
deader
Użytkownik-
Postów
4 886 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez deader
-
Nope, man. To jak przyznanie się alkoholika do alkoholizmu, jak przyznanie narkomana do ćpuństwa... Deklarujesz że jesteś egoistą - i ja szanuję taką szczerość. Inna sprawa czy i co zamierzasz z tym zrobić Ja przez lata uciekałem przed stadem i dopiero teraz zaczynam się z nim "godzić". Chyba. Mam nadzieję. Ja naprawdę chcę wrócić do "żywych", a samo się to nie zrobi. Trzeba trochę zgiąć kark, pokajać się za przeszłe grzeszki. Od kiedy zacząłem zrównywać tempo ze stadem to zaczęło mi się lepiej żyć. To forum jest świetne, pomaga mi, ale bez obrazy - nie chcę na nim siedzieć do końca życia, no, chyba że jako "cichy pomocnik" jak już "znormalnieję" Odpowiedziałbym ci to samo co jej Ale luz, wiem, że nie przeżyliście tego co ja i mnie do końca nie zrozumiecie, tak jak "normalni" ludzie "nie rozumieją" ludzi z depresją czy nerwicą - bo nie dane im było "posmakować" jak to jest. Wiem jedno - mam czyste sumienie jeśli chodzi o ten pogrzeb, nic nie zmienicie w moim postrzeganiu tamtego dnia. Zrobiłem to co uważałem za słuszne, w sposób który uważałem za słuszny - i nadal tak myślę.
-
[videoyoutube=h4yZB_ybCsI][/videoyoutube]
-
Nie. I po to tam między innymi byłem - żeby zadbać o to "za nią". I wiem że jej córka też by nie chciała takich "scen". "Dla niej" też to zrobiłem. Zresztą masz w sygnaturze idealne podsumowanie mojego czynu.
-
Zmienił na takie że człowiek jest czymś więcej niż biomasą, że siedzi w nim jakaś dusza itd... Szczerze - to nie zagłębiałem się w to za bardzo bo generalnie przez to całe wydarzenie koleś tak się zmienił że nam się przyjaźń zerwała. No a poglądy zmienił, bo, jak pisałem, jako darwiniście łatwo byłoby mu odrzucić takie dziecko - gardzić nim itd. a zapowiada się ze przez najbliższe lata będzie je miał pod dachem tak więc głupio tak trochę gardzić własnym dzieckiem... Trochę tak, a trochę też z własnych pobudek. Żeby właśnie w tej "ostatniej podróży" towarzyszył jej ktoś kto wie że to wszystko to... cyrk. Jakiem niewierzący, gdyby miejsca były zamienione - czyli to ja bym umarł, a ona żyła, to - głupio to brzmi bo człowiek nieżywy nie myśli, ale - też chciałbym żeby tam przyszła, żeby wśród tłumu była jedna istota która naprawdę mnie rozumiała. Dobrze że się do tego przyznajesz, ja taki byłem, nadal po części jestem, ale pracuję nad tym żeby to zmienić i jestem dumny z rezultatów :) Nie będę prawił morałów, ale... lepiej żyć w zgodzie z ludźmi niż wiecznie pokazywać ludziom "fuck you". " Kto uważa ludzi za stado i ciągle przed nim ucieka, ten musi liczyć się z tym, że to stado dogoni go i weźmie na rogi" :) Oczywiście że tak, ale... napisałeś to tak jakby to było coś złego. Chciałem jej oszczędzić tego żeby ludziom wrył się w pamieć widok rozhisteryzowanej, niepanującej nad sobą "wariatki"... Nie wiem już sam. Wydaje mi się że mam rację we wszystkim co powyżej wypisałem. A ponoć największą mądrością jest przyznanie się że "wiem że nic nie wiem". Nic już nie wiem. Namąciliście mi w głowie
-
Pracowałem kiedyś w tej "branży". Nie polecam
-
Jak dla mnie prawo jest swego rodzaju odmianą konwenansu więc podtrzymuję swój wywód. Ale my nie żyjemy w kulturze romskiej, tylko naszej. A muzułmanie z lubością polewają kwasem kobiety które im podpadły - czy to źle? Zapewne powiesz że tak, ja też, a oni to widzą jako normalną rzecz. Więc nie widzę sensu takich porównań. Rytuały pogrzebowe są w każdej kulturze mniej lub bardziej inne, ale my żyjemy w jednej, konkretnej, i rozpatrujmy sytuację na "naszym podwórku". Też coś podobnego przeżyłem i z perspektywy czasu się tego wstydzę. Tak nie wypada i jak dla mnie - koniec, kropka. Jedna matka się trafiła której śmiechy na pogrzebie nie przeszkadzały - ale jest ona statystycznie wyjątkiem.
