Skocz do zawartości
Nerwica.com

_asia_

Użytkownik
  • Postów

    2 857
  • Dołączył

Treść opublikowana przez _asia_

  1. _asia_

    Kobiece sprawy :)

    No właśnie też słyszałam, że faceci są często delikatniejsi. Ale jeśli chodzi o tę kwestię to akurat wszystko mi jedno. Co do bólu, jutro znów będę miała okazję go poczuć, wymieniam ostatnią plombę amalgamatową bez znieczulenia.
  2. ja też. czuję się jakby ktoś to słońce podkręcił zdecydowanie za bardzo i wysadza mi gałki oczne i głowę. dlatego czekam na jesień... Kasiu, ja też trzymam mocno kciuki... :* Ka_Po, często tak wcześnie wstajesz? O której w takim razie chodzisz spać?
  3. dobrałam się do podeszwy swojej stopy, wbijałam się w nią cążkami i zdzierałam z niej skórę. czasem mi się to zdarza.
  4. udało mi się nie pociąć. nie udało mi się nie zrobić sobie krzywdy w inny sposób.
  5. Wiolu, nie mam pojęcia... ja się po prostu strasznie boję alkoholików i przez tę sprawę z moim przyrodnim bratem uświadomiłam to sobie bardzo wyraźnie. zawsze miałam na tym punkcie schizę, jak mój pierwszy ex wychodził z kolegami to wariowałam, że mi go rozpiją i w ogóle. boję się, że on będzie próbował wyłudzać ode mnie pieniądze (bo słyszałam, że "wyniósł" z domu rodzinnego sporo rzeczy i przepuszczał na alkohol), ze po to szuka kontaktu... nic już nie wiem.
  6. rozumiem Cię Kasiu, ja też bardzo szybko się odzwyczajam. dopóki gdzieś chodzę/coś robię regularnie to jakoś się trzymam. ale jak przestaję i mam przerwę to potem jest dla mnie nie lada problemem wrócić do tego... najważniejsze to się przełamać. jak pójdziesz jutro to będzie już z górki... wiem, że przez Twoje złe samopoczucie fizyczne jeszcze Ci trudniej. może w końcu będą te wyniki ANA2...
  7. Kasiu, dziękuję Ci :*, trzymam się, trzymam, staram się, póki co nie pocięłam się tylko chodzę przez to cała nabuzowana, dosłownie. jak to napięcie jakoś ze mnie nie wyjdzie to chyba pęknę. Wiolu, strasznie tajemnicza historia. na tej samej ulicy? kurcze, ogroooomny zbieg okoliczności, aż nie do uwierzenia... no ja mam dwóch braci przyrodnich. może to głupie, ale ja też nie chcę go poznać, bo on ma problemy z alkoholem, a ja mam do tego dosłownie awersję... (mój chrzestny jest alkoholikiem). i bałabym się, że by mnie jakoś prześladował i w ogóle... to jest za skomplikowane na moją głowę. -- 03 kwi 2011, 17:09 -- kite, dzięki, strasznie mi przykro, że nie udało Ci się przez to dostać na oddział... ale może w najbliższej przyszłości nic straconego, może się uda..?
  8. A może okaże się fajny? Nie obchodzi mnie czy jest fajny, włazi nagle z butami w moje życie i burzy mój spokój, i tak już mam zszargane nerwy... nie było go całe moje życie, kto daje mu prawo pojawiania się w nim tak nagle ni z gruszki ni z pietruszki? ja chcę odzyskać mój spokój!!!! Moniko, dziękuję Ci bardzo, że mogę na Ciebie liczyć. :* Basiu, staram się ochłonąć, byłam na dworze, strasznie mnie kusi nóz, nie, nie mogę, nie mogę, już tyle wytrzymałam bez cięcia się!!!!!!!!!
  9. Dziewczyny, ja nie wiem sama, co zrobię, czuję się, jakby mnie ktoś walnął młotkiem w głowę, całe ciało spięte, jakbym była naćpana, nawet nie wiem co ja czuję, po prostu nie chcę go poznać dlatego, że będzie się to wiązać z silnymi emocjami, a w mojej obecnej sytuacji to działałoby na moją niekorzyść, zdecydowanie. co trochę odbuduję swoją równowagę wewnętrzną to zawsze kur.wa musi coś się stać, co mi ją znów zburzy. muszę się przejść, bo zaraz chyba exploduję. -- 03 kwi 2011, 14:33 -- nie mam pojęcia czy on mieszka jeszcze z moim ojcem, ale chyba tak. jest w moim wieku (pół roku młodszy)
  10. pamiętam, Moniko... ja teraz nie wiem już zupełnie co mam zrobić. on chce przyjechać do mojego domu w Wielkanoc. a ja teraz jeszcze bardziej nie chcę tam jechać. nie potrzebne mi teraz dodatkowe emocje.
  11. o ja pierdzielę przed chwilą dzwoniła do mnie mama. powiedziała, że dziś do mojego domu rodzinnego przyjechał mój przyrodni brat i chciał mnie poznać. najpierw nie chciał powiedzieć mamie, kim jest, bo bał się, że go wygoni. mama mu powiedziała, że już z nią nie mieszkam, pytał czy może mnie w święta odwiedzić, chce mnie poznać. normalnie mnie zatkało.
  12. Zbawienie, troszkę się w tym pogubiłam w Twoim toku rozumowania - napięcie w ciele jest według Ciebie skutkiem, objawem czy przyczyną nerwicy?
  13. Kasiu, wiem, że Ci ciężko. Nie wiem co mogłąbym zrobić, żeby Ci jakoś pomóc...
  14. Moniko, Kasiu, mnie akurat odrzucenie nie tyle kojarzy się z porażką, co po prostu z bólem. Bo to cholernie boli - czuć się niechcianą, odtrącaną, ignorowaną, gdy się kogoś tak bardzo kocha... Gdy to się powtarza co jakiś czas to logiczne, że chcemy tego uniknąć, więc próbujemy się "zabarykadować". Żeby ktoś nie miał do nas dostępu, nie wylał znowu kwasu na troszkę zagojoną ranę... Tylko, że ucieczka i unikanie nie jest dobrym rozwiązaniem na dłuższą metę. Ciężko mi zebrać teraz myśli, głowa mi pęka. -- 03 kwi 2011, 13:25 -- Krzysiu, co u Ciebie?
  15. nie jesteś w tym osamotniony, mam to samo
  16. _asia_

