
zielona miętowa
Użytkownik-
Postów
734 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez zielona miętowa
-
nie mam takiej wiedzy żeby wyrokować, ale nie wiem czy psychoza w tym momencie wyklucza osobowość mnogą? wydaje mi się że jedno i drugie moze współwystepować. ale nie jestes żałosna. masz złożony problem, który nie jest na dzień dzisiejszy dokładnie zbadany, ale to nie znaczy, że jestes stracona. ja bym poszukała lepszego psychologa, kogoś kto jest rozwojowy, komu nie zależy na katowaniu pacjentów z nerwica czy chadem, co jest ogólnie relatywnie poznane i łatwe w leczeniu, tylko takich którzy mają ambicję zajmować się powaznymi problemami. Powiem Ci, że gdyby chciec to złagodzić, można by powiedzieć że przecież kazdy z nas tkwi w różnych rolach w życiu codziennym. w jednej chwili jest matką, w drugiej studentką i zastanawia mnie na czym polega różnica miedzy tym, a Twoim przypadkiem? dla czego nie masz poczucia, że to ty występujesz w tych wszystkich rolach, tylko że jedna wyklucza drugą. przykład: znałam dziewczynę która studiowała z nami na roku a poza tym robiłą doktorat z prawa i prowadziła zajęcia dla studentów. nie możesz sobie wyobrazić że pełnisz te 2 funkcje w 1 życiu?
-
nazywam się niewarto, między tymi osobami są duże rozbieżności. tzn nie do końca rozumiem jak to wygląda w praktyce; na prawdę studiujesz filozofię (jesteś formalnie studentką)? i masz jednocześnie pracę związaną z nauką? czy poprostu w danej chwili czujesz, że tak jest, wierzysz, że pracujesz, podczas gdy nie jesteś nigdzie zatrudniona? Jesteś w tej chwili w jednym z tych żyć, czy gdzieś poza/pomiędzy nimi, że mozesz tak racjonalnie o nich mówić z perpektywy obserwatora?
-
Możesz coś więcej powiedzieć na temat tych 2 żyć? różnego wieku? w ogóle jest mi strasznie przykro, że tego powodu psycholodzy Cię odrzucili, ale to świadczy o tym, że nie sa zbyt kompetentni i wcale nie są specjalistami. Możliwe, że dotyczy Cię osobowość mnoga (aktualnie problem też mnie dotyczy [?]) ale chciałabym poznać kilka szczegółów żeby coś więcej powiedzieć. Jesli wolisz, możesz do mnie pisać na priv. Jak to 2 życia? jak to odczuwasz? Czy to bardziej wyobrażenia, że np/ od dzisiaj mogę być zupełnie inną, fajniejszą osobą, czy to jest jakby dane odgórnie, niezależnie, nagle? te 2 osoby mają odrębne wspomnienia? możesz się "przełączać" między nimi dowolnie? czy to się dzieje jakoś niezależnie od Twojej woli? Jedna z nich dominuje i jest ważniejsza, czy sa równoważne?
-
Spokojnie, to tylko lęki. W świetle nauki nie ma czegoś takie jak opętnie, są oczywiście różne schizofrenie które z powodzeniem udają opętanie, ale ciebie dotyczą poprostu lęki. Zabawa w wywoływanie duchów może poszkodzić - ale nie w sensie opętania, tylko w sensie wkręcenia sobie tego, że zostało się opętanym, a psychika na pewno dostarczy ci "dowodów", że tak właśnie jest. Te wszystkie "pochylania się nad tobą, ciągnięcie za włosy, chodzenie po mieszkaniu" itp, to wszystko subiektywne wrażenia, wyobrażenia na prawdę nikogo w tym pokoju nie ma, chociaż tak właśnie Ci się wydaje. i broń Cię bóg oglądać "Paranormal activity" bo już na pewno nie zaśniesz :) Ja tak nie uważam. sama męczę się z cerą naczynkową. jako 11 latka musiałam zacząć używać kosmetyki maskujące bo bahory w szkole zaczęły drzeć ze mnie łacha. do dzisiaj bez makijazu nie wychodze z domu. mam przeje.bane i wiem jaki to problem. poza tym dla każdego jego własny problem jet poważny i nie można powiedzieć, że jestes rozpieszczony bo mas z problem z bliznami, a przecież mógłbyś nie mieć ręki, więc ciesz się gówniarzu z tego co masz. Jeśli cierpisz, to nie umniejszaj tego.
