-
Postów
2 857 -
Dołączył
Treść opublikowana przez _asia_
-
ja niestety od dziecinstwa mam problem z duchami, demonami itd... Tzn. z irracjonalnym lekiem przed nimi. Jako dziecko, gdy tylko uslyszalam jakas historie o duchach, zmarlych itd. to zaraz sobie to dokladnie mimowolnie wyobrazalam, potem nawet przy zapalonym swietle nie moglam zasnac... i niestety lek przed dziwnymi zjawami mi zostal, choc mam teraz 25 lat i sobie tlumacze i wiem, ze to wszystko nie prawda. gdy nadchodzi noc - za bardzo sobie wyobrazam, wczuwam sie... dlatego nie moge ogladac np. horrorow ani sluchac strasznych historii. bo ja sie tam potem przenosze w wyobrazni. dzis obudzilam sie w nocy, bo mialam koszmar (czesto je miewam...), snil mi sie jakis demon czy szatan, juz dokladnie nie pamietam, bo nie chce sobie przypominac, ale gdy sie obudzilam to az nie wiedzialam gdzie jestem i balam sie isc do lazienki. u mnie wiaze sie to chyba ze smiercia mojego dziadka, gdy mialam 7 lat. bardzo sie wtedy balam, nawet wyemigrowalam na noc do kolezanki, gdy trumna z jego cialem "nocowala" u nas w domu. potem nastepnego dnia, gdy wrocilam zmuszono mnie, zebym chociaz na chwile zobaczyla trumne z daleka. to bylo ciezkie przezycie. na pogrzebie dziadka nie bylam. w ogole tylko raz w zyciu bylam na czyims pogrzebie, jeszcze przed smiercia dziadka i to tez byla trauma, bo bylam z kolezanka mojej mamy, ktora mnie odebrala z przedszkola. w kosciele tlum nieznajomych ludzi, ja nie wiedzialam co sie dzieje, balam sie... baniekmydlany, sprobuj sobie przypomniec czy w przeszlosci nie wydarzylo sie nic, co sprawilo, ze bardzo sie bales, np. czyjas smierc, jakas opowiesc itd. ...
-
Moniko, dziekuje. Jesli chodzi o terapeutke to zupelnie nie chodzi o jej krytyke w zwiazku z moimi wyznaniami. Znam ja juz ponad rok i czego na pewno nie moge o niej powiedziec to to, ze chociaz raz mnie skrytykowala. Nigdy to nie mialo miejsca, nigdy mnie nie oceniala i jestem pewna, ze tego akurat nie zrobi. Tu chodzi o krytyke siebie przed sama soba. Gdy sie z czyms konfrontuje, tzn. z sytuacjami, w ktorych okazalam slabosc, zrobilam cos zle, cos strasznego, ohydnego - nie moge siebie zniesc i palam do siebie straszna nienawiscia, chce sie zniszczyc. Dlatego jako mechanizm obronny wypracowalam w sobie chyba wypieranie emocji i jakby czesciowa amnezje. Nie konfrontuje sie ze swoimi emocjami, nie chce o tym rozmawiac nawet z sama soba. Tylko uciekam uciekam uciekam. Nie tylko przy terapeutce, ale tez gdy jestem sama. Ona mi mowi, zebym zapisywala swoje uczucia w chwilach, gdy trace nad soba kontrole. A ja nie moge, bo gdy juz sie uspokajam i wracam do siebie to nie chce miec do czynienia, nie chce miec nic wspolnego z tamta Asia, ktora nad soba nie panowala. Wypieram tamte wspomnienia jakby nic sie nie wydarzylo, wszystko jest przeciez teraz w porzadku... Wiec nie chce tych notatek, bo one mi o tym przypominaja. Nie moga byc w poblizu. To co czasem pisze dre i wyrzucam do smieci, zeby sie od tego odizolowac, odciac.
-
Vi., juz ktoras z kolei osoba mi pisze, zebym zamiescila na forum swoje zdjecie. Ale ja sie wstydze... Haniu, ignoruj go, no nie wiem - glupio to moze zabrzmi, ale wyobrazaj sobie, ze go tam po prostu nie ma... Tak jak pisze Basia - moze troche ruchu na swiezym powietrzu dla rozladowania napiecia, zdystansowania sie? Chcialabym Ci pomoc, ale kurcze w tym to naprawde nie mam jak.
-
Vi., dokladnie tak. Przy bpd w ogole wszelkie zaburzenia odzywiania wystepuja bardzo czesto. Ja sie caly czas musze pilnowac, zeby po raz trzeci nie wpasc w to bagno... Troche schudlam ostatnio co wywolalo u mnie i panike, bo nie chce wracac do tego koszmaru, ale i pewnego rodzaju... satysfakcje? Wiem, ze anorektyczka zostaje sie na cale zycie. To jest tak, jak z alkoholizmem - nie pije sie, ale wciaz trzeba sie pilnowac, kazdy dzien to walka z samym soba. Ogolnie jestem drobnej kosci, w ogole drobna ze mnie dziewczyna, ale wiem, ze nie powinnam juz chudnac, bo jestem za szczupla, bardzo marzne...
