Skocz do zawartości
Nerwica.com

Monar

Użytkownik
  • Postów

    2 200
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Monar

  1. Monar

    Spamowa wyspa

    ja jestem... spać nie mogę, ale chyba odłożę lapka i chociaż spróbuję...
  2. Monar

    Co teraz robisz?

    znów nie śpię, słucham więc muzyki czytam poradnik, jak sobie radzić z pewnymi problemami
  3. Monar

    Obok Siebie

    super wiersz o bólu samotności... o pragnieniu bycia z kimś... naprawdę mi się spodobał :)
  4. Życie nie jest ogólnie lekkie ... ale bez alkoholu przynajmniej część problemów wynikających bezpośrednio z jego nadużywania mi odpadło. Czyli jest lepiej. Jeszcze się waham czy moja abstynencja wynika z tego, że nie chcę czy tylko nie mogę pić.. ale myślę, że jednak dojdę do wniosku, że nie chcę. Taką mam nadzieję. Skoro jest lepiej i to zauważasz, to pewnie dojdziesz do tego, że sam nie będziesz chciał. Trzymam kciuki za Ciebie :)
  5. Monar

    Co teraz robisz?

    miałam bezsenną noc, więc próbuję zasnąć, ale chyba mi nie wychodzi
  6. Monar

    Wielkanoc

    U mnie było tak, czy to jechaliśmy do rodziny, czy to rodzina do nas, że były nerwy, kłótnie, "pierdolę, nie jadę", chimery, fochy, wyzwiska... Przyjeżdżało się jednak i tak do rodziny, i zazwyczaj udawało się, że jest w porządku. A jak odbywało to się u nas, to zresztą tak samo. No i matka zawsze się chwaliła, co zrobiła, jakby najważniejsze w życiu było sprzątanie, umyte okna, zmyte podłogi O.o A nie stworzenie odpowiedniej atmosfery, tej świątecznej. Teraz jestem już dorosła... I chyba już tak nie pragnę tych świąt, takich jak w telewizji, jak kiedyś. Wiem, że i tak nie będzie idealnie. Pewnie ten dzień spędzimy w domowym zaciszu, przed telewizorem... A dzień przed - ja z ojcem będę zapieprzać, żebyśmy mieli cokolwiek włożyć do buzi w święta, a matka będzie chodzić pijana i wszczynać awantury. Dzień jak co dzień te święta
  7. Monar

    Praca

    Hey, pracowaliście w domu przy składaniu długopisów? Dużo jest oszustów, dlatego pytam tu - jak mieliście styczność i dostaliście wynagrodzenie - napiszcie, bardzo mi zależy na znalezieniu takiej pracy, ponieważ mam za dużo zajęć, by chodzić do normalnej pracy, dochodzeniowej... A praca w domu byłaby najlepszą opcją na to, by zarobić parę groszy.
  8. U mnie problem jest taki, że bałabym się włożyć takie coś do oka, a wyjąć to już w ogóle
  9. Też zawsze marzyłam o kolorowych soczewkach, chciałabym mieć niebieskie oczy :)
  10. Plan jest taki, by znaleźć pracę w składaniu długopisów - nie mam czasu, by iść do normalnej pracy, ale taką, którą można wykonać w domu - mogłabym się zająć, przyznam, że przydałby się dodatkowy grosz...
  11. Monar