-
Ja też nie wtykam nikomu nosa w jego łóżko, jak zresztą nadmieniałem mam brata geja i zupełnie nie mam z tym problemu, znam też sporo osób które do gejów/lesbijek nic nie mają ale zapytane o to czy są oni odstępstwem od normy to odpowiedzą zgodnie z prawdą że tak - bo jednak są tylko jakimś tam procentem generalnie heteroseksualnego społeczeństwa. I tu nie chodzi o rozwodzenie się nad tym, ot - taki jest matematyczny fakt i tego nie zmienisz. Czysta statystyka. Myślę że jednak są pewne konwenanse co do których nie ma wątpliwości. Na przykład na pogrzebie nie wypada żałobników zaczepiać i z rechotem wspominać jak to się upiło w trupa z właśnie wkładaną do ziemi denatką. W sklepie nie wypada kraść, ponieważ konwenans jest taki że za produkty się płaci a nie bierze co chce i wychodzi. Jest mnóstwo konwenansów co do których nie ma najmniejszych wątpliwości jak postępować, jedynie żyjemy w czasach w których niektórzy ludzie za cel wzięli sobie przewracanie wszystkiego co się da do góry nogami - a to by szokować, a to by zwrócić na siebie uwagę, a to bo się jest zbyt tępym żeby dorosnąć do życia wśród ludzi... Kiedyś jak byłem młody i głupi to łaziłem z kumplami pod kościół i krzyczeliśmy "Szataaaaaan" do wychodzących babć i robiliśmy do nich "straszne" miny. Teraz wiem że byłem małym debilem który nie rozumiał że pewnych rzeczy nie wypada robić.
-
rotten soul, no dokładnie, ja tylko mówię - pewne wydarzenia potrafią wywołać zachowania o które byśmy siebie nie podejrzewali. M(i)a(łe)m kumpla, który był totalnym darwinistą, antyteistą i zwolennikiem teorii że ludzie to tylko biomasa napędzana energią elektryczną. Urodziło mu się dziecko. Dziecko z uszkodzonym mózgiem. I jak stwierdził, musiał zmienić swoje poglądy, bo nie wyobraża sobie spędzić życia z czymś czym gardzi, bo według jego przekonań powinno zemrzeć w kontekście doboru naturalnego. Zupełnie mnie nie zrozumiałaś. Nazywaj to hipokryzją, ok. Wolałem przez chwilę pobyć hipokrytą, ale sprawić żeby rodzina mojej zmarłej dziewczyny zobaczyła że w takiej chwili przyszedłem, podłączyłem się do ich rytuału, odrzuciłem swojej zasady żeby oni poczuli się lepiej. I mam gdzieś czy to jest hipokryzja, czy nie, dla mnie ważniejsze jest to że wiem że zrobiłem coś dobrego dla kilkorga ludzi. I przy okazji - nie "pchałem się na front" pochodu. Ale kiedy jej matka rzuciła się do grobu z lamentem to jako jeden z pierwszych rzuciłem się żeby ją odciągnąć, wspomóc. Dobra, koryguję - większość niehomo- i niebiseksualistów (...). Tak lepiej? Może być nawet znaczna część.
-
Rotten, zapewniam cię że jak znajdziesz sobie kobietę i ci ona umrze to pójdziesz na pogrzeb. Wiem to z autopsji i to też będąc totalnym ateistą. Co innego jak umiera babcia, matka, ojciec - ludzie którzy "z założenia" umrą przed tobą, zakładając normalny rozwój sytuacji. Ale kiedy umiera ci ktoś z kim planowałeś spędzić życie... To po prostu zmienia perspektywę. Z samego szacunku dla tej osoby, wiedząc że miała ona w nosie kościelne cyrki, idziesz tam, żeby swoją obecnością uczcić jej pamięć. Wiem że możesz mi nie wierzyć na słowo i zrozumiem to. Ale... cóż, bardzo ci życzę żeby ci się taka sytuacja nigdy nie przytrafiła. Na grób mojej dziewczyny nie chodzę, bo dla mnie ona "pozostała" bardziej w moim domu niż w ciemnej mogile, "bliżej jej" jestem jak siadam na kanapie na której spędziliśmy tyle czasu razem. Ale na pogrzeb poszedłem. Nie wyobrażam sobie nie pójść.