    Kobiece sprawy :)

    człowiek nerwica, he heh Pinkii, ja wolałam do kobiety się zapisać, nie wiem, jakoś się po prostu krępowałam do faceta. a że ktoś mi polecił bardzo fajną ginekolożkę to nawet się nie zastanawiałam.
  17. końcem świata? a o tym to nie słyszałam i nie czytałam.
  18. shadow_no, no to faktycznie ciekawe. w internecie na polskich, angielskich i niemieckich stronach są różne dyskusje i informacje sugerujące niebezpieczeństwo grożące Polakom ze strony promieniowania, teorie spiskowe itd. natomiast, osoby wokół mnie oglądające sporo wiadomości i w ogóle telewizji a nie siedzące z kolei raczej w internecie nic a nic o tym nie słyszały.
  19. _asia_

    Kobiece sprawy :)

    Basiu, no to naprawdę trafiłaś na konowała!!! zmień lekarza, koniecznie. ja chodzę do bardzo ciepłej i sympatycznej kobitki, a przede wszystkim kompetentnej, uważnej, nie spieszącej się i słuchającej pacjentek. prywatnie. tak w ogóle to mi przypomniałyście, że miałam do niej przyjść w grudniu na kontrolę. kurde, w kwietniu muszę się wybrać. moja ginekolog bada mi piersi też tylko "ręcznie".
  20. _asia_

    Kobiece sprawy :)

