Skocz do zawartości
Nerwica.com

ekspert_abcZdrowie

Użytkownik
  • Postów

    11 374
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez ekspert_abcZdrowie

  1. Asembler, przez Internet nie da się postawić diagnozy - czy Twoje trudności i dolegliwości to efekt problemów psychicznych, czy to skutek trudnej sytuacji życiowej, na którą reagujesz w taki, a nie inny sposób. Napady agresji, irytacja, frustracja, gniew, zmęczenie, problemy ze snem, pesymizm, czarnowidztwo, brak motywacji, zaburzenia koncentracji uwagi mogą świadczyć o zaburzeniach nerwicowych. Być może jednak czujesz się przeciążony aktualną trudną sytuacją, w której się znalazłeś - konieczność dzielenia lokum z kilkoma osobami, z różnych pokoleń, z różnymi temperamentami i pomysłami na życie. W takich warunkach trudno o intymność, własną przestrzeń, swobodę. Możesz udać się na konsultację psychologiczną - rozmowa ze specjalistą, choćby jednorazowa, nie zaszkodzi. Nie zastanawiałeś się nad mieszkaniem w akademiku? Może udałoby Ci się go opłacić za stypendium (socjalne, naukowe...)? Można też spróbować wziąć kredyt studencki. Mieszkając niezależnie, z dala od rodziców i dziadków, można nauczyć się samodzielności, większej umiejętności gospodarowania pieniędzmi i przede wszystkim zminimalizować ilość konfliktów, jakie rodzą się podczas zajmowania wspólnie ciasnego mieszkania.
  2. Fakt, że mąż zarabia na utrzymanie rodziny absolutnie nie jest argumentem usprawiedliwiającym brak zainteresowania dzieckiem. Rozumiem, że można być zmęczonym po 11 godzinach pracy, doceniam, że mąż dba o zaplecze finansowe rodziny, ale odgrywanie się na żonie za to, że spłaca kredyt, który wzięła dla brata, poprzez ignorowanie dziecka, to tak naprawdę cios nie wymierzony w żonę, ale w samo dziecko, które nie jest niczemu winne. Rozumiem bombel123 Twoją złość na męża, że nie znajduje chwili czasu, by wziąć dziecko na ręce, ale chętnie poświęci ten czas na Internet. Relacje między Wami to jedna sprawa, a relacje ojca z dzieckiem to druga sprawa. Zachowanie Twojego męża wygląda trochę tak, jakby swoje pretensje i żale, jakie ma w stosunku do Ciebie - żony, przelewał na osobę dziecka, nie zajmując się nim praktycznie w ogóle. Nieporozumienia i konflikty między małżonkami nie mogą transferować na relacje z dzieckiem. Być może Twój mąż hołduje stereotypowemu myśleniu, że wkład mężczyzny w rodzinę to spłodzenie potomka i zarabianie pieniędzy. Nic bardziej mylnego! Do prawidłowego rozwoju dziecka potrzeba i ojca, i matki, i Was obojga. Jeśli zaczniecie się licytować na "zasługi" dla rodziny (Bo ja ugotowałam obiad! A ja byłem ponad 10 godzin w pracy!), to do niczego dobrego Was nie zaprowadzi...
  3. ekspert_abcZdrowie

    X czy Y?

