Skocz do zawartości
Nerwica.com

libertynka

Użytkownik
  • Postów

    1 892
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez libertynka

  1. cytatu z artykułu: "Kiedy wiemy, kim naprawdę jesteśmy, co uwalnia nas od odgrywania fałszywych ról w teatrze codzienności; kiedy potrafimy zaufać sobie, a przez to obdarzyć zaufaniem innych; kiedy czujemy, że miejsce, w którym właśnie się znajdujemy jest dla nas najwłaściwsze i nikomu nie musimy już niczego zazdrościć; kiedy wreszcie nasze przyjacielskie i miłosne związki są na tyle prawdziwe, że czujemy się w nich naprawdę wolni – archetyp Maga otwiera przed nami nieograniczone możliwości czerpania radości z samego faktu istnienia." A kiedy tego wszystkiego nie wiemy i nie mamy, to fakt istnienia jest bolesnym doświadczeniem
  2. zazdroszczę ludziom, który od przedszkola wiedzą kim będą, a później im się to udaje. ja nigdy nie wiedziałam, jestem skazana na wolną wolę, teoretycznie mam wybór, praktycznie jak jest każdy wie. nie realizuję się zawodowo, ani życiowo. chciałabym żeby było dobrze, żeby mi pasowało, żebym się w tym odnalazła. do tej pory mnie nie olśniło, ale to nie znaczy że mam przestać tego chcieć. są ludzie, którym się nagle życie poukładało, ni stąd ni zowąd życie im wskoczyło na właściwy tor. tego bym chciała dla siebie.
  3. z mojego punku widzenia to jest zwykłe chamstwo z chamskim uśmieszkiem na końcu, nie znasz mnie i nie wiesz nic o mojej sytuacji więc takie uwagi są nie na miejscu. Jakie chamstwo? Nie miałem złych intencji. Nad interpretujesz sytuacje. chamstwo i ocenianie mojego życia. skąd wiesz może już naszła mnie chęć na rodzinę i dziecko ale z jakichś powodów tego nie mam? nie wiem jakim prawem komentujesz moje życiowe wybory, moja sprawa czy i kiedy będę miała dzieci a takie chamskie uwagi o końcu daty ważności zostaw dla swojej dziewczyny/żony jak będziesz ją wymieniał na młodszy model.
  4. z mojego punku widzenia to jest zwykłe chamstwo z chamskim uśmieszkiem na końcu, nie znasz mnie i nie wiesz nic o mojej sytuacji więc takie uwagi są nie na miejscu.
  5. a ja bym chciała, ale po pierwsze nie mam z kim - nie pójdę na imprezę i nie złapię frajera na dziecko tylko dlatego, że zbliżam się do 30, a po drugie choruję na hashimoto i żeby w ogóle utrzymać ciążę musiałabym zacząć brać leki zanim w nią zajdę, niebieskie.niebo, następnym razem pomyśl zanim coś napiszesz.
  6. MamSwojePoglady, dzięki za zrozumienie, tylko wiesz, musimy szybko narodzić dzieci, żeby miał kto pracować na emeryturę dla niebieskie.niebo, bo już zaraz nam się kończy data ważności...
  7. to nie jest tak, że gonię za jakimiś mrzonkami zaniedbując codzienne życie. normalnie pracuję, sprzątam, gotuję i zajmuję się zwierzętami. ba, nawet krótki wyjazd wakacyjny planuję. z drugiej strony staram się też pomedytować, poobserwować przyrodę, poczytać na temat rozwoju, zdobywać informacje o zdrowym trybie życia. to tylko przykłady. bardziej osobistych rzeczy nie będę opisywać. jednak wszystko co robię to wciąż nie to. np zastanawiam się gdzie chciałabym mieszkać, czy zostać w wawie czy wyprowadzić się poza miasto, czy wrócić w rodzinne strony, czy przenieść się np nad morze. i nie wiem. tak samo z pracą, mogłabym robić co innego, ale nie mam pomysłu co. mogłabym się czegoś nauczyć, ale nie wiem co by mnie zainteresowało.
  8. znudzona-ona, mówi ci coś termin rozwój osobisty i duchowy?