    Syndrom DDA

    Pimpuś, no właśnie te momenty ich życzliwości wyprowadzają człowieka z tej pewności, determinacji, że jest problem i trzeba coś z tym zrobić. Nie odzywam się... A potem: nie pije, i... Przecież jest dobrze, to czemu mam się nie odzywać. Takie przechodzenie ze skrajności w skrajność - raz skrajnie nienawidzisz, raz skrajnie KOCHASZ, bo pragniesz tej bliskości. Przykro mi, że zmarł Twój ojciec, wiem, że śmierć alkoholika też potrafi zaboleć. Mimo, że moja matka żyje... To ile razy jej życzyłam śmierci, mówiłam, że niech zdycha, przynajmniej o jeden problem mniej, o jeden ciężar lżej... I że bym nawet nie płakała, ale w rzeczywistości - wiem, jak szybko mi ta złość na nią przechodzi, bo pamiętam również, że gdy jest trzeźwa, potrafi być miła, kochana, da się z nią porozmawiać na każdy temat, da się z nią pośmiać, zrelaksować... I gdy by umarła, szybko przeszłaby mi złość, i pewnie moja psychika przywoływałaby te dobre wspomnienia i miałabym wyrzuty sumienia. Także wiem, że może być Ci ciężko. Powiem Wam, że moja matka tylko tak gadała, że to koniec i w ogóle... Z tym piciem. Pila, w poniedziałek to tak zabalowała, że brat wezwał Policję, matka zbiła dwie szyby w domu i wgl działo się podobno sporo... I mam wyrzuty sumienia małe, bo wydaje mi się, że ona pije z nudów, gdy czuje się samotna, gdybym przyjechała, pewnie wypiłaby mniej. I wiem, że to błędne myślenie, bo przecież wypiłaby prędzej czy później, niby nie mam nad tym kontroli, ale to, że ja przyjechałam, i była trzeźwa - sprawia, że wierzę, iż mam na to wpływ. Takie błędne koło. We wtorek zadzwoniłam do niej, o 14.00 - wyczułam, że jest pijana i powiedziałam, że jak wrócę do miasta, do domu, i zobaczę, że jest pijana, to wracam z powrotem... Jak przyjechałam - była trzeźwa, Bogu dzięki! I wczoraj też była trzeźwa, tylko o dziś się już martwię... Bo jest w pracy, możliwe, że kupiła sobie... Nie wiem, no rozumiem, że teraz póki co została bez terapii, więc wiem, że sama sobie nie da rady, i prędzej czy później i tak wypije, choć niby ma taką mobilizację, by z tym skończyć. Kiedyś się broniła przed słowami "Masz problem", teraz mówiła niejednokrotnie, że wie, że ma problem, i już tak się tego nie wstydzi... Wydaje mi się, że od tego trzeba zacząć. Ale czy uda jej się to rzucić. Nie mam pojęcia, wiem, że jest lepiej - może nie z tym jej piciem, ale z tym, że ona zaczyna dostrzegać jakieś tam zło w tej wódce. I przestała mnie tak nienawidzić, jak po tym jak złożyłam ten wniosek, teraz za sprawą terapeuty chyba, wydaje mi się, że rozmawiali trochę o tym i człowiek ten jej uświadomił, że robiłam to dla jej dobra, za sprawą terapeuty chyba po prostu zrozumiała, że ja nie robiłam nic przeciwko niej, a wszystko dla niej, że zawsze miała we mnie wsparcie, oparcie, ale tego nie dostrzegała. Noooo... Ja zajmuję się sobą, choć przyznam, że czuję, iż mam mało tego życia dla siebie. Ale staram się powolutku nie myśleć tylko o domu, gdy mnie w nim nie ma. Ale wiecie - to trudne jest nie myśleć, iść gdzieś się "rozerwać", gdy w domu dzieje się coś złego. Ten dom, rodzice zawsze będą częścią mnie. I chcę odzyskać matkę, bo ona serio - gdy jest trzeźwa, to jest naprawdę świetna, więc jest o kogo walczyć. I robię też przecież to dla siebie, jak najbardziej. Dla niej, bo mimo wszystko ją kocham... Ale też dla siebie, by zatrzeć te złe wspomnienia, i nabyć jakieś dobre - gdy w końcu wytrzeźwieje na dobre - będzie ku temu okazja. I to nie jedna... -- 17 kwi 2014, 15:09 -- Gunia76, dzięki również za przeczytanie, odnośnie Twojej wypowiedzi - up, nawiązałam trochę do niej.
  12. evil never dies, brawo i jak się z tym czujesz? pewnie nie jest lekko?? A ja dziś dostałam ocenę z praktyk, oczywiście bardzo dobrą
  13. skarga w domu studenta... dawno nic nie nabroiłam hihi :)
  14. Monar