    linka, no zobacz Kobieto, odwracasz mi kota ogonem. piszesz o tym alkoholiźmie, że udowodniono naukowo i kropka. a potem piszesz, że to, iż tabletki antykoncepcyjne mogą powodować bezpłodność to moje słowa, a przecież to też są wyniki przeprowadzanych badań. piszesz, że te badania co do skutków przyjmowania tabletek antykoncepcyjnych to nie prawda. a może wyniki badań co do alkoholizmu dzieci to nie prawda? to tak jakby wybierać sobie wygodne dla naszego punktu widzenia fakty i umiejętnie ich używać. jak ktoś chce pokazać, że są jakieś negatywne aspekty, np. co do szkodliwości to się tu na forum często taką osobę jakby w pewien sposób atakuje, udowadniając za wszelką cenę, że ona głosi jakieś herezje, bzdury, pisze nieprawdę aż w końcu daje ona sobie na spokój z dyskusją. nie piszę tu teraz zupełnie o swoim przypadku, to inna sytuacja. ale pamiętam tu już trochę takich osób. to, że większość za czymś podąża nie znaczy, że zawsze jest to prawda i coś dobrego. często jednostki mogą mieć dużo racji, ale się ich nie słucha. ba, jeszcze się im wmawia, że to co mówią to bzdury, teorie spiskowe itd. dopiero po długim czasie, gdy okazuje się, że faktycznie mieli rację to nagle coś staje się prawdą oczywistą. piszesz mi, że nie o to chodzi ile znamy rodzin, kogo znamy itd. a robisz dokładnie to samo - piszesz, że znasz wiele kobiet, które zaszły w ciążę po odstawieniu tabletek. odbijasz po prostu piłeczkę. ja tam swoje wiem, nie zamierzam kogoś za wszelką cenę przekonywać na siłę, każdy może mieć przecież swoje zdanie i nie trzeba kogoś innego zmuszać do przyjęcia go, no nie? jak to się mówi - your life, your choice. na szczęście potrafimy się do wielu rzeczy zdystansować.
  21. Kasiu, ja przeżywam dokładnie to samo od piątku. i teraz pytanie - co z tym zrobimy? czy czując się odepchnięte/ignorowane/niechciane powtórzymy stary schemat, zrezygnujemy, zabierzemy swoje zabawki i pójdziemy do swojej piaskownicy czy przyjrzymy się bliżej naszym uczuciom i wyciągniemy wnioski, że być może dajemy się ponieść naszym emocjom i wcale nie musi być tak jak to czujemy i sobie wyobrażamy? wiem, że to trudne, bo sama sobie osobiście powiedziałam, że mam gdzieś moją terapeutkę, sama sobie poradzę i już nie będę próbować się przed nią otworzyć, szukać kontaktu, pokazać kawałek siebie, odsłonić się.
  22. shadow_no, trąbią raczej w internecie, w TV głucho jeśli chodzi o rozprzestrzenianie informacji na temat rzekomego niebezpiecznego promieniowania na terenach Polski.
  23. shadow_no, nie no, media to akurat prawie nic nie mówią na ten temat.
  24. mi się najczęściej śni to, co wpłynęło na mnie jakoś poprzedniego dnia. np. po wczorajszej terapii śniła mi się dziś moja rozwścieczona terapeutka, wczoraj śniło mi się promieniowanie, bo wcześniej sporo o nim czytałam itd. ...
  25. _asia_

    Kobiece sprawy :)

    może być dziedziczny. ale nie musi. sama znam wiele rodzin, w których ojciec lub/i matka są alkoholikami, a dzieci mają wręcz awersję do alkoholu, nie mogą na niego patrzeć. w rodzinie również mam taki przypadek. zresztą nie ważne. no ale idąc tym tropem - skoro takiego faktu (udowodniono naukowo, że alkoholizm jest dziedziczny) nie da się ignorować to nie da się ignorować zapewne również takiego faktu, że dzieci z in vitro rodzą się z różnymi wadami genetycznymi, bo to też udowodniono. rodzice będą je kochać mimo ich chorób, ale wiedząc o tym istniejącym (i wcale nie małym) ryzyku - czy myśli się o tych dzieciach, jak one będą żyć, jaka czeka ich przyszłość, że np. będą cierpieć? i w jednym przypadku, i w drugim jest ryzyko. -- 02 kwi 2011, 19:51 -- tak jak napisałam i w jednym przypadku, i w drugim jest ryzyko. tyle, że w przypadku adopcji można dziecko z pociągiem do alkoholu wyprowadzić jakoś na prostą, pomóc mu (np. psychoterapia), zaś wady genetycznej "naprawić" się nie da. tak więc moim zdaniem wielka obawa o to, że adoptowane dziecko zostanie alkoholikiem, jest nieuzasadniona. jeśli tak by się w razie zdarzyło i zayważylibyśmy, że może mieć tendencje do nadużywania alkoholu to z tym da się coś zrobić, pracować z nim, trzeba działać, zareagować w odpowiednim momencie, a nie zostawić samopas. bardziej natomiast bałabym się, jeśli moje dziecko z in vitro urodziłoby się z jakąś wadą i cierpiałoby w życiu, być może bym się też wtedy obwiniała - będąc wcześniej świadoma podwyższonego ryzyka chorób i wad dzieci z in vitro - że sama zafundowałam mu w pewnym sensie to cierpienie, bo chciałam za wszelką cenę mieć wbrew naturze urodzone przez siebie dziecko.
×