  9. zmienny, dzięki, już nie wiem jak im to wytłumaczyć. załóż ten temat o miejscu w życiu to podyskutujemy. znudzona-ona, tak, uważam, że w życiu chodzi o coś więcej niż samo życie. nie zadawala mnie jedzenie, sranie, praca, wypłata i przyziemne radości typu opalanie na działce czy oglądanie tv. i wakacje na karaibach ani iluś-calowy telewizor nie zmienią mojego zdania. chcę się realizować, poszerzać świadomość, mieć cele, mieć pożyteczną, pasującą do mnie pracę. całkowicie zgadzam się z tym co napisał zmienny,
  10. niebieskie.niebo, ja nie miałam w dzieciństwie szczęśliwych chwil. od samego początku zadawałam pytania i nie otrzymywałam odpowiedzi. co mi po zabawkach i wakacjach - to niby miało mi dać szczęście? albo dzieciaki z podwórka, którym radość sprawiało okrucieństwo wobec słabszych? czy może przystosowanie się do świata, który jest sprzeczny z moją wrażliwością dałoby mi szczęście? trzeba robić swoje i o tym nie myśleć. tylko ja nie mam nic do roboty...wymyślam działania zastępcze. buddyzm nie jest najlepszą drogą do szczęścia. -- 19 maja 2013, 16:14 -- Kestrel, szukam nadal, nie umiem się poddać
  11. znudzona-ona, jak długo można czuć satysfakcję z tego, że coś się udało? jasne, że się cieszyłam..ale chyba nie będę do końca życia zadowolona z faktu, że udało mi się to czy tamto. nie mam potrzeby gromadzenia rzeczy materialnych. owszem stoi samochód pod blokiem, ułatwia mi życie i daje przyjemność z jazdy, ale to chyba nie znaczy że mam być spełniona do końca życia? albo że mam co roku wymieniać na nowy? potrzebowałam, postarałam się i mam. tak samo dyplom ukończenia studiów leży w szafie i jakoś nie będę z tego powodu dumna aż do śmierci. te wszystkie małe "sukcesy" nie mają jakiegoś ogromnego znaczenia, wciąż szukam.
  12. Lekarz nie ma żadnego interesu w tym, żeby robić Cię w konia. Zapewne po prostu próbuje poprzez leczenie podnieść jakość Twojego życia. Masz prawo akceptować swój stan, ale lekarz i mama myślą, że mogłoby być lepiej. Ewentualnie zmień lekarza na takiego, z którym będziesz miała lepszy kontakt i który rozwieje Twoje wątpliwości.
  13. co ma jedno do drugiego? czy każdy bogacz z willą i basenem jest z automatu szczęśliwy i spełniony?
  14. Z psychologicznego punktu widzenia macie rację, trzeba zaakceptować to co się ma i nie szukać na siłę, ale psychologia to nie wszystko, życie jest ponad psychologią. przypomniał mi się dowcip, który kojarzy mi się z waszymi radami: Dwaj starzy przyjaciele spotykają się po długim czasie. - Co słychać? - pyta pierwszy. - A, nic dobrego - odpowiada drugi - Cierpię na moczenie nocne i nie wiem, co z tym zrobić. - Wiesz co, tu niedaleko mieszka dobry psychoterapeuta. Spróbuj, może on znajdzie sposób. Przyjaciele spotykają się po kilku miesiącach. - No i co, byłeś u tego psychoterapeuty? - Byłem i jestem Ci bardzo wdzięczny. - Już się nie moczysz? - Moczę, ale teraz jestem z tego dumny! Naprawdę nie zależy mi na podróżowaniu, fascynującym życiu i nie wiadomo jakiej pracy. Nie mogę znaleźć swojego miejsca na ziemi, choćby najmniejszego i najbardziej nudnego. Wmawiacie mi, że chcę robić coś wielkiego i znaczącego. To nieprawda, chcę tylko znaleźć swój kawałek ogródka, a czuję się jakbym była nie na tej planecie co powinnam. Poza tym zakładacie, że szukam szczęścia. Dla mnie szczęście jest produktem ubocznym tego, co napisał zmienny. Wierzę w