
deader
Użytkownik-
Postów
4 886 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez deader
-
Uchwała o kanonizacji Jana Pawła II- po co to komu?
deader odpowiedział(a) na carlosbueno temat w Socjologia
i wice wersa Bron nas panie przed lewako transo Conchito genderami Zaiste! Broń nas Rozsądku i Logiko przed wszystkimi tymi -ami -
Korwin - mimo że nie mam zamiaru na niego głosować - jest bowiem jedynym politykiem który "sprzedaje" taki image, że można w to uwierzyć. Po dorwaniu się do władzy sądzę że faktycznie można by się spodziewać kilku zmian, pamiętajmy że wypowiadał się w dobrym tonie o Pinochecie więc potencjał na totalny przewrót pod przywództwem tego pana - jest. Tyle że on nigdy nie zyska mojego głosu bo o ile zgadzam się z nim w większości kwestii obyczajowych, tak z jego ekstremalnie kapitalistycznymi poglądami nigdy się nie zgodzę. Ja ze względu na jego program polityczny właśnie nigdy nie oddam na niego głosu. Aczkolwiek gadanie o tym że Korwin gnoi kobiety to jedna wielka bzdura, Korwin gnoi jedynie feministki, do kobiet zaś ma ogromny szacunek. Kolejna bzdura. Korwin jasno się wypowiada PRZECIWKO prawom wyborczym, ponieważ podkreśla że w demokracji taką samą "wagę" głosu ma menel i profesor. Korwin jest anty-demokratą więc mimo całej mojej niepopieralności wyborczej dla tego pana - kolejny raz muszę stwierdzić że ludzie lubią pierdolić głupoty nie posłuchawszy o czym tak naprawdę ktoś mówi i przypinają łatki takie jakie im pasują.
-
Genialne spostrzeżenie. Wychodzi na to że nie tylko Rosja to stan umysłu :/
-
LEKOMANIA, kto lubi wcinać więcej leków niż potrzeba...?
deader odpowiedział(a) na AddictGirl21 temat w Uzależnienia
scarlett33, mógłby Dark wpaść i wyjaśnić mechanizm biologiczny tego zjawiska, chętnie bym poczytał -
LEKOMANIA, kto lubi wcinać więcej leków niż potrzeba...?
deader odpowiedział(a) na AddictGirl21 temat w Uzależnienia
Coś w tym jest, wczoraj z przeróżnych stresów zeżarłem w sumie 10 mg klona przez cały dzień i dziś oprócz kilku momentów zawahania nastrój mam znakomity :/ -
No żebym był uzależniony od walenia to też gruba przesada, ale nie oto pytasz. Powiem tak: sprzęt sprawny, tylko nie myślę o jego używaniu co dwie minuty. Co jakiś czas testowany na wszelki wypadek więc info aktualne Nie wiem czy to wrócenie do normy "potem", bo cały czas jem leki, ale to chyba jeszcze lepszy dowód.
-
Chciałbym żeby była lewacka, tymczasem szefu jest przykładnym katolem więc zapierdalam głównie przy jebanych plakatach z papieżami i książkach typu "Amerykańska Masoneria I Jej Plan Na Rządzenie Światem" albo żywoty świętych, tak więc nie trafiłeś A do lewaka mam tak daleko jak ty do mnie
-
[videoyoutube=6PV1tlEm2uI][/videoyoutube]
-
Mnie by chyba spadł spory ciężar z klaty dzięki temu i mało mnie w sumie obchodzi reakcja otoczenia, rodziny głównie, bo to ona nic nie wie. Koniec sztucznych uśmieszków, koniec odpowiadania "to przez pracę" na pytanie "coś niewyraźnie wyglądasz", wreszcie - pieprzona satysfakcja z oświadczenia z tego że ostatnimi miesiącami przytyłem nie przez wpierdalanie pizzy tylko mianseryny, że mam syf a domu nie przez to że jestem leniwym brudasem tylko że nie mam siły się za to zabrać. Ku*wa dzisiejszy dzień wypatrzoszył mnie psychicznie, tyle rzeczy które tłumiłem udało się wyrzygać - mimo że tylko tutaj...
-
Ja już pisałem że jestem załamany bo po raz pierwszy w jakiejś kwestii (pan..i? Conchita) z prezesem Kaczyńskim...
-
Wiem że suchar, ale...
