buck. Pomocna książka) Trzeba poczuć złość, nienawiść, trzeba to wszystko 'przeboleć'. Przyznać, że byli okrutni, że nie dawali nam tego i tego. O przebaczeniu można (ale nie trzeba) pomyśleć na końcu tej drogi.
  20. oj mam tak od dziecka..do niedawna nie uważałam tego za coś szkodliwego, obecnie staram się to ograniczać do minimum, bo boję się, że może tymi rozmowami pogarszam sobie dd. jeszcze rok temu do tych rozmów dołączałam także fizyczne gesty, najczęściej leżąc w łóżku sama siebie obejmowałam wyobrażając sobie, że to ten ktoś mnie obejmuje, ten z kim rozmawiam i kto jest obok blablabla. nawet nie mówiłam o tym wszystkim terapeutce, myślę że dopóki to wszystko mam pod kontrolą mojej świadomości, to nie może być ryzyka schizofrenii i tym podobnych rzeczy. Oczywiste jest, że to wynik braku bliskości zarówno w dzieciństwie, jak i przez wszystkie lata dojrzewania, aż do chwili obecnej. Trochę pomaga, choć jak sobie uświadamiam, że 'kurde, żałosne, muszę gadać z wymyślona osobą w myślach, bo nie mam z kim realnie', to nastrój skacze w dół..
  21. eurydyka1

    Samotność

    hah dokładnie...widzę to coraz wyraźniej u siebie. nie potrafię o niczym innym mówić, bo niczym innym się nie zajmuje od kilku m-cy. Rozwiązanie? -zająć się czymś innym. Jea, eureka..tylko nie wiem jak, nie wiem co, zapomniałam co mnie kiedyś interesowało, obecnie - nic. Dobry materiał na rozmówczynię! [i tak nie doskwiera mi samotność, więc pieprzyć to. Tzn chyba nie doskwiera. Chyba pieprzyć.]
  22. -wczoraj pierwszy raz od...roku (?) byłam na basenie! kondycja zerowa, praktycznie każde jedno przepłynięcie toru skutkowało zadyszką, ale..udało się :) -dziś - również pierwszy raz od dawna (od kilku miesięcy) - wstałam o 7 rano! (zamiast o 11 jak zazwyczaj) i to bez budzika + z poczuciem wyspania się + bez stałego porannego dwugodzinnego 'kaca'.
  23. chyba muszę pomyśleć o powrocie do miansy, bo nie wyrabiam z tą bezsennością. Ech, moje spontaniczne rzucenie wszystkich leków na raz nie było najlepszą decyzją (chociaż z pozbycia się wenli jestem coraz bardziej zadowolona). Skoro 10mg miansy mi wystarczało jako nasenny, to może do tego wrócę..a zaraz, tylko brałam ją przecież z wenlą, więc sama miansa nie wiem jak zadziała..pewnie bd musiała wziąć więcej? Świetnie, marzę o tym, żeby jeszcze bardziej przybrać na wadze! Kolejny rozmiar w górę, wow wow! Shiet..
  24. eurydyka1

    [Kraków]

    o, myszka40 wrócił. wątek krakowski robi się coraz bardziej zaskakujący! co do mnie, to obecnie żyję na łasce/niełasce dd (z naciskiem na to drugie), więc nie mogę się deklarować na 100 %..
×