
Monar
Użytkownik-
Postów
2 200 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Monar
-
kafka, no dda oznacza dorosłe dziecko alkoholika, i nim będziesz zawsze. jedynie syndrom dda może (a raczej powinien) Cię mniej męczyć niż przed terapią.
-
kafka, no dda jest się całe życie, jeśli ma się ojca/matkę alkoholika/alkoholiczkę. to, że poszłaś na terapię dla dda, nie oznacza, że "wypisałaś się" z rodziny :) nadal masz/miałaś (gdy rodzic zmarł) w rodzinie alkoholika i to się nie zmieni. jedynie po terapii możesz przestać zwracać uwagę na to czy jesteś tym dda czy też nie, bo już się z tym pogodziłaś. to moje zdanie.
-
Takie rzeczy właśnie jak kochający mąż czy dzieci nie zastąpi czegoś, co się straciło bezpowrotnie, terapia może pomóc zmienić sposób myślenia, nauczyć się akceptować siebie, zmienić podejscie do rzeczywistosci (o ile jest to możliwe) ale nie naprawi do końca emocjonalnej pustki. dokładnie, to miałam na myśli, zbytnio nie potrafię tego opisać, ale widzę, że mnie rozumiesz
-
a skąd możesz to wiedzieć? przeżyłaś całe życie swoje już i po śmierci to stwierdzasz? to jest kretyńskie stwierdzenie, nie ma czegoś takiego jak NIGDY i tyle ja obecnie jestem szczęśliwa, mimo że jestem DDA i niektórzy nie będący DDA/DDD są mniej ode mnie szczęśliwi a jeśli mówić o pełni szczęścia, to czy jest ktoś w pełni szczęśliwy, cały czas? kwestia rozumienia Zależy kto jak rozumuje pojęcie "szczęście", mi chodzi o te rzeczy, które budują szczęście jak np. kochający mąż, zdrowe dzieci itp. My np. możemy mieć zdrowe dzieci, kochającego męża, ale domu szczęśliwego nie mieliśmy i to prowadzi do tego, że w pełni nie będziemy szczęśliwi, choćby nie wiem co. Zawsze bedzie nam tam czegoś brakować, bo nie wiemy, jak to jest mieć normalną, zdrową rodzinę. Mimo, że mamy tego kochającego męża, zdrowe dzieci i możemy taki dom stworzyć. Nie, oczywiście, że nie przeżyłam całego swojego życia i nie wiem wszystkiego. Po prostu tak myślę ja. Może po terapii mi się odmieni :) Pełnię szczęścia uważam za właśnie szczęśliwy dom, satysfakcjonującą pracę, ogólnie chodzi tu o to, że no jak mamy tą kochającą osobę przy sobie, to jest jakoś łatwiej. Wiadomo, że każdy na coś narzeka, zawsze. Ale nie zawsze to oznacza, że ktoś jest nieszczęśliwy
-
hahahaha
-
Bynajmniej pełno takich pedagogów/psychologów w szkołach, nie wiem, na jakiej podstawie ich zatrudniają Nie wiem, jak można drwić z problemów innych. U mnie w szkole było tak, że pedagog rozpowiadała każdemu co, komu jest. Często wchodziła do klasy i rozmawiała przy całej klasie razem z wychowawczynią o tym, że Jan Kowalski się tnie, bo ma ojca pijaka. -- 09 sie 2013, 15:01 -- OceanSoul, oczywiście, że odpowiedniejsze jest życie z jednym rodzicem i z drugim weekendowym. Bo przynajmniej nie widzi, nie słyszy rodziców, którzy skaczą sobie do gardeł. Ja to zawsze marzyłam o tym, by rodzice się rozwiedli, wtedy mialabym święty spokój
-
ladywind, oczywiście.
-
eurydyka1, podoba mi się, szczególnie ten pierwszy
-
kafka, "DDA nigdy nie będą szczęśliwe", poniekąd to prawda, choć zdanie powinno brzmieć trochę inaczej "DDA nigdy nie będą w pełni szczęśliwe", zawsze będzie nam czegoś brakować, mimo terapii, tak sądzę.
-
Trochę mnie przeraziłaś, bo ja idę też na podobną specjalność, zastanawiałam się między opieką i wychowaniem z profilaktyką społeczną (czyli bardziej stawiam na trudną młodzież i dzieci) a resocjalizacją, w sumie prawie jedno i to samo, z tym, że to pierwsze chyba ma szerszy zakres. Pewnie też będę przechodzić to samo, co Ty. W sumie obawiam się tego, że będę sama. Ale wiesz co? Wiesz pewnie, że dda umieją dobrze udawać, pewnie z Tb jest ich tam wiele, ale wtapiają się w tłum po to właśnie, by nie być odrzuconą. Ty przecież też nie krzyknęłaś "jestem dda", Ty po prostu nic nie powiedziałaś. Parę osób pewnie tak samo jak i Ty postąpiły - są przerażone reakcją pozostałych osób.
-
L.E., to było kiedyś, teraz już się nie przyjaźnicie, czyli to nie była prawdziwa przyjaźń, skoro macie teraz zerowy kontakt, to olej. Ja bym nie szła.
