Skocz do zawartości
Nerwica.com

showmustgoon5

Użytkownik
  • Postów

    19
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia showmustgoon5

  1. showmustgoon5

    Szczepionka a leki?

    Czy może wystapić jakaś reakcja, kiedy zaszczepimy się podczas przyjmowania leków? Nigdzie nie widze takich informacji, najlepiej spytać lekarza, ale może ktoś o tym słyszał?
  2. Przepraszam, że tak ni z gruchy ni z pietruchy, ale jeśli zwykłe badanie krwi nie wystarczy, to jakie badania powinno się wykonać, żeby sprawdzić czy żadnych suplementów nie brakuje?
  3. Pod naciskiem mamy zgodziłam się pójść do lekarza, mówił coś o nerwicy natręctw, coś o depresji, w karcie wpisane F32. Dostałam jeden lek, potem drugi. Właściwie nie czuje żadnej różnicy. Minęło około 8 miesięcy. Tak się zastanawiam, lekarz mówi że mam zaniżoną samoocenę, okej- ale może ja potrafie realnie ocenić swoje możliwości? Nie byłam i nie będę miss świata, talentami i zdolnościami tez nie grzeszę, trudno nie każdy zostanie w zyciu kimś, pogodziłam się z tym jak jest, dlaczego mam wmawiać sobie że jest inaczej? Nie lubię wychodzić z domu, nie mam potrzeby rozmowy, kontaktu z innymi, moge sobie przesiedzieć cały dzień w pokoju i co z tego? Dla mnie to już nie problem, nie zależy mi na tym. Nie mam wygórowanych ambicji ale czy każdy musi je mieć? Żyje w swoim świecie, ale raczej nie zaniedbuje obowiązków, może i jadę po najniższej lini oporu, ale co z tego? Ja będe ponosić konsekwencje tego co robię, a skoro mi nie zależy i jest dobrze tak jak jest to znaczy, że jestem chora? Czy jeśli akceptuje ten stan rzeczy to muszę się leczyć? Tak uważa moja mama, dla niej moje zachowanie nie jest normalne, podobno jestem drażliwa i się izoluje. No ale skoro leki nie działają, a ja akceptuje taki stan rzeczy to może nie mam żadnyc zaburzeń? Ja już nie wiem co myśleć, chodze do lekarza który stale wypisuje mi tylko recepte na te same leki i dowiedzenia, mimo że mówię że nie czuję żadnej zmiany. Słuchać siebie czy lekarza i mamy?
  4. Do tej pory ciężko szło mi radzenie sobie w stresowych sytuacjach, głównie dla tego, że cała się trzęsłam, łamał mi się głos, miałam duszności, a obraz przed oczami mi się zamazywał. Ale od jakichś 6msc reaguje całkiem inaczej. Jakbym spadła na przeciwny biegun. Moja reakcja na stres to stoicki spokój, apatia, wyłączenie się, dopada mnie coś w stylu otępienia, nie czuję tej adrenaliny, mam wrażenie, że tracę kontakt z rzeczywistością.
  5. Mam to samo. Miło jest pomarzyć, ale niemiło się w tym zatracić.
  6. Zmniejszyły mi się natręctwa, polepszyły relacje z ludźmi bo nie czuje lęku i strachu. Ale niestety nie podziałało to na mój nastrój, czego dowodem jest moja pochlastana ostatnio ręka. Lekarka zwiększyła dawkę bo powiedziała, ze skoro coś ruszyło (mniej lęków i natrectw) to znaczy, że dobrze działa. Czasem sobie myślę, że te leki to troche taki pic na wodę, efekt placebo. Tym bardziej, że czytałam iż ludzie po malutkich dawkach tego leku już niemal umierali, a ja nie czułam nic. Depresja nie mija, w sumie to jest chyba gorzej, apatia na najwyższym poziomie, przyszłości nie ma i w sumie mam ochotę zrobić tylko jedno. Więc nie, lek z grupy SSRI nie poprawił mi nastroju.
  7. U mnie te natręctwa zmienieniają się jak w kalejdoskopie. Jedno znika, żeby mogło się pojawić drugie. Najgorzej wspominam chyba przymus spluwania (wzięło się to oczywiście z tego, że widziałam jak ktoś coś powiedział a potem splunął, żeby nie wykrakać) o rany jak ja ze sobą walczyłam, żeby nie pluć na wszystkich dookoła ;D Był taki czas kiedy bałam się, że wszyscy mogą przeczytać moje myśli i jeśli pomyślałam o kimś coś złego a on był w pobliżu to od razu próbowałam to odkręcić np: Cholera, Tomek znowu zgubił klucze, ale z niego gapa (on się na mnie popatrzył, ja oczywiście cała zestresowana bo mnie przejrzał haha) i zaczynam mówić: no ale każdemu może się zdarzyć, nie martw się bla bla. Wszystko żeby go udobruchać. Jak z kimś rozmawiałam to potrafiłam mówić do niego też w myślach że wiem że potrafi odczytać moje, żeby się przyznał itp. Potem jak docierało do mnie jakie to niedorzeczne i że raczej nie może ich odczytać to wybuchałam smiechem, nabijając się z własnej "głupoty".