-
Nawet jak narysujesz go uśmiechnięty, to odbyt jest nadal trudniejszy dla nauczycielki do rozpoznania niż kutach
-
O fuck jak ja to znam [videoyoutube=Je_EIT9f9fY][/videoyoutube]
-
Może dlatego że fallus jest szybszy w rysowaniu i łatwiejszy w rysowaniu od żeńskiego odpowiednika? Poza tym tu już nie trzeba żadnego Freuda czy Junga, wiadomo przecież że mamy obsesję na punkcie swoich członków - przejawia się to przecież nie tylko rysowaniem fiutów w zeszytach, ale kupowaniem wielkich samochodów, budowaniu wielkich domów, męską domeną jest też wojna a przecież pociski i rakiety są w kształcie... no, czego?
-
Czasem najprostsze wytłumaczenie jest najlepsze Mi tam do dziś zdarzy się czasem koledze na zleceniu kutacha narysować w pracy, ot, tak, coby urozmaicić sobie dzień a 3 dychy na karku w sierpniu stukną
-
Ja używam dyktafonu, a na próbach z zespołem przekazywałem swoje wizje na zasadzie "pacz na moje rence" Cóż za szowinizm, jak to "co faceci mają", koleżanki z klasy też rysowały Zasada jest prosta: narysować w zeszycie pod nieuwagę coś co doprowadziłoby do szału nauczycielkę, najlepiej na całej już zapisanej stronie, żeby ofiara miała większy wkurw i więcej przepisywania; a że kutas jest dość szybki w rysowaniu i dość łatwo rozpoznawalny... Można było pisać "Ch... K.... D... C...." ale to zajmuje czas, a chodzi o to żeby wyrobić się w "okienku" kiedy ofiara jest odwrócona po naszym "e, patrz tam za oknem!"
-
Oczywiście że jest czymś spowodowany - ale ty piszesz: nałogi, brak zaradności, problemy psychiczne - a ja napiszę: choroby, wyzysk, nieludzkie przepisy. Zawsze jest druga strona medalu. Zaś co do wniosku że kryminaliści, nieudacznicy życiowi czy bezdomni mieli marginalny wpływ na swoją sytuację - to przecież chyba oczywista oczywistość. Oczywiście, zdarzają się przypadki wypaczonych osobowości, ludzi "z dobrych domów" którzy schodzą na złą drogę, ale przecież kradzieże biorą się najczęściej z biedy, gwałty z braku dostępu do seksu, pedofilia z molestowania w dzieciństwie. Wystarczy poczytać biografie co bardziej znanych bandytów aby odkryć pewne zależności wspólne dla większości z nich. Np. jeśli twoi rodzice byli alkoholikami i od dziecka widziałeś ich pijanych, to bardzo prawdopodobne jest że w dorosłym życiu będziesz sam miał z tym problemy - czy to sam zostając alkoholikiem, czy też zaliczając się do tzw. DDA. A skąd wziął się alkoholizm rodziców? Można tropić i tropić coraz głębiej w drzewie genealogicznym, a najpewniej odnajdzie się przyczynę i nie będzie to bynajmniej to że ktoś kilka pokoleń wstecz postanowił sobie zostać alkoholikiem. Tak samo choćby z kradzieżami - przecież naprawdę mało osób robi to dla sportu czy dla przyjemności. Najczęściej są to ludzie wywodzący się ze środowisk w których kradzież jest jedynym sposobem na przetrwanie. I ponownie - drążąc w drzewie genealogicznym odnajdzie się prawdziwe przyczyny. Skąd się wziął stereotyp że Murzyni to złodzieje i nieroby? Ano stąd że duża część z nich to złodzieje i nieroby. Czemu tacy się stali? Przecież nie dlatego że postanowili sobie któregoś dnia że tacy będą, tylko dlatego że kilka stuleci temu biali ludzie ich porwali z Afryki, przewieźli do Ameryki, zakuli w kajdany i kazali pracować za pajdę chleba. Nie dziwię się że nawet po zniesieniu niewolnictwa czarni w ramach zemsty na białym człowieku postanowili na nim "żerować", odbijając sobie setki lat krzywd. Zaznaczam - nie "popieram" ale "rozumiem". I tak samo jest u nas. Ja się wychowywałem w rodzinie w której się nie przelewało, ale nie chodziliśmy głodni i obdarci. Koledzy którzy chodzili głodni i obdarci najczęściej do dziś tak chodzą bądź kwaterunkują się więzieniach, a koledzy którzy mieli dzianych starych do dziś chodzą w markowych ciuchach i popierdzielają na kawę do Starbucks'a. To nie jest nie do zmienienia, bo kiedy człowiek nie musi kraść, to nie kradnie najczęściej - bo nie jest to warte ryzyka, zachodu itd. To dlatego na przykład nie jestem przeciwny przyznawaniu socjalu alkoholikom, bo wolę żeby dostawali kasę na alkohol "z góry" niż żeby mi się włamywali do piwnicy wynosić puszki żeby je na złom sprzedać (a puszki trzymam w piwnicy do treningów strzeleckich więc nie jest to wyssane z palca). No i finalnie dochodząc do mnie - ja też za swoją pracę chcę otrzymywać godziwą płacę, taką, która nie karze mi się zastanawiać czy przeżyję do 1-ego, żeby nie wpadać w depresję a tym samym lepiej pracować.
