Skocz do zawartości
Nerwica.com

klarunia

Użytkownik
  • Postów

    387
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez klarunia

  1. Nie ma to dla mnie kompletnie znaczenia. Możliwe, że przy pomocy terapii zostawiłam przeszłość za sobą. Teraz nie potrzebuję usłyszeć przepraszam.
  2. Oni Cię nie kochają. Mi się zawsze to wydawało oszustwem: dziecko czuje, że coś jest nie tak, ale wszyscy mu powtarzają "rodzice Cię kochają, ale nie umieją tego okazać". Ja zawsze wolałam wierzyć, że jednak nie kochają. Wydawało mi się to bardziej prawdziwe. W tym przypadku też mi się takie wydaje: wymagają od Ciebie bardzo dużo, i ciągle Cię poniżają. Tak ma wyglądać miłość..? To ciekawe, jak wygląda nienawiść... :/ Niektórzy ludzie nie umieją kochać i nie chcą się nauczyć. Dobrze, że wiesz, czego chcesz. Tak mi się przynajmniej wydaje na podstawie Twoich postów. A przynajmniej na pewno wiesz, czego nie chcesz. To już jakaś podstawa do stworzenia swojego własnego życia. Po to przyszliśmy na tę planetę: żeby wyrazić naszą indywidualność, to, kim jesteśmy. Więc warto żyć po swojemu. Chociaż czasem też warto się trochę zmusić do np. nauki nielubianego przedmiotu na studiach, ale tylko wtedy kiedy faktycznie zależy Ci na ich skończeniu. Ale Tobie. Nie rodzicom.
  3. Bardzo jest ciekawe to, co piszecie. Ja co prawda na to akurat nie cierpiałam, ale za to na coś podobnego, moim zdaniem równie wstydliwego. Przeczytałam wszystkie posty i odnoszę silne wrażenie, że tu chyba tak naprawdę nie chodzi o siku, tylko o coś innego. Wydaje mi się, że gdyby o nic innego nie chodziło, to nikt nie przejąłby się tym, że ktoś inny słyszy, jak sika, albo tym, że skorzystał z obskurnej toalety w autokarze i zatruł niechcący całe powietrze. Dla mnie jako dla osoby obiektywnie patrzącej z zewnątrz te sytuacje są zupełnie normalne, nawet nie wstydliwe. A dla was nie dość, że były bardzo wstydliwe, to jeszcze nie traktujecie ich jak pojedynczego wydarzenia, tylko rozciągacie je na całe swoje życie. Dlatego wydaje mi się, że już wcześniej musiał być w was jakiś problem, który to spowodował. Ale to taka moja teoria, może komuś pomoże.
  4. No i co z tego? Czemu się nie chcesz wyprowadzić? No i co z tego? Myślę, że to nie jest jakaś wielka przeszkoda. Nie rozumiem też, po co Ty chcesz jej pomagać. Nie pomożesz jej. Sam z resztą piszesz, że jest z tego stanu jakby trochę "dumna" i że mówi: "taka już jestem". Jeżeli już koniecznie chcesz zrobić dla niej coś dobrego, to najlepiej byś zrobił wyprowadzając się. Ona się nie zmienia, bo jej tak wygodnie jak na razie i Ty tu nic nie zmienisz. Wydaje mi się, że to nie jest tak, że Ty nie możesz się wyprowadzić i uniezależnić, tylko z jakichś powodów nie chcesz.
  5. Ja bym się po prostu wyprowadziła na Twoim miejscu i nie zważała na mamę. Nawet, jeżeli powstrzymuje Cię przed wyprowadzką lęk przed światem, własną bezradnością i być może poczucie winy. To są uczucia, z którymi można sobie poradzić, i na które siedzenie w domu i tak nie pomoże. Facet, od którego wynajmuję mieszkanie mieszka z mamą choć ma 56 lat. Ciągle w tym samym domu. Dopiero niedawno znalazł sobie jakąś kobietę, choć ostatnio i tak jej jakoś nie widuję. Matka ciągle go krytykuje, przeklina, krzyczy, mówi, jaka to ona biedna i że chodzić niby nie może. A co jest najśmieszniejsze, facet pracuje jako psychiatra. Masakra. Gość traci swoje życie. Sama też mam trochę nadopiekuńczą mamę i było mi ciężko pójść na studia do innego miasta (głównie przez strach przed tym, że sobie sama nie poradzę, bo mama dużo za mnie robiła). Jednak jest to do zrobienia. Być może Tobie nawet będzie łatwiej, bo Twój przypadek jest skrajny i może Tobie łatwiej będzie zobaczyć, że Twoja mama jest po prostu chora, a nie np. obwiniać się za jej stan. To Twoje życie i nie możesz go uzależniać od mamy.
  6. klarunia