-
Lilith, A co ? Naiwniara jestem, że w to wierzę? Wiesz zawsze jak się coś zobaczy na własne oczy, to się bardziej w to wierzy, myślałam, że i w tym wypadku tak będzie również
-
Lilith, myślałam, że może jak zobaczę jak tego dużo to się wystraszę po prostu i już nigdy tego nie zrobię
-
Vett, nie lubię naszyjników, ale ten kusi Lilith, trochę tak mało. no ale teraz, w dniu dzisiejszym, wiem, że to jest "ble i tak nieładnie", ale wcześniej niestety to zrobiłam co prawda tylko 3 cięcia, ale i tak jak na to patrzę to jestem na siebie zła, a wcale lepiej mi po tym nie było. teraz znów problemy przytłaczają, ale mam nadzieję, że będę silniejsza
-
kasiątko, ja codziennie wieczorem jak psiaka widzę, to po prostu prawie go duszę bo po prostu tak tą swoją Monkę kocham :) :) :) wczoraj mi sprawiło radość to, że pojechalam do Bydgoszczy złożyć wniosek o akademik i do tego cały dzień spędziłam w tym mieście, bo mój ojciec robił w Bydgoszczy, i tak sobie na słońcu pochodziłam, fajnie się opaliłam i miałam same korzyści :) tylko zawsze ta podróż samochodem mnie wykańcza, padłam. jak byłam mała to zawsze zasypiałam w samochodzie, teraz też tak jakoś wyszło... dziś sprawiło mi radość to, że przyszlo zawiadomienie listu poleconego, jak domyślam się jest to list ze szkoły o przyjęciu na studia, w końcu może uwierzę, jak zobaczę na własne oczy
-
kafka, no własnie, to o co w tym wszystkim chodzi.
-
no z pozytywnych spraw to jest to, że jestem inną osobą. wiele pozytywnych zdań nie wypowiedziałabym, gdyby nie spotkanie t, gdyby nie on może nie wiedziałabym nadal, czego chcę naprawdę. właśnie, najgrosze jest to, że to jest tak samo jak w domu. z jednej strony widzę pozytwy, a z drugiej negatywów nie brak. i przez to czasem mam wyrzuty sumienia, że odczuwam takie coś jak nienawiść, złość, smutek, wstyd. wiesz, ja mojej wygarniam niemalże codziennie, a odpowiedzi nie są zbyt satysfakcjonujące.
-
Z tego zdania można wywnioskować, że tych skarg było duuuużo, dużo więcej, a dyrektorka "nie widziała" potrzeby działania, bo pedagog jest jej kumplem z ławki pewnie. Albo chroni swoją placówkę tak, by nikt się nie dowiedział, co się tam działo i dzieje nadal. No ja chcę w końcu uwolnić się od tej sprawy z T. Chcę w końcu jakoś to wyrzucić z pamięci, iść do innego terapeuty, zaufać temu odpowiedniemu i zacząć terapię. Ale mam dużo obaw. Boję się, że nie będę w stanie, bo mam więcej problemów po tej rzekomej terapii niż przed. -- 06 sie 2013, 00:06 -- Wgl to jeszcze zastanawiam się nad faktem czemu to tak bardzo przeżyłam, czy przez to, że ktoś przekroczył granicę, czy może przez to, że się zawiodłam...? Od terapeuty oczekiwałam czegoś więcej, czegoś lepszego, a nie tego samego okrucieństwa, którego zaznałam w domu i gdzie indziej. Miałam tam czuć się bezpieczna i kolejny raz te bezpieczeństwo utraciłam.
-
kafka, żadna kara nie jest dla niego wystarczająca.
-
kafka, widocznie ma znajomości i go nie wywalają nawet w komisji do sp. alkoholowych potwierdzili, że zachował się bardzo nieadekwatnie, agresywnie, ale mimo to tam pracuje. Pewnie nawet nie dostał reprymendy.
-
kafka, dlatego nie daje się kredytu zaufania, ja już nigdy wiecej, bo można się przejechać niestety nawet w ośrodku, w którym powinno się otrzymać pomoc. a w necie go nie ma, nigdzie na tego typu portalach, gdzie opinie się wystawia, w sumie i tak pewnie nikt tego nie czyta.
-
kafka, nom, było to trochę nagłośnione, jest w necie. ale mieli jak zwykle przyjrzeć się sprawie, z dzieci zrobili kłamczuchów, bo w końcu pochodzą z nieciekawych rodzin, a pedagog to pedagog... choć szkoła ponoć wierzyła dzieciakom, ale co z tego... jak i tak nikt nic nie zrobił.
-
Myślałam o tym, ale wiadomo, wstyd przeważa "jak mogłam być taka głupia" itp itd, poza tym raz już była nagonka na jego temat - że dopuszcza się przemocy z tym, że fizycznej wobec dzieci z dd. I nic mu nie zrobili Ja tym bardziej nie udowodnię, że ze mną tak postępował a nie inaczej Myślę, że ja po prostu już go nie chcę więcej widzieć, i tyle. Jak po tej akcji niedawno go mijałam na starówce, to zasłoniłam się przyjaciółmi, bo się zwyczajnie bałam.
