Skocz do zawartości
Nerwica.com

klarunia

Użytkownik
  • Postów

    387
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez klarunia

  1. Ale nawet jesli on zacznie sobie lepiej radzić itp, to przecież i tak intelektualnie nie zmieni się jako człowiek. Ja odnoszę wrażenie, że on jej się po prostu nie podoba. Poza tym mam też wrażenie, że dla niego najlepszym prezentem byłoby jej odejście i wyjaśnienie, dlaczego, np danie mu do przeczytania tego, co tutaj napisała. To miałoby go szansę zmotywować. W ogóle nie widzę sensu, żeby się w tym związku męczyć. A na terapie może pójść sama, ze swoimi problemami.
  2. Ale po co tu terapia? Facet jej się po prostu nie podoba i tyle. Z resztą jest wybitnie niemęski. Co to w ogóle za facet, który nie umie zapytać robotników, kiedy chcą kończyć pracę...? Miałam kiedyś chłopaka, który też nie miał nic interesującego do powiedzenia, i ja cały czas musiałam się produkować. Beznadzieja. Autorko, mówisz, że on się "stara" i Ty to widzisz. Nie, nie stara się. Ty go prosisz, żeby zapytał tych robotników, lub coś załatwił, a on nawet tego nie próbuje zrobić. Nie stara się, przeciwnie: szuka cały czas wykrętów. I jeśli na dodatek intelektualnie przypomina kapustę (bo z opisu wynika, że taka jest prawda), to dla mnie wniosek jest jasny. Uciekać, jak najszybciej. Przecież on ma 30 lat. TRZYDZIEŚCI LAT. A zachowuje się jak dziecko, co dopiero się nauczyło babkę w piaskownicy postawić i ślini się na jej widok. Powiem Ci, jak to dalej będzie wyglądało. Będziesz za niego wszystko załatwiała, będziesz się coraz bardziej irytowała, będziesz za wszystko odpowiedzialna, a jego nieporadność z czasem będzie wzrastać, bo Twoja postawa i jego wzmocnią ją. Potem go znienawidzisz, bo będzie Cię tak irytował swoim: "widzę ciemność", że nie będziesz miała ochoty nawet się do niego odzywać. Uznasz, że niewarto, skoro i tak wiesz, co usłyszysz (ciszę, lub "ojej" lub coś równie inteligentnego...). Znienawidzisz też siebie, za to, że tkwisz w beznadziejnym związku z takim "facetem" tylko dlatego, że boisz się odejść, bo czujesz się nie dość dobra na to, żeby znaleźć lepszego. PS. Nie rozumiem stwierdzenia, że "moja mama jest najwspanialsza" na świecie. Rozumiem, że mama może być wspaniała, ale żeby zaraz ją uważać, za lepszą od innych? To już skrzywiony obraz w rodzaju: "moje jest lepsze, bo jest moje" -- 18 paź 2012, 12:00 -- Sorry, ale facet ma 30 lat, a nie 16. "Bo 10 lat temu mały kotek nie chciał mi usiąść na kolanach i to DLATEGO ja teraz NIE MOGĘ być szczęśliwy!!!". Nie można do końca życia zwalać wszystkiego na DDA.
  3. O, to cieszę się, że cośtam pomogłam. Hmm, co można z tym zrobić... Ja mogę powiedzieć, co ja bym zrobiła, ale też nie wiem, czy to samo będzie dobre dla Ciebie. Miałam kiedyś takie myślenie (pewnie dlatego przyszło mi to do głowy) i ja sobie powtarzałam, że mam prawo się bawić, jeśli mam taką możliwość i generalnie jakoś starałam się sobie racjonalnie wytłumaczyć, że nie robię nic złego. Bo u mnie było tak, że mama czasem wzbudzała we mnie poczucie winy za to, że ona na mnie pracuje, a ja tylko z tego korzystam. Mi takie racjonalne wyjaśnienie sobie tego pomogło. Szukałam logicznych i nienaciąganych argumentów, że postępuję w porządku. A jeżeli chodzi o czujność, to starałam się przekonać w doświadczeniu, że ona wcale nie pomaga, a nawet przeszkadza. Aż w końcu się przekonałam. Np byłam taka napięta, jeśli chodzi o naukę. Zakładałam milcząco, że jak będę taka napięta, to będę się uczyć więcej. Ale jak się poobserwowałam, to wcale tak nie było. Uczyłam się i tak tyle, ile chciałam, a nawet mniej, bo napięcie mi przeszkadzało w nauce, nie mogłam się skoncentrować.
