
deader
Użytkownik-
Postów
4 886 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez deader
-
A ja to bym w sumie chyba z ciekawości poszedł na "wykład amfcego", ciekawy jestem jak te jego kozaczenie wypadłoby w rzeczywistym świecie, zwłaszcza jakby połowę publiczności stanowiły kobiety
-
Prędzej jakiegoś faceta na to wyrwiesz
-
Muszę przyznać że ciekawi mnie, co to za "praktyczne" a jednocześnie tak fascynujące dla płci przeciwnej zainteresowania. Skręcanie mebli z Ikei?
-
Zgaduję że po to tu na forum jesteś - żeby "coś ze sobą zrobić", nieprawdaż? Z małych cegieł mur zbudować się da Dobra, panie, pora spać by do roboty wstać, narra!
-
No w sensie zgadzasz się ze mną w rzeczach które nie zawsze są cool, jak na przykład uświadomienie sobie jak jesteśmy inni od "normalnych" ludzi na przytoczonym - przeze mnie wyżej i zacytowanym przez ciebie - przykładzie A uświadomienie to pierwszy krok do zapytania - co z tym zrobić?
-
Zgadzanie czy to co się za nim kryje?
-
Wspólne zamieszkanie z partnerem
deader odpowiedział(a) na bozuazja temat w Problemy w związkach i w rodzinie
Jak nie spróbujesz, to się nie dowiesz. Daj facetowi szansę, kobieto! -
Bo po pogrzebie jej rodzina dalej musi jakoś żyć, a im mniej dziwnych jazd typu baby w sklepie szepczące "ty, patrz, to ta co tak włosy rwała na pogrzebie" na jej widok tym dla nich lepiej. Banał? Może. Nie dla tych których to dotyczy. Trzym się :) To się nazywa instynkt przetrwania Bo oni się przemęczą jeden wieczór, ale potem nie będzie przez lata wytykania że "to te antychrysty co ślubu u księdza nie wzięły!", a tu, na naszym (a już zwłaszcza ich) zadupiu - niestety jest to ważna rzecz. Zwłaszcza jeśli kumpel ma sklep spożywczy w którym kupuje połowa miejscowych moherów Można powiedzieć że to w pewnym sensie zagranie marketingowe :D A co do "niepojmowania" tego - to jest właśnie to, co różni "ich" od "nas". Oni tańcowali i pili wódkę a my siedzieliśmy na forum dla świrów Kto w ogólnym rozrachunku "lepiej wyszedł"..?
-
Zwłaszcza dyżurne babcie które łażą na każdy pogrzeb i potem porównują ze sobą który był bardziej "udany". Niestety, takie miejscowe realia. Tych "przypadkowych widzów" było więcej niż osób spokrewnionych/zaznajomionych ze zmarłą.
-
W tym roku wykład wygłasza dr amfce Przez ciebie po raz pierwszy w życiu doświadczyłem sławetnego zaplucia monitora. A myślałem dotąd że to legendy
-
No jak dla mnie cały ten cyrk z wujkami w rozchełstanych koszulach około północy zataczających sie z pytaniem "A tyyy tosssskąd wogóle znaszszsz Andrzejjja?" to wiocha. Dla samych biorących udział zresztą - też. Oni po prostu mieli więcej samozaparcia niż ja i podołali konwenansowi - walnęli dla rodzinki ślub w kościele mimo że są oboje niewierzący, wesele zrobili w remizie z kapelą weselną choć woleliby w gruncie rzeczy imprezę na 10 osób, bez rodziny. Ale oni mają dobrze wyrobiony instynkt społeczny, którego mi brakuje Raz tylko byłem na weselu i to tylko dlatego że mi za to zapłacono, tak to nie mam zamiaru uczestniczyć w takich imprezach. Za dwa dni będzie "prawdziwe" wesele - dla znajomych, bez rodzinki, bez disco polo. I bez garniaków.
-
Wybory Miss 50latek w Las Vegas AD 2009: Pokaż coś strasznego!
-
Szczerze pisząc, to jest to chyba bliższe założeniom autorki tematu, niż podawanie tutaj sposobów na samo wyjście. To, jak słusznie zauważyła Candy, znajdziesz w innych działach na forum. Pokop, może znajdziesz coś co ci pomoże :)
-
Konglomerat powyższych powodów. Owszem, zarabiam na tyle żeby się utrzymać, ale jednorazowy wydatek rzędu 2000 na jedną remizową potupajkę to dla mnie za dużo. A kupowanie garniaka za 200 pln ze szmateksu nie spełniałoby raczej ani ich ani moich wymagań estetycznych Ale szczerze się przyznaję że ten konwenans (ślub + wesele) to jest dla mnie wiocha i żenada i z premedytacją się na to nie piszę i możecie bez skrupułów po mnie pojechać że dałem dupy wbrew zasadom które głosiłem wcześniej - tak, będziecie mieć rację. Inna sprawa że ślub a pogrzeb to jednak dla mnie dwie różne sprawy. Niby jedno i drugie teoretycznie ma się raz w życiu, ale po ślubie jest jednak znaczne prawdopodobieństwo że się jeszcze z nowożeńcami spotkam...