    Syndrom DDA

    carmen.s, olgra, Dziękuję przede wszystkim za przeczytanie... Myślałam, że nikt nie przeczyta takiego eseju Jednak nie pojechałam, opanowałam się, zostałam. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, ale taką decyzję podjęłam. Najgorszy będzie weekend, poniedziałek i wtorek myślę, że szybko zleci i będę niedługo w domu :) Zdaję sobie z tego sprawę i nie zawsze jestem takim aniołkiem, dość często kłócę się z matką, gdy jest pod wpływem, bądź czasami, jak zaprzecza prawdzie na trzeźwo itp. W każdym razie - kiedyś przepraszała, mówiła, że przestanie, wiem, że teraz może być tak samo. Jednak widzę pewne zmiany w jej postępowaniu, zachowaniu, myśleniu, widać, że naprawdę polubiła terapię, więc być może rzeczywiście jest zmobilizowana, tym bardziej, że np. doszliśmy do tego, że nawet tą alergię może mieć z powodu alkoholu. A dla niej wygląd jest najważniejszy - dla każdego liczy się co innego, jeśli ma coś ją motywować, to to będzie jeden z tych motywatorów. Zadziałają być może również te jej stany - trzęsawki itp. oraz terapia - dramaturgia filmów na nią działa niesamowicie. Jestem dokładnie tego samego zdania... :)
  15. Monar