-
mam dokladnie to samo - zaden goracy prysznic a tym bardziej nawet krotka kapiel nie wchodzi u mnie w gre. Boli mnie bardziej, krwawienie jest silniejsze, raz nawet zrobilo mi sie strasznie slabo. Od tamtej pory unikam goracych prysznicow w czasie 2 pierwszych dni @.
-
Czytam wlasnie "W sidlach anoreksji" Heidi Hassenmueller. Bardzo ciekawa opowiesc. Terapeutka mi pozyczyla... Echhh, to zaskakujace jak bardzo podobna czuje sie do Mai - glownej bohaterki. I to pewnie bedzie temat na poniedzialkowa sesje.
-
Mnie w sumie tym razem praktycznie o dziwo nie boli, odkad pije mieszanke pewnych ziol, w ktorej znajduje sie arcydziegiel. Ma on dzialanie przeciwbolowe, ale wolno go stosowac tylko jesli ma sie nieobfite krwawienia, bo znosi on bol, ale wzmaga prace gruczolow dokrewnych i poprawia krazenie, a przy tym zwieksza rowniez krwawienie. Basiu, heh. To obstawiam, ze i do Wawy troche chyba tego sniegu dojdze, bo moja glowa czuje sie fatalnie. [Dodane po edycji:] wovacuum, ja tez trzymam kciuki, zeby Ci sie jak najbszybciej zdrowko poprawilo, przedziwna historia z ta infekcja krwi...
-
shit, jak ja sie dzis koszmarnie czuje, moja glowa!!! migrena z mdlosciami. dziwna pogoda, tak jakby mialo sie zanosic na snieg czy co... jeszcze do tego @. wrocilam ze sklepu, ale zzzimnooo...
-
Kasiu, dziekuje Ci, bede pisac. :*
-
ja tez sie stesknilam Haniu.
-
w takim razie nie ma innego wyjscia - jakos przeczekasz ten czas w domu, bo jestes silna dziewczyna, pomysl, ze to stan przejsciowy, no i powinnas sie stamtad jak najszybciej wyprowadzic... potrzebna Ci przy tym zdecydowanie terapia, moim zdaniem lepiej indywidualna niz grupowa, na indywidualnej moglabys sie bardziej otworzyc przed terapeuta...
-
Vi, to na razie chodz z bratem - do kina, na kregle, gdziekolwiek - byle bys wychodzil z domu! Nowych ludzi mozna poznac, to jest mozliwe, ale to sie nie stanie samo, nie poznasz ich siedzac caly czas w domu... Basiu, to prawda, to zawsze jakis krok do przodu... Tylko to takie wszystko trudne. Bardzo mi przykro, ze znowu to zrobilas. Piszesz, ze mialabys ochote pokazac to ojcu i mu cos powiedziec. Wiec dlaczego mu tego nie pokazesz i nie powiesz tylko tlamsisz wszystko w sobie skoro czujesz tak ogromna potrzebe? Moze to bylby jakis przelom, moze by to nim jakos wstrzasnelo i cos zmieniloby sie w Waszych relacjach? Byc moze nadszedl czas na zaprzestanie duszenia wszystkiego w sobie i odreagowywanie przez krzywdzenie siebie. W ten sposob tylko powoli sie niszczysz...[/color] kurcze, cos mi sie na kolorowo napisalo. ja chce z powrotem mojego laptopa!
-
Agnieszko, Wiolu, Wam takze dziekuje, kochane jestescie! :* Vi., zapedzilam sie, chodzilo mi o internet, tzn. zebys nie wchodzil do internetu a tym samym i na forum, gdy pojdziesz do kina. Staraj sie wiecej wychodzic, na poczatku nawet na sile, a mniej przesiadywac w internecie. Wiem co mowie - to pomaga... Czasem trzeba sie zmusic i calkowicie odciac na pewien czas od wirutalnego swiata, zeby moc powoli wracac do realnego...
-
Vi., Panna_Modliszka, dziekuje za mile powitanie. Vi., idz do kina!!!!! I z wylaczona komorka. Albo przynajmniej nie wlaczaj gg! Panna_Modliszka, a zebys Ty wiedziala jak ja sie czulam przed tymi sniezycami i przed mrozem... Ja jestem naturalna pogodynka, wyczuwam najmniejsze zmiany pogody! Chociaz wcale nie chce.
