
zielona miętowa
Użytkownik-
Postów
734 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez zielona miętowa
-
pierwsze primo: nie musze rozumieć umierających, wystarczy, że nie bagatelizuje ich problemu, tak jak to sie bagatelizuje zaburzenia psychiczne. drugie primo :) : nie chodzi tylko o depresje, a o całą masę zaburzeń, w tym zaburzeń osobowości, o których ludzie nie mają pojęcia z lenistwa, bo nie chce im się sięgnąć do książki, a nie z braku doświadczenia. trzecie primo: nie stawiam siebie na żadnym piedestale. nie jestem pogardliwa, nikogo personalnie nie obrażam, a jedynie wyładowuje swoją złość w sposób nieszkodliwy, bo chyba jestem między "swoimi" nie? i po czwarte primo: na wiadomość o tym, że mam gorszy dzień, mój facet polecił mi sobie wziąć kąpiel i pomalować paznokcie, to na pewno zrobi mi się lepiej. i właśnie o tym mówie -- 08 cze 2012, 19:14 -- aaa i jeszcze jedno (piąte :) ) mi się przypomniało: w sumie to już nawet mam gdzieś te całe rzesze szczęśliwców nieskalanych wiedzą, którzy nie mają zaburzeń psychicznych, ani bliskich z zaburzeniami, ich święte prawo grzeszyć ignorancją. ale jeśli ktoś z mojego otoczenia wie co mi jest i bierze się za dawanie dobrych rad, to albo niech się ogarnie i zapozna z tematem albo niech wyp***
-
w rzeczy samej! tak też uważam. sami jak mają "depresje" to wystarczy tabliczka czekolady i depresja znika więc uważają, że czyjeś problemy mają równie proste rozwiązania, a jeśli nie, to znak, że jesteście poprostu rozpieszczeni przez rodziców i lubicie złapać focha na cały świat tak, czy inaczej, to zwykłe fanaberie i ciekawe co byście powiedzieli, gdybyście mieli cudze zmartwienia, nie wiem, rozwody, poobcinane nogi, chore dzieci itp :'> a w ogóle to z moich obserwacji w społeczeństwie funkcjonują różne urocze mity na temat zaburzeń psychicznych. generalnie dzieli się takie osoby na 2 obozy; na prawdę poważnie chorych, z zauważalnymi przejawami psychozy, schizofrenii, skłonności samobójczych oraz drugi, w którym znajduje się cała reszta, która ma "jakieś tam" problemy, ale ludzie nie są ciekawi jakie, więc uważają że to a) okres dojrzewania, b)kobiece humory, c)PMS, d)foch pospolity bo "za dobrze mu/jej jest w życiu"
-
phie. bo ten ograniczony plebs nie potrafi abstrakcyjnie myśleć. skoro sami nigdy nie mieli problemów psychicznych, to nie są w stanie wyobrazić sobie, że ktoś może mieć problem niezależny od niego samego. bariery nie do pokonania. mój facet cały czas uważa, że ja mam "katar" i to minie najdalej za tydzień.
-
dlatego nie należy się chwalić publicznie swoimi przypadłościami psychicznymi, bo to jak one way ticket. juz nigdy tego nie odwołasz, ludzie zawsze będą o tym pamiętać.
-
poza tym mi się wydaje, że nie można wszystkich do jednego worka wrzucić. na pewno są osoby, które zdiagnozowały siebie poprostu prawidłowo. nie jest tak, że każdy się musi mylić względem siebie.
-
marija2010, i jeszcze wracając do Ciebie trudno powiedzieć, ale niewykluczone a moja znajoma dostaje leki bo na prawde ma problemy emocjonalne, tylko wyjątkowo ciężko jest powiedzieć, z czym tak na prawde ma problem. mówi, że ma ciągłe huśtawki nastroju, ale ja widzę ją zawsze tak samo nabuzowaną nadmiarem energii. a leki jej zapisuje psychiatra, który wie co jej jest, ale przeciez nie powie -- 07 cze 2012, 14:06 -- ala1983, no to własnie ja tak samo myśle. z resztą połowa ludzi tutaj nie dostała diagnozy na papierze, bo sie terapeutyzuje, a każdy wie z czym ma największe problemy. więc to taka, wiecie, tajemnica poliszynela.
