mój zakład pracy nie żebym nie lubiła swojej pracy, wręcz przeciwnie, uwielbiam ją, ale zasady panujące w tej instytucji to ustalała osoba, która musiała kiedyś porządnie się uderzyć w głowę.
abstrakcyjna, dziennie ok 4h. na szczęście pracuje max 4 dni w tygodniu, także jeszcze jest to do przeżycia, ale i tak takie "marnowanie" czasu mnie wkurza.
nie ma to jak się dowiedzieć dokładnego brzmienia tematu pracy magisterskiej ze strony internetowej
taka pilna ze mnie studentka która nawet nie wie o czym ma pisać prace
Kestrel, taaa, magia tych miejsc zawsze mnie zadziwia
dzisiaj jak czekałam w poczekalni w kolejce do lekarza zakładowego to aż odechciało mi się pracować, taki klimat
Kestrel, na mnie tak SOR zadziałał. Jak usłyszałam od chirurga 'przyjmujemy na oddział i za 2h operacja' od razu mnie wyrostek przestał boleć
a tak w ogóle to witam
DżejnRołs, klinika to jest tam do ogarnięcia, pamiętam, że psychopatologia to dopiero był wyczyn ogarnąć
na licencjacie kobieta z nami nawet psychopatologii nie omawiała na zajęciach, bo stwierdziła, że nieważne czy omawia czy nie studenci i tak nie kumają tego i kazała tylko skrypt przeczytać do egzaminu
Vett, no u mnie jakoś leci. Powoli wychodzę z ostatniego dołka
Ja Cię na pewno nie ignoruję, czytam Twoje posty, tylko nie zawsze wiem co odpisać, no i brak czasu też robi swoje. Czytam, ale się nie udzuelam