  4. Co mi przyszło do głowy... Może boisz się np... 1. Że dom się bez Ciebie "rozpadnie". 2. Masz wyrzuty, że zostawiasz resztę w domu i idziesz dobrze się bawić, robić coś dla siebie. 3. Masz wyrzuty, że oni na Ciebie zarabiają. 4. Wiesz, że w domu ktoś o Ciebie zadba, masz poczucie bezpieczeństwa, bo mama poda obiad itp, a jak jesteś sam to musisz o sibie dbać i nie wiesz, co się wydarzy. 5. Boisz się, że sobie nie poradzisz sam. 6. Czujesz się w domu potrzebny w jakiś sposób. 7. Boisz się kolegów na studiach, lub w ogóle przebywania z ludźmi. 8. Boisz się, że jak nie będziesz czujny, to coś złego się wydarzy. 9. Nie jest to strach, tylko inne uczucia, które ujawniają się za pomocą strachu, bo nie umiesz ich nazwać. 10. Jesteś czujny na studiach, bo wtedy to Ty sprawujesz kontrolę nad wszystkim, a w domu nie musisz. Wydaje Ci się, że sprawowanie kontroli nad życiem wiąże się z tym, że zawsze trzeba być czujnym, żeby wszystko ogarnąć. 11. Może w Twoim życiu wydarzyło się coś, co sprawiło, że pożałowałeś tego, że pozwoliłeś sobie na moment nieuwagi. Ok, to jest to, co mi przyszło do głowy. Prawdopodobnie nic nie jest trafione
  5. A ja wciąż jestem w tym watku olewana i tak sobie patrzę na to... Nie, nic nie zrobisz. Nie łudź się tym. Twoja mama nie chce się zmienić. W ogóle nie rozumiem po co tak zastanawiałaś się nad tymi głupimi życzeniami. Przecież to było totalnie nieistotne. Nie obraź się, ale to naprawdę była pierdoła. A Ty się tak zastanawiasz i rozkminiasz i się przejmujesz...Zamiast zostawić ją w spokoju. Niby piszesz, ze już nic nie możesz zrobić i że już nic nie zrobisz, ale jednak emocjonalnie jesteś do niej przytwierdzona łańcuchami. Zamiast zostawić ją w spokoju. Wiem, piszę ostro, ale ja po prostu już przeszłam przez to wszystko i widze to z zupełnie innej perspektywy. I chcę Ci napisać prawdę, wprost, dobitnie.
  6. A ja wciąż nie rozumiem. Trzy strony dyskusji i wniosek wyciągnięty z tego wszystkiego po wnikliwej analizie. Trzy strony dyskusji, żeby napisać jednego sms-a. Godziny przemyśleń. Nie rozumiem.
  7. A ja nie rozumiem problemu. Po protu sama zdecyduj. Nie wydaje mi się to kwestia, którą trzeba przedyskutowywać z innymi. Chcesz być złośliwa, kup coś złośliwego, chcesz być miła, kup coś miłego.
  8. No ale jeżeli ktoś krzywdził Cię przez 18 lat, albo 20, albo nawet dłużej i powtarzał ciągle to samo i to samo... No to jak jego przeprosiny mogą być w ogóle szczere? Jak dziecko jest dorosłe, to łatwo zmienić swoje zachowanie wobec niego i grać wielce skruszonego. Gorzej, jak jest mniejsze. -- 11 paź 2012, 12:27 -- Ja jakoś nie umiem wybaczać takich rzeczy.
  9. Czytając nasuwa mi się tylko: Ciesz się tym, kim jesteś, doceń to, co masz. Może pójdź do psychoterapeuty, pożegnaj się z przeszłością, wypłacz i wykrzycz wszystkie emocje i zamknij to. A potem skoncentruj się na tym, co mimo wszystko od życia dostałaś, przypomnij sobie szczęśliwe chwile, poczuj się kimś obdarowanym. Zaakceptuj siebie w pełni, taką, jaka jesteś, ze wszystkim strachami, wadami, ułomnościami, upodobaniami, wspomnieniami, uczuciami, decyzjami, zdolnościami (lub ich brakiem), zaletami itd. No i spróbuj wierzyć w to, co Ty sama naprawdę uważasz, a nie w to, co Ci się wydaje, że uważają inni. Zaufaj swojej ocenie sytuacji. Pożegnaj się z próbą spełniania oczekiwań, bo zawsze znajdzie się ktoś, kto Ci zarzuci, że nie jesteś wystarczająco piękna, dobra, uczciwa, inteligentna, albo bogata. Tobie się wydaje, że gdybyś była idealna z wyglądu, to coś by się zmieniło w Twoim życiu, rozwiązałby się jakiś problem. A tak naprawdę nic by się nie zmieniło. Długo możnaby tak pisać.