-
No moje talenty rysownicze to zdechły gdzieś tak w okolicy liceum podczas rysowania kolegom kutasów w zeszytach ale miałem coś podobnego jeśli chodzi o muzykę. Moje ambitne projekty muzyczne wyzdychały, za to przez pewien czas za darmowe jaranie kleciłem ziomkom z osiedla podkłady do ich rapowanek. Rzecz porównywalna moim zdaniem - nie trzeba być żadnym artystą żeby to robić, wystarczy pewna doza rzemieślnictwa. Hehe brzdąkam na gitarze od jakichś 15 lat a do dziś nie znam ani jednej nuty Ba, ja nawet tabulatur nie potrafię czytać/pisać - a byłem głównym kompozytorem w obu swoich zespołach... Mudżiny w Afrika też nie znali nut a napierdzialali w te swoje bongosy aż miło...
-
Rodzinie nie musisz rozpowiadać. Ja się leczę na głowę od 1,5 roku i nikt nie ma pojęcia z rodziny - z podobnych powodów zresztą co ty im nic nie mówię bo na hasło "mam depresję" najpewniej pierwsze co bym usłyszał to "pffff, depresja-sresja" Lekarz nie ma obowiązku a nawet i prawa powiadamiać rodziny o twoim stanie zdrowia (teraz wyjątkowo, na ostatniej wizycie wypełniałem deklarację o tym kogo upoważniam do wglądu w moje dane medyczne - to efekt jakiejś nowej ustawy i oczywiście poskreślałem wszystkie dostępy) więc jeśli sam się "nie wysypiesz" to możesz to rozegrać "po cichu". Co do "Po za tym boje się też przyjmowania leków. Podobno same dysfunkcje po tym są (w tym seksualne), a tego się chyba najbardziej boję." - to cóż, stwierdzenie "same dysfunkcje po tym są" jest równie prawdziwe co "po piciu piwa tylko alkoholizm człowieka dopada". Bzdura, mówiąc krótko. Owszem, bywają efekty uboczne, natomiast nie można kilkoma minusami przesłaniać sobie plusów. Co do zaburzeń w sferze seksualnej po antydepresantach - to paradoksalnie może się okazać że wyjdą ci na dobre, bardziej niż myślisz. Też na początku obawiałem się tzw. PSSD ale "w praniu" okazało się że to wręcz w moim przypadku pomocny efekt uboczny. Nie myślę o seksie = nie brakuje mi go = nie wpadam w depresję związaną z brakiem seksu i mogę spożytkować czas przeznaczany wcześniej na maniakalną masturbację czy rozmyślania o tym jak to mi źle i smutno samemu - na coś pożyteczniejszego.
-
Jeśli odizolowałeś się od ludzi, to co cię obchodzi co sobie pomyślą? To raz. A dwa - czy ty żyjesz w Big Brotherze? Przecież tego kto się udał do psychiatry nie ogłaszają codziennie w Super Ekspresie. Nie chcesz = nie mówisz o tym i już. U mnie rodzina by pewnie piekło zrobiła jakby się dowiedziała że się leczę, dlatego wykonałem ten podstępny genialny manewr i... nic im o tym nie powiedziałem. Do szpitala cię raczej nikt nie wsadzi prędzej bym się obawiał niepoważnego potraktowania, bo jak trafisz na idiotę to ci może powiedzieć coś w stylu "to taki wiek, każdy tak ma w tym wieku" - no ale jak trafisz na idiotę to szukasz kolejnego lekarz i tak do skutku.