-
nie moge zaradzać - masz racje. ale jeśli ma się deficyty tożsamości, to każda prawdziwa, obiektywna informacja, która pozwoli mi siebie dodefiniować, jest dla mnie na wagę złota. i owszem, masz racje, nikt nie jest na tyle obiektywny względem siebie. tak samo zgadzam sie z tym, że terapia to ciągły proces diagnostyczny. ale jednak ma jakieś swoje ramy, założenia i cele. mówisz, że 3 lata na terapii jesteś. może masz takie zdanie, bo obserwowałaś swój progres przez ten czas i na tej podstawie masz wrażenie, że myliłaś się względem siebie na początku? bo dzisiejsza "Ty" odbiegasz od obrazu siebie z przed 3 lat?
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
zielona miętowa odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
*Monika*, myślę, że nie ma potrzeby tego notować, to nie jest pierwsza taka sytuacja, że wpadam w dół, bo terapeutka odwołuje sesje. temat jest regularnie omawiany, więc nie ma tu niedopowiedzeń. jestem świadoma (zostałam uświadomiona), o tym wszystkim co piszesz (utrata, rozstanie). też wiem, że nie jest moją matką i że to głupie mieć do niej pretensje o to, że wzięła urlop, bo każdy ma prawo odpocząć. ale ja to wiem na poziomie dorosłej, logicznej osoby, ale na poziomie emocji jestem totalnym dzieckiem i nie panuje nad nimi. piszesz, że koleżanka, że ktoś. owszem, jestem umówiona na jutro. problem w tym, że jeśli bede taka nieposkładana to nawet nie uda mi sie wyjść z domu. -- 07 cze 2012, 13:44 -- Agasaya, zbliżyłabyś się, zbliżyła. ja na początku myślałam: "phie, ja? taka racjonalna, zachowawcza, mająca wszystko pod kontrolą? ja miałabym się"tak" zachowywać? obdarzać głębokimi uczuciami praktycznie obcą osobę" i co? i ani się nie obejrzałam, jak popłynęłam :'> -
*Monika*, tośmy się nie zrozumiały do końca. ja nie mówie o sytuacji, gdy robie sobie sama nie wiem, kwestionariusz catella i na tej podstawie stawiam diagnoze. ja mówie o pogłębianiu wiedzy o sobie na podstawie przesłanek które dostaje od terapeuty. swoją drogą nie wiem co cię tak oburza. jako zwykły zjadacz chleba z wykształceniem połowicznie psychologicznym, jestem w stanie w przybliżeniu określić jakie zaburzenia z całą pewnością mnie nie dotyczą, a które mam, lub mogę mieć. już nie mówiąc o tym, że jeśli ktoś rok chodzi na terapie i nie jest ćwierć mózgiem, to zdążył się zorientować jakie są główne cele jego terapii, a to zawęża krąg możliwych opcji, mylę się? więc skąd ten bulwers?