  10. a może te akurat aspekty wydarzeń nie były dla Ciebie ważne? Ja np nigdy, przenigdy nie pamiętam swojego planu zajęć, choć mam go przez cały rok, nie pamiętam dat, godzin, nazw miast w których byłam, ulic, drogi dojścia dokądś, zabytków, budynków... dla mnie to po prostu pierdoły. Nie wiem, po co inni chcą sobie tym zaśmiecać mózg. Często jestem pytana: "No jak Ty możesz tego nie pamiętać? Przecież byłaś tam!". A dla mnie to po prostu pierdoły. Ale ja np pamiętam często bardzo dokładnie, jak ktoś wyglądał, kolor czyichś oczu, tembr głosu, bo to jest dla mnie ważne. Pamiętam uczucia, jakie mi towarzyszyły, myśli. Z resztą sam nazwałeś pewne informacje "nieistotnymi".
  11. Wiem. Ale forum to zupełnie nie jest miejsce na to, żebym o tym tu pisała. Musiałabym się z resztą nieźle ogadać, żeby Ci to powiedzieć. Mysle, że to materiał na kilkugodzinną rozmowę.
  12. Szczerze mówiąc, to co piszesz dla mnie wygląda jak pierwsze lepsze wnioski, które można wysnuć. Masa ludzi ma takie myślenie, a jest ono zupełnie niezgodne z prawdą. Czy naprawde myslisz, że DOBRA osoba winiłaby Cię za to, że czujesz nienawiść do swojej pijącej mamy, która się zachowuje tak, jak się zachowuje? No a przeciez Bóg jest DOBRY, kochający.
  13. Ech,... Nikt w religii nie ma do nikogo pretensji. Religia jest właśnie po coś zupełnie innego: żeby czlowieka podbudować, zainspirować. Religia mówi, że jestesmy stworzeni na obraz Boga, czyli jesteśmy wspaniali. Religia nie jest po to, żeby wzbudzać poczucie winy. To tylko niektórzy księża tak ją źle przedstawiają. Jeżeli ktoś słucha takich księży i nie zastanawia się, czy aby na pewno w tym o to właśnie chodzi, to sam sobie winien. Do prawdy na temat religii mozna dojść, tylko trzeba się mocno postarać. Tego się nie dostaje na tacy. Z resztą, nawet gdyby wszyscy księża byli super, i gdyby nam podawali wszystko na tacy, to i tak musielibyśmy mocno się postarac, żeby to zrozumieć. Na matematyce jedna pani nam kiedyś powiedziała, że nawet jak się ma świetnego nauczyciela, to i tak trzeba jeszcze włożyć wysiłek w zrozumienie. Monar, kto Ci takich bzdur naopowiadał..? Czemu przyjmujesz takie bzdury bez zastanowienia?
  14. To musi być fajne :) Przemówila do mnie bardzo metafora z koleżanką... Miałam troche za bardzo wbite w glowe, że jak się mialo cięzkie dzieciństwo, to tak samo bedzie z przyszłością.
  15. Eeeech,a tak jeszcze co do tematu... Pan Bóg strasznie dużo szczęścia dodał mojemu życiu :) W pewnym momencie zrozumiałam, że On da mi wszystko, czego mi brakuje, tzn to, czego potrzebuję, i czego nie dali mi rodzice. Ufam mi bardzo, choć nie rozumiem, czemu mnie wrzucil w takie warunki. Ale wierze, że ma to jakiś cel i że niedlugo to zrozumiem
  16. No, w sumie... religia często tak robi niestety. Obwinia się ludzi o to, co jest zdrowe i naturalne. Zgadzam się z tym, że tak jest. Choć z drugiej strony ciężko czasem mowić o grzechu tak, żeby ktoś się nie poczuł winny. Ciekawi mnie też, że zamknełaś ten rozdzial życia. Ciekawe, jak to jest. Jaka jest różnica? We mnie chyba dalej jest trochę żalu o to, czego nie dostałam.
  17. Ale... uczucia nie są grzechem. Nie napisałam tego. Mialam coś calkiem innego na myśli, tylko bardzo cięzko mi bylo to napisać.
  18. To jest jakieś głupie. Tylko z tą nienawiścią do rodziców się zgodzę. To znaczy nie do końca. W takim trochę innym sensie. Zaczęłam to rozumieć, kiedy na nowo polubiłam mamę. A ostatni raz lubić ją zdarzyło mi się w przedszkolu. Jak mija nienawiść to wszystko się widzi jaśniej. I widzi się, że ta nienawiść tak jakby.... nie zawsze musiała przejawiać się w taki sposób. Przynajmniej ja doszłam do takiego wniosku. Że miałam prawo do tej nienawiści, ale czasem z nią jakby przesadzałam i ona niszczyła mnie i moją mamę. Nie obwiniam się za to zupełnie. Po prostu tak było. A to, że jesteście grzesznikami to nic przecież każdy jest "Jestem grzesznikiem" to tak, jak powiedzieć "Nie jestem doskonały". czemu masz nie dostać rozgrzeszenia?
