Skocz do zawartości
Nerwica.com

zielona miętowa

Użytkownik
  • Postów

    734
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zielona miętowa

  1. jasminegirl, mnie te wrażenia dziwności samej siebie pachnie dysmorfofobią, ale kurde nie wiem tak na prawde :/ dokucza mi to ostatnio wyjątkowo -- 05 kwi 2012, 10:55 -- ja też bym chciała je zrzucić, czy raczej oczyścić się z niego po kawałku. chyba dlatego wiecznie zrzucam wagę
  2. jasminegirl, mojej też się tak uwidziało. chociaż dzisiaj bardziej uważam, że została z ojcem z wygodnictwa, a dobro dzieci było przykrywką dla sumienia. nie musiała pracować, ktoś za nią płacił i mogła się beztrosko pogłębiać się w swoich teatralnych depresjach,w swoim niezadowoleniu ze wszystkiego i wszystkich. swoją drogą mnie nie przeraża perspektywa długiej terapii. no nie aż tak, jak byćmoże powinna. szkoda by mi było utracić np. po roku osobę dla której jakoś jestem ważna, która dostrzega moją istotę (prawdziwą mnie) i taa wiem, terapia to sytuacja sztuczna, ale mimo wszystko, na prawdę trudno byłoby mi się po takim krótkim czasie pożegnać. no, ale pewnie mam dość infantylne myślenie. btw, mam prośbę rzućcie okiem na mój wątek (został przeniesiony z zaburzeń osobowości) jeśli macie coś do powiedzenia w tym temacie to podzielcie się opinią czy miałyście kiedyś podobnie: topic35364.html
  3. Przejrzałam forum w poszukiwaniu podobnych wątków, ale nie trafiłam w taki, jaki mi trzeba. Otóż mam problem z okresowym "poczuciem" siebie, swojej fizyczności. Często doznaję nagle takiego nieprzyjemnego wrażenia, że moje ciało jest i wygląda o wiele gorzej, właściwie to fatalnie, niż dotąd myślałam. to jak nagłe oświecenie, wczoraj czułam, że wyglądam ok, a dzisiaj widzę swoje wady wyraźnie, czyli wczoraj musiałam się mylić. Przy 164cm ważę 48-49kg i to też jest problem. od 16 r.ż. intensywnie zrzucam wagę i zawsze uważałam, że bycie szczuplejszą poprawi mój wygląd. Ale ostatnio nie. Ostatnio mam wrażenie, że moja zdeformowana twarz osoby dorosłej wygląda strasznie absurdalnie na moim ciele gimnazjalistki. Taki nieudany collage, amatorski patchwork. To nie zawsze jest przed lustrem. właściwie najczęściej jest tak, że idę sobie ulicą i widzę tłumy rówieśników. automatycznie zastanawiam się, czy jestem do nich podobna? Czy wpisuję się w kanon, w normę? wówczas czuję, że masakrycznie od nich odstaję, najgorsze cechy mojego ciała wyostrzają się, czuję się karykaturą samej siebie. Dosłownie czuję to, jak moje szerokie ramiona jeszcze bardziej się rozrastają, jak moja talia zanika, żebra prawie łączą się z miednicą, chodzę dziwnie, bo moje nogi okazują się tak krzywe, że na pewno nie chodzę prosto. czuję się uwięziona w swoim odrealnionym ciele. to tak, jakby złożyć ciało ze zdeformowanych elementów i wejść w nie. i jeszcze coś... tydzień temu coś dziwnego działo się z moimi nogami i stopami. Nagle zdałam sobie sprawę, że moje nogi "czują się bardzo źle". zwłaszcza prawa stopa od zewnętrznej strony. Tak, wiem, to brzmi idiotycznie. Sama nie wierzę, że to piszę -____- ale dobra: było mi z tą moją stopą "bardzo niewygodnie" czułam do niej obrzydzenie, odrazę troche tak, jakbym ją zanużyła w bagnie i nie mogła pozbyć się tego syfu, który się do niej przykleił. Przez ten czas miałam ochotę "pozbyć się" ich, prawej zwłaszcza. Więc cały dzień wierciłam się, wykręcałam nią, przydetpywałam z uporem maniaka, żeby znikło to uczucie niewygody (niebardzo działało). w konsekwencji pod wieczór nogi mnie bolały, stopy zaczęły drętwieć bo cały dzień mieśnie były automatycznie zaciśnięte. Po tygodniu sytuacja się powtórzyła, ale tym razem troche słabiej, było to do opanowania, wyrzuciłam to z głowy. Jak to możliwe, że czuję się źle z częścią własnegociała? co to w ogóle jest? Pomoże ktoś?