    Jak pozbyć się złości?

    Ja wczoraj odkryłam coś ciekawego. Był to jeden z tych dni, kiedy udało mi się uwierzyć w siebie. I... przeszła mi złość! Mi się wydaje, że u mnie ona jednak wynika właśnie z tego... Potem przypomniałam sobie wszystkie takie dni, kiedy też czułam się dobrze we własnej skórze. W żaden taki dzień nie miałam w sobie nigdy tej ciągłej złości ani wrogości. Naszła mnie też dalsza refleksja na ten temat. Bo w sumie wewnątrz jestem osobą raczej pewną siebie... moja terapeutka też twierdzi, że na niej wywołuję wrażenie osoby, która siebie lubi. I wobec tego zastanawiałam się, dlaczego przez większość czasu czuję się, jakbym siebie jednak nie lubiła? Doszłam do wniosku, że przyjmuję opinię ludzi z zewnątrz. Tzn chodzi mi o to, że jak już uda mi się przyjąć to pozytywne nastawienie i wyjdę z nim do szerszej grupy ludzi, to zaraz znajdzie się choć jedna osoba, która poniży. I gdyby jeszcze to poniżanie było otwarte, wprost, to łatwo by się było przed nim obronić, coś też wprost powiedzieć, upomnieć. Ale to jest zakamuflowane. Takie niby "żartobliwe" docinki, "niewinne" uwagi, gdzie tak naprawdę wszyscy dookoła widzą, że ta osoba miesza Cię z błotem. W tym przypadku sztuka obrony jest trudniejsza. Trzeba reagować szybko i trafnie. Tym razem spróbuję się nie poddać No. Koniec mych refleksji na temat możliwych powodów złości :) I kurtyna zapada pod postacią gigantycznego ptysia z kremem ^^
  7. klarunia

    Jak pozbyć się złości?

    Bardzo ciekawe, na pewno przetestuję :) dzięki!
  8. klarunia

    Jak pozbyć się złości?

    Zgadzam się. Zazwyczaj jak komuś chcę pomóc i mówię o wpływie przekonań na życie, to nikt mi nie wierzy :) A weźmy na przykład zadłużonych ludzi, którzy powygrywali jakieś ogromne sumy na loterii... często oni lądują z większymi długami, niż na początku. Nie mają mentalności ludzi bogatych. Myślę, że tak jest ze wszystkim. Jeżeli nawet spotka Cię coś dobrego to Ty i tak prędzej, czy później dopasujesz to do swoich przekonań. Mimowolnie. Myślę, że choćby mnie wszyscy na ziemi kochali, to i tak nic mi to nie pomoże, dopóki nie zmienię swojego przekonania.
  9. klarunia

    Jak pozbyć się złości?

