Skocz do zawartości
Nerwica.com

ekspert_abcZdrowie

Użytkownik
  • Postów

    11 374
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ekspert_abcZdrowie

  1. Piłam yerbę i też mi smak nie podchodził za bardzo :) A na temat odchudzających właściwości czerwonej herbaty można poczytać tutaj: http://portal.abczdrowie.pl/czerwona-herbata-na-odchudzanie.
  2. kamil19, zachowanie Twoich rodziców to klasyczny przykład toksycznych rodziców, którzy wpędzają dziecko w niskie poczucie własnej wartości i każą wierzyć, że do niczego się nie nadaje, co oczywiście nie jest prawdą. Masz prawo do szacunku, do nauki, do wyrażania swojego zdania... Zdaję sobie sprawę, że to nie jest takie proste, bo rodzice zawsze mogą wytoczyć argument w stylu: "Jesteś na naszym utrzymaniu, to musisz robić, co my uważamy za słuszne". Szantaż emocjonalny. Wiem, że sytuacja jest skomplikowana - dystymia, depresja, kłopoty z prawem, autoagresja... Zgadzam się ze zdaniem poprzedników - psychoterapia, np. w ramach NFZ, mogłaby Ci bardzo pomóc. Trzymam kciuki, by udało Ci się ukończyć technikum i znaleźć zawód, by jak najszybciej uniezależnić się od rodziców. Więcej o toksycznych rodzicach możesz przeczytać tutaj: http://portal.abczdrowie.pl/toksyczni-rodzice.
  3. martulka21, Wasz związek jest "dynamiczny" z racji tego, jak sama napisałaś, że i Ty jesteś nerwowa, i Twój partner także. Do tego wszystkiego dochodzi Twoja chorobliwa zazdrość o narzeczonego. Bezpodstawnie podejrzewasz swojego partnera o możliwość zdrad i romansów, robisz mu wyrzuty, że dodał sobie do znajomych jakieś koleżanki - nie dziw się, że Twój partner może reagować wówczas złością i czuć się urażony, że mu nie ufasz. Patologiczna zazdrość mnoży tylko między Wami nieporozumienia. Na Twoim miejscu zastanowiłabym się nad wizytą u psychologa. Co jest przyczyną tej zazdrości? Czy partner daje Ci realne powody do bycia zazdrosną? Jak wyglądało Twoje dzieciństwo i relacje między Twoimi rodzicami? Więcej na temat chorobliwej zazdrości możesz przeczytać tutaj: http://portal.abczdrowie.pl/chorobliwa-zazdrosc. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  4. salvatore, Twoje zdrowie i samopoczucie jest najważniejsze. Trzymam kciuki za wizytę u lekarza, a opinią innych się nie martw. Co Cię zdanie innych obchodzi? Czujesz się źle, z czymś sobie nie radzisz, masz problem, to korzystasz z pomocy. Każdy ma do tego prawo - Ty także. Jeżeli swoje samopoczucie i nastrój będziesz uzależniał od opinii na Twój temat za strony innych ludzi, to zawsze będziesz w kiepskim humorze. Jeszcze nikt się taki nie narodził, co by każdemu dogodził. Zacznij żyć własnym życiem i dbać o siebie, nie przejmując się tym, co o Tobie mówi sąsiadka z naprzeciwka albo Pani z mięsnego. Nie warto. Pozdrawiam!