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
zielona miętowa odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
do osób które się terapeutyzują. jak radzicie sobie z odwołanymi sesjami? moja terapeutka znowu porzuca mnie z okazji długiego weekendu, no i jeszcze majaczy mi w głowie wizja odwołanego całego tygodnia pod koniec czerwca. i powiem, że słabo jest. autoagresja sie nasiliła, płacze sama nie wiem dla czego, znowu wpadłam w dół. odpływ mocy intelektualnych, a na studiach zaczęła sie sesja. poprzednią sesje miałam we wtorek, następna miała być jutro ale bedzie dopiero w następny wtorek. jest dopiero środa, a ja już widze, że nie daje rady. jakies pomysły? tylko błagam, nie takie w stylu joga, muzyka relakacyjna, itp. bo to mi przypomina porady z prokatolickiej ulotki, że zamiast se sklepać, o wiele lepiej uprawiać sport i to z pewnością pomoże -
Mity i błędne opinie, czyli pomyśl zanim osądzisz
zielona miętowa odpowiedział(a) na Snejana temat w Zaburzenia odżywiania
i btw ja również mam w głębokim poważaniu, co myślą o mnie faceci. ważyłam w życiu max 59 kg przy 162cm, to były srogie czasy. teraz jest 48kg przy 164cm. i jestem z tego powodu szczęśliwa. wiem, że wyglądam jak 13letnia dziewczynka, dorzuciwszy do tego krótkie włosy to już praktycznie jak chłopiec. wiem, że nie uchodzę za sex bombę i tym bardziej mnie to cieszy. w moim mniemaniu pokonałam zaburzenie odżywania w tym sensie, że nie popadam w drastycznie niskie BMI, nie mam efektu jojo. owszem, zdarza mi sie nabyć dodatkowe 2-3 kg ale gdy się zorientuje, co zrobiłam - zrzucam i jest po sprawie. od 6 lat tak żyje i nie powiem, żebym z tego powodu cierpiała. -
Mity i błędne opinie, czyli pomyśl zanim osądzisz
zielona miętowa odpowiedział(a) na Snejana temat w Zaburzenia odżywiania
Snejana, bardzo dobry temat. ludzie to tłuki, wydaje im sie, że wystarczy cię pochwalić, powiedzieć, jak bardzo jesteś szczupła, żebyś przestała się katować. bo ty na pewno tego nie wiesz, masz jaskrę bądź innego tyfusa który uniemożliwia ci odczytanie obwodów ciała i wagi oraz porównania ich do średniej. ale jak ci to powiedzą, to na pewno zrezygnujesz z tych nie mądrych, niemoralnych diet -
Z kim jest coś nie tak??
zielona miętowa odpowiedział(a) na wokalistka temat w Zaburzenia osobowości
jeśli to piewsza taka sytuacja, to proste, że laski coś mają przeciw tobie. a jeśli innym znajomościom z przeszłości też można coś zarzucić, no to pewnie po twojej stronie coś nie zagrało. -
jungula, nie "wiele", tylko praktycznie wszyscy. oczywiście poza szpitalem, gdzie dostaje sie diagnoze na wypisie. ale nawet jak wyjdziesz ze szpitala, a potem pójdziesz na terapie to i tak terapeuta nigdy nie będzie operował diagnozą przy tobie. Ja sie nie zgodze, że to etykietka. po pierwsze terapeuta i tak musi każdego określić kodami, żeby wiedzieć nad czym w ogóle pracuje. po drugie, uważam, że jako człowiek mam prawo do wiedzy i prawdy o sobie, choćby miała być niekorzystna. Jak ktoś nie chce wiedzieć, to nie musi. ale każdy powinien mieć prawo wglądu we własną dokumentację. a co do zamykania się w kręgu konkretnych objawów... jeśli dobrze rozumiem, zakładasz, że jeśli np. dowiem się, że mam - nie wiem - np. osobowość histrioniczną, to poczytam sobie wikipedie i zacznę się doszukiwać w każdym swoim zachowaniu objawów tego zaburzenia? że przestane zwracać uwagę i zaprzeczać objawom które są spoza niego? bo nie wiem na jakie inne argumenty można się tu powoływać. od razu mówie - być może troche by to zmieniło styl myślenia o sobie, być może człowiek zacząłby sie doszukiwać na siłę objawów, których nie ma, ale ile to może trwać? nie prawdziwe wyobrażenia szybko się rozpadną, a terapeuta i tak pracuje na tym co nieświadome, to co świadome z reguły ignoruje. samowiedza nie ma tu żadnego znaczenia. thbthb, ja