reinkarnację i gdybym musiała się znowu urodzić, to by znaczyło że koszmar mojego dzieciństwa przeżyłam na darmo. Szczęściem jest samorealizacja, rozwój, choćby najbardziej powolny ale swoim własnym torem. A wy mi próbujecie wmówić, że szczęście to akceptacja życiowych warunków, podczas gdy mamy możliwość ich zmiany. Piszecie tak, jakby człowiek nie miał wpływu na swoje życie i jedyną możliwością była akceptacja. A ja jestem przekonana, że można wszystko, tylko trzeba wiedzieć co się chce. Chciałam zamieszkać w Warszawie - znalazły się 3 pokoje w cenie kawalerki, chciałam samochód a nie miałam na niego ani złotówki - po pół roku samochód już miałam i dokładnie taki o jakim marzyłam. Chciałam mało stresującą pracę - i mam taką, w której prawie nic nie muszę robić i jednocześnie mam dostęp do neta. Chciałam przejść na weganizm - spotkałam odpowiednich ludzi, którzy pomogli mi to wprowadzić w życie. Już nie wspomnę o tym, że jakimś cudem skończyłam studia, uparłam się to i skończyłam. Oczywiście powinnam zostać w swoim miasteczku na zadupiu i zaakceptować swój los - wtedy nic bym nie miała ale byłabym szczęśliwa, nie? Próbuję wam powiedzieć, że mam w sobie energię do działania, która nie jest ukierunkowana - bo nie wiem czego chcę. Na fajerwerkach mi nie zależy, jeżdżę "tylko" fiatem, nie mieszkam w centrum stolicy i tak mi pasuje.
  15. zupełnie was nie rozumiem, jesteście robotami? czy chęć posiadania zainteresowań czy też fajnej pracy jest wzorcem narzuconym przez media? to tylko w telewizji ludzie są zadowoleni ze swojego życia a reszta społeczeństwa zamula w domu? dla mnie poczucie sensu, celowości i tożsamość są kluczowymi sprawami i nie zamierzam tego zamieniać na 8 godzin mechanicznej pracy i oglądanie seriali. nie podoba mi się takie gówniane życie, ale nie muszę więcej o tym mówić.
  16. znudzona-ona, od paru lat nie mam telewizora i nie podoba mi się bimbanie przy kompie. jakbym wiedziała co mi się podoba to bym to robiła. ale dzięki za usprawiedliwienie ostatnich paru lat mojego życia.
  17. niebieskie.niebo, a co poradzisz mi na to, że się permanentnie nudzę, a kiedy się nie nudzę to się stresuję/martwię/boję. Nic mnie nie interesuje do tego stopnia, żeby zadać sobie trud, włożyć w coś pracę, energię. Cokolwiek robię, nie przynosi mi satysfakcji, a jeśli już to na krótką metę. Jestem pobocznym świadkiem swojego życia. Mówisz, że to życie nie ma sensu. Gdybym była inna, może utrzymywałabym więzi rodzinne i towarzyskie, może miałabym hobby, ciekawą pracę, może czytałabym książki, biegała, jeździła na rolkach i pasjonowała się skałami. Ale jestem taka, jaka jestem i tych wszystkich rzeczy w moim życiu nie ma. Nie ma życia chwilą, nie ma sensu, nie ma celu, nie ma przyczyny i nie ma działania, nie ma motywacji, nie ma radości, nie ma zadania, nie ma kierunku, nie ma odpowiedzi na pytania, nie ma możliwości samorealizacji i nie ma pędu życia. Jedyne co jest, to nieznośna świadomość istnienia, z którą nie wiadomo co zrobić. Jest czysta kartka a na niej x, bez żadnego równania do rozwiązania, bez dookreślenia, bez punktu odniesienia. Nie jestem na tyle mądra czy inteligentna, żeby rozwiązać zagadkę swojego istnienia. Jeśli przyjąć, że jestem tym iksem, to widzę wokół pustkę, cokolwiek bym nie zrobiła, będzie to idiotycznym zabijaniem czasu i mniejszym lub większym zbliżaniem się do krawędzi.
  18. libertynka