    żel pod prysznic prysznic czy wanna?
  4. etien, rozumiem, że to, co napisałam mogło wzbudzi Twoje wątpliwości i obawy, szczególne dotyczące tego, że pacjenta można obarczyć odpowiedzialnością za brak efektów terapii, bo mechanizmy obronne, bo brak współpracy, bo projekcja, bo przeniesienie i setki innych przyczyn, a terapeuta pozostaje krystalicznie czysty jak łza... Tak jednak nie jest. Mechanizmy obronne ma każdy z nas - i pacjent, i terapeuta. By jednak zminimalizować ich wpływ na proces terapeutyczny, każdy psychoterapeuta musi wpierw przejść własną psychoterapię i przepracować własne problemy, by mieć świadomość, co może mieć wpływ na jego kontakt z klientem. Jeżeli pacjent przypisuje terapeucie swoje cechy, zachowania, myśli, poglądy, emocje, najczęściej negatywne, to mówimy o projekcji. Są różne rodzaje projekcji - projekcja komplementarna, projekcja atrybutywna, projekcja podobieństwa i projekcja niepsychotyczna, która bywa inaczej nazywana właśnie identyfikacją projekcyjną - przypisywaniem innym własnych, nieakceptowanych impulsów i zachowań. To wszystko jest udziałem pacjenta. Jeżeli terapeuta dokonuje przeniesienia, to mówimy o przeciwprzeniesieniu. Przeciwprzeniesienie jest udziałem terapeuty, nie pacjenta. Jeżeli terapeuta ulega przeciwprzeniesieniu, to on odpowiada za wadliwy proces terapeutyczny, a nie pacjent. Przeciwprzeniesienie polega w gruncie rzeczy na tym samym, na czym polega przeniesienie u pacjenta, tyle że przebiega w odwrotnym kierunku - treści, jakie w trakcie procesu terapeutycznego przenosi na terapeutę pacjent, sprawiają, że pacjent zaczyna wywierać wpływ na terapeutę (bezstronnego obserwatora), że "indukuje" terapeutę, który w ten sposób "przyjmuje na siebie" te fantazje, przyjmuje na siebie "cierpienie" pacjenta i podziela je, przeżywając tym samym jego konflikt psychiczny. Oznacza to, że terapeuta świadomie naraża na szwank własne zdrowie psychiczne. Terapeuta nie może dopuścić do przeciwprzeniesienia. Poza tym, przeniesienie pacjenta wcale nie musi być czymś złym - czasami jest warunkiem koniecznym do powodzenia terapii, może ono zapowiadać polepszenie, może zapowiadać pogorszenie, może też wreszcie nic nie znaczyć albo w ogóle się nie pojawić. To zadaniem terapeuty jest radzić sobie z przeniesieniem i innymi mechanizmami obronnymi pacjenta. Trudno mi pisać "ogólnie", w oderwaniu od indywidualnego przypadku, bo każda terapia, każdy kontakt pacjenta z psychoterapeutą jest inny. Jeżeli interesuję Cię ta tematyka, polecam książkę "Praktyka psychoterapii. Przyczynki do problematyki psychoterapii i do psychologii przeniesienia". Tam na pewno o wiele bardziej fachowo i jaśniej jest to wytłumaczone.
  5. Gregg1991, myśląc o marihuanie, najczęściej ma się na myśli narkotyk „rekreacyjny”, przyjmowany przez młodzież w trakcie słuchania muzyki, na domówkach lub zabawach dyskotekowych, by wyostrzyć doznania percepcyjne albo poprawić sobie nastrój. Zwykle działanie marihuany zawęża się do synestezji (widzenia dźwięków, słyszenia kolorów itp.), wzrostu libido, euforii, wyższej samooceny, odprężenia, spadku samokontroli, uczucia wyostrzania zmysłów, napadowego śmiechu, filozofowania i towarzyskości. Jest to jednak pewien „uśredniony” obraz człowieka, który wypalił trawkę. Każdy reaguje na substancje psychoaktywne trochę inaczej i to całkiem normalne, że po wypaleniu „gandzi” nie poczułeś się świetnie, a wręcz przeciwnie – marihuana nasiliła Twój nastrój depresyjny, prowadząc do płaczliwości, otępienia, objawów psychotycznych. Trudno mi mówić, co było przyczyną, a co skutkiem na linii przyjmowanie i działanie marihuany – Twój stan psychiczny. Na pewno marihuana miała wpływ na Twoje zdrowie, ale niewykluczone też, że problemy psychiczne modyfikowały też doznania po zażyciu THC. Trudno tu o związek przyczyno-skutkowy, ja bym mówiło o korelacji, czyli związku dwukierunkowym. ona*, na pewno marihuana uzależnia, choć wiele amatorów tego narkotyku twierdzi, że nie ma mowy o żadnym uzależnieniu. Konopie przede wszystkim powodują zależność psychiczną. Wiele ekspertów mówi jednak o tzw. tolerancji odwróconej – przy systematycznym przyjmowaniu THC dochodzi do nadwrażliwości na ten związek i osiągania pożądanego efektu przy mniejszych dawkach. Gdy straci się kontrolę nad ilością przyjmowanego narkotyku, można wpaść w sidła nałogu, a każde uzależnienie bazuje na tych samych mechanizmach. Inna jest tylko „substancja narkotyzująca” – etanol, THC, LSD, tytoń, meskalina, sterydy… Jeżeli człowiek nie zabrnął za daleko, to jest w stanie sam powiedzieć sobie „STOP” i przestać palić marihuanę. Niekiedy pomagają w tym jakieś zdarzenia przełomowe w życiu (nie musi być to od razy ”zawalenie się świata na głowę”, o którym pisałaś). Kiedy człowiek spełnia już kryteria diagnostyczne dla zespołu uzależnienia, wtedy trzeba podjąć terapię + detoks. Rzadko kiedy jednak na terapię trafiają osoby, które eksperymentowały z samym THC. Zazwyczaj marihuana jest preludium do tego, by sięgać z czasem po twardsze środki i wówczas człowiek budzi się „z ręką w nocniku”. Więcej o marihuanie pod poniższym linkiem: http://portal.abczdrowie.pl/uzaleznienie-od-narkotykow-marihuana.
  6. ekspert_abcZdrowie