-
Ty to widzę z tych, którym sarkazm i autoironię trzeba zaznaczać w tekście Jakby się do mnie przestali odzywać i obrazili to nie byłbym w żaden sposób pokarany - co najwyżej oni by się pokarali zerwaniem znajomości z takim zajebistym gościem jak ja :)
-
No więc po pierwsze - xanax to już sam w sobie jest "czymś mocniejszym" i na depresję akurat niezbyt odpowiednim zdaje się lekiem. To jest lek dla nerwicowców, lękowców. Jako lek z grupy benzodiazepin ma właściwości uzależniające - odstawienie xanaxu po tak długim zażywaniu samo w sobie może doprowadzić do stanów depresyjnych! Leki na depresję to głównie popularne SSRI - i na takim to właśnie jestem "ustawiony". Konkretnie - Seronil, pod względem substancji czynnej - odpowiednik słynnego Prozacu. Na twoim miejscu udałbym się do psychiatry i omówił perspektywy leczenia lekami antydepresyjnymi a nie przeciwlękowymi. Co robiłem oprócz brania leków? Świadomie - chyba praktycznie nic! Po prostu jak dostałem swój "Prozac" to zacisnąłem zęby, wiedziałem że leki z tej grupy czasem potrzebują 4-8 tygodni do "wkopsnięcia" się w organizm. I w którymś momencie po prostu - lek zaczął działać. Poprawił mi się z automatu nastrój, zamiast zamulony i mrukliwy zaczałem się uśmiechać i otwierać na ludzi. Przestałem myśleć o tym że otacza mnie zgraja debili i ja jedyny mądry wśród nich się męczę. I ten stan po prostu się "rozwija" - Seronil cały czas dostarcza mojemu zepsutemu mózgowi tak porzebnej do szczęścia serotoniny, a jak nastrój sam w sobie się poprawia i to zauważasz, to zaczynasz myśleć: "a może da się jeszcze bardziej??" i zaczynasz wyznaczać sobie granice, drobne kroki, zbliżające do wyzdrowienia... Jest jeszcze jedna rzecz w sumie, która mi pomogła. Mianowicie - to forum. Najpierw - czytałem historie innych ludzi i dostrzegłem że nie jestem sam z problemem. Potem, kiedy poczułem się ciut lepiej, zacząłem się udzielać. Dzisiaj - mimo że oczywiście zdarzają mi się dni gorsze, czy czasem wręcz jakieś załamania, to wyzbyłem się myślenia z kategorii "uomatko, a jutro znów to samo..." - bo już wiem że tak nie będzie. Nawet jak mam jakiś wyjątkowo paskudny wieczór, załamkę, to powtarzam sobie jedną rzecz i jestem pewien jej słuszności - "jutro się obudzę i nie będę się tak czuł"!
-
rotten soul, hehe wiem dobrze o czym mówisz Ot choćby ostatnio "ominęło" mnie wesele znajomych bo zastrzegłem im że nie byłem, nie jestem, i nie mam zamiaru być w posiadaniu garnituru. A oni stwierdzili że bojówki i t-shirt to nieodpowiedni ubiór na spęd gdzie cała rodzina będzie ich oglądać i oceniać z kim się zadają Ale ja nie mam do nich żalu o to - to jest taki KONWENANS że na wesele trzeba przyjść w garniaku i zostałem pokarany za próbę złamania takowego. Albo w liceum - nie poszedłem na studniówkę, stwierdziłem że zabawa wśród głąbów z mojej klasy mnie nie interesuje, wolę pójść z prawdziwymi znajomymi na piwo. Jak się okazało miałem nosa, bo moja klasa narobiła szkód w pomieszczeniu i oprócz składki na studniówkę musieli potem pokrywać szkody...
-
Znam ten stan bardzo dobrze, i właśnie z przytupem z niego wybywam. Oprócz tych "dobrych rad" brałeś jakieś leki? Bo ja na przykład wiem że bez chemii nie osiągnąłbym obecnego stanu, nie ma bata.
-
[videoyoutube=sSu1pzn16yw][/videoyoutube]
-
Nic dodać, nic ująć.
-
Hehe nie martw się, ja nie z takich, jak mi się nie spodoba to zwinę dupę do pociągu i wrócę do domu Ale raczej nie sądzę żeby tak miało wyjść, wiem z doświadczenia że rzeczy których się boimy najczęściej wychodzą dużo fajniej niż się spodziewaliśmy, więc...
-
Byle było łóżko do spania i kibel z bieżącą wodą i mogę wbijać Mushroom jeśli ja miałbym optować to za czymś poza samym miastem, żeby zlot odbył się nie pośród betonu i ulic a wśród zieleni... w sensie, chętniej bym spędził zlot na grillowaniu niż clubbingu
-
Myślę, że... tak! Bo akurat zgrywa się to terminowo jeszcze z urlopem który wziąłem od 19-21 żeby się przygotować a potem "odchorować" koncert Watersa. Przekonałeś mnie że faktycznie trzeba czasem przełamać swoje fobie i inne pierdoły i zaryzykować - może się z takich akcji coś ciekawego wykluć.
-
O, widzę że wygrał najbardziej pasujący mi termin