    X czy Y?

    co za pytanie niech będzie grube pasikonik czy konik?
  19. Pomyśl o rozstaniu, bo dziewczyna się męczy i ty się męczysz. Gówniane męskie podejście że "powinna zrobić". Zapłać prostytutce to ci zrobi. Miała ochotę a teraz nie ma - zablokowała się, albo ją przestałeś pociągać, może spadły jej klapki z oczu. Masz typowo męskie podejście, patrzysz tylko na swoje potrzeby. Zostaw ją jak najszybciej bo szkoda dziewczyny. Znajdź inną, która ma równie duże potrzeby, będzie ci dawała codziennie :/ widać, że seks przysłonił ci wszystko i to ty jesteś tutaj egoistą. szanowanie czyichś potrzeb nie może być kosztem poświęcania się drugiej osoby. pewnie chciałbyś, żeby zacisnęła zęby i się zmusiła żeby twoje egoistyczne potrzeby zaspokoić. "ale doprowadzić do orgazmu by mnie mogła" - bo przecież jej ręka i cipka są przedmiotami, mającymi za zadanie zrobić jaśnie panu dobrze.
  20. Lekarze generalnie mają takie podejście: brać leki do końca życia. Nawet nie próbują wyleczyć, zrobić dodatkowych badań, od razu przekreślają.
  21. może to przez Czarnobyl albo cywilizacyjnie jak cukrzyca. pełno hormonów w jedzeniu, m.in dlatego nie jem mięsa. alternatywne metody podam Ci na PW :) może Twojemu mężowi się przyda.
  22. Kleopatra, podobno jest nieuleczalne, według tej oficjalnej medycyny, ja próbuję alternatywnych metod. Najgorsze jest to, że nie można ustalić raz dawki i do końca życia ją brać. Bo to się może zmieniać do parę miesięcy, w jedną i w drugą stronę. Mi na przykład tarczyca ponoć zanika, zmniejsza się. Miałam TSH ponad 14 (czyli duuużo) i czułam się lepiej jak przy TSH 2,5 obniżonym lekami. Poza tym ważne jest też FT4 i aTPO. Ta choroba jest wkurzająca i nieprzewidywalna.
  23. Luktar, ja też mam hashimoto. i depresję. Kleopatra, nie wiesz co mówisz, Twojemu mężowi się udało a innym się nie udaje, ściema że jak się ustawi dawkę to będzie ok, gówno prawda. będzie ok przez kilka miesięcy a potem znowu się zepsuje. ja z tym się męczę już kilka ładnych lat. chodziłam prywatnie i na nfz, płaciłam za drogie badania przeciwciał, usg. i co? Jak na razie biorę Euthyrox N100 i dalej mam depresję, dalej tyję, nie mam siły na nic, mam napady potliwości, chce mi się spać w ciągu dnia. Zaczynałam od Euthyroxu 25 i w jakieś 2-3 lata doszło do 100. Też miałam nadzieję, że to chwilowe, że się wyleczę, że mała dawka, że się dobierze dawkę i będzie ok. Otóż lata minęły i nie jest ok i nie łudzę się, że będzie. 7 lat temu ważyłam 20 kg mniej. to jest przerażające. Luktar, jak chcesz pogadać to możemy się spotkać.
  24. libertynka

    Zgłupiałem.

    ja kiedyś miałam szumy uszne. i kilka innych typu nie czułam czubka głowy, jakby włosy nie były moje. zwariować można. byłam w instytucie patologii słuchu, zbadali mnie i nie znaleźli przyczyny więc mi wpisali w kartę że szumy u mnie powoduje nerwica. doszło do tego, że bałam się każdego dźwięku, bałam się wychodzić z domu, jak już wyszłam to często wracałam w połowie drogi. dźwięki to były tortury, ale nie wszystkie tylko niektóre. np stuk łyżeczki o szklankę słyszałam 1000 razy głośniej i tak jakby wydobywał się z mojej głowy. to był jeden z najgorszych okresów mojego życia. pomógł mi lek Tanakan, rozszerza naczynia krwionośne w mózgu. nie wiem jakim cudem się z tego wygrzebałam. rozumiem Cię doskonale i szczerze współczuję.
×