nie mam nic przeciw autodiagnozie, pod warunkiem, że dysponuje się względnie rzetelną wiedzą. prawda jest taka, że kryteria diagnostyczne zawarte w ICD 10 są bardzo enigmatyczne, każdy moze sobie dopowiedzieć co oznaczają. dla przykładu: "nadmierne wysiłki uniknięcia porzucenia," dla jednego oznaczają ciągłe upewnianie się, czy partner go kocha, a dla drugiego to wieczne awantury, groźby, porzucanie. albo proszę, niech że mi ktoś zdefiniuje co to jest "pustka"? przecież tego nie da się samemu wyłuszczyć z siebie, jeśli ktoś obiektywnie tego nie stwierdzi. doczytać - pewnie ale nie z podręczników typu "psychologia niedostosowania" gdzie jest tyle samo informacji co w internecie, tylko czytywać podręczniki akademickie na temat konkretnego zaburzenia, bo potem wychodzą takie kwiatki, jak moja znajoma, która jest głęboko przekonana, że ma bpd i jednocześnie uważa, że tożsamość, to ona zawsze miała bardzo silną. bitch please
-
thbthb, co się zgłasza to sie zgłasza. każdy normalny lekarz weryfikuje pomysły pacjenta. nie wyobrażam sobie sytuacji, w której pacjent przychodzi do specjalisty, rzuca mu fachowymi określeniami żywcem wyjętymi z wikipedii notabene, twierdząc, że właśnie te objawy ma i na tej podstawie stawia się diagnozę. o diagnozie bordera nie wspominam, bo tego już na pewno nie widać na pierwszy rzut oka. po jednej wizycie to można najwyżej zdiagnozować, czy osoba wymaga leków, czy nie. mówie oczywiście o leczeniu ambulatoryjnym, na oddziale wygląda to inaczej. -- 05 cze 2012, 19:14 -- btw znam osobiście dziewczyne, która biega i opowiada wszystkim w koło, że "ma borderline'a". do psychologa nie pójdzie, "bo nikt nie jest w stanie jej pomóc, a opisanie całości jej problemów zajeło by mase czasu". dostaje leki od psychiatrów i każdemu opowiada, że ma borderline'a i jak twierdzi - wszyscy (psychiatrzy) próbują obalić to przekonanie, "podają argumenty przemawiające za tym, że tego nie ma " ale ona i tak wie swoje . uważa, że to taka gra na przekór, żeby sobie nie wkręcała dodatkowych objawów. cóż, śmiem powątpiewiać w sens tej autodiagnozy. -- 05 cze 2012, 19:22 -- chiha, niestety mylisz się :) socjopatia to przestarzałe określenie psychopatii. psychapatia to os. dyssocjalna, a prócz niej występuje także asocjalna i jakaś tam jeszcze. jak odkopie notatki z zeszłego roku to wam powiem dokładnie. os. dyssocjalna ma trwałe uszkodzenie OUN, a asocjalna to taki posychopatia o podłożu środowiskowym, bez zmian fizjologicznych w obrębiu mózgu. czyli uleczalna. psychopatii sie zasadniczo nie leczy, ale można próbować (i robi sie to współcześnie) uczyć przystosowania do funkcjowania w społeczeństwie za pomocą terpaii, ale nie można wygenerować pewnych uczuć. z wiekiem (koło 40tki) najbardziej agresywne i impulsywne tendencje psychopatów wygasają, zaczynają się uczyć, czyli socjalizować i dostosowywać. -- 05 cze 2012, 19:55 -- Ha! dobra już wszystko wiem. jeśli ktoś jest ciekawy to pozwole sobie przytoczyć parę faktów : osobowość dyssocjalna = antyspołeczna psychopatia =/= osobowość dyssocjalna. termin "antyspołeczne/dyssocjalne zaburzenia osobowości" jest szerszy niż psychopatia. jednocześnie nie każdy psychopata to osobowość dyssocjalna, choć 80% psychopatów spełnia kryteria diagnostyczne os. dyssocjalnej. i teraz już wiem, dlaczego bordera potrafią pochopnie pomylić z psychopatą w literaturze istnieje rozróżnienie, na psychopatów pierwotnych i wtórnych. mówiąc kolokwialnie, typ pierwotny to ten o którym właśnie myślicie; impulsywny, agresywny, mający koflikty z prawem, o wysokim poziomie ekstrawersji, dominujący, podejrzliwy, impulsywny, z deficytem lęku społecznego i samokrytyki. i ten typ posiada z całą pewnością dysfunkcje OUN. psychopata wtórny: oprócz agresji i impulsywności, przejawia takie dość nietypowe cechy, jak