  5. KeFaS, mi też zależy na rzeczowej wymianie poglądów, a nie na słownych przepychankach. Specjalnie nie przejęłam się Twoim wcześniejszym wpisem - chyba zdążyłam się już uodpornić na próby atakowania mnie w różnych miejscach tego forum. Zresztą, to nieistotne. Tak jak napisałeś - jest spoko Zgadzam się z Twoją drugą częścią wpisu, iż ludzie, którzy sięgają po maryśkę, często nie wiedzą, jak jej używać, nie znają "instrukcji obsługi" marihuany i robią sobie "kuku" na własne życzenie, np. wypalając jednorazowo zbyt dużo za namową kolegów czy też z innych powodów. Kto lub co jest wówczas winne? Sama marihuana czy konsument marihuany, nieświadomy jej ewentualnego wpływu? A może i jedno, i drugie? KeFaS, zdaję sobie sprawę, że wiele zwolenników marihuany, jej palenia czy też legalizacji, upatruje w przeciwnikach maryśki takie osoby, które nic o niej nie wiedzą i powtarzają tylko puste frazesy, które usłyszeli gdzieś tam w mediach albo przeczytali w Internecie na wątpliwej jakości portalu. I to szufladkowanie trochę boli, bo wiele osób, które świadomie mówią "Nie" maryśce, całkiem sporo o niej wiedzą. Ja osobiście nie czuję się mega ekspertką od narkotyków i innych substancji psychoaktywnych, ale trochę wiem. Mam świadomość też, ile nie wiem i nie wstydzę się do tego przyznać. Pewnie sam zagiąłbyś mnie w niejednej kwestii na temat marihuany czy samego THC. To, że nie zgadzamy się w pewnej kwestii, nie oznacza, że musimy skakać sobie do gardeł. Zresztą w wielu miejscach z Tobą się zgadzam, chociaż otwarcie tego nie zwerbalizowałam, pisząc komentarze w stylu "W tym miejscu KeFaS ma rację. Zgadzam się z nim". Chodzi o to, że Ty KeFaS jesteś świadomym użytkownikiem marihuany czy eksperymentatorem różnych używek, a większość młodych ludzi sięga po "coś", nic o tym "coś" nie wiedząc i w tym tkwi główny problem. Brakuje chyba "świadomości konsumenckiej"
  6. Asembler, nie masz za co dziękować. Cieszę się jednak, że cokolwiek mogłam pomóc, przynajmniej wysłuchałam (a raczej przeczytałam) Napisałeś w odpowiedzi na moje słowa "Relacje Twojego ojca z jego ojcem czy matką to nie Twoja sprawa", że jednak czujesz, że też Twoja sprawa. W tym momencie znowu dałeś wyraz tego, że czujesz się odpowiedzialny za coś, za co odpowiedzialny być nie powinieneś. Wiadomo, że w każdej rodzinie bywa różnie - są kłótnie, łzy, raz jeden domownik inicjuje konflikt, raz drugi bardziej przyczynia się do kłótni. W tej materii Twoja rodzina nie różni się od każdej pozostałej rodziny na świecie :) Wydaje mi się, że Twoja potrzeba samodzielnego życia to nawet nie konsekwencja tego, jak jest u Ciebie w domu rodzinnym (choć to też w pewnym sensie też ma na pewno jakiś wpływ), co wieku, w jakim jesteś. Masz 21 lat i to całkiem normalne i rozwojowe, że chcesz spróbować żyć według własnego planu na życie. Życzę powodzenia i trzymam kciuki!
  7. ekspert_abcZdrowie