  4. bitch, please mały regresik do średniowiecza?
  5. ahaaa o__O to wam dają takie "questy" na terapii? ja nigdy nie dostałam takich czy podobnych poleceń. to kwestia określonego rodzaju terapii, czy pomysłów terapeuty, rodzaju zaburzeń, czy jeszcze czegoś innego? w ogóle to wyobrażenie sobie siebie niszczącej zdjęcie matki jest dla mnie mocno groteskowe, przecież to kawałek papieru, a ona sobie w tym czasie grzeje d*pę na kanapie i bardzo jej z tego powodu wszystko jedno. to samo techniki typu "pokrzyczeć sobie w zamkniętym samochodzie/pokoju krzyku itp" zawsze budziło we mnie politowanie ja moge sobie pokrzyczeć w momencie jak coś mnie wyprowadzi z równowagi, ale żeby tak zaplanować i odroczyć w czasie, moim zdaniem jest daremne. albo są emocje tu i teraz i znajdują ujście, albo nie bawię się w odkładanie tego na dogodny moment i okoliczności. Nie wiem, stosujecie takie metody?
  6. Agasaya, ja mam dość niestandardową (takie mam wrażenie) sytuację, bo z reguły to ojciec jest tym gorszym, bardziej przemocowym. u mnei jest zupełnie na odwrót. jeśli ojciec mnie krzywdził, to przez zaniedbanie, przez nie otoczenie ochroną i opieką przed pomysłami matki. pytasz dla czego zyskał władzę, ja pół roku obracam tematem matki na terapii, a cały czas czuje, że ona ma nade mną kontrolę, czuje się winna, że zerwałam z nią kontakt, odczuwam jej wpływ w swoim funkcjonowaniu. porządnie obleśnie odczucie.
  7. Agasaya, nie odbieraj tego jako atak na siebie, bo własnie łapie agresję więc będe pomstować wszem i wobec, ale na prawdę g*wno mnie obchodzi co moja matka chciała i co sobie myslała, jak robiła mi krzywdę tyle lat. no przepraszam nie jestem tak miłosierna jak Pan Jezus i uważam, że krzywdzenia dziecka NIC NIE TŁUMACZY.
  8. taaa no co ty moi się w pas kłaniają jak mnie widzą, czapki z głów zdejmują, a w ramach pokuty raz do roku zapieprzają na kolanach do Częstochowy w tym zwłaszcza matka. A tak serio to czasem jak już wybuchnę i nawrzucam matce, że "wszystko pamiętam, wszyściusieńkie sytuacje katorżniczej opieki, nadużywania i przemocy emocjonalnej, i tak, prawdopodobnie mam jakieś problemy ze sobą, a jak jest taka domyślna, to niech jeszcze odgadnie przez kogo". wówczas słyszę, iż "zostałam przez kogoś zmanipulowana, ktoś rzucił na nią oszczerstwa i kłamstwa bo ona robiła wszystko jak najlepiej i w ogóle to mam wyprany mózg". No i gadaj se tu z nią.
  9. ha, to też nie jest do końca tak, że na psychiatrów idą debile. owszem, idą humaniści w doskonałej większości (wiem to od psychiatry) ale czy humaniści = debile? no nie zawsze. poza tym nie jest do końca tak, że ktoś chory bedzie sobie działał w zawodzie bez kontroli. jeśli chce się byc terapeutą, to z tego co mi wiadomo, trzeba samemu przejść wcześniej terapie (niezależnie od tego, jak bardzo zdrowy się czujesz) bo każdy ma mniejsze bądź większe skrzywienia, o których może nie wiedzieć.