lęk społeczny, zmienność nastroju, niską samoocenę. to tacy ekstrawertyczni neurotycy. niektórzy opisują go jako typ w chu*a w białych rękawiczkach. kalkulatywny, wyrachowany, niewzruszony, to taki przełożony, który z szarmanckim uśmiechem wywali z roboty samotną matkę z trzynaściorgiem głodnych dzieci. dobrze się kamufluje, więc uchodzi za lepiej dostosowanego do funkcjonowania w społeczeństwie. jeśli łamie prawo to tak, by go nie złapano. nie koniecznie dla tego, że boi się złamać prawo, ale dla tego, że potrafi przeanalizować prawdopodobieństwo bycia złapananym. i jeszcze to: jednym ze środowiskowych czynników etiologicznych, jest nieprawidłowy rozwój ego i super ego - brzmi ogólnie, ale w sumie tak samo jest w bpd. no, to tak pobieżnie. jeśli gdzieś się machnęłam, to poprawcie
-
z całym szacunkiem ale nie wydaje mi się, żeby border leżał w pobliżu osobowości dyssocjalnej. oczywiście obydwie moga być zdominowane impulsywym, agresywnym zachowaniem, ale border przejawia silne pozytywne emocje. silnie współodczuwa przenikają go cudze emocje. psychopata nie wie co to empatia. nie nie odczuwa współczucia, nie przyżywa porzuceń. -- 05 cze 2012, 11:43 -- aaaa no i przedewszystkim psychopata generalnie ma całkiem spójną osobowość, tyle, że jest ona jakby oparta na "alternatywnych" wartościach
-
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
zielona miętowa odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
a w tym ujęciu się zgodze. swoją drogą przez tą diametralnią zmianę trybu z aktywnego na zombi, zawsze miałam poczucie bycia dogłębnie aspołeczną i zdegenerowaną widząc jak inni lgną do innych, a ja się zawijam i zamykam we własnej pieczarze, żeby sczeznąć tam w samotności wyżej opisanej -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
zielona miętowa odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
ba! "tryb zombi" to wyjątkowo dobre określenie. cały czas się zastanawiam, czy aby na pewno to jest nietypowe, moze ludzie normalni tez tak mają, nie tylko ci 'normalni inaczej' -- 24 maja 2012, 20:13 -- i w ogóle to nawet nie wchodze na PW dzisiaj chociaż kusi niemożebnie no way, ogarniać, ogarniać, ogarniać przed jutrzejszym egzem :'> -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
zielona miętowa odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
od zajebistości do kompletnego upadku potencjału -____- nihil novi. problem zaczyna sie jak to przekłada sie bezpośrednio na wydolność w nauce chociażby. dobra nie bede nudzić zastanawiałam sie natomiast, czy macie generalnie tak, że jesteście "trzeźwe" skoncentrowane na tym co sie dzieje w koło, "żywe", utrzymane w pionie, gdy przebywacie wśród ludzi (pomijając to, jak bardzo was czasem denerwują), a gdy wrócicie do domu, po pracy/uczelni i jesteście same, to następuje takie zwolnienie trybów, dekoncentracja, zawieszenie, jakby rozproszenie mentalne? ja tak mam gdy wiem, że nikogo w pobliżu nie ma. normalne to? -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
zielona miętowa odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
taa, "z pogranicza" ale psychozy i neurotyzmu (preneurotyzmu ściślej), a nie z pogranicza osobowości narcystycznej i histrionicznej na przykład poza tym objawy różne, bo faktycznie bywają różne podziały albo na schizoidalnych/ histeroidalnych, albo na w.w. "zniechęcona", impulsywna, autodestrukcyjna i drażliwa. ale to są podtypy osobowości o organizacji borderline. to znaczy, że kryterium diagnostycznym jest stopień zmasakrowana tożsamości, czyli poziom dezintegracji self, a nie złość czy wybuchowość, bo to są objawy wtórne, należą do wielu zaburzeń. poprawdzie jesteście diagnozowani na podstawie oceny spójności self i stosowania mechanizmu rozszczepienia (odrobiłam prace domową ) -
Problem z trzymaniem się jednej rzeczy.