    Syndrom DDA

    Nie wiem, czy wybrałam właściwy temat, ale... Po prostu chcę się trochę wygadać z tego, co mi leży na sercu, bo jest mi mimo braku czasu - teraz bardzo ciężko. Naprawdę. Otóż wiem, że dawno nie pisałam na temat mojej matki alkoholiczki, dlatego też nie pamiętam co wiecie, czego nie... Dostała tego kuratora, i "straszył" ją zamkniętym, a ona strasznie się przed tym broni, więc poszła na dzienny od 8.00 do 15.00 codziennie na terapię. Jednak dostała alergii twarzy, nie wiadomo na co, trafiła do szpitala, była tam tydzień, wyszła... Zaczęła znów terapię i po tygodniu - znów alergia. I tym razem również trafiła do szpitala. Jednak teraz dostała dodatkowo zwolnienie i jest to jakby sprawdzian, ma siedzieć w domu, ewentualnie pojechać do alergologa, wykonać testy alergiczne. Bo podejrzewamy, że to albo reakcja na terapię albo na drzewa, których tam pełno, a teraz jest ostre pylenie itp. Terapia bardzo jej się podobała, ludzie na niej i samej było jej przykro, iż musiała z niej zrezygnować, bo przyzwyczaiła się do ludzi, do terapeuty itp. Dostała papier z sądu, opinie biegłych psycholog i psychiatry, że są za formą zamkniętą. No to wpadła w panikę i wgl. Te pismo dostała jak wychodziła ze szpitala, a sensie powiadomienie, więc już wracając do domu, idąc odebrać te pismo, wiedziała, że to coś w sprawie jej picia, no to zaopatrzyła się w wódkę. Wróciła do domu, była strasznie rozgadana, a to oznacza jedno - albo już piła, albo będzie... Ale mimo wszystko rozmawiałam z nią, by ją uspokoić. Nie napiła się aż tak, by nie wiadomo jaką nienawiść we mnie wzbudzić, darowałam jej, bo przecież ważne, że próbowała i próbuje, nie od razu Rzym zbudowano, ona może kilka razy odstawiać, i powracać, więc no jakoś to strawiłam. W sobotę nie piła. W ogóle ostatnio jak chodziła na tą terapię to naprawdę o wiele mniej piła, przed piła niemalże codziennie, terapia indywidualna nic jej nie dawała, jeszcze pogłębiała jej te uzależnienie - moim zdaniem. Nawet sama matka mówiła, że też nie widziała żadnej poprawy i że jak ma porównać te terapie to wiadomo, woli tą dzienną, że terapeutka jej nie rozumiała na tej indywidualnej... A tam są osoby, które przeszły to co ona, lub coś na podobę tego. Nawet sam terapeuta, który prowadzi tą terapię grupową. Nawet rozmyśla o pójściu na mytingi. Przynajmniej rozmyślała... Teraz dopiero dojdę do sedna sprawy... W niedzielę była drażliwa, opryskliwa, ale nie piła. Pojechałam do miasta, w którym studiuję. W poniedziałek wiadomo ja na zajęciach w innym mieście, będę tu aż do wtorku. Potem przerwa świąteczna. Wieczór. Godzina 20.00, rozmawiam z tatą przez telefon - mówi, że matka jest nachlana w 3dupy. Zdenerwowałam się, ja to słyszałam, nie było dobrze. Na następny dzień rano pytam się, do której trwała impreza... Do 3.00 nie dawała ojcu spać, a tata ma już te 50 lat, nie miał jeszcze zawału, nie chcę zostać sama z tym problemem matki i wgl mamy problemy finansowe, ojciec ma 30 tysięcy długów. A tata gdy matka nie pracuje, to siedzi w pracy od 6.30 do 18.00, więc sporo czasu... Potrzebuje odpoczynku. Wieczór wtorek - też ok. godziny 20.00. Dzwonię do taty. Pytam się, jak w domu. Ojciec, że w pracy i że będzie tu spać, że w domu jest menelownia, w sensie, że matka znów narąbana i że tak się wkurzył, że wyszedł. Na następny dzień, czyli wczoraj dowiedziałam się jednak, że wrócił o jakiejś 22.00 do domu. Nie wiem, po co. No ale jego decyzja. I denerwowałam się, że będzie tak ciągle, bo znając moją matkę, jak ona na chorobowym była, to zawsze piła od rana, do południa, od południa do wieczora, od wieczora do rana. Zadzwoniłam zatem wieczorem o 20.00 do ojca i pytam jak tam - mówi, że chyba wytrzeźwiała, że płakała, przepraszała (a to przecież zaawansowana alkoholiczka! pijąca