    X czy Y?

    i kiwi, i banan góry czy morze?
  8. Kleptomania należy do zaburzeń nawyków i popędów. W przypadku takiej diagnozy metodą leczenia ze wskazania jest psychoterapia albo psychoterapia + farmakoterapia. Jeśli jesteś z Lublina lub okolic Lublina, to polecam dr Grzegorza Kopacza i dr Kozaka. Pracują m.in. w szpitalu w Abramowicach. Świetni fachowcy i niedrodzy, nawet jeśli wybrałabyś się do nich prywatnie, a nie w ramach NFZ.
  9. KeFaS, owszem, pewnie mamy inny system wartości, ale nie uważam, że któryś z nich jest gorszy. Inny nie znaczy gorszy. Ważne, że Ty czujesz się ze swoimi zasadami OK, a mi wygodnie z moimi. Zarzucasz innym, że lecą w stereotypy i schematy myślowe, propagując hasła "Maryśka nielegalna, Maryśka be, Maryśka samo zło", a samemu łatwo Ci przychodzi ocenianie innych i snucie generalizacji. W Twoją powyższą wypowiedź wkradła się implikacja, sugerująca, że jeżeli ktoś żyje w "normalnym" społeczeństwie, płodzi dzieci, płaci podatki itp., to jednocześnie wyklucza to szansę na głębsze przemyślenia, bo wpadło się w sidła "kultury", która wyhamowuje "głębsze", a co ważniejsze "samodzielne" myślenie. Ci, którzy natomiast palą marihuanę, nie tylko są zdolni do głębszych przemyśleń i refleksji, ale jako kontestatorzy zasad społecznych (robię coś, co jest społecznie nieakceptowane) mają większe szanse na poszerzenie horyzontów myślowych i samodzielne życie, niepodyktowane przez konwenanse czy zasady społeczne. Ja natomiast nie zgadzam się, że ludzie, którzy żyją "normalnie", jak to określiłeś, nie mogą jednocześnie żyć samodzielnie, samodzielnie myśleć i być szczęśliwi. Jedno nie wyklucza drugiego. Jeżeli czujesz się lepiej, paląc marihuanę, bo jest to, wg Ciebie, jakiś wyraz osobistego "buntu" czy próba podkreślenia, że nie godzisz się na porządek społeczny, to OK. Ja nie muszę palić gandzi - to nie jest mój sposób na poczucie się indywidualnym, samodzielnym w myśleniu i odpornym na wpływy społeczne. Tak samo, jak nie muszę palić, by wznieść się na wyżyny doznań seksualnych. Nie zabraniam Ci palić, jeżeli tego chcesz i robisz to świadomie, to Twój wybór. Tak jak Ty nie lubisz, gdy ktoś pozbawia Cię wyboru, tak ja mogę nie lubić, kiedy ktoś próbuje mnie pozbawić prawa do mówienia tego, co myślę i przestrzegania przed marihuaną. I wiem, że pisałeś we wcześniejszych postach, że marihuana nie jest dla każdego. Tylko, że osoba przed spróbowaniem maryśki nie wie, czy ta jest dla niego, czy nie jest. Przekona się dopiero, jak po nią sięgnie. Jeżeli sam chcesz czuć się wolny, to nie odmawiaj wolności słowa innym. Wolność słowa implikuje, że wierzysz w wolność głoszenia poglądów, które są sprzeczne z Twoimi, które Ci się nie podobają, których możesz nawet nienawidzić. Zdaję sobie sprawę, co chcesz napisać i szanuję Twój punkt wiedzenia. Zdajesz się jednak KeFaS sugerować, że osoby, które żyją zgodnie z normami społecznymi są "gorsze", bo podporządkowały się zasadom podyktowanym przez innych. A ja tak nie uważam. To Ty nie chcesz zrozumieć mojego punktu widzenia. To, że nie jestem zwolenniczką palenia marihuany i podzielam ogólnie panujące w społeczeństwie poglądy, nie oznacza, że ich wcześniej nie zweryfikowałam. Moje stanowisko w tej kwestii nie jest stanowiskiem, które wyrasta z przekonania: "Psychologowi nie wypada powiedzieć inaczej jak NIE dla narkotyków". Może nie jestem specjalistą na temat narkotyków, ale wiem znacznie więcej na ich temat niż przeciętny Kowalski i moje zdanie nie jest pustym krzyczeniem propagandowych haseł, które bezrefleksyjnie przyjęłam, bo tak CHCE SPOŁECZEŃSTWO. Nie odrzucam Twoich argumentów. Mamy po prostu inne zdanie w tej kwestii. Napisałam nawet wcześniej, że w wielu miejscach się z Tobą zgadzam, ale może tego nie zauważyłeś. I przykro mi, że taki bystry człowiek jak Ty, zniża się do poziomu w konwersacji, robiąc personalne wycieczki. Ja też o Tobie nic nie wiem... Nawet o Twoich relacjach z partnerką. Nic mi do tego. To nie jest argument, który uniemożliwia prowadzenie dyskusji. Jeśli chodzi o mój pseudonim, to nie uzurpuję sobie prawa, by nazywano mnie "ekspertem". Nie miałam wpływu na to, jaki mam forumowy nick. Ustawił mi go mój pracodawca - gwoli wyjaśnienia. Nie wiem, o jakich barierach mówisz? To, że nie przyklaskuje Twoim wypowiedziom i mam odwagę napisać, że w jakimś tam punkcie się z Tobą nie zgadzam, nie oznacza, że mam bariery psychiczne. Po prostu mamy inne zdanie. Mam prawo mieć własne poglądy, a Ty - własne. To miała być jakaś prowokacja? Nieudana. Pozdrawiam!
  10. salvatore, biernością i zaprzeczaniem, że nie ma żadnego problemu, nie pomagasz sobie. Problem niewątpliwie jest, skoro nie potrafisz cieszyć się życiem, i sam na pewno się nie rozwiąże. Przez Internet nie jestem w stanie stwierdzić, czy cierpisz na kliniczną postać depresji, czy jest to po prostu przeciążenie kryzysową, trudną sytuacją, w której aktualnie znajdujesz się od dłuższego czasu. Czekanie aż problem zniknie nie załatwia sprawy. Problem sam nie zniknie. Musisz podjąć jakieś kroki, by zmienić swoją niewygodną sytuację. Nie robiąc nic, Twój zły nastrój tylko się pogłębia.
  11. ekspert_abcZdrowie

    X czy Y?

