Skocz do zawartości
Nerwica.com

Vian

Użytkownik
  • Postów

    2 280
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Vian

  1. Kahir, przywracasz mi wiarę w facetów Dodam do tego, co napisałeś, że dla mnie wprost fenomenalne jest, że Sean1 najpierw autorytarnie ocenił moralność i wartość dziewczyny na podstawie tego, kiedy jest gotowa na seks, a za chwilę wprost pisze, że by ją wykorzystał i kopnął w dupę! Einstein mówił, że nieskończony jest wszechświat i głupota, ja bym do tego dorzuciła rozmiary ludzkiego ego.
  2. I oceniłeś to po przesłankach w tych paru postach autora tematu? Równie dobrze ja mogłabym ocenić Twoje IQ na 70 po Twoim poście i awatarze, po czym stwierdzić, że może się mylę, ale takie jest moje zdanie. :) Chyba, że to Twoje poczucie humoru z podpisu, wtedy może używaj tagów [humor], bo nie wszyscy są tacy humorzaści i od razu ogarną. Ogólnie - , błysnąłeś jak woda w klozecie. Po pierwsze błędem jest myślenie, że kobiety molestowane ZAWSZE uciekają od seksu. Niektóre uciekają, a inne z kolei kompulsywnie wręcz zmieniają kochanków (z tuzinów powodów), a jeszcze inne raz chcą się kochać z namiętnością dzikiej kocicy, a innym razem nie pozwalają się nawet dotknąć. Znam taką osobiście od ładnych paru lat. Po drugie powodów zachowania może być ochocho i jeszcze trochę... - może COŚ się stało, o czym nie wiesz - może Cię zdradza (molestowane/zgwałcone kobiety jak najbardziej są zdolne do zdrad) - może stwierdziła, że dla niej samej to się jednak toczy za szybko i przestała ogarniać sytuację - może sam fakt, że weszła w związek obudził w niej jakieś uśpione lęki z przeszłości, z którymi sobie nie radzi - może ma inne problemy psychiczne poza traumą na tle seksualnym - może, może, może... Po trzecie w temacie "związek z TAKĄ osobą jest trudny" - po mojemu związek z każdą osobą jest na swój sposób trudny, tyle, że są trudne na różne sposoby. Nie słyszałam o związku, który by wytrzymał kilka lat. Zresztą zupełnie zdrowe (lub niezdiagnozowane - jak kto woli) osoby potrafią wykręcić takie numery, że się pod kopułą nie mieści, a z kolei chore potrafią się tak starać, że ze świecą szukać takich partnerów. Wszystko zależy od tego, jak się ludzie dobiorą, czy pracują nad sobą i nad związkiem, a nie co kiedyś przeżyli, czy jaką diagnozę mają.
  3. Zafrapował mnie post z sąsiedniego tematu, a właściwie jego fragment: sorry, ale zacząć trzeba od tego że laska która chce się kochać już na pierwszej randce nie jest godna uwagi wg mnie, ja bym sobie "pokorzystał" kilka razy, a potem kopnął w dupę Ciekawi mnie, jakie jest Wasze zdanie na ten temat. :)
  4. essprit, no ale jak on ją ma w dupie i jej mówienie, to co ma dziewczyna zrobić? Tym bardziej, że jej brat i matka stoja po stronie pasożyta?
  5. tahela, ja myślę, że tu bardziej kwestia tego, że ciężko się zachowywać poprawnie wobec kogoś, kto niepoprawnie się zachowuje wobec Ciebie...
  6. Dla taty ciosem będzie, że żona i syn robili wszystko, żeby ukryć przed nim prawdę. Dokładnie. Brawo. :)
  7. No niestety, on wie, że Twoja mama to jego sojusznik, dlatego raczej nie masz co liczyć na to, że nagle zacznie jej uprzykrzać życie... Livcia, ja Ci napisałam, co JA bym zrobiła. Co Ty zrobisz, zależy od Ciebie. :)
  8. To bardzo łatwe akurat - zaleźć JEJ za skórę. :] Bardzo łatwo nam powiedzieć, że ktoś przesadza jeśli narzeka na coś co NAM odpowiada. ;-)
  9. człowiek nerwica, hehe, MÓJ system to chyba najbardziej oklepany (i znany!) system na świecie ;-) Pewnie, nie na każdego działa, a nawet jak działa to też nie znaczy nagle, że wszystko się zrobi tadam! różowe i z radością będziemy się rzucać na pracę. Ale może będzie choć trochę łatwiej, a w takim wypadku już warto, prawda? :)
  10. A jak sobie wyobrażasz swoją sytuację w przypadku takiej ewentualności? My też nie, obawiam się, że jeśli człowiek nie chce iść drugiemu (w tym wypadku Tobie) na rękę, zadbać o atmosferę w domu, to go do tego nie zmusisz. Między bogiem a prawdą - osobiście brałabym pod uwagę też ewentualność, że trzymanie w domu partnera syna i okłamywanie Twojego ojca jest jej sposobem na odegraniu się na mężu, z którym jest w konflikcie.