od 20 lat). Nie mogłam uwierzyć, powiedziałam, że jak ona płacze to albo zaczęła pić i jest w takim stanie pomiędzy - tak miała, zawsze wygadana, jak wypiła, na emocje zawsze jej się zbierało. Albo nie wiem co... Powiedziałam, że ja to i tak sprawdzę i do niej zadzwonię. Tak więc zrobiłam. Zaczęłam od zdania: "W końcu wytrzeźwiałaś?" Po drugiej stronie słychać: "Tak, Monika tak. Ja już więcej tak nie chcę. Gdybyś wiedziała, co się ze mną działo w nocy... Trzęsłam się, myślałam, że będę mieć padaczkę", na to ja odpowiadam: "No to już blisko jesteś końcowego etapu, doskonale wiesz o tym, bo na terapii o tym rozmawialiście i oglądaliście te filmy, w których tak alkoholicy mieli...", ona na to: "Nie musisz mnie uświadamiać, bo ja to wiem, ja tak nie chcę ", ja tak jeszcze nie do końca wiedziałam jak z nią rozmawiać, powiedziałam, że: "teraz tak mówisz, a za niedługo będzie to samo, przyjdzie głód alkoholowy i znów się napijesz, lepiej napisz sobie gdzieś na kartce jakie są w Tobie emocje, żeby powracać do tego wtedy, gdy będziesz mieć ochotę na alkohol", ona na to: "Nie muszę sobie tego zapisywać, doskonale będę wiedzieć, będę pamiętać, jak to było, bo to było straszne, jak przyjdzie głód, to dobra Monika, powiem Ci o tym", a ja: "No właśnie o to chodziło, myślę, że na terapii też pewnie mieliście mówione, że lepiej podzielić się tym z bliskimi, jeśli macie głód, żeby razem przez to przejść"... No i dalej tam mówiła, że we mnie miała wsparcie i w ogóle, że kiedy wracam, bo tęskni i że jak ja jestem w domu, to jest inaczej, że ona chce, żebym ja była - pewnie nie czuje się tak samotna. Wiadomo, teraz siedzi sama w domu, to każdemu byłoby ciężko. Ale niestety ja w tym tygodniu nie mogę sobie pojechać, bo musiałabym w niedzielę wrócić i we wtorek znów jechać do rodzinnego miasta. Bez sensu. Także muszę wytrzymać i dopiero przyjadę we wtorek, ale też nie fair się z tym czuję, bo ona jakby o to prosiła, żebym przyjechała. Jak myślicie - powinnam pojechać dla niej, czy mam zostać? No nie ukrywam, że jakbym spała na kasie, bo pewnie byłabym już w domu, ale to też nie chodzi o pieniądze, ale też o to, że chciałam też w końcu wypocząć, ostatnio doszły mi praktyki, już je skończyłam odbywać, ale jeszcze mam wiele rzeczy do roboty, nauka na koła, trzeba uzupełnić dzienniczek praktyk, prace kontrolne do drugiej szkoły... W domu pewnie nie mogłabym się skupić, a jakbym teraz pojechała, to też wrócić mi się by nie chciało na dwa dni, a jednak muszę być, bo mam ćwiczenia. Niby to tylko 5 dni... Ale moje myśli ciągle krążą wokół matki. I niby fajne słowa mi powiedziała, jakby w końcu zrozumiała, że zawsze byłam przy niej i z nią, ale nie zawsze to dostrzegała... Ale też staram się trzeźwo myśleć, nie dawać się manipulować, bo to może być zwykła gra na moich uczuciach. Ona w tym jest dobra. Nie wiem, myślicie, że ona ma w tym swój cel, czy ta sprawa ma drugie dno? Chce mnie do siebie przekonać, żeby uniknąć zamkniętego? Niby ja nie mam nic już teraz do mówienia, do sądu tylko matka się wybiera, ale na pewno może mnie powołać na świadka, ja jej zaoferowałam wcześniej tą pomoc. Powiedziałam, że jeśli chce na terapię dzienną, i tam jej się podoba, to niech na nią chodzi, niech spróbuje, tylko jeśli okaże się, że nie będzie mogła, z powodu alergii tam chodzić, to wtedy nie wiem, jak to będzie. W każdym razie - jest mi jej żal, sama byłam w szoku tym co i w jaki sposób mówiła, że płakała, jakby rzeczywiście żałowała, a z drugiej strony jestem ostrożna i szukam dziury w całym... Nie chcę się przejechać, wiadomo. Nie wiem, co robić. I powiem Wam, że jest mi z tym bardzo ciężko, bo to ciężka sprawa. Kochać a zarazem nienawidzić. Ciężko mi było słuchać o tym jak piła cały czas w poniedziałek i wtorek. Ciężko mi było powstrzymać emocje, by nie napisać do kuratora itp. Płakałam i nawet nie mogłam zasnąć, po prostu tylko myślałam, co robić, a nie widziałam wyjścia z sytuacji. Strasznie się przejęłam, bałam się i poczułam nienawiść na chyba cały świat... Na siebie również.