    Edyta Górniak odwaga czy asekuracja?
  12. Asembler, nic nie wiem na pewno, bo przez Internet trudno o 100% pewność, ale wydaje mi się, że jedną nogą chciałbyś żyć już samodzielnie, a z drugiej strony - boisz się opuścić dom i żyć na własną rękę. Za dużo myślisz o innych, za mało o sobie. Relacje Twojego ojca z jego ojcem czy matką to nie Twoja sprawa. Ty nie jesteś w stanie uzdrowić tych relacji, które kształtowały się od momentu narodzin Twojego ojca. Twierdzisz, że nie możesz opuścić domu, bo jesteś tak naprawdę jedynym ogniwem w mieszkaniu, które łagodzi rodzinne konflikty. Przyjąłeś rolę mediatora, negocjatora rodzinnego i trudno pozbyć Ci się tej roli. Sam obwarowałeś się jakimiś ograniczeniami, które jak mniemasz uniemożliwiają Ci opuszczenie domu. Nie możesz żyć życiem ojca czy dziadków. Jesteś rozsądnym człowiekiem - przynajmniej sprawiasz takie wrażenie, pisząc tutaj na forum. Wiesz, że psycholog nie rozwiąże Twoich problemów, ale może pomóc, byś Ty sam je rozwiązał. Nie możesz być nadodpowiedzialny. Jeżeli czujesz, że mieszkanie z rodziną w jednym lokum sprawia, że czujesz się nieszczęśliwy, że stajesz się bardziej nerwowy czy agresywny, że powielasz wzorce zachowań po ojcu (nawet może nieświadomie), to warto pomyśleć o tym, by zmienić środowisko. Mieszkając na stancji, mógłbyś się przekonać, czy jest lepiej, czy odzyskałeś spokój ducha. Nie chodzi o to, by mieszkać samemu, a korzystać z domowych obiadków w domu rodzinnym. Zresztą jesteś dorosłym człowiekiem i rodzina nie powinna mieć do Ciebie pretensji, że chcesz spróbować życia na własny rachunek. Osobiście uważam, że to nie Ty sam jesteś problemem, co bardziej problem stanowią niezdrowe relacje w rodzinie, z której wyrosłeś - brak rozmowy, chłód emocjonalny, odburkiwanie sobie itp. Nie tyle Ty sam potrzebujesz rozmowy z psychologiem, co bardziej Twoja rodzina...
  13. ekspert_abcZdrowie

    Skojarzenia

    płonący trabant - pożar
  14. ekspert_abcZdrowie

    X czy Y?

    i jeden, i drugi - każdy człowiek jest ciekawy :) książka czy komiks?
  15. salvatore, z Twoich wpisów jasno przebija ton, że niewygodnie Ci w Twojej skórze i w okolicznościach, w jakich aktualnie się znajdujesz. Nienawiść do samego siebie, samoodtrącenie, brak samoakceptacji również klasyfikuje się pod niską samoocenę. Wydaje mi się, że niskie poczucie własnej wartości to element Twojego depresyjnego nastroju - jesteś skryty, niechętnie mówisz o swoich problemach, boisz się przyznać do porażek z obawy przed wyśmianiem i kompromitacją w oczach innych, zakładasz "maski", udajesz, że wszystko jest OK, a w środki cierpisz, nie potrafisz czerpać radości z życia. Nie bez znaczenie jest pewnie fatalne zauroczenie dziewczyną, która gardziła Twoim uczuciem i z Ciebie drwiła. Unikasz kontaktów z ludźmi, bo masz wrażenie, że nikt nie jest w stanie Cię zrozumieć, skoro Ty do końca sam nie potrafisz określić, co czujesz. Nie lubisz samotności, a paradoksalnie w nią uciekasz, czując się coraz bardziej nieszczęśliwy. Nie wierzysz w powodzenie swoich planów, jesteś pesymistą i czarnowidzem. Wiem, że masz negatywne doświadczenia z psychologami, ale mimo wszystko zachęcam Cię do wizyty w poradni zdrowia psychicznego. Być może Twój pogarszający się nastrój jest wstępem do depresji? Więcej na temat depresji i niskiej samooceny możesz przeczytać tutaj: http://portal.abczdrowie.pl/depresja-maskowana http://portal.abczdrowie.pl/depresja-u-mezczyzn http://portal.abczdrowie.pl/pierwsze-objawy-depresji http://portal.abczdrowie.pl/niska-samoocena http://portal.abczdrowie.pl/samoodtracenie
  16. ekspert_abcZdrowie

    X czy Y?

    kino i teatr Chopin czy Mozart?
×