-
Locust, kiedy niby wszystko już padło. on wie, że ja jestem zadowolona z mojego związku, ja wiem zkolei, że on ze swojego nie jest. ma fajną dziewczynę ale jej nie kocha. ma taki żal do siebie, jakby życie odebrało mu coś najwazniejszą wartość, jakby wystrczyło naprawić drobny błą, a wszystko od nowa zaczęło by działać (miedzy nami). nie widzi tego, że gdybyśmy wrócili do siebie, to najpewniej pozabijalibyśmy się na wzajem
-
za kilka dni przyjeżdża mój facet. bedą jaja jak odkryje te szramy na ramieniu
-
właśnie wróciłam z imprezy w mieszkaniu mojego byłego, jego dziewczyny i wspólnych znajomych. dobrze sie bawiłam po 3-4 piwach. potem poszliśmy w 4 osoby nażreć się do budki z fastfoodem (jutro bede złorzeczyć na temat kalorii) ale a mojemu byłemu na koniec zaczęły leciec łzy po policzku. ja wiem że to przeze mnie, że chce do mnie wrócic, że dziewcyzna z którą jest, to nie jest "to". ale nie wróce do niego. Mam faceta z którym planuję resztę życia. co mam zrobić, żeby tamten poczuł się lepiej? wciąż jest mi bliski i nie chce go ranić. -____-
-
Jak przekonać znajomą aby udała się do specjalisty?
zielona miętowa odpowiedział(a) na KrokodylArek temat w Zaburzenia osobowości
Jeśli boisz sięiść do jej rodziców, to jest jeszcze jedna opcja - znajdź zaufanego nauczyciela, który jest solidny i oddany pracy z młodzieżą i powiedz mu jak to wygląda. jeśli zgłosisz mu taką sytuację (równie dobrze można iść do pedagoga lub psychologa szkolnego) to on powinien potraktować to poważnie i wtedy skontaktuje się z rodzicami, natomiast jeśli to psycholog, będzie próbował z koleżanką porozmawiać. w każdym razie dasz sygnał, że coś jest nie tak, a pozostaniesz anonimowa. -
Amnezja(F44.0) i inne zaburzenia dysocjacyjne
zielona miętowa odpowiedział(a) na Agasaya temat w PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
Bellatrix, się wie ale na terapii to ja się wcale nie dowiaduję więcej i nic bardziej pewnego coś mi się wydaje, że odzew nie będzie duży, bo chyba nie wiele osób problem dotyczy, a jak już, to nie dysponują wiedzą o którą mi chodzi -
Amnezja(F44.0) i inne zaburzenia dysocjacyjne
zielona miętowa odpowiedział(a) na Agasaya temat w PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
Już rozmawiałam troche na ten temat z Bellatrix, ale chciałabym jeszcze, żebyście mi powiedzieli, jak rozumiecie umiejscawianie obajwy dysocjacyjne w konteśkcie innych zaburzeń w tym BDP. Chodzi mi o ten fragment tekstu ze strony http://bpd.szybkanauka.net/ "Dysocjacja Najpoważniejszy mechanizm obronny psychiki polegający na czasowej utracie (lub modyfikacji) poczucia tożsamości (utracie świadomości, depersonalizacji, chwilowej amnezji lub utracie kontaktu z rzeczywistością) w celu uniknięcia przykrych myśli, wspomnień i skojarzeń. Dysocjacje występują w niektórych przypadkach BPD i zespołu stresu pourazowego; mają miejsce w momentach, których nieświadomie osoba przypomina sobie to co wywołało w niej kiedyś spory stres – umysł, chroniąc od bolesnych wspomnień i skojarzeń, odłącza osobę od dostępu do całej jej pamięci. Osoba nie pamięta więc w takich momentach bolesnych wspomnień, ale też nie pamięta niczego, nawet tego jak się nazywa i kim jest. Trwa to zwykle około kilku, kilkunastu minut. Jeśli trwa dłużej, i wiąże się z poczuciem innego "ja", można mówić o dysocjacyjnym zaburzeniu osobowości. Dysocjacja jest z pozoru podobna do psychozy (psychoza to oderwanie się od