    X czy Y?

    reklamówka albo torba złoto czy srebro?
  7. ona*, objawy zażywania marihuany mogą być różne, bo każdy reaguje na nią w indywidualny sposób. Reakcja zleży też od tego, co się pali i w jakich ilościach. Po wypaleniu "skręta" zwykle obserwuje się podwyższony, nawet euforyczny nastrój. Człowiekowi towarzyszy wrażenie, że widzi jaśniej, wszystko lepiej rozumie, szybciej kojarzy, staje się wielomówny, skory do dyskusji na temat sensu życia itp. Trawka sprawia, że ma się wyższe mniemanie o sobie. Czasem pojawia się napadowy śmiech. Niestety, marihuana i zawarty w niej THC upośledza koordynację psychoruchową, co skutkuje np. wypadkami komunikacyjnymi. Przewlekłe palenie marihuany podrażnia drogi oddechowe, dlatego mogą pojawiać się częste zapalenia gardła i oskrzeli. U osób uzależnionych od trawki widać charakterystyczny zespół amotywacyjny - trudności z podejmowaniem decyzji, niechęć do jakiejkolwiek aktywności, ograniczenie kontaktów z ludźmi, zaburzenia pamięci i koncentracji uwagi (tzw. "zawiechy", o których wspominała zielona miętowa). Do innych oznak zażywania kannabinoli (marihuany, THC syntetycznego, haszyszu) można zaliczyć następujące objawy: przekrwione oczy, blade palce, słodkawą woń oddechu, włosów i ubrania, zapach palonych liści, gadatliwość, wesołkowatość, stany euforyczne, ogólne podniecenie, nadczynność psychoruchową, brak koordynacji ruchowej, zaburzenia orientacji przestrzennej, pewność siebie, wzrost samooceny, dobre samopoczucie, napadowy śmiech, kaszel, zwiększone łaknienie, apetyt na słodycze, akcesoria – bibuła papierosowa, zielony tytoń, brązowo-szare nasionka w kieszeniach lub w podszewce, lufki, fifki. Może to ułatwi Ci ocenę, czy Twój kolega nadal pali trawkę. Pozdrawiam!
  8. ekspert_abcZdrowie

    X czy Y?