-
Basiu, zrobilam to w przyplywie zlosci I poczucia beznadziejnosci, nastepnego dnia probowalam sie skontaktowac z Hania, zeby Wam przekazala co sie ze mna dzieje... Ta konfrontacja jest bardzo trudna,ledwo to wszystko wytrzymuje psychicznie, zdaje mi sie, ze zwariuje, napiecie jest zbyt silne, wczoraj na sesji wstalam nagle z krzesla, wcisnelam sie na podlodze miedzy to krzeslo a regal i probowalam uspokoic robiac sobie krzywde (!), terapeutka od razu zareagowala, dala mi poduszke, powiedziala, ze moge ja jakos wykorzystac, wczesniej namawiala mnie,zebym to napiecie narysowala. Nie moglam, nie moglam pokazac co czulam, bo nie wiedzialam co ja czuje. Tylko to cholerne napiecie, ktore nawet przy niej musialam rozladowac obrywajac sobie skore na dloniach, szczypiac sie. Po sesji gdy tylko wyszlam to od razu do niej zadzwonilam, bo myslalam, ze mnie rozsadzi, potem sms, mail – robilam wszystko, zeby nie robic juz sobie krzywdy. W koncu dzis do niej zadzwonilam, zeby ja za wszystko przeprosic... Sesje staja sie coraz bardziej intensywne I coraz mniej mi brakuje, zeby w koncu wybuchnac, zeby ta butelke tak szczelnie zamknieta korkiem w koncu rozsadzilo, zebym wlasnie przy terapeutce stracila kontrole i przestala panowac nad swoimi uczuciami, zebym wyrazila co czuje, zdjela wszystkie maski... Ale jeszcze mi sie to nie udalo. A poprzednie sesje byly poswiecone wlasnie mojemu uzaleznieniu od masturbacji, to byly trudne spotkania, bo musialam w koncu zaczac nazywac tam rzeczy po imieniu, opowiadalam dokladnie kiedy i jak to robilam, jak sie rozwinal u mnie ten nalog, jak to zawazylo na moim zyciu sexualnym, jakie uczucia mi towarzyszyly potem i w ogole... Musialam pokonac wstyd I skrepowanie. To mi sie udalo. Bardzo sie ciesze, ze do Was wrocilam, brakowalo mi Was bardzo...
-
Witajcie Kochani. To ja, mam nadzieje, ze mnie jeszcze pamietacie. Wrocilam i juz wyjasniam, dlaczego zniknelam. Wlasciwie to pisalam do Hani na nk, dlaczego skasowalam konto I prosilam, zeby Wam napisala, ze wszystko ze mna w porzadku, ale chyba nie przeczytala mojej wiadomosci. W ubiegla srode bardzo potrzebowalam pomocy. Zrobilam cos za co nienawidze sie od 6. czy 7. roku zycia, bo bylo to moim nalogiem przez wiele lat, mianowicie masturbowalam sie z napiecia emocjonalnego, w dokladnie taki sam sposob I w prawie takiej sytuacji jak wtedy, gdy robilam to kiedy bylam od niej bardzo uzalezniona i mialam z tego powodu ogromne problemy. Wrocily wspomnienia, wezbrala we mnie nienawisc, bo za wszelka cene staram sie utrzymac nad tym kontrole (stad m.in. moja obsesja na punkcie kotrolowania swoich reakcji, swojego ciala i wszystkiego co mnie dotyczy). Probowalam dawac Wam znaki, ze bardzo mi zle, ze potrzebuje uwagi, pomocy, ale chyba za slabo... Jak zawsze. W realu nikt nie widzi, ze wolam o pomoc, to ja wszystkim wokol pomagam, zajmuje sie problemami i sprawami innych... Mnie nie ma. Poza tym tu na forum kazdy potrzebuje pomocy, i nie ukrywajmy, ale nasze wlasne problemy sa dla nas jednak najwazniejsze, to calkowicie normalne, wszyscy jestesmy tak naprawde biednymi dzieciakami potrzebujacymi wsparcia, uwagi i opieki kogos bliskiego. Poczulam sie ignorowana, zwatpilam we wszystko i postanowilam pod wplywem impulsu skasowac konto. Jednak juz nastepnego dnia czytalam Wasze posty i przez ten caly czas bardzo mi Was brakowalo. Ten tydzien dal mi duzo do myslenia. Zauwazylam, ze forum ponownie zaczelo mnie za bardzo pochlaniac, w ostatnich dniach staralam sie wrocic do normalnego realnego swiata, skonfontowac sie ze swoimi problemami, z napieciem, odnalezc w sobie z powrotem swoja dorosla dojrzala czesc. Moje ostatnie sesje byly cholernie trudne, ale tez czuje, ze dzieje sie teraz na nich cos waznego, nawet bardzo. Dostrzeglam tez, ze gdy zniknelam z forum to zaczelam poruszac wlasnie na terapii bardzo wazne sprawy, ktore dotychczas spychalam, nie chcialam sie z nimi konfrontowac. Przestalam sie tez troche znowu babrac i plawic w swoim nieszczesciu, autoagresji, w swoich stanach tylko probowac realnie stawiac im czola. Ten odpoczynek od forum byl mi potrzebny. Co nie znaczy, ze za Wami nie tesknilam. Nie moge bez Was zyc, wiec wrocilam.