  11. Livcia, jeden problem na raz. Najpierw załatw kwestie okłamywania taty i związku brata, może jak to się wyjaśni, to reszta załatwi się sama. ;-) -- 10 sie 2011, 01:34 -- PS. Wojny między rodzicami zawsze bolą dzieci, ale pamiętaj, że to jest jednak ICH życie - staraj się odseparować od ich wojen jak tylko się da.
  12. PS. To nie TY masz toczyć wojny, ta decyzja należy do Twoich rodziców. Na Twoim miejscu jedynie powiedziałabym, co o tym myślę, ale ostateczną decyzję pozostawiła tacie i mamie.
  13. Livcia, a Ty ile masz lat? JA bym zrobiła tak - przede wszystkim pogadałabym z mamą, bratem i jego partnerem, że masz dość okłamywania taty i że albo sami powiedzą mu prawdę, albo Ty zwyczajnie przestaniesz ją dla nich ukrywać i rżnąć głupa przed tatą, więc kiedy następnym razem przyjdzie pogadać o "koledze ze studiów syna", powiesz mu prawdę. Będzie burza, płacz i awantury, ale spójrzmy prawdzie w oczy - Twoja rodzina ciężko na nią zapracowała okłamując przez tyle czasu męża i ojca. Nie masz ani powodu, ani tym bardziej obowiązku brać w tym udziału i ich kryć. Nie daj sobie wmówić, że kłamią dla dobra taty, to żadne dobro być okłamywanym przez najbliższych. Zresztą jeśli tata i tak to podejrzewa, to w sumie przygotował się na nowinę. Dalej, jeśli burza minie a tata zaakceptuje związek syna, to jego partner powinien KATEGORYCZNIE albo dorzucać się do domowego budżetu, albo się wyprowadzić. Nie macie ŻADNEGO obowiązku go utrzymywać, tym bardziej, że nie wydaje się doceniać faktu, że ktoś daje mu dach nad głową i żywi, a tego by wymagała zwykła ludzka przyzwoitość.
  14. Ile lat masz Ty, ile brat, a ile partner brata? Jak to się stało, że Twoi rodzice go utrzymują, że w ogóle u Was mieszka, skoro OFICJALNIE nie jest powiedziane, że są razem? Słowem - jakie wyjaśnienie zna Twój tata? I przede wszystkim, kociak - spokojnie, jeden problem na raz! Nie możesz siebie jednej obarczać problemami rodziców, brata i wszystkich dookoła, bo jesteś odpowiedzialna tylko za jedno - SWOJE - życie... Nie możesz być też odpowiedzialna za ich.
  15. Najprostsze metody często są najskuteczniejsze, czyli mnie np. pomaga jeśli to co mam zrobić danego dnia zapiszę sobie jako listę na kartce, wszystko jak leci. pozmywać naczynia zrobić zakupy popracować nad magisterką wyjść na spacer z psem odnieść książki do biblioteki Po każdym wykonanym zadaniu daję sobie małe nagrody np. wypiję ulubioną kawę z kardamonem, ale najpierw pozmywam. Do tego system małych nagród pozwala robić krótkie przerwy między zadaniami i robić jedną rzecz na raz. "Teraz nie mam do zrobienia tuzina rzeczy, teraz musze tylko pozmywać naczynia, potem mogę się napić kawy." Plus sam fakt patrzenia na kurczącą się listę (warto wykreślać wyraźnie spełnione zadania!) już lekko mobilizuje. Jeśli masz zamiast różnych małych zadań jedno duże (np. przez cały dzień nie masz nic innego do zrobienia poza pracą nad magisterką) podziel pracę na etapy, np. popracuj przez godzinę lub dwie, potem zrób sobie przerwę z nagrodą - to może być serio cokolwiek, ulubione ciastko, kawa, relaksująca kąpiel, odcinek ulubionego serialu - potem wróć do pracy i znów wyznacz sobie czas na pracę. Pamiętaj, że pisze się lepiej jeśli masz spokój i porządek w miejscu pracy, nie łap się za pisanie pracy, jeśli co chwila ktoś Ci przeszkadza, wyłącz/wycisz telefon, wyłącz komunikatory, nie zerkaj do maila (ani na forum ). Staraj się mieć jak najmniej rzeczy na biurku, tylko te potrzebne, resztę w miarę możliwości zestaw. Nie gryź więcej niż możesz przełknąć ;-) Nie staraj się w jeden dzień zrobić zadań z połowy tygodnia, rozplanuj sobie czas, żeby wszystko robić na spokojnie, bez pośpiechu, nigdy nie zapisuj więcej zadań niż możesz zrobić w ciagu dnia i jeszcze pozostawić sobie spory zapas czasowy. Spróbuj, co Ci szkodzi. :)