-
kafka, nie chciałam do tego wracać, bo wiadomo jak to z takimi sprawami - emocje wracają, a to ciężkie
-
Źle mnie zrozumiałaś... Nie chciałam wnikać w szczegóły, bo był okres, że pisałam o tym multum wiadomości tu na forum o swoim terapeucie... Również i Tobie wyjaśnię w takim razie, bo nie chcę, byś tak mnie odbierała. Słuchaj, wiesz jak wyglądały nasze spotkania, też Ci się zresztą COŚ w nich nie podobało. Wspomniałas o zadaniach domowych, właśnie... Właśnie to mnie mamiło, cały czas właśnie dlatego też myślałam jak Ty - że to terapia, ale na końcu naszych spotkań nieterapeutycznych zwiał wszystkie moje wątpliwości. Nie będę wspominać o tym, że znów były brudne myśli i słowa i gesty... Jeśli chodzi o domniemaną terapię, to właśnie było to błędne... Powiedział, że powinnam iść do kogoś innego po pomoc, najlepiej na grupową, bo on mi nie pomoże, on może tylko ze mną rozmawiać. Bowiem w końcu zauważył, że czekam na coś więcej, ale nie w sensie fizycznym a terapeutycznym. Zdziwiło mnie to, że nagle mogę iść na grupową - wcześniej twierdził, że nie, że dopiero jak się usamodzielnię. A jednak - cuda się zdarzają, nagle mogę. (to było w marcu bądź w kwietniu, więc dawno) No i porządnie wkurzyło mnie to, że MOŻE TYLKO ZE MNĄ ROZMAWIAĆ, jakbym chodziła do niego w celach towarzyskich... Pominę fakt, że poczułam się jak dziwka. No bo jak miałam niby odebrać te jego słowa? Zwyczajnie na początku zżerała go ciekawość poznania mojej historii, potem się w nią za bardzo wczuł, nie wiem co sobie wyobrażał, ale zachowywał się tak, jak się zachowywał, a na końcu jak już mu coś nie pasowało, to zwyczajnie mnie potraktował jak dziwkę, przepraszam, ale piszę tak, jak to odebrałam tylko. Jeszcze po ostatnim naszym spotkaniu napisał mi sms, gdzie jest grupowa, odpisałam, zastanawiałam się, czy iść jeszcze do niego, ale zrezygnowałam (skoro już namawiał do seksu i nawiązywał do tych spraw, to w końcu przejrzałam jakby na oczy, nie chciałam być traktowana gorzej niż jak w domu, w domu jestem nazywana dziwką, a tam chodząc stałabym się poniekąd dziwką, ale to już domysły, nie chcę za daleko pójść, po prostu w odpowiednim czasie to przerwałam - no dobra, może trochę za późno, ale i tak do niczego złego aż tak nie doszło, na dotyku się skończyło i wzmiankach o seksie, choć było widać, że to postępuje, od słów chwalących mój wygląd do.... świńskich odzywek i zagrywek) W każdym bądź razie nawet najgorszy "terapeuta" może czasem jakoś pomóc. Bo w niektórych sprawach jest już lepiej i trochę mu jednak zawdzięczam, bo całą sesje nie próbował mnie, nie wiem jak to nazwać nie wiem czy poderwać to odpowiednie słowo, trudno, najwyżej mnie zbluzgacie, choć ja w sumie czuję się molestowana. Choćby nawet emocjonalnie. A dotyk jego też mi się nie podobał, słowa również, były nie na miejscu, więc w sumie było to molestowanie również seksualne. Ale nieważne jak to nazwę, ważne, że zrobił mi tym krzywdę, bo do teraz to przeżywam i dziwnie się zachowuję, bo niby do niczego nie doszło, przeżywałam wcześniej to, że brat przekroczył granicę, a teraz mojego "terapeutę" bardziej nienawidzę niż swojego brata za to co robił. Trwało to dłużej, może też dlatego. Tak swoją drogą, to na ostatnim spotkaniu stwierdził, przyznał się, że przekroczył granicę. Jak była sprawa z matką i na nią nakrzyczał też stwierdził, że ją przekroczył... Wiedział, że źle robi, ale mimo to... To robił. Mimo, że wysnułam z tej mojej 'historii' wiele właściwych wniosków, jestem bardziej świadoma wszelkich zachowań, złych zachowań, reakcji w domu, matki, moich, ojca... To i tak żal i nienawiść przeważają. -- 05 sie 2013, 22:43 -- To było przeciwieństwo terapeuty :) A pamiętam moją pierwszą rozmowę z nim - chciałabym pomóc mamie, a prócz tego, że mamie myślała Pani by pomóc również jakoś sobie, tak myślałam o jakimś psychologu czy coś, no bo tak się składa, że ja jestem psychoterapeutą i mógłbym Pani pomóc, jeśli Pani odpowiada moja osoba, tak może być Pan, na pewno nie woli Pani kobiety, nie nawet lepiej jak z facetem, z kobietami nigdy nie umiem się porozumieć No i narzekać nie chciałam