-
No to niniejszym uświadamiam cię że dla osób niehomoseksualnych lub niebiseksualnych - jest to odejście od konwenansu. Jak nie postrzegasz tego w takiej kategorii to cóż, dużo to o tobie świadczy. Obchodzi mnie, co o mnie myślą moi szeroko pojęci bliscy, ale oni ze mną rozmawiają, pytają się o przyczyny moich decyzji jeśli jakichś nie rozumieją, słowem - rozmawiamy ze sobą i się dogadujemy. Dlatego jesteśmy bliscy. Co myśli o mnie moja sąsiadka pani M. faktycznie lata mi koło pióra, co myślą o mnie kompletnie obcy ludzie tym bardziej Czyli - rodzice twojej dziewczyny to byli dla ciebie obcy ludzie, nie bliscy? Pięknie im okazałaś szacunek, cudnie. Wydali na świat kogoś z kim spędziłaś - zakładam - przyjemne chwile, może nawet wiele, a w momencie kiedy przytrafiła im się tragedia nawet nie przyszłaś ich pocieszyć, wesprzeć? Brak słów. Kalebx najlepiej to podsumował, nic nie mam do dodania. Spadam z tego tematu bo rzygać mi się chce na myśl o tym że na świecie jest pełno takich Vianów dla których liczy się tylko własne wygodnictwo i nic więcej. Ja rozumiem egoizm, każdy jest w jakimś stopniu egoistą, to nawet ewolucja w nas warunkuje, ale to co ty opisałaś przekracza granice dobrego smaku. Po prostu... brak słów. Przepraszam za cały ten offtop bo dyskusja zeszła na zupełnie inny tor niż zamierzyła autorka.
-
Vian, naprawdę podnosisz mnie na duchu, jestem wychodzi na to normalniejszy niż sądziłem. A to można jakoś inaczej je łamać? Jak ktoś łamie konwenanse cichutko i tak, żeby nikt nie wiedział, to wcale ich właściwie nie łamie. Można być gejem albo lesbijką i łamać konwenanse łącząc się w pary z osobą o podobnej orientacji. Można też bezczelnie wpierdalać się ze swoja odmiennością innym organizując parady, marsze i wrzeszcząc "normalsom" w twarz: "jestem dumny z bycia innym". Jest różnica? Jest. Mój brat jest gejem ale na żaden marsz nigdy nie poszedł bo jak sam stwierdził - wie że jest inny i nie będzie próbował przekonywać reszty do tego że to normalne. I tak samo ja mimo że niewierzący to jako jeden z ostatnich dołączyłbym się do jakiejś antyklerykalnej manifestacji. Łamię konwenans po cichutku, nikomu nie szkodząc. Na codzień do kościoła nie chodzę. Ale jakbym nie pojawił się na pogrzebie mojej dziewczyny - to co by sobie pomyślała o mnie jej rodzina? Ciebie wygląda na to - gówno obchodziło co myślą inni. Nawet nie wiesz jak się cieszę z tej wymiany zdań w tym temacie, uświadomiłem sobie że nie jestem złym człowiekiem, nie jestem totalnym egoistą, potrafię myśleć o innych nawet jeśli jest to dla mnie kłopotliwe, przykre czy wydaje się głupie.
-
Plus wszystko co napisał Philip K. Dick. Bez wyjątków
-
O lol, piguły robisz?
-
A ja lubię oglądać horrory z lat 80tych, pełnych gumowych potworów i rozlewanej na lewo i prawo sztucznej krwi. Czasem człowiek potrzebuje się "odmóżdżyć" przy jakimś popkorniaku, nieważne czy to książka, film czy gra, ani z jakiego gatunku. Nie da się całego życia przejechać na Platonie i Dostojewskim.
-
Skąd wiesz? Ewolucja jest nieprzewidywalna. Może przez stopniowe przeludnianie planety bardziej "opłacalni" staną się niscy osobnicy, którym wystarczy mniejszy metraż mieszkaniowy.