zielona miętowa odpowiedział(a) na Armadillo temat w Pozostałe zaburzenia
ta niechęć to najprawdopodobniej lęk przed odrzuceniem. nie mówie na pewno, ale tak mi się to kojarzy. chociaż ja na to w pierwszej chwili żachnęłam się terapeutce twierdząc "przecież ja sie nie boje ludzi" chwilę mi zajęło dojście do tego, że ludzi się może nie boję, ale odrzucenia - owszem. ja spędzam (marnuje) czas nad serialami. podobmy mechanizm - moge na chwile zapomnieć o obowiązkach, istnieje tylko głupia fabuła na ekranie. i to jest własnie powód, dla którego aktualnie zawalam studia. odrobina trudniejszych rzeczy i załamałam sie. lęk przed porażką jest paraliżujący. stałość = nuda + podejrzenie, że coś jednak jest nie tak, w sumie musi być, dramat wisi w powietrzu, tylko go wyglądać? Pierwsze zwątpienie przychodzi w postaci myśli o tym, że nawet gdybym się zdobył to cały ten upór i wysiłek pójdzie w błoto jeżeli zdam sobie sprawę z tego, że wcale nie chcę robić tego o co sie starałem. Gdy ta myśl do mnie przychodzi od razu tracę cały zapał by robić coś w tym kierunku. brak konsekwencji, brak stałości celów jak dla mnie. ta, ja też byłam poniekąd przymuszana do uczestniczenia a to w szkole tańca, a to w prywatnym angielskim (którego nie potrzebowałam), a to w czymś tam jeszcze. chciałam rezygnować, z podobnych pobudek jak ty, to słyszałam, że "już mi się odwidziało, znowu zaczynam i nie kończę" itd. nie muszę mówić, jak dalece jest to wkurzające. w każdym razie podsumowując, myślę, że masz podstawy, by zgłosić się do psychologa, jeśli oczywiście jesteś gotowy na terapię (na to nie ma leków), a skoro przeszkadza Ci to w życiu, to myślę, że powinieneś poszukać pomocy. -
Problem z trzymaniem się jednej rzeczy.