    Biedronka pies czy kot?
  9. ajajaj89, zgadzam się z tym, co powiedziała Kiya. Nieważne jest, gdzie rozpocznie się interakcja z osobą płci przeciwnej – czy w sklepie, czy w kinie, czy w pociągu, czy w busie, czy na korytarzu uczelni. Wszędzie można spotkać swoją „połówkę”. Ktoś może zarzucić mi, że karmię się jakimiś kawałkami z tanich opery mydlanych, ale myślę, że związek może się rozpocząć od przypadkowej rozmowy w sklepie, kiedy mimochodem zapytamy Panią stojącą obok nas i wybierającą coś do picia, jaki sok owocowy poleca. Albo w bibliotece uniwersyteckiej, kiedy wychodząc ze stertą książek, możemy wpaść „przypadkiem” na przystojnego studenta. Możliwości jest wiele – trzeba tylko/aż pozbyć się nieśmiałości i znaleźć ukryte w sobie pokłady odwagi, które nie tylko mają ekstrawertycy, jak sugerują tutaj niektórzy w wątku. bakus, chyba masz jakieś negatywne doświadczenia z psychologami – przykro mi. Nie generalizuj jednak i nie wkładaj wszystkich psychologów do jednego worka, że wszyscy żerują na pacjentach, naciągając ich na kasę. Poza tym, nie wszyscy psychologowie to psychologowie kliniczni, od tego trzeba by było zacząć. Zresztą nieważne. Tylko po części zgadzam się z tym, co napisałeś. Owszem, każdy z nas ma inny typ układu nerwowego i tego nie da się „naprawić”, „ulepszyć”. Jeżeli u kogoś przeważają procesy pobudzania nad hamowania to jest cholerykiem. Inni są sangwinikami, flegmatykami, melancholikami… Konstytuanta biologiczna jest niezmienna, można jednak, jak słusznie zauważyłeś, zmienić swój sposób myślenia, zaakceptować siebie, poszukać pozytywów w swoich „wadach”, które chcemy widzieć jako wady, nauczyć się pewnych strategii radzenia sobie w określonych sytuacjach, które z czasem stają się swego rodzaju automatyzmami i ułatwiają nam funkcjonowanie. Jeżeli ktoś sam się obwarowuje przekonaniem, że nie znajdzie partnera życiowego, to go nie znajdzie. A może czasami lepiej zastosować technikę paradoksalną i właśnie nie szukać?
  10. agus158, jeżeli Twój mąż bezustannie myśli o swojej młodzieńczej miłości, a Ciebie lekceważy, to najlepiej porozmawiaj z nim na początku szczerze o swoich emocjach, o tym, że jest Ci przykro, że zapomina o Twoich urodzinach, że z tamtą kobietą potrafi rozmawiać na różne tematy, a dla Ciebie trudno znaleźć mu czas. Nie chodzi o to, by robić sobie wzajemne wyrzuty, bo w ten sposób na pewno nie dojdziecie do żadnego kompromisu, tylko o to, by powiedzieć szczerze o tym, jakie emocje wywołują w Tobie jego konkretne zachowania. O tym, jak skutecznie porozumiewać się bez wyzwisk, obelg, oskarżeń i agresji słownej, możesz przeczytać tutaj: http://portal.abczdrowie.pl/porozumienie-bez-przemocy. Może Twój mąż przeżywa kryzys wieku średniego, męczy go rutyna w związku? Powodów fascynacji inną kobietą przez Twojego męża może być wiele. Jeżeli rozmowa nie przyniesie oczekiwanych efektów, zastanówcie się wspólnie nad opcją terapii małżeńskiej. Spróbuj zapytać wprost męża, dlaczego tak się zachowuje, dlaczego Cię rani, czy kontakt z tamtą kobietą przedkłada nad relacje z Tobą - własną żoną? Czy jest szansa na dalsze pielęgnowanie związku? Pozdrawiam i życzę powodzenia!
  11. ekspert_abcZdrowie

    X czy Y?

    T-mobile papuga czy kanarek?
  12. Pani Ekspert,hmm a jak te wszystkie wymienione kwestie są przyczynami? ;(...(no może oprócz tej kwestii kompromisu) człowiek nerwica, myślę, że te wszystkie przyczyny i tak czerpią z jednej głównej - niestabilnego i niskiego poczucia własnej wartości. Jak sobie w wówczas radzić? No cóż - nie ma metody-wytrychu. Najlepszym rozwiązaniem byłoby podjęcie pracy nad sobą w postaci psychoterapii. Jest to jednak ciężka i przede wszystkim długotrwała "harówka"... Z dnia na dzień nieśmiały, zalękniony i niepewny siebie człowiek nie stanie się od razu rozmownym, towarzyskim i przebojowym casanovą.
×