-
No dobra, z tym się akurat nie zgadzam. Szef jako wódz założyciel firmy ma prawo zarabiać więcej od całej reszty, gdyby nie on firmy by nie było, gdyby nie jego geniusz i inwencja, i wizja nie byłoby nic. Z resztą się zgadzam. Totalnej równości nie uznaję. Nie wyobrażam sobie mieć firmy z 20 pracownikami i rozdzielić wszystkim (łącznie ze sobą) pensje po równo. Powiedzmy że jestem w stanie się zgodzić, w pewnym stopniu. Bo jak nie ten, to inny - ludzi z zadatkami na szefowanie jest multum, niektórzy z nich kiszą się jako magazynierzy bo nie mają szansy tych swoich predyspozycji wykorzystać, bo system promuje ludzi którzy mieli łatwiejszy start. Innymi słowy, prędzej szefem zostanie ktoś bez polotu, bez pomysłu, bez żadnej inwencji i geniuszu, za to mający rodziców którzy potrzebują obsadzić kogoś na kierowniczym stanowisku nowootwartego oddziału ich firmy, lub generalnie są w stanie zasponsorować dziecku jego biznes (przykłady mam w okolicy dosłownie o rzut beretem) niż zdolny, z pasją, pomysłami i charyzmą potomek piekarza i sprzątaczki ponieważ zwyczajnie nie dadzą mu takiego startu jak ci właściciele sieci butików. Dlatego mogę się zgodzić że szef może zarabiać więcej od pracowników - ale nie więcej niż podwojona najwyższa pensja którą wydaje podwładnemu. Zwyczajnie, żaden szef nie zapierdziela 2x więcej od swoich pracowników (a jak zapierdziela, to znaczy że pracoholik i powinien zluzować) a nic tak nie wkurwia jak widok kogoś kto robi tyle co ty a dostaje 10x więcej tylko dlatego że "miał pomysł". Trzeba odejść od obecnego modelu. Obecny system pokazuje że firmę zakłada się po to żeby trzepać dla siebie jak najwięcej kasy. Powinno być zaś tak, że firmę zakłada się aby pomóc budować potęgę swego kraju, tym samym głównym celem nie powinien być jak największy zysk dla pracodawcy, co zapewnienie miejsc pracy i to o jak najgodziwszych warunkach. Ja też nie wyobrażam sobie zakładać firmy i płacić pracownikom tyle co sobie - co jest najlepszym dowodem na to że na pracodawcę się nie nadaję bo mam już mózg u samych podstaw niestety przesiąknięty kapitalistycznym myśleniem wpajanym nam od lat. Pracodawca to powinien być ktoś jak ksiądz czy nauczyciel - człowiek z tzw. "powołania". Niezły OT ale przynajmniej przez to całe gadanie przeszła mi ochota rzucania się pod pociąg...
-
Bierzesz na depresję, nerwicę, czy zaburzenia odżywiania? 60 mg to dawka raczej na te ostatnie. Ja jem 20 mg od około roku, pierwsze odczuwalne efekty były po dwóch miesiącach. Każdy lekarz ci tak powie jeśli chodzi o fluoksetynę, no chyba że jakiś niekompetentny ci powie że po dwóch tygodniach ćwirki zaptakają.
-
Zastanawiające jak często ludzie mi to mówią OK, pierwszy banan na mordzie - bo zazwyczaj mi ludzie mówią że mój punkt widzenia to punkt widzenia popieprzonego na umyśle komucha Najlepsze w tym wszystkim jest to że ja sam zawsze postuluję "zaakceptowanie rzeczywistości" i resztę porad które mi dajesz. Po prostu... no, mam nawrót wredny deprechy i nawet moje własne poglądy wydają mi się obecnie debilne. Muszę to przeczekać, minie. Ale co w tym czasie ponarzekam, to moje A co do zaakceptowania takiego a nie innego układu rzeczywistości... Cóż, może i jestem naiwnym idealistą, ale myślę sobie czasem, że skoro ćwierć wieku temu ludzie potrafili się zbuntować i obalić komunizm który im nie pasował, tak myślę sobie czasem ze może i teraz jesteśmy zdolni się zebrać, zbuntować i obalić ten pieprzony kapitalizm i zrównoważyć nieco ten rozjazd pomiędzy ludźmi który się przez niego wytworzył...