  8. Czyli mogę mieć nadzieję, że z wiekiem to zaniknie, chociaż w pewnym stopniu. Oby tak było, bo jak na razie zauważyłam odwrotną tendecję, z wiekem jest coraz gorzej. Szkoda, że w świecie realnym nie potrafię zbudować tego co w świecie marzeń. Fantazja zastępuje mi zycie, całkiem skutecznie muszę przyznać i to jest chyba najbardziej przerażające. Życie w tym świecie to jak oglądanie filmu 3D. Jak dojdę do etapu 4D to chyba będzie oznaczało, że już zwariowałam.
  9. W sumie ja od dziecka miałam bujną fantazję. Potem zaczęłam pisać też różne opowiadania, wiersze. Nie wiem ile w tym mojej natury a ile wpływu dysfunkcyjnej rodziny. Mam nadzieje, że zdąże jeszcze z tego "wyrosnąć". Bo problemem nie jest dla mnie marzenie samo w sobie - każdy ma jakieś marzenia. Tylko to, że zaniedbuje przez to świat realny, a to rodzi wiele problemów. Mam tylko nadzieję, że uda mi się to jakoś skutecznie zwalczyć, albo chociaż zminimalizować.
  10. Ja też sporo analizuję. Tylko, że ja nie zagłębiam się w ludzką anatomię a raczej psychikę Lubię obserwowac ludzi, patrzeć w jaki sposb mówią, gestykulują, oglądać ich mimikę twarzy i rozgryzać co ich trapi, jacy są, o czym myślą. Skupiam się raczej na ludzkich emocjach, ale to też mi przeszkadza, bo jestem cholernie empatyczna. To sprawia, że też często inaczej podchodzę do ludzi, patrzę na nich w inny sposób. Przy oglądaniu filmu też sporo analizuje, widzę aktora który ma na przykład problemy z narkotykami i odrazu zaczynam rozmyślać, co go do tego popchnęło, jak to wpływa na jego życie, próbuję rozwiązać problemy innych, chyba dlatego, że nie radzę sobie ze swoimi. Lubię zajmować się kimś innym. Tylko mózg nim kieruje? A może aż mózg :) Pamiętaj, że ty też go masz, też masz skórę, kości, tkanki, jesteś jak my wszyscy. Też mnie męczy to ciągłe analizowanie, mi pomaga muzyka, wsłuchuje się w tekst, w melodię. Pomaga mi też sport albo spacer, a najlepiej sen, wtedy nie myslę o niczym :)
  11. No to witaj w klubie :) Mnie też czeka w tym roku matura, o ile do niej w ogóle podejdę. Też miałam taki etap, że odkładam wszystko na później, też czułam ten strach, nie wiem z czego się brał...ale trochę ci tego zazdroszczę, bo ja w tej chwili nie czuje nic, całkowta apatia na to co będzie w przyszłości, bo jej nie widzę. Czuje się przegrana i czuje że nic nie mogę z tym zrobić. Jakby wisiało nademną jakieś fatum, los którego nie mogę zmienić. Póki jeszcze czujesz, że ci zależy to walcz! Jesteś młodym chłopakiem, który życie może ułożyć sobie jak chce. Nie ważne czy sobie poradzisz na tych studiach czy nie, liczy się to, że spróbujesz, musisz dać sobie szansę. Masz plany, a to połowa sukcesu. Żeby tylko jeszcze odwiedziła cię nadzieja..trzymam kciuki :) I tak, odczujesz satysfakcje jesli przerobisz te zadania, bo to potem zaprocentuje. Jeśli spróbujesz raz, będziesz pewnie chciał kolejny. Najtrudniejszy pierwszy krok, mam nadzieję że tobie się uda :) ,
  12. I w tym sęk, bo moje fantazje są lepsze od rzeczywistości w której sobie nie radzę. To jest cholernie uciążliwe, nie chce być marzycielem, nie chce się wyłączać, odpływać....chce żyć tu i teraz. Na to leki nie działają, nie wiem jak to zatrzymać. Boję się, że kiedyś odpłynę tak, że już nie wrócę.
  13. Może to wynika z tego, że kiedy przyszłam na wizytę pierwszy raz miałam 17 lat. Teraz już skończyłam 18. Psycholog jest bardzo sympatyczna i miła, ale chyba więcej daje mi rozmowa z mamą niż z nią. U mnie nerwica zaczęła się w podstawówce, zaburzenia depresyjne pod koniec gimnazjum, a ja dopiero teraz zdecydowałam się na pomoc specjalisty. Może jestem za mało cierpliwa, nie wiem. Ale podkreślałam, że fantajowanie jest dla mnie problemem. Mówiłam to zarówno psycholog i psychiatrze, no ale nic na ten temat nie powiedzieli.
  14. Chodzę do psychologa, ale nigdy nie byłam na terapi specjalnej dla DDA. Właściwie to moje leczenie(?) trwa dopiero od kilku miesięcy. Osobiście nie czuje, żeby rozmowa z psychologiem jakoś mi pomagała, mam nawet ochotę z tego zrezygnować. Nie wiem co robić. P.S Jestem płci żeńskiej :)
  15. No tak, ojciec alkoholik. To jest źródło moich problemów. Ale z tym fantazjowaniem nie mogę sobie już poradzić, chciałabym zacząć żyć realnym życiem, co jest dla mnie cholernie cięzkie.
×