    Ja mam trochę inny pogląd. Myślę, że raczej wybieramy ludzi na podstawie tego, co mamy zapisane w głowie. Na przykład, jeżeli wierzysz, że "nikt Cię nie kocha" to całe życie pozostajesz samotny. A nawet, jeżeli uda Ci się z kimś związać, to jest to krótkotrwałe. Albo jeżeli wierzysz, że "nikt nie ufa Twoim umiejętnościom" to faktycznie tak będzie. Możnaby tak wymieniać w nieskończoność. Nazwę to przekonaniami. Myślę, że one faktycznie mogą być w Tobie zapisane na podstawie tego, co miałeś w domu, ale nie muszą. Podobno są ludzie, którzy raz poczują się odrzuceni przez rodziców i zapiszą sobie w głowie "nikt mnie nie chce", a są tacy, którzy pomimo ciągłego odrzucania nie nabierają takiego poglądu i wyrastają na ludzi z wysokim poczuciem własnej wartości. Gdzieś o tym czytałam, dawno temu. Zgadzam się z tym, choć oczywiście są różne teorie :) -- 21 lip 2012, 13:12 -- Dodam jeszcze, że ja niestety mam w sobie przekonanie, że jest we mnie jakaś skaza, która powoduje, że nie jestem lubianą osobą. Myślę, że gdybym to przekonanie zmieniła, to moja sytuacja też by się zmieniła. Ale niestety próbuję wierzyć w to jeden dzień, udaje mi się przez ten jeden dzień, dwa, trzy a potem dopadają mnie wątpliwości, czy to aby na pewno zadziała i to rujnuje cały proces zmiany. Ale wiem, że muszę się zmienić, bo bardzo mi na tym zależy.
  10. klarunia

    Jak pozbyć się złości?

    A wytłumaczyła Ci to jakoś? Powiedziała na ten temat coś więcej?
  11. klarunia

    Jak pozbyć się złości?

    Tak? Dla mnie najgorszą konsekwencją przeszłości jest to, że ludzie mnie kompletnie olewają. Nikogo nie obchodziłam, kiedy byłam mała i teraz też nikogo nie obchodzę. Inni jakoś mimowolnie przyciągają do siebie ludzi, a o mnie wszyscy zapominają. Nikt prawie nie proponuje mi spotkań, nie pisze do mnie, nie chce się ze mną związać. To jedyna rzecz, nad którą mi się wydaje, że nie mam kontroli, że nie mogę tego zmienić. Moja terapeutka twierdzi, że mogłabym jak magnes przyciągać do siebie ludzi, ale to się nie dzieje. Wiem, wciąż mam w głowie negatywne przekonania na ten temat, i chyba wiem, co w swoim myśleniu powinnam zmienić, ale nikt nie da mi gwarancji, że jak zmienię swoje przekonania, to ludzie zaczną bardziej się mną interesować. A jeżeli nie? Wtedy spotka mnie podwójna rozczarowanie
  12. klarunia

    Jak pozbyć się złości?

    Otóż to! I nikt już nie zwróci mi tych setek godzin, w których powinnam być wysłuchana, tych pogłaskań, kiedy płakałam, nie zada tej masy pytań świadczących o zainteresowaniu. Nie wypowie tych komplementów, ani słów miłości. Tego się już nie dostanie. To znaczy... niby można... ale można teraz. A to było potrzebne WTEDY i do tego czasu nie można się już cofnąć. I na dodatek te wszystkie konsekwencje...Tak, mnie chyba faktycznie to denerwuje.
  13. klarunia

    Jak pozbyć się złości?