-
Kurrwa pociąłem się lodem do whisky nie ma to jak zjebany dizeń
-
To samo pewnie powiedziałby neandertalczyk, gdyby wiedział co to ewolucja. Kolejnym etapem ewolucji będzie integracja z "krzemowymi formami życia", przez co rozumiem wszelkiego rodzaju wszczepy, implanty, nanoroboty itp. urządzenia które w przyszłości będą włączane do naszych organizmów. Do szczytu ewolucji nam daleko :)
-
Przez następne tysiąclecia powiększy nam się mózg kosztem innych części ciała najpewniej. Ewolucja nie ma końca, wszystko ciągle podlega stopniowemu rozwojowi, tyle że nie mamy perspektywy a to żeby to dostrzec. Dostać się nieciężko, najpierw płacą w okolicach 1500 pln, później już tylko lepiej. Kumpel po dwóch latach doczekał się prawie 3 tysi i przeniesienia do działu developingu gdzie poprawia błędy w zachodnich produkcjach. Żyje się po to żeby potencjalnie przedłużyć istnienie gatunku. Nie, żyje się tylko po to, żeby żyć, nie ma celu. Przedłużanie gatunku to tylko przy okazji, nie każdy musi, a my już dawno wyszliśmy spod mechanicznego działania ewolucji. I wkurza mnie strasznie jak naukowcy i normalni ludzie ciągle na siłę szukają ewolucyjnych wyjaśnień wszystkiego, to głupie. Jakie jest ewolucyjne wytłumaczenie jazdy na wrotkach...? Ot choćby takie że prędkość jest w cenie w przyrodzie, a wrotki dają przewagę nad kimś we wrotki "nieuzbrojonym" - bach, masz "ewolucyjne" wytłumaczenie jazdy na wrotkach. Jest całkiem odwrotnie niż piszesz, natura nas tak stworzyła że głównym instynktem jest przedłużenie gatunku, to właśnie życie jest niejako "przy okazji". Zastrzegam że to nie jest praca zdalna, tylko na miejscu. Ale podobne działy mają i CD Projekt, i Techland, i City Interactive - chcesz coś robić z grami to wysyłaj CV, sami na pewno się do ciebie nie odezwą...
-
Żyje się po to żeby potencjalnie przedłużyć istnienie gatunku. Firma Qloc w Warszawie się tym między innymi zajmuje, trzeba nie marzyć tylko składać CV.
-
Nie ma to jak pójść do specjalisty po poradę a później się jej nie posłuchać. Chorzy na raka pewnie też woleliby pokonać chorobę bez brania chemii ale patrz, jakoś biorą...
-
Szef od samego rana mnie wkurwia, dziś wypłata, więc oczywiście przylazł z całą jebaną kartką zapisaną pierdołami które mu nie pasują typu "trzymasz w rogu pomieszczenia puste butelki po tuszu zamiast je wyrzucać", "nie postawiłeś X w miejscu Y tylko w Z a przecież chciałem żeby było w Y"... Nożeszkurrwa przychodzi człowiek rano do pracy z entuzjazmem, energią, a na wejście dostaje z glana w mordę, metaforycznie.
-
Widziałem coś takiego w "Dexterze", niezbyt dobrze się skończyło
-
Wiem tyle co o zespołach rockowych - wielu marzy, garstce się udaje. Trenowanie 5 h dziennie w CS'a czy inny aktualny e-sportowy tytuł... nie wiem czy nie bardziej by ci się te 5 h opłaciło spędzić na "farmieniu" w jakiejś MMO Ponoć rynek postaciami czy przedmiotami w grach to całkiem niezły interes. Na żadnego rozpieszczonego dzieciaka nie wyszedłeś, a o paleniu i negatywach ganji to cóż... i tak mnie nie posłuchasz
-
Ja, przepraszam że tak z głupia frant, ale nie kumam "wiadomo dlaczego" można prosić o wyjaśnienie..? Dzieci z domu dziecka jak kończą 18 lat to dostają jakąś kasę od państwa, czy coś w tym stylu..?
-
Fakt, fakt. Ale mój tatko kiedyś się "fajnej" kontuzji nabawił przy strzelaniu z łuku: strzelał sobie, strzelał, aż trafiła mu się strzała która była pęknięta czy miała zadrę przy końcówce, tam przy "piórkach" (lotkach? tak się to nazywa?) i po "zwolnieniu cięciwy" kilkucentymetrowa drzazga przebiła mu łapę... No ale to był sprzęt "samoróbka", przy "pro" sprzęcie raczej niskie ryzyko takiej akcji.