rzeczywistości występujące w schizofrenii), z tym że dysocjacja jest spowodowana konkretnym wydarzeniem z przeszłości, które psychika stara się zapomnieć. Psychoza natomiast trwa dłużej i nie potrafimy jeszcze wytłumaczyć dlaczego ma miejsce – mechanizm psychozy zdaje się być mocniej uwarunkowany biologią, na którą nie ma wpływu nasza psychika. Dysocjacje zwykle nie wymagają stosowania przeciwko nim leków." oraz ""Osobowość wieloraka", "rozszczepienie osobowości" (w j. ang. DID – Dissociative Identity Disorder). Rzadki (dotyka 1 osobę na 10000) i poważny przypadek BPD, (...)" Czym w takim razie jest dysocjacja? Czy to jest element BDP, czy jednostka powiązana, współwystepująca, czy jest skutkiem ,echanizmów BDP, czy go poprzedza, czy jest może jednostką zupełnie z tym nie związaną? -- 20 kwi 2012, 16:00 -- Agasaya, licze m. in. na Twoją odpowiedź, ze względu na kody ICD które masz w podpisie... -
wolałabym to zostawić na priv, przynajmniej na razie
-
szukałam, wierzcie mi to z czym mam problem nie zostało opisane
-
ta, tyle, że na dysocjacji osobowości to się raczej niewielu zna a ja potrzbuje opinii od wewnątrz podręczniki już dawno przestały mi wystarczać
-
ok. najwyraźniej
-
Laima, wybacz bezpośredniość, ale jeśli się nie mylę, znasz się troszeczkę na dysocjacjach, rozdwojeniach, amnezjach itp?
-
Gregg1991, wiesz, przedewszystkim to nie wiem jakie masz problemy ze sobą, rozumiem, że problemy w relacjach, nieśmiałośc itp, wobec czego wracam honor. Ale nie chodziło mi absolutnie o nałogowe ćpanie i tez nie chodzi o liczbe domówek. Chodzi o to, żebyś brał w nich udział bo chcesz, a nie dlatego, że ktoś Cie namawia.
-
no to jest racja bym powiedziała, bmi tez należy odnosić do konkretnej kultury (czyli do różnych predyspozycji i cech organizmu). dlatego można miec 2 osoby o tym samym bmi i jedna będzie wyglądać szczupła, a druga grubo. zawsze twierdziłam, że bmi jako wskaźnik dla wygladu to bzdura
-
Jak odkryć czy jestem sobą czy gram role samego siebie ?
zielona miętowa odpowiedział(a) na Anonymousxd temat w Zaburzenia osobowości
no owszem, owszem, potem to wróci. tak sobie tylko zażartowałam z tą terapią "alternatywną" dlatego optymalnym wyjściem z sytuacji jest ponapieprzać na terapię na forum, wylac trochę żółci, a potem grzecznie na nią pójść. i wilk syty i owca cała. -
Masz rację. tak to dzisiaj działa carlosbueno, tez nie jestem anorektyczką, chociaz otarłam się w życiu o anoreksję. a anorektyczkom, podobnie jak ascetom tez nie chodzi (wbrew pozorom) o to, by chudnąć. to jest cel instrumentalny, natomiast cel nadrzędny, to dążenie do określonego ideału, by poczuć się lepiej, podnieść samoocenę. Poza tym w wiedzy potocznej gloryfikujemy ascetów, jako czystych ideowców, szaleńczo wpatrzonych w Boga, a prawda jest taka, że asceci żyjący pośród ludzi (bo byli też tacy, którzy żyli w osamotnieniu i dzisiaj nikt o nich nie wie) przejawiali pewne cierpiętnicze zachowania, by wzbudzić podziw ludzi, co nawiasem mówiąc było przejawem pychy. na przykład (o ile dobrze pamietam) taki święty Aleksy, leżący pod schodami domu swojej rodziny. myślisz, że jego celem było przypodobać się bogu, czy wzbudzić podziw wśród ludzi którzy rozpowiedzą, jak on się umartwia? już nei mówiąc, że wówczas był taki niepisany przepis, że asceta odpowiednio cierpiący za życia ma gwarantowany status świętego po śmierci (produkowanie świętych było modne) i taki był cel - osławienie nazwiska.