  16. Wczoraj sprawiły mi radość papierki, choć nie do końca, ten wykładowo-warsztatowy kurs dot. wychowawcy kolonijnego, nie daje mi uprawnień i tak czy siak muszę uzbierać pieniążki, ale nie poddaję się, spróbuję jakoś odłożyć te pieniążki.
  17. roxaneczka37, oooo ja w sumie też chętnie bym się tym zajęła, jeśli ktoś ma jakieś info to też może napisać. Idealna praca dla mnie, gdy mam wiele obowiązków i nie ma czasu na pracę dojazdową :) A pieniążki potrzebne... Kolejne cele osiągnięte, zatem mam kolejne - uzbierać 150zł i zrobić kurs na wychowawcę kolonijnego. Potem dodatkowo chciałabym zrobić kurs pierwszej pomocy, ponieważ jeśli będę szukać pracy jako opiekunka do dzieci, to zawsze jest on kolejnym argumentem za, by mnie przyjąć :) I znaleźć praktyki kosmetyczne, bo nie powiem, jest ciężko. Gdzie dzwonię - to w ogóle nie przyjmują praktykantek... A muszę je odbyć, by zdać szkołę i dostać dyplom. O egzaminach tu i tu nie piszę, bo jeszcze jest trochę czasu, ale jeszcze mam takie małe cele, jak pozdawać na dobre oceny koła, które są tuż tuż, jedno przed świętami, drugie z filozofii po świętach - trzymajcie kciuki wpierw trzeba się zmobilizować, by zrobić sobie dobre notatki
  18. Zapisałam się na dwa kursy, będę mogła być wychowawcą kolonijnym, i idę na warsztat dot. emocji (jakie są, jak nazywać je i jak rozpoznawać). Bardzo się z tego cieszę, wiadomo - będę mieć większą wiedzę, a na dodatek zdobędę certyfikaty, i to zupełnie za darmo. I dziś wgl było przeeecudownie. Na praktykach super - dyrektorka mnie chwaliła, mówiła, że na następne praktyki też z chęcią mnie przyjmie... Dzieci mnie lubią. Nauczycielka mnie zawsze traktowała na równi, czułam się zawsze świetnie, choć zdarzyła się chwila grozy, bo płakałam z przeciążenia - i nie lubiłam dyrektorki, do dziś od dziś ją lubię Jeśli chodzi o pierwsze praktyki, to już je odbębniłam, teraz zostało tylko zdać dzienniczek praktyk. Szukam drugich praktyk... Oby udało się i bym szybko je odbębniła... Bo niedługo zaczną się koła, egzaminy i w 1 i 2 szkole O.o
  19. Za tydzień muszę sama poprowadzić zajęcia z 4latkami, także... Cel jest taki, żeby sobie po prostu poradzić. Za tydzień również ostatni raz idę na praktyki, także zostanie jeszcze tydzień na uzupełnienie dokumentacji, dzienniczka praktyk, teraz też muszę pouzupełniać tak, by być na bieżąco. Po praktykach musiałabym zacząć szukać praktyk kosmetycznych, ale tak mi się odwidział ten zawód, że z chęcią bym nie poszła, a nie mogę, bo jest to potrzebne do skończenia szkoły... Ech.
  20. elo, dostaję stypendium socjalne - 600zł, z czego 310zł na akademik, 290zł zostaje... I idzie właśnie na śmieciowe żarcie.
  21. też chciałabym, a nawet musiałabym schudnąć, tylko, że nie idzie zrezygnować z tych fast foodów, kiedy ma się tyle okienek na uczelni :/ mam w planie z koleżankami zacząć chodzić na siłownię i ograniczyć chociaż te niezdrowe jedzenie, zobaczmy, czy wypali... w każdym razie - wiem, że muszę schudnąć, bo ostro przesadziłam i sporo przytyłam... aż czuję się taka ociężała.
  22. Też poszłabym na zakupy... Ale póki co nie ma czasu, jak już wracam do domu, to wszystko pozamykane albo padam na pysk Może w następnym tygodniu, choć podobno znów ma się zrobić chłodniej, więc nie wiem czy jest sens planować wiosenną przygodę sklepową
  23. zrobić coś ze sobą jak znajdę chwilkę wolnego - jakiś taniec, sztuka walki, COKOLWIEK.
  24. Już za mną 6 dni praktyk, na 10 - jest dobrze
  25. Przywitanie 1-dnia WIOSNY w przedszkolu, na praktykach :)
×