  16. Vronsson, DDA ma drugą odmianę - DDD: Dorosłe Dzieci z rodzin Dysfunkcyjnych, alkohol niekoniecznie musiał wchodzić w grę, wystarczy, że wychowywała się w toksycznej rodzinie, a ten fragment: każe podejrzewać, że właśnie tak jest. Oj może. Toksyczni rodzice mają OGROMNĄ władzę nad zdominowanymi dziećmi, a fakt, że jej brat jest w związku z kim chce zupełnie temu nie przeczy - może po prostu ma inną osobowość i postawił sprawę na ostrzu noża, a matka się ugięła, może matka od początku faworyzowała syna, a negatywne emocje odbijała sobie na córce, może, może, może... Poczytaj o tym, o DDD, o syndromie kata i ofiary, toksycznych rodzicach w kontekście wpływu na dorosłe życie i związki.... Oczywiście to NIEKONIECZNIE musi chodzić o to, bo przyczyn mogą być dziesiątki, od prawdopodobnych po niemalże całkiem fantastyczne, ale ta wydaje się być najbardziej prawdopodobna.
  17. quella, w takich sytuacjach nie ma znaczenia, czy byłaś z kobietą czy z mężczyzną (mam za sobą kilkuletnie związki zarówno z kobietami jak i mężczyznami). Podstawowa kwestia jest taka sama - dlaczego się kłócicie i czy jest szansa na konsensus. Dostawałaś już takie wiadomości wcześniej? Dlaczego NIEWDZIĘCZNA?
  18. Ale JAKIM problemem? Jesteś pewna, że to ONA ma problem, czy raczej Ty masz problem z tym, jej orientacją, ew. gustem co do kobiet? Na Twoim miejscu po prostu zapewniłabym ją, że ma w Tobie wsparcie i jeśli będzie potrzebowała pogadać albo innej pomocy to jesteś. I tyle. Nie można nikogo ratować na siłę.
  19. Monika1974, skoro już pytamy, to dorzuciłabym: czy ma skłonność do agresji, fizycznej lub słownej, czy liczy się z Twoim, Moniu1wvb, zdaniem, czy umiecie ze sobą rozmawiać (czyli jak jest jakiś problem pogadać o nim i wspólnie obmyślić rozwiązanie). I nie zrozum nas źle, nie chcemy Cię jakoś zniechęcić czy nastraszyć, tylko osobiście uważam, że niewiele jest gorszych rzeczy niż uciec z jednej toksyny w drugą.
  20. Zgadzam się z każdym słowem powyżej. Od siebie dodam tylko, że jeśli wyprowadzasz się do partnera przemyśl to dobrze: czy jest to odpowiedni partner, czy daje Ci poczucie bezpieczeństwa, czy zależy Wam na sobie. Słowem nie traktuj związku jako opcji ucieczki z chorego domu, bo takie związki mają słabe podstawy i jest duża szansa, że się skończą źle. Ale jeśli to jest człowiek, z którym chcesz żyć i który chce żyć z Tobą to się nie zastanawiaj, tylko pakuj walizki, bo nie możesz żyć ZA mamę, ona musi żyć za siebie.
  21. marcja, wiesz, mam kumpla, lubię go, bo to dobry chłopak, ale ostatnio unikam, bo od 2 lat nasze rozmowy sprowadzają się do "och, jaki jestem biedny, nie mam pracy". Prac w tym czasie miał pół tuzina, ale np. a to szefowa mu się nie podobała, a to miał za daleko, bo szedł 40 min i to był stracony czas, a to wszystko było ok, nawet z domu nie wychodził, ale on był "jakiś taki zdołowany" i mu się pracować nie chciało, więc w końcu go wykopali. Do pracy fizycznej nie pójdzie, bo to nie dla niego mimo, że jest młody, sprawny fizycznie i kilka razy w tygodniu pakuje na siłce, żeby mu "kotlet" ładnie rósł. Praca fizyczna jest... fizyczna, więc nie dla niego. Z kolei do umysłowej raczej go nie chwytają, bo nie ma nawet matury... Raz płacze, że ma wszędzie długi i nie ma nawet piątaka na piwo z kumplem, a innym razem mówi, że on na atlas składa, co to kosztuje 4 tysiące. A zainwestować w edukację? "Nie, u mnie nie ma fajnych kursów"... Przy tym wszystkim to serio dobry chłopak - miły, uczynny, wyrozumiały, tylko tak cholernie niezaradny i nieżyciowy, że powoli staje się to dramatem. A kolesiowi bliżej już do 30-tki niż 20-tki... Są i takie przypadki i serio, ciężko mi ciskać gromy na rodziców, którzy usiłują zmusić dorosłe dzieci do samodzielności póki nie znam dokładnie sytuacji...
  22. Bajka o wielorybie Mignął w szybie. M. Bialoszewski
  23. Vian