-
no nie, jeśli ty dalej nie widzisz zbieżności, między nienawidzeniem cielesności u ascetów (jako złej, bo przecież to przeciwieństwo duszy), a nienawiścią do kilogramów u anorektyczek to ja tego lepiej nie wytłumaczę
-
SadSlav, nie bede się już powtarzać ( na prawde tego nie chcę) więc powiem tylko, że zarówno u ascetów jak i u anorektyczek centralnym punktem zachowań jest dążenie do perfekcji, jakiegos wyśnionego ideału. jednocześnie pisze po raz 3 lub 4 że nie uważam, że asceci mieli anoreksje, poprostu problem patologicznego kontrolowania waki nie jest wytworem II połowy XX wieku. asceci nie głodzili się dla bozi, głodzili się, bo chcieli być doskonali pod każdym względem i zostać świętymi, bo w tamtych czasach to był swoisty prestiż. ale to nie powinno dziwić, katolicyzm był od zawsze suto podszyty hipokryzją i pozerstwem tahela, ma 100% racji, mieć sylwetke klepsydry, a być grubą to zupełnie 2 różne rzeczy. kości są tutaj kluczowe; można być super szczupłym, ale mieć te szersze biodra + szerszą obręcz barkową (bo to ona odpowiada za kształt klepsydry, a nie cycki, panowie :) ), a można być typem potocznie określanym jako "nabity" lub "nalany" (tak, tak się o tym mówi ) czyli niezależnie od obwodów, widać ze laska ma "ciałko" (fuj -___- nienawidze tego słowa ale brakuje mi synonimu).
-
nie, no to ja przepraszam, za wykonanie skrótu myślowego i nie zaznaczenie kogo cytuję
-
tahela, wybacz, ale chyba odebrałaś mój ostatni akapit jakby był pisany do Ciebie, a był w rzeczywistości pisany do kolegi SadSlav, i ostatni cytat też był z jego wypowiedzi
-
SadSlav, ty to chyba nie czytasz ze zrozumieniem. pozwole sobie siebie zacytować: kolega carlosbueno, ujął sprawę tak, jakby przed 80' nie było problemu, więc podałam poczatki celowej utraty wagi. poza tym podpisuję się pod wypowiedzią tahela, bo bardzo celnie to ujęła. natomiast sorry, ale Twojego wywodu o programach w tv zupełnie nie jarze tak to by mógł powiedzieć zwolennik czynnika kulturowego w anoreksji, do których ja, jak zauważyłeś, nie należę. troche sobie zaprzeczasz chyba. poza tym powiedziałam, że kultura nie jest DETERMINANTĄ to znaczy, że wystąpienie tego czynnika u osoby nie warunkuje bezwzględnie wystąpienia anoreksji, a np. deficyty i zaburzenia emocjonalne już owszem.
-
Gregg1991, co ty w ogóle wyrabiasz "na odczepnego" palisz? "dajesz się namówić 7 razy"? psujesz sobie zdrowie bo ktoś Cię to tego namawia? Ogarnij się, Gregg, palenie zielska to nie depilowanie łona. Nie robi się tego, pod naciskiem drugiej osoby, tylko jeśli już, to dla tego, że sam chcesz, dla polepszenia samopoczucia (o ile w ogóle nastąpi). Wątrobę też sobie wytniesz i sprzedasz jak koledzy bedą nalegać? Jeśli nie dają Ci wyboru, to znaczy, że Cię nie szanują. Jeśli czujesz, że trawa jest nei dla Ciebie, to ją zostaw i baw się używkami z polską akcyzą (przynajmniej wiadomo jaki dają efekt). Dobra koniec łajania a teraz na serio: to dość typowe, że ludzie czują się źle po marichuanie - połowa moich znajomych niepalących nałogowo tak ma. Ja paliłam 2 góra 3 razy, ale nie dla tego, że towarzystwo paliło, tylko dla tego, że chciałam się upewnieć, że źle się po tym czuję. i tak było, czułam się dokładnie tak jak opisałeś; spowolnienie itd. ogólnie fatalnie, miałam wrażenie, że zapadam się w ciemność. Mówi się, że zielsko wyzwala i silnie potęguje nasz aktualny nastrój, więc prawdopodobnie u Ciebie też to nastąpiło.