-
Ale to całkowicie zaprzecza pojmowanej przeze mnie normalności. Normalność ja pojmuję jako: idę do pracy i dzięki niej mogę godnie żyć. I obojętne czy to jest praca prezesa banku, drukarza, czy sprzątacza ulic. Bo ani prezes banku nie jest w niczym ode mnie jako człowiek lepszy, ani sprzątacz jako człowiek nie jest ode mnie w niczym gorszy (w teorii, bo każdy z nich może być też teoretycznie np. pedofilem czy damskim bokserem). Pracuję dla kogoś, owszem, ale nie jest tak że ja się w tej pracy opierdalam. Na ile mogę, staram się pracować uczciwie. Powinienem więc za to być też uczciwie wynagradzany. A nie wykorzystywany i straszony że jak mi się nie podoba to jest setki chętnych na moje miejsce. Jak ktoś czuje że jest powołany do bycia właścicielem, to zostaje właścicielem. Jak ktoś czuje że jest powołany do bycia pracownikiem, to zostaje pracownikiem. Nie wiem w czym te dwa stanowiska są od siebie gorsze. Ja nie mam talentu do naganiania klientów, mój szef nie ma talentu do czyszczenia starodruków, obaj zaś nie mamy talentu do zamiatania podłogi - do czego talent ma pani która u nas sprząta. Te stanowiska się uzupełniają. Nie wiem czemu pani która sprząta ma dostawać mniej pieniędzy ode mnie a szef więcej. Jak pisałem - ludzie jak najbardziej nie rodzą się równi. Ale jako gatunek dość już rozwinięty powinniśmy skupiać się na tym żeby te nierówności zacierać, a nie pogłębiać je jeszcze bardziej. A my stawiamy wille dla bogaczy i slumsy dla biedoty. Nikt nie zasługuje na życie w szałasie tak samo jak nikomu nie jest potrzebny do życia basen na dachu. I właśnie dlatego wolałbym być pustakiem, bo pustak się nad takimi rzeczami nie zastanawia. Jak jest pustakiem bogatym, to bierze kasiorkę od mamusiów i po sprawie. Jak jest pustakiem biednym to idzie zrobić loda żeby ktoś kupił jeansy. A ja siedzę z tymi wszystkimi rozmyślaniami o niesprawiedliwości na świecie i nie wiem czy bardziej mam ochotę wysadzić całą planetę w pizdu czy tylko sobie ten łeb odstrzelić żeby już przestać o tym myśleć.
-
eee zalezy gdzie. Generalnie latanie samolotem jest tanie Wszystko zależy od tego na którym szczeblu drabiny społecznej jesteś. Dla mnie nawet bilet na pociąg do Arturówka jest na tyle drogi że musi być uwzględniony w miesięcznym budżecie, nie jest to kwota która wpisuje się w kategorię "drobne wydatki dzienne". Cały w ogóle wyjazd na zlot do Arturówka dla niektórych będzie niczym pierdnięcie komara i nawet nie zauważą że im coś z portfela zniknęło, dla niektórych zaś oznacza to trzymiesięczne zaciskanie pasa żeby uzbierać kasę na taki wyjazd. Oczywiście, bilet na samolot jest dziś tańszy niż 10 lat temu, ale co z tego skoro chleb jest droższy, masło jest droższe, większość rzeczy jest generalnie droższa. To sprawia że zakup materiałów niezbędnych do przeżycia nadal nie pozwala tym którzy nie trzepią kokosów na "ekscesy" typu podróż samolotem. Nie tak dawno, może ze trzy lata temu, planując wyjazd na Woodstock, rozmyślałem nad tym czy moze by faktycznie nie skorzystać z samolotu i z Wawy do Poznania polecieć samolotem, żeby uniknąć jazdy bydłowozem. Niestety, bilet kosztował około 200 zeta. Dla mnie to nie jest kasa którą mogę sobie lekką rączką wydać... Przy czym ja wcale nie znajduję się na samym dnie tej społecznej drabiny, miliony Polaków zarabiają mniej ode mnie - co oni mają powiedzieć..?