  19. Czuję się podobnie do nienormalna21, choć nie do tego stopnia. Lubię siebie, ale ciągle się boję, że ktoś mnie zostawi, jak już z kimś jestem związana. Jest to mój ostatni problem. Jestem trochę rozczarowana, że nikt nie poruszył sprawy odczuwania żalu z tego powodu, że się nie dostało tej miłości. Zastanawiam się, co będzie jak się skończy żałoba. Skończy się i co dalej? Jak się wtedy człowiek czuje? Czy jest lepiej? Czy otwiera to trochę na innych ludzi, na miłość? nienormalna21, chyba mamy trochę podobne myślenie
  20. Od pewnego czasu mnie denerwuje to zadufanie w sobie niektórych. Tzn to, że uważają się za takich dobrych, kiedy tak naprawdę robią beznadziejne rzeczy. Ale do tego stopnia wydaje mi się to już zupełną abstrakcją. I ja tego też nie rozumiem. Czy to taka wielka trudność przyznać się, że się popełniło błąd? Poza tym nie rozumiem też jak można traktować swoje dziecko aż tak źle, a swoją żonę ganiać z nożem. Przecież samemu się na to patrzy, to chyba jest się w stanie ocenić, że: "Nooo, z tym moim zachowaniem to chyba coś jest nie tak...". Tacy ludzie myślą chyba tylko o sobie. "Bo to przecież ja zostałem skrzywdzony, to ja cierpiałem". Ech, nic nie pozostaje tylko samemu się pilnować i starać. Na szczęście jest jeszcze masa ludzi, którzy umieją się przyznać.
  21. Witam Was :) Czy czuliście się kochani, kiedy byliście dziećmi? Ale tak wiecie... od najmniejszego palca u nogi, aż po ostatni włos na głowie. Za nic. I to tak bardzo, bardzo. Ja nie. Od przedszkola mi się wydawało, że moja mama robi tylko to, co musi (czyli utrzymuje mnie itp.), ale jako osoba nie za bardzo ją obchodzę. Nie było okazywania ciepłych uczuć, uśmiechu na mój widok, ani żadnej z tych drobnych rzeczy, które świadczą o wcale nie drobnej miłości. I niestety cały czas czuję żal z tego powodu. Zaczęłam nad swoją przeszłością płakać jakieś 2,5 roku temu i nie mogę przestać. Nie widać końca, choć wydawało mi się, że ta żałoba jest już za mną. Żałuję, że nie dostałam tego... Zastanawiam się też, czy tylko ja, czy może jest wielu takich? I kiedy się już przeżyje ten żal do końca, to czy można wtedy czuć się kochanym np. przez męża, przyjaciół?
  22. Ten facet jest jakiś nienormalny. I wiesz co? Nie mówię, że jest nienormalny dlatego, że nie umie okazywać uczuć. Tylko dlatego, że normalny facet po takiej informacji od żony, że ją to rani, próbowałby jakoś to zmienić, zastanowiłby się nad sobą, poszedłby do lekarza. Ja w ogóle nie wiem, jak Ty mogłaś z nim wytrzymać 17 lat. Moi przedrozmówcy napisali to bardzo mało dobitnie moim zdaniem. Mnie Twoja sytuacja przeraża. Moim zdaniem już na samym początku należało go odesłać z kwitkiem, skoro widać było, że tak się zachowuje. Szkoda, że związałaś się z takim dziwnym człowiekiem. Moim zdaniem jeżeli po kolejnych prośbach i sugestiach ten gość się nie zmieni, to nie ma się nad czym zastanawiać, tylko odejść, bo jemu po prostu nie zależy. Dziwię się też, jak Ty możesz jeszcze szukać winy w sobie.
  23. Ludzie wokół są przyzwyczajeni, że z Tobą można sobie pozwolić na wszystko i są przyzwyczajeni, że jak tylko się Ciebie spróbuje wpędzić w poczucie winy, to Ty zaraz znowu ulegasz. Więc jeśli będziesz próbował zmienić się i zacząć odmawiać to bądź pewny, że wszyscy, którzy Cię znają będą mieć do Ciebie ogromne pretensje i będą się wielce buntować. Gdybyś więc chciał się na dobre zmienić musisz być na tyle wytrwały, żeby przetrwać ten ich bunt i poczekać, aż się przyzwyczają do nowej postawy.
  24. Dokładnie coś takiego miałam na myśli :) Czasem tak faktycznie robimy. Czasem ciekawie poszukuje się przyczyn swojego zachowania, a potem ze zdziwieniem się stwierdza, o co tak naprawdę chodziło. Dziękuję! :)
  25. Hmm, a może była jakaś sytuacja związana ze schodzeniem po schodach? Gdzieś tam, dawno temu, a może nie tak dawno. Albo może ci się to z czymś kojarzy?
×