    Aborcja...

    marcja, szczerze? Jakbyś zrobiła test i pokazała obraz jakiegoś dzieciaka, co malował kolorowe trójkąty i prostokąty i powiedziała, że to dzieło kubistycznej sztuki, to myślę, że sporo osób by się nie połapało. ;-) Na pierwszym wernisażu, na jakim byłam w życiu, wystawiał uznany artysta (nazwisko pozwolę sobie przemilczeć), również znany poza naszymi granicami, bo wystawiał np. w Nowym Jorku. Oglądam te obrazy, a tam... kolorowe prostokąciki, jakby mój siostrzeniec namalował... Konfuzja, bo nic nie rozumiem. Kręcę się z kieliszkiem, podpytuję jedną osobę, drugą, o co chodzi w tej sztuce, nikt nie umie mi nic powiedzieć. W końcu już trochę wypiłam, zebrałam się na odwagę, uderzyłam do poznanego wcześniej dyrektora tej galerii i mówię "S, słuchaj, ja zaraz idę pogadać z tym artystą, weź mi powiedz o co chodzi w tych obrazach, żebym się nie zbłaźniła, bo ja ich kompletnie nie rozumiem!" A S. się mnie pyta "A co o nich sądzisz?" no to mówię szczerze - "Wiesz, dla mnie to to gówno jest..." A S na to - "I bardzo dobrze! Bo to jest gówno! Tu nie ma nic do rozumienia..." ;-)
  24. Vian

    Aborcja...

    Nie powinien, zresztą nie zrobiłabyś nic oryginalnego - świat sztuki już przerabiał wystawy kup, zwłok etc. Sztuka nie zna granic ;-)
×