  10. Vian, ja wiem. tylko dziwi mnie to, jak bardzo zaburzenia os. są niedodefiniowane, czy konkretnie granica między nimi i tak na prawde diagnoza zwykle jest kwestią umowną, a nie pewną.
  11. nie musisz mieszkać sam, możesz zwyczajnie wynająć pokój z kolegami czy choćby z obcymi. moim zdaniem szybko się przyzwyczaisz do współokatorów, a na pewno prędzej niż do rodziców.
  12. ja się zastanawiam (oczywiście mogę się mylić) dlaczego kojarzycie NPD wyłącznie ze skupianiem się na fizyczności cudzej? przecież masa ludzi ocenia powierzchownie drugiego człowieka, przez pryzmat wyglądu, wagi, itp, a jednocześnie nie są przecież zaburzeni. mnie się zawsze wydawało, że istotą narcyza jest autoprezentacja, koncentracja na sobie.
  13. Vian, a ja nie mówie od razu o agresji, bardziej o obronie swojego stanowiska, woli w koćnu swojej osoby. no jakoś nie umiem sobie wyobrazić, że ktoś mnie obraża a ja przyjmuję to w milczeniu
  14. a to ciekawe w sumie, bo jak czytam to mnie od ręki przychodzą do głowy ze 2 konkretne zaburzenia, jakbym się wysiliła to pewnie ze 3 pasujące. no ale jak tak Ci powiedzieli, to nie podważam
  15. Myślę, że znasz odpowiedź na swoje pytanie, teraz tylko potrzebujesz bodźca do działania, coś, co utwierdziłoby cię w przekonaniu. Sama już zauważyłaś, że facet nie spełnia Twoich oczekiwań (które z swoją dorgą wcale nie są jakieś wybujałe). W sumie zawsze warto próbować rozmawiać, ale jeśli facet jest określony, mówi wyraźnie czego chce, a na co się nie zgodzi, to rozmowa nie wiele tu wprowadzi. Jeśli nie akceptujesz warunków na jakich on widzi waszą relację no to co pozostaje? oznajmić mu, że taka forma ci nie odpowiada i kazać mu zawijać
  16. nic dziwnego, że masz doniej żal. jej problemy odbijaja się na Twoim samopoczuciu, byc moze czujesz się zobowiązana, by podnosić ją na duchu i wyciągać z tej depresji, a ty jestem młoda i chcesz żyć w spokoju. Masz prawo czuć złość. A Twoje wsparcie powinno się ograniczyć do zaprowadzenia do psychologa. Żadno dziecko brać na siebie takiego ciężaru jak rodzic w depresji. To w ogóle powinno byc zabronione, nie wiem, może wciągnąć to do Kodeksu Karnego? np. "Popełnia przestępstwo, kto jawnie lub podstępem narzuca dziecku swemu wątpliwy przywilej opiekowania się rodzicem w depresji, i podlega karze szorowania podłóg w piekle przez czas nieokreślony."