    Ja też od pewnego czasu czuję coś takiego. Pani ekspert pisze, że jak Cię ktoś potrąci, to możesz zwrócić uwagę. A co, jeżeli ktoś denerwuje Cię tylko dlatego, że wszedł do pomieszczenia i istnieje? Mnie tak od dłuższego czasu ludzie denerwują. Denerwują mnie ogólnie, jako "wszyscy". Jak już zacznę z kimś rozmawiać, to nie. I też mam takie poczucie niesprawiedliwości. Czuję się, jakbym nie dostała czegoś, co mi się należało. Może to jest właśnie źródłem złości? Jak sobie myślę, że mogłam mieć taki a taki dom, że mogłam być tak a tak w nim traktowana to nienawidzę wszystkiego i wszystkich. Czy to uczucie nienawiści przeminie z czasem?
  14. Mówienie do kogoś po imieniu zbliża do tej osoby, bo jest bezpośrednim zwróceniem się do niej i tylko do niej. Też tak miałam, czasem tak mam do pewnego momentu, kiedy kogoś nowego poznaję. Myślę więc, że jest to raczej lęk przed bliskością i brak granic. Taka moja opinia :)
  15. Mówienie do kogoś po imieniu zbliża do tej osoby, bo jest bezpośrednim zwróceniem się do niej i tylko do niej. Też tak miałam, czasem tak mam do pewnego momentu, kiedy kogoś nowego poznaję. Myślę więc, że jest to raczej lęk przed bliskością i brak granic. Taka moja opinia :)
  16. Myślę, że jakiś psycholog by Ci lepiej wyjaśnił pojęcie granic i asertywności. Ja to usłyszałam pierwszy raz od psychologa, a potem szukałam jakichś książek o tym i czegoś w internecie i nic nie znalazłam. Powiem tylko tyle, że kiedy się ma granice, to tak jakby... inność drugiego człowieka nie uderza w Ciebie. Krytyka nie dotyka Cię "do głębi". Jak się je ma to nie czuje się, że ktoś włazi na Twoje terytorium w taki sposób w jaki to opisałaś. To bardzo ułatwia bliskość, nawiązywanie kontaktów. I zmniejsza strach. No i uprzyjemnia relacje międzyludzkie, powoduje, że inni nas już tak nie odpychają. Przetestowałam na sobie, może Tobie też by pomogło.
  17. Myślę, że jakiś psycholog by Ci lepiej wyjaśnił pojęcie granic i asertywności. Ja to usłyszałam pierwszy raz od psychologa, a potem szukałam jakichś książek o tym i czegoś w internecie i nic nie znalazłam. Powiem tylko tyle, że kiedy się ma granice, to tak jakby... inność drugiego człowieka nie uderza w Ciebie. Krytyka nie dotyka Cię "do głębi". Jak się je ma to nie czuje się, że ktoś włazi na Twoje terytorium w taki sposób w jaki to opisałaś. To bardzo ułatwia bliskość, nawiązywanie kontaktów. I zmniejsza strach. No i uprzyjemnia relacje międzyludzkie, powoduje, że inni nas już tak nie odpychają. Przetestowałam na sobie, może Tobie też by pomogło.
  18. No :) a ja powiem coś pozytywnego :) wreszcie moje jedzenie jest normalne :) I przez tą presję, jaką czułam, żeby wpasować się w model dzisiejszej urody nie mogłam jeść. Ciągle mi się wydawało, że jestem odrobinę za chuda. Ale potem uświadomiłam sobie, że chudość to przecież może być tylko stan przejściowy, a nie wieczność niemożliwa do zmiany. Kiedy zaczełam tak myśleć zaczełam też normalnie jeść. I... chyba przytyłam O.o Bo moje spodnie wydają mi się ciasne! Szok.
  19. No :) a ja powiem coś pozytywnego :) wreszcie moje jedzenie jest normalne :) I przez tą presję, jaką czułam, żeby wpasować się w model dzisiejszej urody nie mogłam jeść. Ciągle mi się wydawało, że jestem odrobinę za chuda. Ale potem uświadomiłam sobie, że chudość to przecież może być tylko stan przejściowy, a nie wieczność niemożliwa do zmiany. Kiedy zaczełam tak myśleć zaczełam też normalnie jeść. I... chyba przytyłam O.o Bo moje spodnie wydają mi się ciasne! Szok.
  20. Ja też pomyślałam o granicach. Piszesz, że np. jak ktoś jest wesoły to czujesz, że włazi na Twoje terytorium. Myślę, że być może bardzo przydałoby Ci się ustalenie granic; nauczenie się, gdzie kończy się druga osoba, a zaczynasz Ty. Gdzie zaczynają się Twoje uczucia, decyzje, upodobania, poglądy, czas i tym podobne rzeczy.
  21. Ja też pomyślałam o granicach. Piszesz, że np. jak ktoś jest wesoły to czujesz, że włazi na Twoje terytorium. Myślę, że być może bardzo przydałoby Ci się ustalenie granic; nauczenie się, gdzie kończy się druga osoba, a zaczynasz Ty. Gdzie zaczynają się Twoje uczucia, decyzje, upodobania, poglądy, czas i tym podobne rzeczy.
  22. klarunia