zielona miętowa odpowiedział(a) na Armadillo temat w Pozostałe zaburzenia
wątpię, żebys otrzymał dużo odpowiedzi na ten temat. pamiętam, że niegdyś jakaś dziewczyna zapytała mniej więcej o to samo, tylko określała to bardziej jako "potrzebę zaczynania wszystkiego od nowa" i generalnie rzecz biorąc usłyszała, że jest normalna nie wiem z czego w Tobie biorą się te tendencje do porzucania (bo tak to rozumiem) określonych hmm dróg? stylów życia? tego, co definiuje Cię w pewien sposób? moge Ci powiedziec jak jest z tym u mnie. poza "słomianym zapałem" który towarzyszy mi dosłownie od przedszkola (notatki pedagogów) czyli skłonności do porzucania czynności w trakcie i rzucania się w kolejne, mam problem z trwałością relacji. weźmy sobie taki przykład: ide do fryzjera, czy dentysty whatever. po pierwszej wizycie wychodze zadowolona z usługi. załóżmy za pare miesięcy znowu widzę potrzebę ścięcia włosów i co? nie potrafię pójść do tej samej osoby, wybieram zupełnie inny salon, najlepiej taki w którym nigdy nie byłam. mam czystą kartę, moge działać od zera. czuje paniczną potrzebę zerwania tamtego kontaktu. to samo tyczyło się kółek zainteresowań, grup towarzyskich. trudno mi się wraca, więc w konsekwencji łapię się nowości. natomiast to Twoje tworzenia postaci w grach... już widzę jak połowa ludzi wybucha śmiechem twierdząc "ale problem, postacie w grach. my tu mamy depresje, myśli samobójcze..." ale ja czuje klimat, wiem jaki to problem. sama nie gram ale wiem, jak źle się z tą zmiennością czujesz. to jest wynik braku akceptacji siebie. ja robie to samo, tyle, że w rzeczywistości. zmieniam wizerunek diametralnie i względnie często, bo nie potrafię ze samą sobą wytrzymać. u mnie to wynika z chwiejnego obrazu ja, rozproszenia tożsamości -nie wiem, jak jest u Ciebie. co się tyczy niestałości relacji, zainteresowań - jeśli nie wiesz, jaki jesteś, to nie wiesz, co lubisz. proste. plus oczywiście lęk przed odrzuceniem - to dość prawdopodobna przyczyna zrywania relacji. -
Zrzucamy zbędne kilogramy. Dieta dzień po dniu.
zielona miętowa odpowiedział(a) na Michuj temat w Zaburzenia odżywiania
do tych co stosowali chrom: skuteczne to jest? zmniejsza zauważalnie apetyt? da sie to porówanać np. do efektu osłabienia apetytu jak po lekach typu Asentra? -
Osobowość chwiejna emocjonalnie (typ BORDERLINE)
zielona miętowa odpowiedział(a) na atrucha temat w Zaburzenia osobowości
hmm to zależy, jeśli powiedzmy sobie to jest poczatek roku i poznaje nowych ludzi z którymi spędze na zajeciahc kolejne 2 lata, to wiadomo, że się pilnuję. ale jesli trafie na impreze koleżanki, która zaprosiła masę ludzi, których ogólnie oceniam jako średniozaawansowany margines i prawdopodobnie nigy po tej imprezie ich nie spotkam, a jak już to nie obchodzi mnie ich zdanie - to se pojade i wyładuję się. najczęściej upatrzę sobie tego, który najbardziej kozaczy i dopier*alam mu werbalnie przy wszystkich, obnażają prymitywizm i żałość jegomościa. o to chodziło? -
jezu no co się dzieje 10 dni dni mam na skończenie pracy dyplomowej i nagle wysiada mi motywacja. jak to możliwe, że 2 dni mam flow, pracuje jak szalona, plan pracy wizualizuje sie w mojej głowie "ależ prościzna. tu ta teoria, tu tamta i bedzie". następnego dnia zamiast wstać na zajęcia zostaje w łóżku do 12:00, a pisanie licencjatu wydaje sie być porównywalnie nieosiągalne, co pisanie doktoratu w języku niemieckim. potem oglądam żenujący film by w końcu zasnąć o 16:00-19:00. i te mysli samobójcze. wydaje się sobie beznadziejna, bezsilna i niezdolna do zrobienia czegokolwiek produktywnego. zaliczenia stają się czymś nieosiągalnym, chociaż nie studiuje pierwszy rok, wiem do czego byłam zdolna wczesniej. i tu moje pytanie: czy te gwałtowne doły, spadki motywacji, myśli samobójcze i ogólna depresyjność moga wynikać z niedoczynności tarczycy która została wyregulowana lekami? przez długi czas dawka leku była albo za słaba albo za silna, ale miesiąc temu sprawdzałam - wynik w normie, a moje huśtawki nastroju są coraz gorsze kto mi odpowie czy taka niedoczynność wyregulowana może powodować te jazdy nastroju?