  17. slow motion, ze mną jest tak, że całe życie przyjmuje/kradnę/zapożyczam/adaptuje (można sobie wybrać) okresowo tożsamości innych osób, fikcyjnych lub prawdziwych, elementarnie lub bardziej całościowo, bardziej tj nie tylko ubranie, włosy, ale tez mimika twarzy, sposób reakcji, sposób mówienia, rodzaj śmiechu, uśmiechu, nawet unoszenie brwii, ogólnie gesty typowe dla tych osób. ponadto potrafię się zrobić mniej/bardziej introwertyczna, mniej bądź bardziej dowcipna, pewna siebie itp. ogromnie trudne było przyznanie się do tego przed samą soba, długo wmawiałam sobie, że wszyscy tak robią, że "kradną" pomysły które podpatrza sobie w gazecie dajmy na to. ale to coś więcej, zmiana jest zawsze diametralna i głęboka, oczywiście nie wierzę, że staję się kimś innym, raczej że odkryłam nową siebie w takim obrazie, formie, w której bede się czuć dobrze już zawsze. problem polega na tym, że każda z takich 'kreacji" po pewnym czasie zaczyna na mnie wyglądać fatalnie igroteskowo, czuje, że mimo iż była świetnie przemyślana, to ja ją popsułam swoją beznadziejnością, przez co zaczynam się czuć źle i muszę ją zmienić. jak natknę się na postać, która mnie czymś zafascynuje, zmieniam się praktycznie od ręki, czując, że tym razem ta kreacja będzie już TĄ na zawsze. ogólnie żenada, czuje się z tym beznadziejnie bo nie mam swojej własnej tożsamości. to jedna rzecz, druga to taka, że mam w tendencję do dostosowywania swojego zachowania do grupy z którą aktualnie przebywam. grupy jak to grupy, są różne, jedna jest bardziej "żywiołowa" więc musze wejśc na wyższe obroty, druga koncentruje się na intelektualnych dyskusjach i żartach, więc trzeba się odpowiednio z nimi "ztonować". obydwie postawy staram się niwelować od kiedy chodze na terapię, ale przez to czuje się przeźroczysta, popadam cały czas w apatię bo mam wrażenie, że bez tych nowych "skór" jestem skrajnie beznadziejna. no nie jest za fajnie -- 30 mar 2012, 23:49 -- dodam jeszcze, że czuję się kompletnie skonsternowana w takich chwilach, gdy np w ramach ćw robimy na zajęciach testy osobowości (arkusze) i ja mam zaznaczać odpowiedzi "jestem taka, albo taka" a ja poprostu nie potrafie, bo nie wiem nie umiem się uczciwie ustawić na takiej osi... nie wiem jaka jestem. -- 30 mar 2012, 23:59 -- uprzedzając pytania co mi jest - nie wiem, nie zostałam obdarowana tą wiedzą, wiem tylko, że zaburzenie osobowości :'>
  18. owszem, histrionik z pewością gra, ale jest w tym teatralny i przerysowany. poza tym jest wiele innych zaburzeń/form zaburzeń obrazu JA, o którym wspomniał ktos wyżej. można być np takim aktorem jak ja, przyjmując kolejno różne tożsamości, ale każda z nich jest "normalna" ale nie przerysowana, poprostu nowa i inna.
  19. A ja myślę sobie, że kolega poprostu potrzebuje wrażeń - chciałby, żeby stan zakochania trwał wiecznie i myśli, że to kwestia odpowiedniej partnerki, a nie odrealnionych oczekiwań Z jedną partnerką tak się nie da, za 2 lata stanie się równie szara jak obecna i pewnie pojawi się kolejna "ożywicielka" depresyjnej rzeczywistości
  20. a w ogóle skąd tam wyżej przyszło do głowy komuś, że histrioniczne? żadna info od autora nei wskazuje na to zaburzenie.
  21. ja się podpisuję pod postem paradoksy, moja matka nigdy nie zdecydowała sie na rozwód ("nie mam pieniedzy"), a rozwód był bardzo potrzebny. Efekt był taki, że młodość spędziłam na fantazjowaniu o tym, że się rozwodzą, że mieszkam z ojcem, a nie w pełnej "rodzinie".
  22. ajajaj89, Chyba prymitywna solidarność plemników przysłoniła ci oczy i osłabiła zdolność argumentowania, że rzucasz sie do gardła za literówkę. I nie wiem o jakim rdzeniu mówisz, bo ja nic takiego nie napisałam.
  23. jeśli moralność indywidualna i normy moralno-obyczajowe to dla ciebie masło maślane, to sorry, ale nie mamy o czym gadać. odsyłam do fachowej literatury. a Poza tym co to znacz "co go w życiu kieruje"? on sam sobą kieruje, jest poczytalny i świadomy, więc to on kieruje swoim życiem. idiotycznie proste. Pytanie dla czego dokonuje takich wyborów, a nie innych. Poza tym jesli ktoś ma mu tutaj pomóc, to ten ktoś musi zaznaczyć co jest normą a co nie. uświadomienie sobie granic norm, jest chyba podstawową sprawą w procesie zdrowienia.
×