    DDA a ZWIĄZKI

    Wiesz, wydaje mi się że dda jest się całe życie tak samo jak alkoholikiem jest się całe życie. Nie zmienisz swojej osobowości ot tak i wcale nie jest to takie proste, no chyba że dla ciebie jest. Jeśli faktycznie jesteś (byłaś) dda to jest to dla nas charakterystyczne myślenie, że wszystko można osiągnąć dzięki sile woli. A jeśli nie jesteś dda, to nie byłaś. I to jest moje zdanie, a lekarzem nie jestem. Możesz oczywiście na nie lać:) Ja mam w sobie przekonanie, że radzenie sobie z problemami psychologicznymi jest dla mnie proste. Stwierdziłam, że takie nastawienie jest dla mnie najkorzystniejsze i przynosi najlepsze rezultaty. Zauważyłam, że kiedy myślę w taki sposób: że zmiany nie są takie proste, że to długotrwały proces itd, to bardzo mi to utrudnia dokonanie tych zmian. Nie rozumiem, po co próbujesz mnie przekonać, że to nie takie proste. Poza tym mam wrażenie, że może uważasz moje zdanie za zarozumiałe, bo napisałam, że "leję na opinię lekarzy".
  23. klarunia

    DDA a ZWIĄZKI

    Wiesz, wydaje mi się że dda jest się całe życie tak samo jak alkoholikiem jest się całe życie. Nie zmienisz swojej osobowości ot tak i wcale nie jest to takie proste, no chyba że dla ciebie jest. Jeśli faktycznie jesteś (byłaś) dda to jest to dla nas charakterystyczne myślenie, że wszystko można osiągnąć dzięki sile woli. A jeśli nie jesteś dda, to nie byłaś. I to jest moje zdanie, a lekarzem nie jestem. Możesz oczywiście na nie lać:) Ja mam w sobie przekonanie, że radzenie sobie z problemami psychologicznymi jest dla mnie proste. Stwierdziłam, że takie nastawienie jest dla mnie najkorzystniejsze i przynosi najlepsze rezultaty. Zauważyłam, że kiedy myślę w taki sposób: że zmiany nie są takie proste, że to długotrwały proces itd, to bardzo mi to utrudnia dokonanie tych zmian. Nie rozumiem, po co próbujesz mnie przekonać, że to nie takie proste. Poza tym mam wrażenie, że może uważasz moje zdanie za zarozumiałe, bo napisałam, że "leję na opinię lekarzy".
  24. klarunia

    DDA a ZWIĄZKI

    Ja leję szczerze mówiąc na to, co twierdzą lekarze. :) Przynajmniej, jezeli o mnie chodzi :) Nie wierze w to, że nie mogę z czegoś wyjść. Za to mam w sobie przekonanie przeciwne: że nie tylko mogę, ale także, że jest to w miarę proste i stanowi tylko kwestię czasu. Takie przekonanie bardzo mi pomogło.
  25. klarunia

    DDA a ZWIĄZKI

    Ja leję szczerze mówiąc na to, co twierdzą lekarze. :) Przynajmniej, jezeli o mnie chodzi :) Nie wierze w to, że nie mogę z czegoś wyjść. Za to mam w sobie przekonanie przeciwne: że nie tylko mogę, ale także, że jest to w miarę proste i stanowi tylko kwestię czasu. Takie przekonanie bardzo mi pomogło.
×